21. Jak śmiesz celować do mnie!?
Kobieta ubrana na różowo właśnie piorunowała wzrokiem dwójkę spóźnionych uczniów.
- Dlaczego się spóźniliście? - zapytała z przesłodzonym uśmiechem.
- Musieliśmy wrócić po książki. - skłamała Hermiona.
- Następnym razem weźcie wcześniej wszystkie książki, żeby nie spóźniać się na lekcje. - prychnęła i ponownie zeskanowała wzrokiem całą klasę, pełną piątorocznych Gryfonów i Ślizgonów. Harry razem z Hermioną usiedli ponownie razem, tym razem w ostatniej ławce na lewo, jak się okazało, tuż za Draco i Blaise'em.
- Schowajcie różdżki i otwórzcie książki na wstępie. - powiedziała w końcu różowa landryna. Rozmowy ucichły. Słychać było tylko przewracanie stron.
- Pani profesor? - W pewnym momencie Hermiona uniosła rękę.
- Tak, panno...?
- Granger. Dlaczego w tej książce nie ma ani ruchu różdżką podczas rzucania zaklęcia, ani poprawnej wymowy? - zapytała.
- Na tych zajęciach nie będzie wam to potrzebne. - uśmiechnęła się i złapała w obie dłonie swoją różdżkę.
- Ale z tego, co tutaj widzę, są zaklęcia, które mogłyby się nam przydać, a profesor Malfoy nie będzie ich poruszał. - kontynuowała.
- Skąd wiesz, że profesor Malfoy... - skrzywiła się. - Nie będzie poruszał niektórych zaklęć, panno Granger? - zapytała z ciekawością.
- Profesor Malfoy ma ułożony plan i pozwolił mi go zobaczyć. - uśmiechnęła się nieco. Tak naprawdę Lucjusz Malfoy otwarcie powiedział, że skupi się tylko na zaklęciach do SUM i ostatecznie dopiero pod koniec roku poruszy tematy zaklęć szóstoklasistów, a w tej książce znajdowały się zaklęcia używane w większości na szóstym roku. Ale nikt nie miał zamiaru przerywać tej wymiany zdań, szczególnie że ta różowa nauczycielka ledwo utrzymywała nerwy na wodzy, a Hermiona rzadko kiedy dążyła do zezłoszczenia nauczyciela.
- Profesor Malfoy w ogóle nie powinien prowadzić zajęć. - zaczęła ropucha. - Ministerstwo uznało, że zajęcia praktyczne w szkołach są zbyt niebezpieczne. - podkreśliła. - Większość wypadków ma miejsce właśnie podczas takich lekcji.
- Ale pani profesor, co jeśli ktoś nas zaatakuje? - Harry wtrącił się do wymiany zdań. Skoro ma nadal być "kochanym" chłopcem Dumbledore'a, to dlaczego by nie stać nadal przy powrocie Czarnego Pana podczas Turnieju?
- Ależ panie Potter, kto chciałby zaatakować takie słodkie dzieciaczki jak wy? - zapytała miło, choć cała jej twarz była pokryta czerwienią, oznaczającą złość.
- No nie wiem... - udał, że się zastanawia. - Może śmierciożercy albo sam Lord Voldemort? - rzucił.
- Ten-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać nie żyje. - odparła, ściskając mocniej różdżkę w dłoniach.
- Wrócił podczas Turnieju! - zaprzeczył Harry. Hermiona lekko trąciła go w ramię, ale nie przejął się tym zbytnio.
- Szlaban panie Potter! - straciła cierpliwość Ropucha. - Zostanie pan po zajęciach. - dodała i usiadła za biurkiem. Harry uśmiechnął się drwiąco i spuścił głowę, udając skruchę.
- Tak, pani profesor. - Zadzwonił dzwonek, oznaczający koniec lekcji.
- Harry, zwariowałeś? - warknęła Hermiona, kiedy niektórzy uczniowie już wyszli z sali.
- Nie, odgrywam swoją rolę. - uśmiechnął się do niej. - Coś mam wrażenie, że ta landryna nie stoi po Jasnej Stronie. - dodał. Granger westchnęła głęboko.
- No dobra, ale uważaj na siebie. - spojrzała na niego smutno i z lekkim rumieńcem na opalonych policzkach. Harry przekrzywił lekko głowę.
- Zawsze uważam. - odpowiedział. - A teraz, zostanę na szlabanie, a ty, jak masz odwagę, przekaż Ślizgonom, że rozpoczynamy zabawę.
- Jasne. - prychnęła i wyszła z sali jako ostatnia, zostawiając młodego Riddle'a z Umbridge.
- Proszę do mojego gabinetu. - powiedziała profesorka i zaprowadziła nastolatka do pokoju, w którym praktycznie wszystko było różowe, nie licząc kilkunastu, albo nawet kilkudziesięciu talerzy z kotami, powieszonych na ścianie.
Wskazała mu krzesło, a sama usiadła w miękkim, różowym fotelu. Wzięła ramkę ze zdjęciem Knota i położyła je obrazkiem do dołu. Harry obserwował dokładnie każdy jej ruch. Położyła przed Harrym pergamin i podała mu pióro.
- A atrament? - zapytał.
- Nie będzie ci potrzebny. - odpowiedziała. - Napisz: Nie będę opowiadał kłamstw.
- Ile razy?
- Aż dobrze wsiąknie. - odparła. Riddle przyłożył pióro do pergaminu, ale nie zaczął pisać. Kiedy Umbridge powiedziała, że atrament nie będzie mu potrzebny, od razu zorientował się, że to krwawe pióro. A późniejsze słowa "aż dobrze wsiąknie" tylko to potwierdziły.
- Dlaczego nie piszesz? - zapytała po dłuższej chwili milczenia.
- Krwawe pióra są zakazane w Hogwarcie. - odpowiedział spokojnie, odkładając pióro obok pergaminu. Dolores zarumieniła się ze złości.
- Niektóre dzieciaki tylko tak się czegoś nauczą. - warknęła. - A teraz pisz. - wyciągnęła swoją różdżkę. Czarnowłosy uśmiechnął się kpiąco w kierunku nauczycielki.
- Wie pani, że mogę to zgłosić dyrektorowi? Albo lepiej od razu ministrowi?
- Aktualnie pan, panie Potter jest uznawany za szalonego, podobnie jak Dumbledore. - odpowiedziała lekko. Gryfon wstał, a krzesło, na którym siedział, upadło z trzaskiem na podłogę.
- Nie mam zamiaru dotykać tego pióra. - złamał je na pół. - Zresztą, pani doskonale wie, że Voldemort wrócił, nieprawdaż? - wzdrygnęła się na imię Czarnego Pana, ale nie zaprzeczyła od razu, tak jakby zastanawiała się nad odpowiedzią.
- On nie wrócił. - odparła drżącym głosem. Teraz Harry był pewien, że ta ropucha była poplecznikiem, a może nawet śmierciożercą, ale dobrze się ukrywała, pracując w Ministerstwie. Gryfon wzruszył ramionami i wyciągnął różdżkę. Umbridge cała się spięła i chwyciła mocniej własną.
- Jak śmiesz celować do mnie!? - warknęła. Riddle przekrzywił lekko głowę i szybko pozbawił nauczycielkę broni. Po chwili kobieta leżała na ziemi i zwijała się z bólu. Nie był to Cruciatus, bo przecież Niewybaczalne są zakazane w Hogwarcie i dyrektor może je wyczuć, ale było to podobne zaklęcie. W dodatku jasno-magiczne! Zaklęcie powodowało normalnie ból o wiele mniejszy niż Cruciatus, ale im silniejszy czarodziej, tym ból może być również silniejszy.
- Proszę ponownie nie testować na mnie tego pióra. - syknął. - Jeżeli podzieli się pani z kimś tym, co tu się stało, to zawsze mogę się obronić. - uśmiechnął się. - Proszę to zapamiętać. - wyszedł z gabinetu, a następnie z sali jakby nigdy nic. Pokierował się od razu do dormitorium. Kolacja właśnie się kończyła, więc uznał, że nie ma sensu iść na kilka minut.
-~*~-
Siedział na swoim łóżku z peleryną-niewidką w ręce. Czekał na Neville'a, aby zabrać go do Wieży Ravenclawu, w poszukiwaniu władczyni żywiołu. Dean i Seamus weszli do pokoju, a zaraz za nimi podążył Ron ze spuszczoną głową. Kiedy rudzielec zauważył Harry'ego, jego twarz przyjęła kolor włosów, i podszedł do starszego nastolatka.
- Dlaczego Snape kazał ci zostać po lekcji? - mruknął.
- Nie musisz wiedzieć.
- Dlaczego nie zabrał ci punktów, tak jak powinien?
- A co? Wolisz tracić punkty? - prychnął w odpowiedzi Harry. Bezsensowne pytanie zadane przez głupiego rudzielca. Idealne połączenie. Ron zamilkł i wyglądało na to, że zastanawia się nad odpowiedzią drugiego Gryfona. Neville wszedł do dormitorium i stanął jak wryty, na widok "rozmowy" Rona i Harry'ego.
- Neville! - Harry szybko wstał z łóżka i pociągnął za sobą nadal oszołomionego chłopaka. Kiedy wyciągnął nastolatka z Pokoju Wspólnego Gryfonów, zatrzymał się i wyciągnął pelerynę.
- Co chcesz zrobić, Harry? - zapytał.
- Chciałem dostać się do Pokoju Wspólnego Krukonów. - odpowiedział.
- A jesteś pewien, że ta Krukonka tam jest? - zapytał Neville, kiedy tylko zrozumiał, dlaczego Harry chce iść akurat tam.
- Nie. - Riddle skrzywił się. Coś ostatnio rzadko kiedy myślał, tylko od razu działał. Longbottom roześmiał się.
- Masz pomysł, jak możemy to sprawdzić? - zapytał.
- Tak. - odparł Harry i zamknął oczy. Czwartorocznej nie było w Wieży Ravenclawu. Była na błoniach, niedaleko jeziora. - Jest przy jeziorze. - powiedział, kiedy tylko otworzył oczy, od razu narzucił na siebie pelerynę. - Idziesz? - odchylił jej brzeg. Gryfon kiwnął głową i dołączył do Riddle'a, pod peleryną.
-~*~-
Nad jeziorem siedziały dwie nastolatki. Obie czwartoroczne. Jedna miała długie, rude włosy związane w kucyka i czarną szatę z naszywką Gryffindora, natomiast drugiej falowane, blond włosy były rozpuszczone, a na sobie miała granatową szatę ze srebrnymi zdobieniami. Rozmawiały szeptem i cicho chichotały. Chłopcy wyszli spod peleryny i pokierowali się do dziewczyn.
- Cześć, Harry! Neville! - krzyknęła Ginny, jak tylko zauważyła dwójkę nastolatków.
- Hej, Gin. - odpowiedział Harry i uśmiechnął się do niej. Po chwili swój wzrok skierował na drugą dziewczynę, Krukonkę.
- Cześć, Ginny. - mruknął Neville i również swój wzrok pokierował na blondynkę.
- Powinnyście już być w dormitoriach. - powiedział Riddle. - Zaraz cisza nocna. - Niezadowolona Weasley podniosła się na nogi i pomogła wstać przyjaciółce.
- Możecie już wracać do dormitorium, jak odprowadzę Lunę, to przyjdę. - zdecydowała rudowłosa.
- Ja odprowadzę Lunę, a ty już wracaj. - zaproponował Harry. Ginny położyła dłonie na biodrach i zmrużyła oczy, patrząc na byłego przyjaciela jej brata.
- Dlaczego?
- Dlaczego co? - zapytał głupio Riddle.
- Dlaczego nagle zacząłeś się mną interesować? - prychnęła. Dawno pogodziła się z tym, że Harry jej nie zauważa. W drugiej klasie co prawda ją uratował i często się spotykali czy to w Norze, czy Kwaterze Głównej, ale nie byli nawet przyjaciółmi. Rok temu jeszcze miała nadzieję, że zabierze ją ze sobą na bal, ale on w ogóle nie przyszedł, a ona poszła z Neville'em. Później okazało się, że Harry cały dzień spędził w dormitorium, czym nikt się nie przejął.
- Bracia albo rodzice ci coś mówili? - zapytał.
- O czym?
- Nieważne. - westchnął. Weasley spojrzała z ukosa na chłopaka. - Wypytam ich. - zdecydowała. - Zapewne chodzi ci o to porwanie?
- Jakie porwanie? - wtrącił Neville.
- Członkowie Zakonu Kurczaka zostali porwani. - zanuciła Luna, zwracając na siebie uwagę pozostałej trójki czarodziejów. - No co? Mówię prawdę. - wróciła do obserwowania Księżyca. Harry zamrugał. Skąd ona o tym wiedziała?
- Co to za Zakon Kurczaka? - zapytał ponownie Neville.
- Zakon Feniksa. - mruknęła Ginny. - Skąd się o tym dowiedziałaś, Luna? - zapytała dziewczynę.
- Nargle dużo ostatnio o tym mówiły. - odpowiedziała, nie odrywając wzroku od srebrzystej poświaty. - Wiesz Ginny, powinnaś wrócić do dormitorium. Harry może mnie odprowadzić. - dodała lekko. Weasley westchnęła i pokręciła ze zrezygnowaniem głową. Ta dwójka coś knuła i ona prędzej, czy później dowie się, co.
- No dobra. - skrzywiła się. - Idziesz ze mną, Neville?
- Jasne. - pokiwał głową i ruszyli w stronę zamku, zostawiając Harry'ego i Lunę przy jeziorze.
- O czym chciałeś porozmawiać, Harry? - zapytała od razu.
- Skąd wiesz, że chciałem o czymś porozmawiać? Może chciałem cię tylko odprowadzić. - ruszyli powoli w kierunku budynku. Luna uśmiechnęła się nieco sennie do chłopaka.
- Ginny miała nieco racji.
- Z czym?
- Że nie interesowałeś się nią wcześniej ani tym bardziej mną. - Harry zatrzymał się i spojrzał czujnie na dziwną Krukonkę. - Wiem o, co ci chodzi. - powiedziała, również się zatrzymując. - Chciałeś tak nagle mnie odprowadzić albo dokładniej porozmawiać. - wytłumaczyła.
- Dlaczego zatem? - mruknął.
- Ponieważ odkryłeś, że jesteś władcą żywiołu i wiedziałeś, że jakaś Krukonka na czwartym roku również włada jednym z żywiołów. - odpowiedziała. - No i potem dowiedziałeś się, że trójka strażników jest również w Hogwarcie.
- Skąd ty to wszystko wiesz? - mruknął pod nosem.
- Wiem dużo więcej. - jej oczy na chwilę zabłysły, a zaraz po tym na jej usta wrócił senny uśmiech. - Mam władzę nad wodą i rozumiem zwierzęta. Moim strażnikiem jest Neville, dlatego ma podobną aurę do mojej. Twoją strażniczką jest Hermiona i ty masz władzę nad powietrzem i lodem. - zaczęła iść dalej w stronę szkoły, a Riddle zaraz za nią. Riddle roześmiał się cicho.
- Nigdy nie dowiem się, jak tak doskonale ukrywasz swoją wiedzę. - uśmiechnął się do niej. Luna od razu odpowiedziała uśmiechem. - Wiesz, który piątoroczny Ślizgon jest strażnikiem?
- Wiem. - odpowiedziała. - I wiem czyim. - dodała z uśmiechem.
- Zakładam, że znasz również dwóch pozostałych władców i ostatniego strażnika.
- Owszem. - odparła. - Ale ci nie powiem. - dodała.
- Wiedziałem. - skrzywił się nieco. - Ale znam tożsamość drugiej władczyni. - mruknął.
- Pomogę ci ich szukać, ale nie powiem od razu, kim jest reszta. - zdecydowała w końcu.
- A coś mi zdradzisz? - zatrzymał się przed wejściem do Pokoju Wspólnego Krukonów.
- Hermiona nie jest mugolakiem. - mruknęła i wyszeptała odpowiedź na zagadkę, której Harry nie usłyszał, po czym zniknęła za drzwiami. Riddle westchnął i zarzucił na siebie pelerynę-niewidkę. Ruszył w stronę Wieży Gryffindoru, aby przespać, choć kilka godzin.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro