Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

21. Jak śmiesz celować do mnie!?

Kobieta ubrana na różowo właśnie piorunowała wzrokiem dwójkę spóźnionych uczniów.

- Dlaczego się spóźniliście? - zapytała z przesłodzonym uśmiechem.

- Musieliśmy wrócić po książki. - skłamała Hermiona.

- Następnym razem weźcie wcześniej wszystkie książki, żeby nie spóźniać się na lekcje. - prychnęła i ponownie zeskanowała wzrokiem całą klasę, pełną piątorocznych Gryfonów i Ślizgonów. Harry razem z Hermioną usiedli ponownie razem, tym razem w ostatniej ławce na lewo, jak się okazało, tuż za Draco i Blaise'em.

- Schowajcie różdżki i otwórzcie książki na wstępie. - powiedziała w końcu różowa landryna. Rozmowy ucichły. Słychać było tylko przewracanie stron.

- Pani profesor? - W pewnym momencie Hermiona uniosła rękę.

- Tak, panno...?

- Granger. Dlaczego w tej książce nie ma ani ruchu różdżką podczas rzucania zaklęcia, ani poprawnej wymowy? - zapytała.

- Na tych zajęciach nie będzie wam to potrzebne. - uśmiechnęła się i złapała w obie dłonie swoją różdżkę.

- Ale z tego, co tutaj widzę, są zaklęcia, które mogłyby się nam przydać, a profesor Malfoy nie będzie ich poruszał. - kontynuowała.

- Skąd wiesz, że profesor Malfoy... - skrzywiła się. - Nie będzie poruszał niektórych zaklęć, panno Granger? - zapytała z ciekawością.

- Profesor Malfoy ma ułożony plan i pozwolił mi go zobaczyć. - uśmiechnęła się nieco. Tak naprawdę Lucjusz Malfoy otwarcie powiedział, że skupi się tylko na zaklęciach do SUM i ostatecznie dopiero pod koniec roku poruszy tematy zaklęć szóstoklasistów, a w tej książce znajdowały się zaklęcia używane w większości na szóstym roku. Ale nikt nie miał zamiaru przerywać tej wymiany zdań, szczególnie że ta różowa nauczycielka ledwo utrzymywała nerwy na wodzy, a Hermiona rzadko kiedy dążyła do zezłoszczenia nauczyciela.

- Profesor Malfoy w ogóle nie powinien prowadzić zajęć. - zaczęła ropucha. - Ministerstwo uznało, że zajęcia praktyczne w szkołach są zbyt niebezpieczne. - podkreśliła. - Większość wypadków ma miejsce właśnie podczas takich lekcji.

- Ale pani profesor, co jeśli ktoś nas zaatakuje? - Harry wtrącił się do wymiany zdań. Skoro ma nadal być "kochanym" chłopcem Dumbledore'a, to dlaczego by nie stać nadal przy powrocie Czarnego Pana podczas Turnieju?

- Ależ panie Potter, kto chciałby zaatakować takie słodkie dzieciaczki jak wy? - zapytała miło, choć cała jej twarz była pokryta czerwienią, oznaczającą złość.

- No nie wiem... - udał, że się zastanawia. - Może śmierciożercy albo sam Lord Voldemort? - rzucił.

- Ten-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać nie żyje. - odparła, ściskając mocniej różdżkę w dłoniach.

- Wrócił podczas Turnieju! - zaprzeczył Harry. Hermiona lekko trąciła go w ramię, ale nie przejął się tym zbytnio.

- Szlaban panie Potter! - straciła cierpliwość Ropucha. - Zostanie pan po zajęciach. - dodała i usiadła za biurkiem. Harry uśmiechnął się drwiąco i spuścił głowę, udając skruchę.

- Tak, pani profesor. - Zadzwonił dzwonek, oznaczający koniec lekcji.

- Harry, zwariowałeś? - warknęła Hermiona, kiedy niektórzy uczniowie już wyszli z sali.

- Nie, odgrywam swoją rolę. - uśmiechnął się do niej. - Coś mam wrażenie, że ta landryna nie stoi po Jasnej Stronie. - dodał. Granger westchnęła głęboko.

- No dobra, ale uważaj na siebie. - spojrzała na niego smutno i z lekkim rumieńcem na opalonych policzkach. Harry przekrzywił lekko głowę.

- Zawsze uważam. - odpowiedział. - A teraz, zostanę na szlabanie, a ty, jak masz odwagę, przekaż Ślizgonom, że rozpoczynamy zabawę.

- Jasne. - prychnęła i wyszła z sali jako ostatnia, zostawiając młodego Riddle'a z Umbridge.

- Proszę do mojego gabinetu. - powiedziała profesorka i zaprowadziła nastolatka do pokoju, w którym praktycznie wszystko było różowe, nie licząc kilkunastu, albo nawet kilkudziesięciu talerzy z kotami, powieszonych na ścianie. 

Wskazała mu krzesło, a sama usiadła w miękkim, różowym fotelu. Wzięła ramkę ze zdjęciem Knota i położyła je obrazkiem do dołu. Harry obserwował dokładnie każdy jej ruch. Położyła przed Harrym pergamin i podała mu pióro.

- A atrament? - zapytał.

- Nie będzie ci potrzebny. - odpowiedziała. - Napisz: Nie będę opowiadał kłamstw.

- Ile razy?

- Aż dobrze wsiąknie. - odparła. Riddle przyłożył pióro do pergaminu, ale nie zaczął pisać. Kiedy Umbridge powiedziała, że atrament nie będzie mu potrzebny, od razu zorientował się, że to krwawe pióro. A późniejsze słowa "aż dobrze wsiąknie" tylko to potwierdziły.

- Dlaczego nie piszesz? - zapytała po dłuższej chwili milczenia.

- Krwawe pióra są zakazane w Hogwarcie. - odpowiedział spokojnie, odkładając pióro obok pergaminu. Dolores zarumieniła się ze złości.

- Niektóre dzieciaki tylko tak się czegoś nauczą. - warknęła. - A teraz pisz. - wyciągnęła swoją różdżkę. Czarnowłosy uśmiechnął się kpiąco w kierunku nauczycielki.

- Wie pani, że mogę to zgłosić dyrektorowi? Albo lepiej od razu ministrowi?

- Aktualnie pan, panie Potter jest uznawany za szalonego, podobnie jak Dumbledore. - odpowiedziała lekko. Gryfon wstał, a krzesło, na którym siedział, upadło z trzaskiem na podłogę.

- Nie mam zamiaru dotykać tego pióra. - złamał je na pół. - Zresztą, pani doskonale wie, że Voldemort wrócił, nieprawdaż? - wzdrygnęła się na imię Czarnego Pana, ale nie zaprzeczyła od razu, tak jakby zastanawiała się nad odpowiedzią.

- On nie wrócił. - odparła drżącym głosem. Teraz Harry był pewien, że ta ropucha była poplecznikiem, a może nawet śmierciożercą, ale dobrze się ukrywała, pracując w Ministerstwie. Gryfon wzruszył ramionami i wyciągnął różdżkę. Umbridge cała się spięła i chwyciła mocniej własną.

- Jak śmiesz celować do mnie!? - warknęła. Riddle przekrzywił lekko głowę i szybko pozbawił nauczycielkę broni. Po chwili kobieta leżała na ziemi i zwijała się z bólu. Nie był to Cruciatus, bo przecież Niewybaczalne są zakazane w Hogwarcie i dyrektor może je wyczuć, ale było to podobne zaklęcie. W dodatku jasno-magiczne! Zaklęcie powodowało normalnie ból o wiele mniejszy niż Cruciatus, ale im silniejszy czarodziej, tym ból może być również silniejszy.

- Proszę ponownie nie testować na mnie tego pióra. - syknął. - Jeżeli podzieli się pani z kimś tym, co tu się stało, to zawsze mogę się obronić. - uśmiechnął się. - Proszę to zapamiętać. - wyszedł z gabinetu, a następnie z sali jakby nigdy nic. Pokierował się od razu do dormitorium. Kolacja właśnie się kończyła, więc uznał, że nie ma sensu iść na kilka minut.

-~*~-

Siedział na swoim łóżku z peleryną-niewidką w ręce. Czekał na Neville'a, aby zabrać go do Wieży Ravenclawu, w poszukiwaniu władczyni żywiołu. Dean i Seamus weszli do pokoju, a zaraz za nimi podążył Ron ze spuszczoną głową. Kiedy rudzielec zauważył Harry'ego, jego twarz przyjęła kolor włosów, i podszedł do starszego nastolatka.

- Dlaczego Snape kazał ci zostać po lekcji? - mruknął.

- Nie musisz wiedzieć.

- Dlaczego nie zabrał ci punktów, tak jak powinien?

- A co? Wolisz tracić punkty? - prychnął w odpowiedzi Harry. Bezsensowne pytanie zadane przez głupiego rudzielca. Idealne połączenie. Ron zamilkł i wyglądało na to, że zastanawia się nad odpowiedzią drugiego Gryfona. Neville wszedł do dormitorium i stanął jak wryty, na widok "rozmowy" Rona i Harry'ego.

- Neville! - Harry szybko wstał z łóżka i pociągnął za sobą nadal oszołomionego chłopaka. Kiedy wyciągnął nastolatka z Pokoju Wspólnego Gryfonów, zatrzymał się i wyciągnął pelerynę.

- Co chcesz zrobić, Harry? - zapytał.

- Chciałem dostać się do Pokoju Wspólnego Krukonów. - odpowiedział.

- A jesteś pewien, że ta Krukonka tam jest? - zapytał Neville, kiedy tylko zrozumiał, dlaczego Harry chce iść akurat tam.

- Nie. - Riddle skrzywił się. Coś ostatnio rzadko kiedy myślał, tylko od razu działał. Longbottom roześmiał się.

- Masz pomysł, jak możemy to sprawdzić? - zapytał.

- Tak. - odparł Harry i zamknął oczy. Czwartorocznej nie było w Wieży Ravenclawu. Była na błoniach, niedaleko jeziora. - Jest przy jeziorze. - powiedział, kiedy tylko otworzył oczy, od razu narzucił na siebie pelerynę. - Idziesz? - odchylił jej brzeg. Gryfon kiwnął głową i dołączył do Riddle'a, pod peleryną.

-~*~-

Nad jeziorem siedziały dwie nastolatki. Obie czwartoroczne. Jedna miała długie, rude włosy związane w kucyka i czarną szatę z naszywką Gryffindora, natomiast drugiej falowane, blond włosy były rozpuszczone, a na sobie miała granatową szatę ze srebrnymi zdobieniami. Rozmawiały szeptem i cicho chichotały. Chłopcy wyszli spod peleryny i pokierowali się do dziewczyn.

- Cześć, Harry! Neville! - krzyknęła Ginny, jak tylko zauważyła dwójkę nastolatków.

- Hej, Gin. - odpowiedział Harry i uśmiechnął się do niej. Po chwili swój wzrok skierował na drugą dziewczynę, Krukonkę.

- Cześć, Ginny. - mruknął Neville i również swój wzrok pokierował na blondynkę.

- Powinnyście już być w dormitoriach. - powiedział Riddle. - Zaraz cisza nocna. - Niezadowolona Weasley podniosła się na nogi i pomogła wstać przyjaciółce.

- Możecie już wracać do dormitorium, jak odprowadzę Lunę, to przyjdę. - zdecydowała rudowłosa.

- Ja odprowadzę Lunę, a ty już wracaj. - zaproponował Harry. Ginny położyła dłonie na biodrach i zmrużyła oczy, patrząc na byłego przyjaciela jej brata.

- Dlaczego?

- Dlaczego co? - zapytał głupio Riddle.

- Dlaczego nagle zacząłeś się mną interesować? - prychnęła. Dawno pogodziła się z tym, że Harry jej nie zauważa. W drugiej klasie co prawda ją uratował i często się spotykali czy to w Norze, czy Kwaterze Głównej, ale nie byli nawet przyjaciółmi. Rok temu jeszcze miała nadzieję, że zabierze ją ze sobą na bal, ale on w ogóle nie przyszedł, a ona poszła z Neville'em. Później okazało się, że Harry cały dzień spędził w dormitorium, czym nikt się nie przejął.

- Bracia albo rodzice ci coś mówili? - zapytał.

- O czym?

- Nieważne. - westchnął. Weasley spojrzała z ukosa na chłopaka. - Wypytam ich. - zdecydowała. - Zapewne chodzi ci o to porwanie?

- Jakie porwanie? - wtrącił Neville.

- Członkowie Zakonu Kurczaka zostali porwani. - zanuciła Luna, zwracając na siebie uwagę pozostałej trójki czarodziejów. - No co? Mówię prawdę. - wróciła do obserwowania Księżyca. Harry zamrugał. Skąd ona o tym wiedziała?

- Co to za Zakon Kurczaka? - zapytał ponownie Neville.

- Zakon Feniksa. - mruknęła Ginny. - Skąd się o tym dowiedziałaś, Luna? - zapytała dziewczynę.

- Nargle dużo ostatnio o tym mówiły. - odpowiedziała, nie odrywając wzroku od srebrzystej poświaty. - Wiesz Ginny, powinnaś wrócić do dormitorium. Harry może mnie odprowadzić. - dodała lekko. Weasley westchnęła i pokręciła ze zrezygnowaniem głową. Ta dwójka coś knuła i ona prędzej, czy później dowie się, co.

- No dobra. - skrzywiła się. - Idziesz ze mną, Neville?

- Jasne. - pokiwał głową i ruszyli w stronę zamku, zostawiając Harry'ego i Lunę przy jeziorze.

- O czym chciałeś porozmawiać, Harry? - zapytała od razu.

- Skąd wiesz, że chciałem o czymś porozmawiać? Może chciałem cię tylko odprowadzić. - ruszyli powoli w kierunku budynku. Luna uśmiechnęła się nieco sennie do chłopaka.

- Ginny miała nieco racji.

- Z czym?

- Że nie interesowałeś się nią wcześniej ani tym bardziej mną. - Harry zatrzymał się i spojrzał czujnie na dziwną Krukonkę. - Wiem o, co ci chodzi. - powiedziała, również się zatrzymując. - Chciałeś tak nagle mnie odprowadzić albo dokładniej porozmawiać. - wytłumaczyła.

- Dlaczego zatem? - mruknął.

- Ponieważ odkryłeś, że jesteś władcą żywiołu i wiedziałeś, że jakaś Krukonka na czwartym roku również włada jednym z żywiołów. - odpowiedziała. - No i potem dowiedziałeś się, że trójka strażników jest również w Hogwarcie.

- Skąd ty to wszystko wiesz? - mruknął pod nosem.

- Wiem dużo więcej. - jej oczy na chwilę zabłysły, a zaraz po tym na jej usta wrócił senny uśmiech. - Mam władzę nad wodą i rozumiem zwierzęta. Moim strażnikiem jest Neville, dlatego ma podobną aurę do mojej. Twoją strażniczką jest Hermiona i ty masz władzę nad powietrzem i lodem. - zaczęła iść dalej w stronę szkoły, a Riddle zaraz za nią. Riddle roześmiał się cicho.

- Nigdy nie dowiem się, jak tak doskonale ukrywasz swoją wiedzę. - uśmiechnął się do niej. Luna od razu odpowiedziała uśmiechem. - Wiesz, który piątoroczny Ślizgon jest strażnikiem?

- Wiem. - odpowiedziała. - I wiem czyim. - dodała z uśmiechem.

- Zakładam, że znasz również dwóch pozostałych władców i ostatniego strażnika.

- Owszem. - odparła. - Ale ci nie powiem. - dodała.

- Wiedziałem. - skrzywił się nieco. - Ale znam tożsamość drugiej władczyni. - mruknął.

- Pomogę ci ich szukać, ale nie powiem od razu, kim jest reszta. - zdecydowała w końcu.

- A coś mi zdradzisz? - zatrzymał się przed wejściem do Pokoju Wspólnego Krukonów.

- Hermiona nie jest mugolakiem. - mruknęła i wyszeptała odpowiedź na zagadkę, której Harry nie usłyszał, po czym zniknęła za drzwiami. Riddle westchnął i zarzucił na siebie pelerynę-niewidkę. Ruszył w stronę Wieży Gryffindoru, aby przespać, choć kilka godzin.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro