19. Podobno nigdy nie kłamię
Harry wraz z Hermioną, bardzo niezadowolonym Ronem i bliźniakami, żegnali się z kilkorgiem członków Zakonu.
W końcu Harry został uwolniony z ramion Remusa i mógł zacząć swobodniej oddychać.
Przewrócił oczami, skrzywił się, po czym pogłaskał smutnego, czarnego psa, który nagle się ożywił, jak jego chrześniak przestał go totalnie ignorować.
- Do zobaczenia tato, mamo! - pomachali bliźniacy Weasley. Ron natomiast spojrzał ponuro na rodziców i wszedł do pociągu, bez pożegnania.
Hermiona przytuliła wszystkich po kolei, zaczynając od pana Weasley'a, a kończąc na ponuraku.
- Harry, powinniśmy już iść. - powiedziała do czarnowłosego chłopaka, który nadal nie ruszał się z miejsca, ani o dziwo nie zabrał ręki z głowy futrzaka, nawet kiedy Hermiona przytuliła psa.
- Tak, jasne. - zabrał rękę i prawie że pobiegł do pociągu. Hermiona pokręciła z rozbawieniem głową.
- Do zobaczenia w święta. - pomachała i sama również weszła do pojazdu. Szybko znalazła przedział, w którym byli już Harry i czwórka Ślizgonów.
Stanęła nieco oszołomiona przed wejściem. Harry szybko zauważył wahanie Gryfonki. - Dwa miesiące temu wyjaśniliśmy sobie kilka rzeczy. - powiedział spokojnie.
- Uhm... Jasne. - pokiwała powoli głową, nie spuszczając wzroku z czarnowłosego chłopaka.
- Czy prefekci nie mają czasem osobnego przedziału? - rzucił Teodor, nieco krzywiąc się na obecność mugolaka.
Draco spojrzał na Ślizgona i szybko swój wzrok przeniósł na pierś Hermiony, a później swoją. Westchnął i wstał.
- Do zobaczenia w Hogwarcie. - powiedział i wyminął, nadal nieco oszołomioną Granger. - Granger idziesz? - spytał chłodno. Hermiona zamrugała i pokiwała ostrożnie głową. Odeszła od drzwi, po czym je zamknęła i podążyła za blond Ślizgonem.
- Oszołomienie nie pasuje do Hermiony. - zdecydował Harry.
- Czyli, Potter... - Pansy nieco się zawahała. Harry kiwnął głową.
- Jak jesteśmy w Hogwarcie, w pociągu, Hogsmeade, i tak dalej, nazywajcie mnie nadal po nazwisku. Jak na razie nikt nie może się dowiedzieć prawdy. - mrugnął do Parkinson, która spojrzała na niego wściekle.
- Więc Potter, wybaczyłeś szlamie zdradę? - Czarnowłosy Gryfon nieco rozłożył się na siedzeniu.
- Wybaczyłem, ale nie zapomniałem. Nigdy nie zapominam. Niczego. - zmarszczył nieco brwi. - Ale szczerze żałuje, dlatego dostała drugą szansę.
- Czy nie jest to podejrzane, że takie gryfiątko jak ty siedzi z trójką węży? - mruknął Teodor. Harry prychnął.
- Zawsze mogę zwalić to na was, że mnie porwaliście, czy coś. - uśmiechnął się.
- I kto by ci uwierzył? - kontynuował Nott.
- Podobno nigdy nie kłamię. - rozłożył ręce. - Zresztą na przedziale jest zaklęcie iluzji. - dodał.
- Iluzji? - zapytał zaciekawiony Blaise. - Jest w ogóle takie zaklęcie?
- Oczywiście. - mruknął Gryfon. - Jest w pełni niewerbalne i bezróżdżkowe, ponieważ nie ma żadnego określonego ruchu różdżką. - dodał.
- Potrafisz magię bezróżdżkową i niewerbalną? - zapytała oszołomiona Pansy.
- Moim ojcem jest Czarny Pan, więc powinienem coś umieć. Jeżeli chodzi o moje umiejętności... - zawahał się nieco, po czym westchnął. - Mam opanowaną aportację, magię bezróżdżkową i niewerbalną, potrafię na najwyższym poziomie Oklumencję i jestem świetny z Legilimencji. I planuję nauczyć się animagii. - Ślizgoni zamrugali. - No i jestem od was o rok starszy. - dodał ze śmiechem. - Tak jak Draco.
- Jak to? - zadał pytanie Blaise.
- Spędziliśmy rok w bąblu czasu, uczyłem go większości rzeczy, które ja potrafię.
- Farciarz. - mruknęła pod nosem Pansy.
- A teraz, skoro wytłumaczyłem wam kilka rzeczy... - sięgnął do torby, która leżała obok niego i wyciągnął książkę. - Chciałbym poczytać. - otworzył lekturę i wczytał się w tekst, a trójka Ślizgonów zaczęła między sobą rozmawiać o nowo zdobytych informacjach.
-~*~-
Harry siedział obok Hermiony, naprzeciwko był Neville i bliźniacy, którzy rozsiedli się po obu stronach zaniepokojonego Gryfona.
Ron siedział praktycznie na drugim końcu sali.
Sam.
Młody Riddle rozejrzał się po sali, w poszukiwaniu władczyni żywiołów. Wyciszył się i spojrzał na stół Krukonów. Niestety byli wszyscy i Harry właśnie stamtąd czuł charakterystyczną aurę.
Myśli Gryfona przerwało rozpoczęcie przydziału pierwszorocznych. Od razu po przydzieleniu dwudziestu ośmiu uczniów, głos zabrał Dumbledore, rozpoczynając jego coroczną przemowę.
- Witam was w kolejnym roku w Hogwarcie! - zaczął z uśmiechem wyciągając ręce, jakby chciał objąć cały świat i powiedzieć: "Kocham was wszystkich". - W tym roku mamy dwie zmiany w kadrze nauczycielskiej! - spojrzenia wszystkich uczniów spoczęły na dwóch nowych osobach przy stole prezydialnym, które siedziały byle jak najdalej od siebie.
- W tym roku, wyjątkowo, Obrona przed Czarną Magią zostanie podzielona na dwie części. Teoretyczną i praktyczną. Część praktyczna będzie prowadzona przez Lucjusza Malfoy'a, natomiast teoretyczna przez Dolores Umbridge. - jego dalszą mowę przerwało chrząkanie Różowej Ropuchy. - Dolores, jeżeli boli cię gardło, napij się wody. - uśmiechnął się dobrodusznie, a policzki kobiety pokrył jasny róż.
Po chwili uśmiechnęła się ponownie i wstała.
Dyrektor westchnął i odszedł z mównicy, na swoje miejsce. W tym czasie ropucha zdążyła doczłapać na środek podwyższenia i zaczęła mówić. Mówiła coś o Ministerstwie, Turnieju i kilku zmianach.
Tak naprawdę nikt nie słuchał, nawet Hermiona.
W końcu Umbridge skończyła przemowę, a kiedy dyrektor zaczął klaskać, większa część Wielkiej Sali podskoczyła na miejscach i po zorientowaniu się, co się dzieje, zaczęła klaskać razem z nauczycielami.
- Różowa Ropucha. - mruknął Harry w kierunku Hermiony. Ta spojrzała na niego, mrużąc oczy.
- Masz rację. - powiedziała spokojnie.
- Hermiono, dobrze się czujesz? - zapytał i dotknął jej czoła. Granger prychnęła i uderzyła lekko dłoń Harry'ego. - Czuję się dobrze, a ona... - spojrzała na nową nauczycielkę. - Będzie na pewno fatalnie uczyć.
- Od czasu Turnieju, Ministerstwo zaczęło wtrącać się w sprawy Hogwartu. - powiedział cicho Neville. Pozostała czwórka Gryfonów spojrzała na niego z pytaniem w oczach. - Babcia mi mówiła, że w tym roku pojawi się nauczyciel wybrany przez Ministra i będzie miał większą władzę niż dyrektor. - przełknął ślinę.
- Czyli chcesz powiedzieć... - zaczął Fred.
- Że to różowe coś, będzie miało większą władzę niż Dumbledore? - dokończył George.
- Tak. - Neville pokiwał głową i spojrzał na Harry'ego. - Harry, powinieneś uważać na nią.
- Dlaczego? - zapytał zaciekawiony. Longbottom coś wiedział o tej Dolores. Na pewno.
- Uważaj, żeby nie dostać szlabanu. - mruknął. - Najlepiej na lekcjach nie wspominaj o... - przełknął ślinę. - Sam, Wiesz Kim. - szepnął.
- Czyli ty mi wierzysz? - zapytał młody Riddle.
- Zawsze ci wierzyłem, Harry. - uśmiechnął się lekko.
- Dzięki, Nev. - Riddle wstał. Tak samo postąpiła Hermiona i bliźniacy. - Idę do pokoju Ślizgonów. - powiedział i wyszedł z Wielkiej Sali. Za nim popędziła brązowowłosa Gryfonka, a Weasley'owie postanowili pójść do pokoju Gryfonów.
-~*~-
;Otwórz się; Mruknął Harry, stojąc przed ścianą, za którą powinno być przejście do pokoju wspólnego Ślizgonów.
Nie znał hasła, ale uznał, że wężomowa wystarczy.
Nie mylił się.
Ściana przesunęła się, ukazując ciemne wejście do gniazda węży. Bez wahania, postąpił w cień, a Hermiona, po lekkim wahaniu, podążyła za nim.
- Potter! - rozległ się krzyk blondyna. - Co ty tu robisz?!
- Ciebie też miło widzieć, Draco. - odparł spokojnie Harry, opierając się o ścianę, obok wejścia. Spojrzenia wszystkich obecnych w pokoju wspólnym spoczęły na obu Gryfonach.
Niektórzy Ślizgoni uciekli do dormitoriów, zostali tylko piąto i siódmioroczni.
- Co tu robisz, Potter? - zapytał już spokojniej. - I czemu przylazła z tobą Granger?
- Chciałem pogadać. Zawołaj Pansy, Teodora i Blaise'a. - powiedział i ruszył do biblioteczki.
Nie zważając na dziwne spojrzenia Ślizgonów, sięgnął jeden z woluminów o Czarnej Magii i wczytał się w treść.
Hermiona po kolejnym wahaniu, dołączyła do niego na sofie i wzięła inną książkę, ale o tej samej tematyce.
-~*~-
- No więc, co tu robisz, Harry? - zapytał spokojnie Draco, po rzuceniu kilku zaklęć wyciszających i zaklęcia iluzji przez Harry'ego.
- Wiedziałeś, że twój ojciec będzie uczył w tym roku?
- To pomysł Czarnego Pana. - mruknął blondyn. - Kiedy wróciłeś do Kwatery, ojciec został przywołany i dostał zadanie, żeby w tym roku uczyć w Hogwarcie.
- Dlaczego?
- Żeby ciebie pilnował. - uśmiechnął się na minę Harry'ego.
- Serio? - westchnął. - A miałem takie spokojne trzy lata...
- Trzy lata? - wtrąciła się Hermiona, podnosząc wzrok znad lektury. - Podobno od drugiej klasy wiesz.
- A no tak, ty nie wiesz. - spojrzał na dziewczynę. - Razem z Draco, spędziliśmy rok w bąblu czasu, więc technicznie rzecz biorąc mamy po szesnaście lat, a wy... - jego wzrok powędrował po trójce Ślizgonów i Gryfonce. - ...jesteście od nas młodsi o rok.
- Ale i tak musicie chodzić na piąty rok. - mruknęła. - Odnoszę wrażenie, że nie będziecie się uczyć do SUM. - prychnęła.
- Oh, jak ty mnie znasz. - Harry objął Hermionę ramieniem. - Ja jestem na poziomie wyższym niż nawet OWTemy, więc nie mam zamiaru się uczyć przez resztę edukacji w Hogwarcie.
- Wreszcie nie będę musiała za ciebie prac domowych robić. - uśmiechnęła się. Harry zamrugał, a po chwili roześmiał się. - Nadal pozostaje ci Ron. - zdecydował.
- Który się do mnie nie odzywa od czasu "porwania" - zrobiła cudzysłów w powietrzu.
- Jakiego porwania? - wtrąciła Pansy z zaciekawieniem.
- Zaatakowaliśmy Kwaterę Główną Kółka Różańcowego. - powiedział Harry, wzruszając ramionami. - W sensie, ja, Draco i Czarny Pan.
- Kółko Różańcowe? - zapytał Teodor.
- Czarny Pan? - dodał Blaise.
- Inaczej Zakon Feniksa. - westchnął Riddle. - Najpierw powiedziałem ojcu, gdzie jest kwatera, a potem zdecydowałem, że nie pozwolę mu zabrać śmierciożerców, więc z nim poszedłem, a Draco chciał, dlatego go wziąłem.
- Wytłumacz mi, jak poznałaś moją różdżkę? - spytał Draco Hermiony, kiedy Harry opowiadał o ataku i porwaniu z Grimmauld.
- Twoja różdżka wygląda charakterystycznie. - powiedziała, nie odrywając wzroku od lektury. - Głóg, około jedenastu cali, zapewne włos jednorożca. - dodała.
- Dziesięć cali. - odparł Draco. - Z resztą masz rację. - Hermiona podniosła wzrok na blondyna. Jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć. Przewróciła oczami i jej wzrok został skierowany na młodego Riddle'a. Potrząsnęła jego ramieniem, chcąc zwrócić uwagę Harry'ego.
- Hm? - odwrócił się do niej.
- Zaraz cisza nocna. - odpowiedziała tylko. Młody Riddle rzucił niewerbalnie i bezróżdżkowo zaklęcie sprawdzania czasu i wykazało ono godzinę dwudziestą pierwszą czterdzieści.
- Taa... - westchnął i wstał. Dziewczyna podążyła w jego ślady. - Do jutra na eliksirach. - powiedział i wybył z pokoju, a Hermiona razem z nim.
-~*~-
- Czy jest coś pomiędzy tobą, a Draco? - zapytał Harry, kiedy zbliżali się do obrazu Grubej Damy.
- Co? - spojrzała na niego. - Nie, nie, oczywiście, że nie. - zaprzeczyła. - Tylko mnie denerwuje. - dodała.
- Serio? - roześmiał się.
- Odwaga i męstwo. - rzuciła w kierunku portretu i nie czekając na Harry'ego, zirytowana poszła do dormitorium dziewcząt z lekko zarumienionymi policzkami ze złości.
Harry zachichotał pod nosem i sam pokierował się do dormitorium, które dzielił z Neville'em, Deanem, Seamusem i Ronem.
Rona nie było, Seamus i Dean już spali, natomiast Neville wyglądał, jakby czekał na Harry'ego.
- Hej, Harry. Możemy porozmawiać? - zapytał.
- Teraz?
- Dobrze by było. - odparł.
- Jasne. - Harry podszedł do Gryfona i usiadł obok niego na łóżku Neville'a.
Longbottom rozejrzał się po dormitorium i rzucił kilka zaklęć za pomocą swojej różdżki. Harry niewerbalnie również dodał kilka, zanim ponownie schował różdżkę pod rękaw.
- Co się dokładnie stało na cmentarzu, Harry? - zapytał cicho chłopak.
- Puchar był świstoklikiem. - zaczął Harry. - Złapałem go razem z Cedrikiem. - skrzywił się prawie niewidocznie, choć nie umknęło to uwadze Neville'a. - Teleportował nas na cmentarz, gdzie był Glizdogon i szczur pomógł odrodzić się Voldemortowi. No i w międzyczasie zabił Diggory'ego. - Neville wzdrygnął się na imię jego ojca.
- Co dalej? - Harry spojrzał na niego z wahaniem w oczach. - Potem zaczęliśmy pojedynek i udało mi się złapać puchar, który zabrał nas przed labirynt.
- Nie kłamiesz, Harry? - zapytał nadzwyczaj spokojnie Gryfon.
- Nie. - zaprzeczył, może nieco za szybko. Neville rozejrzał się po dormitorium, jakby ktoś miał ich obserwować. Kiedy nikogo nie zauważył, zwrócił się ponownie do Harry'ego.
- Wiesz coś o władcach żywiołów? - Harry zamarł.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro