17. Bolało wtedy... I nadal boli...
- Tym, kim zawsze byłem. - odpowiedział.
- Czyli? - prychnął.
- Jestem Harry. - odparł.
- Nie możesz być Potterem. - warknął. - Potter to głupi, rozpieszczony bachor. - Młody Riddle nie skrzywił się ani trochę.
- Może i Potter taki był, ale ja nim nie jestem. - uśmiechnął się drwiąco, prawie dorównując Severusowi. Snape zazgrzytał zębami.
- Potter, przestań się bawić w idiotę, albo szaleńca. - warknął. Harry roześmiał się.
Snape rozejrzał się na szybko.
Czyżby nikt nie słyszał ich rozmowy?
Dlaczego nikt jeszcze tutaj nie przyszedł?
- Kuchnia jest zablokowana i wyciszona. - odpowiedział na niezadane pytanie, Riddle. - Nie jestem wcale taki słaby z magii. - Czarnooki spojrzał na chłopaka z zirytowaniem.
- To nie jest zabawne, Potter. - Harry przewrócił oczami.
- Wręcz przeciwnie. Mnie to bawi, że pan niczego nie zauważył wcześniej.
- Co niby miałem zauważyć, Potter? - warknął po raz kolejny.
- Nie jestem idiotą. Nie jestem Gryfonem. Nie jestem Złotym Chłopcem. - jego oczy zabłysły czerwienią, a Severus ledwo powstrzymał chęć skulenia się, gdy poczuł tę magię. Ciemną i silną magię. - Nie jestem Jasnym Magiem ani pupilkiem Dumbledore'a. Nie jestem nawet Potterem. - Pochylił się nad nauczycielem, opierając dłonie na stole. - Nie przypominam ci kogoś innego? - czerwień z jednego oka zniknęła i pojawił się szmaragd oczu Lily.
- Voldemort. - szepnął ledwo słyszalnie. Jako jeden z nielicznych śmierciożerców, młodszych od Czarnego Pana, znał prawdziwą tożsamość Lorda i jego niegdysiejszy wygląd. Tom Marvolo Riddle. Harry uśmiechnął się chłodno.
- Jednak nie jesteś aż taki głupi, jakiego niedawno udawałeś.
- Kim ty jesteś, skoro nie Potterem? - zapytał z pewną dozą strachu...? Czyżby się domyślał?
- Jestem synem Czarnego Pana. - odparł. - Dlatego cię jeszcze nie przywołał, bo ja biorę udział w spotkaniach, a ty mógłbyś zawsze polecieć do Dumbledore'a i wszystko mu wygadać.
- On zabił Lily. - odparł nauczyciel eliksirów. - Przecież była twoją matką. - zawahał się nieco.
- Była moją matką. - potwierdził Harry. - Ale nie była z Evansów. Lily Pever. To jej prawdziwe nazwisko. Wyszła za Jamesa, dla mojego bezpieczeństwa. - westchnął. - Jak myślisz, co zrobiłby dyrektor, gdyby dowiedział się, że Voldemort ma syna? W dodatku z jego byłą uczennicą? - wyszeptał i spuścił głowę.
Właśnie coś sobie uświadomił. Dlatego ojciec nie chce do tego wracać. Musiało to być dla niego bolesne. Co z tego, że jest Czarnym Panem?
On też ma uczucia.
- Zabiłby dziecko. - szepnął oszołomiony Snape.
- Ojciec nie opowiedział mi, co się wtedy wydarzyło. Wiem, że James zginął za Lily, a ona za mnie. Wiem, że mój ojciec zniknął na jedenaście lat. Wiem, że oberwałem Avadą, tylko nie wiem, od kogo. - odpowiedział, nie zauważając nawet, że wygadał profesorowi o tym, że Voldemort już dawno powrócił. Snape zaczął przetwarzać właśnie otrzymane informacje.
Kiedyś Lily mu mówiła, że poznała kogoś w Hogsmeade, ale potem łaziła z Jamesem, więc uznał, że wtedy się w sobie zakochali.
Kiedy Lily wyszła za Jamesa, już miała dziecko, bynajmniej nie podobne do Pottera...
Skoro chłopak przed nim nie jest Potterem, a Riddle'em i Voldemort nie jest aż tak zły, to czy nie powinien jeszcze raz przemyśleć swoich motywów? Dołączył do Dumbledore'a, tylko żeby pomścić Lily...
- Zostawię panu te informacje. Nie usunę pana pamięci. - powiedział w końcu Harry. - Będzie pan mógł myśleć o tym do woli, ale, ani Dumbledore, ani ojciec nie dowiedzą się o tym, co panu powiedziałem. - wyszeptał i podniósł wzrok. - Chciałem pana wydać ojcu, naprawdę, ale może lepiej, żeby pan zmienił ponownie strony? - zapytał i machnął dłonią. Severus wyczuł silne bariery w umyśle i pozwolił im otoczyć wspomnienia z tej rozmowy. Po chwili również mógł się ruszyć. - Proszę to przemyśleć dokładnie. - szepnął Riddle i zniknął w cieniach.
Przez chwilę Snape myślał, że chłopak się teleportował, ale nie słyszał charakterystycznego trzasku. Nawet sam Voldemort i Dumbledore aportowali się z dźwiękiem!
Dlatego też uznał, że musiał być to inny rodzaj magii. Być może magia cieni?
Stanął chwiejnie na nogach i szybko zwiał z Kwatery Głównej, byle dalej od tego dzieciaka.
Tymczasem Harry, patrzył za okno i obserwował z uśmiechem, jak Mistrz Eliksirów zwiewa z Grimmauld Place, jakby coś go goniło.
Po chwili zniknął z ulicy, a młody Riddle podszedł do biblioteczki.
W końcu znalazł jakąś ciekawą lekturę i zabrał się za czytanie. Oczywiście musiało to dotyczyć Mrocznych Sztuk.
-~*~-
- Syriuszu, musisz bardziej uważać. - zaczął go pouczać Remus.
- Ale Remi... - westchnął. - Chcę, tylko żeby Harry wreszcie zaczął ze mną rozmawiać. - schował twarz w dłonie. - Nadal mnie ignoruje. - Lupin westchnął i usiadł obok przyjaciela. Położył mu dłoń na ramieniu.
- Porozmawiam z nim. - zdecydował. Syriusz tylko pokiwał powoli głową.
- Dzięki Remi. - szepnął, a wilkołak wstał i wyszedł z pokoju. Pokierował się do starego pokoju Regulusa, gdzie miał znajdować się Harry.
-~*~-
- Proszę! - zawołał Harry, jak tylko usłyszał pukanie do drzwi. - Cześć, Remusie. - powiedział i ponownie spuścił wzrok na lekturę.
- Harry? - Lupin podszedł do chłopaka i wpatrywał się w niego przez chwilę, póki ten nie spojrzał na niego.
- Czy to coś ważnego? - zapytał chłodno. Zapewne Remus postanowił przeprosić za Blacka i poprosić go, żeby z nim porozmawiał.
- Harry, powinieneś dać Syriuszowi się wytłumaczyć... - Jakież to przewidywalne.
- Nie. - odparł krótko.
- Ale, Harry... Syriusz naprawdę żału...
- Nie. - przerwał wilkołakowi. - Skoro żałuje, to dlaczego on nie przyszedł do mnie, tylko ty?
- Był pewien, że nie będziesz z nim rozmawiał... - odpowiedział ostrożnie.
- Chociaż nie jest aż tak tępy. - mruknął pod nosem. - Ma rację, nie mam ochoty z nim rozmawiać. - skrzywił się nieco. - Najpierw muszę przemyśleć... parę rzeczy...
- Harry... Proszę, porozmawiaj z nim. - Remus spojrzał błagalnie na Harry'ego. Młody Riddle wstał i podszedł do okna, odwracając się od wilkołaka.
- Bolało, jak to powiedział. - położył dłoń na chłodnym szkle. - Może i w gniewie, ale i tak to bolało. - spuścił nieco głowę, a w jego oczach znowu pojawiły się łzy. Żałosne. Nadal mu przykro. - To nadal boli. - Lupin milczał i również spuścił głowę.
- Powiedz mi... - Harry odwrócił się z zaczerwienionymi oczami od łez i kontynuował. - Tylko szczerze. - dodał, a jego oczy zabłysły szkarłatem. - Czy ty wybaczyłbyś osobie, która tak o tobie powiedziała, chociażby w złości? Osobie, którą kochałeś nad życie? Osobie, której ufałeś? Osobie, która była twoją jedyną rodziną? - Remus milczał. Prawdę powiedziawszy, nie wybaczyłby. Zaufanie to piękna rzecz, ale tak łatwo je złamać... A potem odbudowanie w całości nie jest możliwe. - Szczególnie że Black był wtedy zły na mnie. - jego ton wrócił ponownie do chłodnego i obojętnego, a oczy stały się ponownie szmaragdowe. - To ja odsłoniłem obraz, ja rozmawiałem z Walburgą i ja kazałem Stworkowi uprzykrzać wam życie.
- Ale dlaczego, Harry? - spytał cicho.
- Nigdy nie lubiłem Zakonu, z niektórymi wyjątkami, typu ty, Black, Tonks, niektórzy Weasley'owie... A nawet Kingsley. Do niedawna na liście moich przyjaciół lub tych, do których nic nie mam, znajdowali się Ron i Hermiona, ale oboje zdradzili, choć Hermiona szczerze żałuje. - Remusa nagle olśniło.
- Czytałeś nam w myślach, kiedy pytałeś się nas, czy dołączymy do ciebie. - Harry podniósł brew do góry, po czym westchnął.
- Wiem, do czego zmierzasz.
- Czy nie wyczytałeś z Syriusza, że on żałuje? - zapytał szybko.
- Postanowił, że mnie już nigdy nie opuści, tak, jak ty i Hermiona. Black żałuje tego, co powiedział, ale nie potrafi zaakceptować prawdy o mnie, podobnie jak pan Weasley. Ale Black był moją rodziną. - skłamał.
Od jakiegoś czasu kłamstwo wychodziło mu coraz lepiej i prawie nikt nic nie zauważał.
Animag przyswoił sobie wiedzę o nim i nawet wtedy w myślach, błagał go o wybaczenie.
- Syriusz jest twoją rodziną, Harry! - zaprzeczył. - Tak jak...
- On. - podpowiedział Harry. - Nie możesz mówić Tom ani Marvolo, ani Riddle, bo ktoś mógłby się zorientować. - Remus przełknął ślinę.
- Tak jasne. Tak jak on i... Bellatriks. - skrzywił się na imię czarownicy. Harry przewrócił oczami.
- Jak powiem, że spróbuję mu wybaczyć, to się odczepisz? - prychnął. Wilkołak, stojący w jego aktualnym miejscy zamieszkania, irytował go. Bardzo irytował. Lupin zamilkł.
- Tak... - westchnął ze zrezygnowaniem.
- A zatem postaram się wybaczyć Blackowi, a teraz proszę, żebyś wyszedł. - powiedział i wrócił na fotel, ponownie biorąc książkę w dłoń i wczytując się w jej treść. Były Gryfon wyszedł, zamykając za sobą, cicho drzwi. Od razu wrócił do pokoju Syriusza i opowiedział mu całą rozmowę. Co jakiś czas w oczach animaga pojawiał się ból i smutek.
- Na razie, daj mu czas. - polecił Lunatyk.
- Czas... Jasne, czas. - czarnowłosy pokiwał nieobecnie głową.
Kiedy ponownie wrócił do rzeczywistości, Remusa już nie było, a za oknem widać było gwiazdy.
Rozmyślania przerwał mu huk, dochodzący z dalszej części piętra. Syriusz w trybie natychmiastowym wybiegł z własnego pokoju i podążył w tamtym kierunku, nie zatrzymując się ani na chwilę, nawet kiedy omal nie przewrócił Remusa, który również wyszedł zobaczyć, co zrobiło taki hałas.
Znalazł się przed drzwiami do pokoju jego zmarłego brata.
Razem z nim stali już Hermiona, Fred i George. Remus właśnie ich doganiał, podobnie jak Molly i Artur.
Wyglądało na to, że Ron i Moody byli nadal nieprzytomni. Syriusz spróbował otworzyć drzwi, lecz te ani drgnęły. Zaklęcia również nic nie dały.
W końcu zdecydował się je kopnąć. Zamek został wyłamany, a drewno ustąpiło.
Przed przybyłymi pojawił się straszny widok.
-~*~-
Harry nie mógł skupić się na dalszym czytaniu. Ciągle miał w głowie słowa Remusa i odpowiedzi, których użył.
Właśnie. Dlaczego nadal nie chce wybaczyć Blackowi? Widział w jego myślach, że szczerze żałuje i od razu by go przeprosił, tylko że młody Riddle nie daje mu takiej okazji. Czyżby okłamywał sam siebie?
Wstał ze złością i odrzucił wolumin na podłogę. Wokół niego pojawiła się mgła, która zmieniała odcień na coraz ciemniejszy. Oczy ponownie zmieniły barwę na szkarłat.
- Dlaczego wszystko kręci się wokół mnie? - zapytał powietrze i spojrzał na swoje blade dłonie.
Nagle nad jego lewą dłonią pojawiło się maleńkie tornado, a nad prawą zawirowała śnieżynka. Podniósł jedną brew w zdziwieniu.
Transmutował stolik w kukłę treningową i skierował tam prawą dłoń. Z jego otwartej ręki wyleciał błękitny, lodowaty promień, który zamroził kukłę i przy okazji część pokoju. Kiedy skupił się bardziej, lód zaczął znikać, zostawiając za sobą jedynie zniszczenia, które równie dobrze można by było naprawić zwykłym Reparo.
Maleńkie tornado rozrosło się, a wszystkie przedmioty zawirowały wokół chłopca. Czarna mgła, która jeszcze przed chwilą przedstawiała złość chłopca, rozwiała się. Kiedy zaprzestał ruchów dłońmi, wszystkie przedmioty rozmroziły się i upadły z hukiem na ziemię. Skrzywił się na tak głośny dźwięk. Kontynuował zabawę lodem i powietrzem.
-~*~-
Jego ćwiczenia, przerwał huk od strony drzwi. Szybko schował dłonie za sobą i zaczął przywracać pokój do porządku, patrząc na chrzestnego, który stał w wejściu z przerażeniem, rozglądając się wokoło.
- Co tu się stało? - zapytał, obserwując bałagan, który teraz powoli zaczynał sam się sprzątać. Harry westchnął cicho.
- Magia się stała. - odpowiedział lekko. Zza Syriusza wychylił się Remus oraz bliźniacy.
- Dlaczego jest tu... - zaczął Fred.
- ...tak zimno? - dokończył George. Spojrzenia bliźniaków spoczęły na Harrym, który nadal chował dłonie za plecami. Szybko przecisnęli się po obu stronach Syriusza i stanęli przed młodym Riddle'em.
- Co trzymasz...
- ...za plecami
- Harry? - dokończyli w tym samym czasie. Chłopak uśmiechnął się krzywo i wyciągnął puste dłonie przed siebie.
- Nic. - Bliźniacy Weasley spojrzeli na chłopaka podejrzliwie, ale nic nie powiedzieli. Państwo Weasley, Hermiona i Remus szybko wyszli, jak tylko zobaczyli, że z Harrym wszystko w porządku. Zostali tylko Syriusz i bliźniacy. Harry wrócił na swój fotel, wyciągnął różdżkę z rękawa i przywołał do siebie jedną z ksiąg. Nie przejmując się gośćmi, zaczął czytać.
- Harry? - w końcu Syriusz odważył się przerwać ciszę. Młody Riddle przewrócił oczami, ale podniósł wzrok znad lektury.
- Tak, Black? - spytał chłodno. Syriusz nieco się zasępił, a jego oczy straciły iskierki radości, że chrześniak wreszcie się do niego odezwał.
- Przepraszam, za to, co powiedziałem. - westchnął. - Naprawdę żałuję. - spuścił głowę. Harry odłożył wolumin na stolik i wstał. Bliźniacy wycofali się głębiej w pokój. Obaj usiedli na podłodze i zaczęli dziwaczną grę, w oczekiwaniu, aż Harry z nimi porozmawia.
- Wiesz, jak to bolało i nadal boli? - zapytał spokojnie Harry.
- Byłem zły...
- Na mnie. - dokończył chłopak. - Ja odsłoniłem portret Walburgi i z nią rozmawiałem. - Syriusz szybko podniósł przerażone spojrzenie na chłopaka. Harry pokręcił głową nieco rozbawiony. - Nic mi nie zrobiła. Bardziej interesuje mnie, jak Stworek uprzykrzał wam życie. - wskazał chrzestnemu kanapę, a sam zajął fotel naprzeciwko. Black otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale młody Riddle go ubiegł ponownie. - Na razie nie chcę poruszać tamtego tematu. - Czarnowłosy pokiwał głową i zaczął opowiadać, co Stworek robił przeciwko Zakonowi. Co jakiś czas jeden z bliźniaków wtrącał również swoje trzy knuty.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro