Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

25. Tam, gdzie zawsze

- To od Kiry - odparł z uśmiechem. Harry przeszedł do salonu, gdzie ponownie rzucił wszystkie zaklęcia zabezpieczające, po czym zajął trzyosobową kanapę w kolorze beżowym. 

Hermiona prędko usiadła po jego prawej stronie, a Draco lewej. Neville i Luna natomiast usadowili się na dwóch fotelach, stojących naprzeciw kanapy i pasujących kolorystycznie do niej. Oddzielał ich tylko szklany stolik z jasnego drewna.

- Czytaj na głos - powiedziała Luna. Harry kiwnął głową w geście zgody, po czym zaczął czytać.

Cześć, Harry!

Myślałam, że o mnie zapomniałeś przez te cztery lata, od czasu, kiedy wysłałam ci ostatnią sowę, ale jak widzę nie. A więc zapewne zorientowałeś się, że jesteś czarodziejem, w dodatku bardzo sławnym, oraz że ja również jestem czarownicą.

Nie mam pojęcia, dlaczego chcesz się spotkać po tylu latach, szczególnie że wiesz o tym, ale jasne. Możemy się spotkać.

Tam gdzie zawsze.

Kira.

- O czym? - zapytała od razu Hermiona, nawiązując do treści listu.

- Nie ważne - odpowiedział Harry, lekko się do niej uśmiechając. - To już niezbyt aktualne - skrzywił się nieco, kłamiąc.

- W takim razie, gdzie jest to miejsce? - zapytał Draco. - I o której macie się spotkać? - dodał natychmiastowo.

- Wolę iść sam - odpowiedział. - Najpierw muszę z nią kilka rzeczy omówić, dopiero później przyprowadziłbym ją tutaj - dodał. Kiedy Draco miał zacząć oponować, Harry spojrzał na niego przeszywającym spojrzeniem, co skutecznie uciszyło blondyna. Riddle rzucił zaklęcie sprawdzania czasu, po czym szybko wstał i pobiegł do przedpokoju, a po chwili słychać było trzaskające drzwi. Od razu do salonu wpadł Remus wraz z Tonks.

- Kto wybiegł? - zapytała szybko aurorka.

- Harry - odpowiedziała Hermiona.

- Gdzie poleciał? - zapytał Remus, krzycząc z przedpokoju. Słychać było, że zakładał płaszcz.

- Nie wiemy - odpowiedziała w ten sam sposób Hermiona. - Wiemy tylko tyle, że poszedł się spotkać ze starą przyjaciółką.

- Szczeniaku - westchnął z ubolewaniem Lupin, po czym spróbował otworzyć drzwi wejściowe, lecz te ani drgnęły. - Co jest? - zapytał sam siebie, po czym wyciągnął różdżkę i rzucił kilka zaklęć otwierających, a chwilę później niszczących. Żadne z nich nie przebiło się przez barierę stworzoną przez młodego Riddle'a.

- Zostaliśmy tu uwięzieni przez Harry'ego - westchnął Remus, wchodząc zrezygnowany do salonu, gdzie Tonks dołączyła do uczniaków przy herbacie, którą musiał przygotować jeden ze skrzatów.

- Nie chciał być śledzony - Draco wzruszył tylko ramionami. Nikt zdawał się tym nie przejmować, jak i dla wszystkich wydało się to normalne, od czasu tej prawdy.

-~*~-

Harry szybko wybiegł z budynku Potterów, po czym aportował się prędko do parku, niedaleko Privet Drive numer cztery. 

Tam skąd przyszła banda Dudley'a. Tam, gdzie zawsze spotykał się z Kirą po lekcjach. Tam, gdzie dowiedział się prawdy o Kirze i jej rodzinie. Tam, gdzie się uczył magii, ale już sam... 

Wszedł spokojnie do parku i pokierował się pod jedno charakterystyczne dla niego drzewo. Na jego korze wyryte były inicjały. "HP" oraz "KN" z symbolem nieskończoności pomiędzy nimi. Miały oznaczać wieczną przyjaźń. Szybko, lekkim ruchem różdżki dołożył jedną kreskę do "P", aby wyszło "R". 

"R" jak "Riddle".

- Witaj, Harry - usłyszał cichy i zarazem melodyczny głos dziewczyny, której nie widział dobre pięć lat. Sześć, jeżeli liczyć rok spędzony w bąblu czasu.

- Kira - uśmiechnął się i odwrócił do osiemnastolatki, która już praktycznie nie przypominała człowieka, dlatego też ciągle na sobie miała zaklęcie ukrywające, czy jak kto woli Glamour. 

Przed nim stała wysoka i szczupła nastolatka o śniadej karnacji, bursztynowych oczach, o pionowych źrenicach, błyszczących z ciekawością, czarnych długich włosach z białymi końcówkami związanymi w kitkę za pomocą świecącej gumki, oraz wystające z nich rude, lisie uszy. 

Na sobie miała czarną bluzkę na ramiączka i tylko do pępka, poza tym czarne krótkie spodenki i wysokie buty bez obcasa. Na plecach widoczna była katana o czerwono-czarnej rękojeści oraz zza dziewczyny wystawała ruda kita, należąca do lisa. 

Rodzina Nakamura od lat czystokrwista skrywała pewien sekret. Otóż większość członków byli pół-zwierzętami, mimo ich czystości krwi. Kira była pół-lisem, bardziej znaną jako kitsune. Jej matka pół-wilkiem, nie mylić z wilkołakiem, a jej ojciec pozostawał tylko czarodziejem. No i dziewczyna miała nazwisko matki, tak samo zresztą, jak jej ojciec. To bardzo nietypowe.

- Dawno się nie widzieliśmy - powiedział z uśmiechem.

- Rzeczywiście - westchnęła i również się uśmiechnęła, ukazując nienaturalnie długie kły, bardzo przypominające te należące do zwierząt.

- Może usiądziemy? - zaproponował, wskazując na drzewo. Dziewczyna tylko się uśmiechnęła i podskoczyła wysoko, po czym z lisią zwinnością weszła na jedną z grubszych gałęzi, gdzie usiadła i ze spokojem czekała na czarodzieja. Harry uśmiechnął się lekko, po czym bez pomocy magii, wdrapał się na drzewo, aby w końcu usiąść obok dziewczyny.

- No jak widzę, już nie jesteś taki słabiutki - roześmiała się, wspominając stare czasy, kiedy to ona chroniła Harry'ego. Teraz mógłby sam się obronić.

- Wiesz, przez te sześć lat sporo się nauczyłem - uśmiechnął się, błyskając szkarłatem jednej z tęczówek. 

Kira spojrzała na niego dziwnie, lekko przekrzywiając głowę. - Minęło niespełna pięć lat.

- Dla mnie sześć - uśmiechnął się. - Spędziłem rok z przyjacielem w bąblu czasu - dodał.

- Rozumiem - pokiwała głową.

- Czy wiesz, dlaczego chciałem się spotkać?

- Nie - pokręciła głową.

- Wiesz coś o władcach żywiołów? - zapytał.

Kira spojrzała na niego czujnie. - A jeśli wiem, to co? - Harry również się jej przyjrzał. Kira wyglądała, jakby się czegoś obawiała, tylko czego? 

Przekrzywił lekko głowę i wyciągnął jedną dłoń przed siebie, kierując otwartą częścią ręki w liście. Zerwał się silny wiatr i porwał kilka liści, które zawirowały wokół dwójki czarodziei, aby tuż nad ziemią zmienić się w lodowe płatki i pęknąć po dotknięciu bruku, zostawiając tylko kryształowe odłamki, mieniące się wszystkimi kolorami tęczy. 

Nakamura spojrzała na niego z lekkim uśmiechem i również uniosła dłoń, celując w kryształowe odłamki. Wszystkie nagle zapłonęły fioletowym ogniem, po chwili bursztynowym, a na koniec zielonym. 

Kiedy Harry spojrzał w kierunku Kiry, jej tam nie było. Była tylko pusta gałąź, ale Harry dobrze wiedział, że dziewczyna tam jest. 

Wyczuwał jej aurę. 

Wstała i skoczyła na gałąź wyżej. Potem chciała zajść Harry'ego od tyłu, lecz ten dobrze wiedział, gdzie ona się znajduje. Wyciągnęła dłoń, a magia skumulowała się w jednym miejscu, żeby po uwolnieniu, trafić w pustą już gałąź.

- Czyli ty też masz dodatkowy dar - powiedział Harry, nagle materializując się za lisicą. Ta pojawiła się nagle i spojrzała na niego z dziwieniem.

- Skąd wiedziałeś, gdzie jestem? - zapytała.

- Czuję aury - odparł. Bursztynowe oczy zaświeciły się, a kocie źrenice nieco rozszerzyły. - Znasz mojego strażnika?

- Owszem - Harry pokiwał głową. - Jest już nas piątka, z tobą będzie szóstka - dodał.

- Kto?

- Trzech strażników i aktualnie dwóch władców, jeżeli ty dołączysz, będzie nas również trójka.

- Wiedzą coś o mnie? - zapytała, lekko opuszczając uszy do tyłu.

- Nie znają twojego sekretu - odparł.

- To dobrze - odetchnęła, a jej uszy ponownie stanęły, nasłuchując wszystkiego wokoło.

-~*~-

- Jak ja ci tego zazdroszczę - westchnął w którymś momencie Harry, kiedy szli powoli po Dolinie Godryka, w kierunku nowej Kwatery Głównej.

- Czego?

- Tego super-słuchu - mruknął.

- Ty też masz nieco ulepszony - wytknęła mu i pociągnęła za czarne włosy, ujawniając lekko spiczaste uszy. Harry szybko rozczochrał ponownie włosy, żeby nie było widać uszu i skrzywił się w kierunku dziewczyny.

- Tylko ty o tym wiesz - zaczął. - Nie chcę, żeby ktoś inny wiedział.

- Że masz w sobie krew elfów? - szepnęła cicho z szerokim uśmiechem, ukazującym kły. Harry spiorunował ją wzrokiem. 

Ale miała rację. 

Harry miał w sobie krew elfów. 

Był nim w ledwie jednej-czwartej, choć tyle wystarczało, żeby miał lekko spiczaste i nieco dłuższe uszy niż normalny człowiek, poza tym jego cera była zawsze gładka i prawie że nieskazitelna, tak jak na te piękne istoty przystało. 

Lily Pever była w połowie elfką, gdyż jej ojciec pochodził z królewskiego klanu elfickiego, natomiast jej matka była czystokrwistą szlachcianką z rodu Slytherina. Zginęli niedługo po ślubie, zostawiając małą Lily samą. 

Potem trafiła na mugoli z nazwiskiem Evans i została Lily Potter. Aż w końcu sama zmarła i zostawiła swoje małego syna samego. 

Nawet sam Tom Riddle nie wiedział wszystkiego o korzeniach swojej wybranki. Wiedział, że jej matka była z rodu Salazara, tak jak on, oraz wiedział, że jej ojciec nie był człowiekiem, ale nic więcej.

- Nikomu ani słowa - powiedział niebezpiecznie cicho. Kira pokiwała delikatnie głową. 

Nie wyda tajemnicy przyjaciela, póki on nie wyda jej sekretu.

-~*~-

- Gdzieś ty był! - krzyknął Syriusz, jak tylko zobaczył, że Harry wrócił. Nie zwrócił nawet uwagi na dziewczynę, z którą Harry przyszedł.

- Na spotkaniu - odpowiedział lakonicznie. Złapał Kirę za rękę i wyminął nadal oszołomionego ojca chrzestnego, po czym za pomocą kilku prostych zaklęć sprawił, żeby wszyscy, oczywiście oprócz Snape'a, pojawili się w salonie. No cóż, trzeba było wszystkich poinformować o nowym gościu.

Bliźniacy akurat kłócili się o jakąś kartę, kiedy znaleźli się w salonie, nagle zaprzestali. Hermiona została, teleportowana wraz z książką i wylądowała na miękkim fotelu, zapewne nawet nie zauważając, że się przeniosła. 

Draco wraz z Blaise'em wyglądali, jakby kładli się spać, przez co Malfoy chwycił jakiś koc i zakrył całego siebie, żeby tylko nie było widać jego niegotowości. Ginny wraz z Luną akurat plotkowały, więc nie zrobiło im, to bardzo różnicy gdzie są. 

Remus pojawił się z kubkiem gorącej czekolady w dłoni, Syriusz nadal z oszołomieniem wymalowanym na twarzy wylądował obok niego, a Tonks idealnie na środku pomieszczenia rozpłaszczyła się na podłodze. Zapewne akurat się o coś potknęła. No i Neville, który miał w rękach książkę o zielarstwie i dziwną konewkę.

- Moi drodzy - zaczął Harry, zwracając na siebie uwagę wszystkich, przez co każdy oderwał się od swojego zajęcia. - To Kira Nakamura - pokazał starą przyjaciółkę. - I chciałbym, żeby została tu do końca wakacji - Kira przeskanowała wzrokiem całe grono czarodziei. 

Nikt nie był jej znany, no może oprócz wilkołaka, którego z łatwością potrafiła wyczuć. Remus prawdopodobnie również wyczuł lisicę i nie spuszczał z niej wzroku.

- To teraz idziemy do mojego pokoju - powiedział. Hermiona, Luna, jak i Neville wstali i podążyli za Harrym, natomiast Draco, nadal pod kocem popędził najpierw do pokoju jakoś się przyszykować, a dopiero potem znalazł się w pokoju Riddle'a.

-~*~-

- Może się przedstawicie? - mruknął Harry, kiedy pozostała piątka milczała. Hermiona pierwsza zdołała się przełamać i wyciągnęła rękę. - Jestem Hermiona Granger, strażniczka.

- Kira Nakamura, władczyni żywiołu ognia - mruknęła w odpowiedzi.

- Luna Lovegood, władczyni wody - powiedziała rozmarzonym głosem blondynka, patrząc się w srebrną poświatę księżyca, która przebijała się przez lekkie zasłony pokoju.

- N-Neville Longbottom - szepnął cicho lekko zawstydzony. - Strażnik - dodał.

- Draco Malfoy, strażnik - spojrzał oceniająco na dziewczynę. Czyżby to jej strażnikiem miał być?

- Harry Riddle, władca powietrza - uśmiechnął się na koniec Harry.

- Czyli o tej czwórce mi mówiłeś - powiedziała Kira.

- Owszem - pokiwał głową. - Hermiona jest moją strażniczką, Neville Luny, a Draco twoim - uśmiechnął się, widząc minę blondyna i Kiry.

- To zakichany arystokrata - prychnęła. Malfoy lekko się zaczerwienił. - Jestem czystokrwistym czarodziejem z rodu Malfoyów i jestem... - nie skończył, gdyż przerwała mu ponownie Kira.

- Bardzo skromny - zakończyła za niego chłodno. - Ród Nakamura jest nawet starszy niż jacyś tam Malfoy'owie - parsknęła. Hermiona przyjrzała się dziewczynie uważniej.

- Czytałam o rodzie Nakamura - odezwała się. - Podobno większość z waszej linii jest... - Harry zasłonił jej usta ręką. Kira spojrzała na niego z wahaniem.

- W końcu i tak by się wydało - szepnęła i spuściła głowę. - Choć, nie chciałam, żeby to wyszło tak szybko. Ale... Macie mądrą czarownicę w gronie - mruknęła.

- Kira, jak chcesz, to nie musisz mówić - powiedział Harry.

- Powinnam, skoro mamy razem przebywać - odetchnęła, a Harry zdjął dłoń z ust Hermiony, która spojrzała na niego dziwnie.

- Jestem pół-lisem - powiedziała cicho. - Można nas nazywać kitsune - kiedy skończyła mówić, oczom wszystkich ukazały się lisie atrybuty nastolatki. Uszy, ogon, oraz pionowe źrenice i bardziej błyszczące oczy, oraz oczywiście wydłużone kły. Hermiona popatrzyła na nią z ciekawością.

- Czy to prawda, że większość osób z rodu Nakamura jest pół-zwierzętami?

- Owszem - pokiwała głową. - Ale jesteśmy również czysto-krwistym rodem, w dodatku jednym z najstarszych, sięgających prawie czasów samych założycieli Hogwartu - dodała. - Podobno na nasz ród została rzucona klątwa, jeszcze w średniowieczu i od tego czasu większość osób z linii Nakamura jest pół-zwierzętami. Ja jestem kitsune, a moja matka jest pół-wilkiem.

- Wilkołakiem? - sapnął Neville ze strachem, patrząc na nowo poznaną dziewczynę.

- To częsty błąd - odparła. - Pół-wilk nie przemienia się podczas pełni ani nie wyje do księżyca, ani nic z tych rzeczy, co robią wilkołaki. Jest bardziej jak ja. Ma wilcze atrybuty oraz większą siłę, szybkość, jak i węch, słuch i wzrok, niż przeciętny człowiek.

- Jaki jest twój dar? - zapytała Luna, skupiając na sobie uwagę całego pokoju. - Niech każdy odpowie - uśmiechnęła się ciepło.

- Ja mam dodatkowo władzę nad lodem - powiedział bez skrępowania Harry.

- Rozumiem zwierzęta - dodała rozmarzona Luna.

- Widzę przyszłość - mruknęła nieco zawstydzona Hermiona.

- Potrafię lewitować - szepnął Neville. Nie był to co prawda jakiś bardzo ważny dar, ale nadzwyczaj ciekawy. Lewitacja podchodziła już pod latanie. W zależność, w jakim stopniu opanuje dar, Neville mógłby może nawet nauczyć się latać. Dosłownie, bez miotły. 

Draco zaczerwienił się, kiedy wzrok wszystkich spoczął na nim. W końcu odezwał się Harry.

- Zapewne jeszcze go Draco nie odkrył - odpowiedział.

- Ja potrafię stać się niewidzialna - powiedziała Kira, po czym zniknęła i pojawiła się za Malfoy'em, który podskoczył i również zniknął. Wszyscy gapili się przez chwilę w miejsce, gdzie przed chwilą stał blondyn, aż Harry roześmiał się.

- Z czego się śmiejesz, Harry? - prychnęła kasztanowłosa. - Malfoy zniknął - Hermiona zwróciła mu uwagę. 

Riddle nie potrafił wykrztusić ani słowa, tylko wskazał na tchórzofretkę o białej sierści i szarych oczach, która patrzyła z niesmakiem na Riddle'a i nienawiścią na Kirę.

- Czyli Malfoy przemienia się we fretkę! Świetnie! - wykrzyknęła Hermiona, również dołączając do śmiechu.

- Potrafię zmienić się w każde zwierzę - prawie że warknął, wracając do ludzkiej postaci. Na pokaz, zmienił się na chwilę w sokoła, po czym ponownie w człowieka.

- To bardzo pożyteczny dar - przyznała z niechęcią Kira.

- Tak jak niewidzialność - mruknął w odpowiedzi Draco.

Harry tylko zatarł ręce. Już wiedział, że ta dwójka skończy razem.

Tak samo jak on z Hermioną. I Neville z Luną.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro