Rozdział 7.1
-Więc pomyślałam, że skoro jutro jest sobota, mogłybyśmy się wybrać wszystkie razem na zakupy. Poszukamy dla siebie jakiś sukienek do tańca. Co wy na to?- Mira zapytała wszystkie dziewczyny, kiedy wyszły ze szkoły.
- Cóż, nie mam żadnych planów na jutro, więc mogę iść. Dodatkowo jestem pewna, że Gray mnie zaprosi!- powiedziała radośnie Juvia i zaczęła marzyć o czarnowłosym.
-Myślę, że ja też pójdę poszukać dla siebie jakiejś sukienki. To znaczy myślę, że i tak nikt mnie nie zaprosi, ale pójdę.- wzruszyła ramionami Levy, a Lucy ją szturchnęła.
-Zgadzam się z tobą, Levy, ponieważ nie pozwoli nikomu na to pewien ważny metalowo głowy mężczyzna.- zaczęła się z nią drażnić blondynka. McGarden zarumieniła się natychmiastowo.
-Nie powiedziałabym tego Lucy. Poza tym pamiętasz przecież tę scenę w której Natsu odstraszył od ciebie tamtego gościa, który chciał cię zaprosić !- powiedziała Lisanna, a Lucy posłała jej żartobliwe spojrzenie.
-Cóż, nie widzę nic złego w zakupie nowej sukienki. Jeśli znajdę jakąś ciekawą, dodam ją do kolekcji moich sukienek na różne okazje.- Erza powiedziała z rękami na biodrach, na co Mira uśmiechnęła się.
-Oh, Erza! Jestem pewna, że będziesz mogła założyć tę nową sukienkę do tańca. Słyszałam, że Jellal zamierza cię zaprosić.- Erza zarumieniła się na słowa Miry.
-To jest oczywiste, że on zaprosi mnie! W końcu jestem jego dziewczyną!- powiedziała sfrustrowana.
-Więc, postanowione. Spotkamy się w centrum handlowym o 15.00!- pożegnały się wszystkie i odeszły w swoje strony. Erza i Juvia poszły razem.
-Jesteś pewna, że chcesz iść do domu na piechotę?- zapytała jeszcze Erza , Lucy. Blondynka pokręciła głową.
-Dam sobie radę Erza.- pomachała im na pożegnanie. Potem podeszła do czerwonego samochodu, w którym czekał pewien różówowłosy chłopak.
-Trochę ci to zajęło.- stwierdził wysiadając z samochodu.
-Przepraszam, omawiałyśmy plany.- chłopak uniósł brew na odpowiedź dziewczyny.
-Jakie plany?
-Po prostu planowałyśmy jutrzejszy wypad do centrum handlowego. To wszystko.- wzruszyła ramionami w odpowiedzi.
-O której idziecie?- kontynuował swoje pytania.
-Natsu, możesz sobie odpuścić? Nie musisz być wszędzie tam, gdzie ja będę. Ale jeśli naprawdę chcesz wiedzieć to o 15:00.- Natsu warknął na odpowiedz dziewczyny.
-A co jeśli ktoś cię zaatakuje, albo spróbuje okraść?
-Jaki ty jesteś irytujący.- powiedziała Lucy, gdy dotarli pod jej dom/.
-Przecież mnie kochasz.- powiedział, na co ona prychnęła.
-Chyba w twoich snach, Dragneel.- posłała mu pocałunek w powietrzu, po czym wyszła i skierowała się do domu, wcześniej upewniając się że kołysze biodrami, aby dokuczyć Natsu.
Zanim weszła do domu, usłyszała, jak Natsu gwiżdże. Dziewczyna zarumieniła się na ten gest , a on posłał jej uśmiech i odjechał.
Gdy Heartfilia kierowała się w stronę swojego pokoju, zatrzymała ją jedna z pokojówek.
-Panienko Lucy, twój ojciec oczekuje cię w swoim biurze. - Lucy pokiwała głową, nie wiedząc, o co chodzi. Szybko zostawiła plecak i sweter w swoim pokoju i poszła do gabinetu ojca.
-Ojcze, to ja, Lucy.- powiedziała, pukając do drzwi. Po chwili usłyszała szorstki głos, który mówił, żeby wejść.- Wołałeś mnie?- zapytała. Kiedy weszła do środka, zobaczyła innego mężczyznę siedzącego przed ojcem. Miał ciemnoniebieskie włosy i mały tatuaż na lewym oku.
-Lucy, poznaj Borę, twojego być może przyszłego narzeczonego.- szczęka Lucy dosłownie opadła z szoku w jakim była.
-N-narzeczo-nego?!!!- krzyknęła zdezorientowana.
-Zgasza się. Pewnego dnia widziałem cię, jak wychodziłaś ze szkoły, i od razu wiedziałem, że jesteś tą jedyną. Musiałem się dowiedzieć, kim jesteś i cała moja ciężka praca doprowadziła mnie tutaj. Nie martw się, nadal będziesz mogła żyć tak jak księżniczka, którą tu jesteś, z wyjątkiem tego, że będziesz ze mną traktowana bardziej jak królowa. - powiedział i skłonił się przed nią, Lucy spojrzała na ojca.
- Lucy to wszystko zależy o ciebie, wszystko co musisz zrobić, to zaakceptować lub odrzucić zaręczyny. Nie martw się, przeprowadziłem wiele wywiadów z Borą. Znam go od dwóch miesięcy. Przyjmę każdą decyzją, którą wybierzesz.- powiedział jej ojciec. Lucy zebrała się na odwagę i pokręciła głową.
-To wszystko jest takie nagłe, ale nie zgadzam się na to, aby cię poślubić. Przepraszam, Bora. Nie mogę poślubić kogoś, kogo właśnie poznałam. Nawet nie jestem w tobie zakochana? Jak mogłoby to w ogóle się stać.- odpowiedziała blondynka, na co Bora westchnął.
-Wiedziałem, że powiesz coś takiego, dlatego byłem na to przygotowany. Co powiesz na to, aby jutro gdzieś ze mną pojechać? Około 19:00? Co ty na to? Co powiesz na to, aby się lepiej poznać? A jeśli nadal nie będę mógł sprawić, że twoje serce zabije mocniej, wybiję sobie z głowy pomysł ze ślubem z tobą. Ale pamiętaj, że zrobię wszystko, abyś się we mnie zakochała, Lucy. - powiedział, ale ona nie wydawała się oszołomiona tym, co powiedział.
-Pójdę jutro z tobą na kolację, ale tylko dlatego, że czuję, że powinnam to zrobić. Przebyłeś całą tą drogę tylko po to, by prosić mnie o rękę, więc chcę być miła.- Lucy powiedziała, a potem ukłoniła się im.- A teraz, jeśli mi wybaczycie, muszę zrobić parę prac.- powiedział, odwróciła się i wyszła z pokoju.
Kiedy wyszła, wypuściła z płuc powietrze, które nie wiedziała, że wstrzymała. Jej ręka powędrowała na serce.
-Och, jak wszyscy zareagują, gdy im o tym powiem, a zwłaszcza Natsu. Pewnie oszaleje, jeśli mu powiem.- powiedziała cicho do siebie.
Dziewczyna otworzyła drzwi do swojej sypialni i zamierzała wejść, ale potem poczuła, jak jej serce przyspiesza.
-Kurde!? Dlaczego teraz?- zaklęła pod nosem. Poczuła, jak zaczynają wychodzić jej kły. Pieczęć zaczęła tracić swą moc. Od czasu do czasu blondynka traci nad sobą kontrolę, na szczęście za każdym razem, gdy Virgo była w pobliżu, dawała jej trochę tabletek, aby pomóc przetrwać pieczęci.
-Hej, Lucy, wszystko w porządku?- zapytał ją ktoś, kto potem okazał się być Loke. Klęczała na kolanach i trzymała się za klatkę piersiową.
-Loke. Proszę, zawołaj Virgo! Powiedz jej, że chodzi o moją pieczęć!- zaczęła ciężko oddychać.
-Virgo!!- chłopak krzyknął i zaczął jej szukać. Lucy nie wiedziała, ile czasu minęło, ale gdy się ocknęła służąca już była przy niej.
-Księżniczko, połknij to.- służąca podała jej tabletkę, którą zaraz potem Heartfilia połknęła i popiła wodą. Już uspokojona położyła się na swoich plecach.
-Dziękuję, Virgo.- podziękowała jej Lucy. Dziewczyna posłała jej uśmiech i pomogła dojść do łóżka.
-Księżniczko, proponuję, żebyś jutro nigdzie nie wychodziła z rezydencji. Kto wie, czy to się jutro nie powtórzy .- zaproponowała jej służąca, a dziewczyna wzruszyła ramionami.
-Nie, Virgo, już się czuję lepiej. Muszę po prostu wziąć ze sobą butelkę tabletek. Będzie dobrze, nie martw się. Tylko proszę cię, nie mów mojemu ojcu o tym co mi się stało! Bo tym razem na pewno będzie chciał mnie tam odesłać!- błagała służąca. Różowowłosa westchnęła i kiwnęła głową.
-W porządku nie powiem mu o tym, ale jeśli to się powtórzy jeszcze raz to nic mnie nie już powstrzyma przed powiadomieniem twojego ojca.- powiedziała surowo.- Pójdę już. Zostawię je tutaj na wszelki wypadek.- położyła tabletki na stoliku i odeszła.
Lucy wzięła głęboki oddech i położyła się na łóżku. Za każdym razem, gdy wzięła jedną z tych tabletek, zapadała w głęboki sen, którego nie mogło nic przerwać.
Zanim zasnęła, przebrała się w piżamę i umyła, wiedząc, że nic jej nie obudzi aż do następnego ranka.
-Idziesz już spać?- ktoś odezwał się za nią. Lucy odwróciła się i stanęła twarzą w twarz z Natsu.
-Oh, to ty. Tak idę spać. Boli mnie głowa, więc myślę, że najlepszym pomysłem byłby sen. - powiedziała wzruszając ramionami, próbując skłamać najbardziej przekonująco, jak to było tylko możliwe. Natsu skinął głową, ale jej nie uwierzył.
-Dobrze, zostanę tutaj dopóki nie zaśniesz.- Lucy kiwnęła głową i powędrowała do swojego łóżka, na którym potem się położyła. Natsu usiadł obok niej.
Lucy trochę się podniosła i postanowiła rozmawiać z Natsu. W końcu ziewnęła próbując mu coś powiedzieć, ale zamiast tego wyszedł jej bełkot i zasnęła.
Natsu uśmiechnął się zanim opuścił jej pokój. Ostatnio wymyka się z domu coraz częściej, żeby tu przyjechać, więc teraz jego rodzice zaczęli być podejrzliwi.
Następnego ranka Lucy obudziła się i wyjrzała przez okno.
Jej umysł natychmiast powędrował do Natsu.
-Nie chcę się do tego przyznawać, ale z pewnością się w tobie zakochałam Natsu Dragneel'u.- powiedziała do siebie, a potem zaczęła swój dzień. Obudziła się późnym rankiem, było już południe. Miała się spotkać z dziewczynami za 3 godziny, więc robiła wszystko w pośpiechu.
-Oh, Księżniczko, nareszcie wstałaś! Jak się czujesz?- zapytała Virgo wchodząc do pokoju blondynki. Lucy właśnie w tym momencie zakładała buty.
-Czuje się wspaniale. Mogłabyś, proszę, powiedzieć szefowi kuchni, żeby przygotował mi coś niedużego do jedzenia? Zaraz będę wychodzić.- służąca pokiwała głową i wyszła z pokoju.
Lucy wciąż musiała przypominać swojemu ojcu, że potem idzie na kolację z tym całym Borą. Nie ważne jak bardzo nie chciała tego robić, musiała, ze względu na to, żeby być miłą.
-Ojcze?!- krzyknęła, gdy weszła do jego gabinetu. Jude właśnie przeglądał jakieś papiery, ale gdy usłyszał córkę spojrzał na nią.
-Oh, Lucy, cieszę się, że czujesz się już lepiej. Virgo powiedziała mi wczoraj, że źle się poczułaś i poszłaś wcześnie spać.- blondynka usiadła na krześle naprzeciwko ojca.
-Tak, zgadza się. Strasznie bolała mnie głowa, więc postanowiłam iść spać. Teraz czuję się znacznie lepiej. Oh, i nie zapomnij jeszcze, że później idę na kolację z Borą i do centrum handlowego z przyjaciółmi. Chcą, żebym pomogła im wybrać stroje na szkolną imprezę. Myślę też o kupieniu jednego, chcę zobaczyć jak wyglądają te całe tańce.- powiedziała Lucy, na co jej ojciec się uśmiechnął.
-Wygląda na to, że będziesz miała ciężki dzień. Powiem Capricon'owi, żeby cię odwiózł. Chyba, że masz inne plany?- Lucy spojrzała na ojca.
-Mogę pojechać swoimi samochodem? To znaczy lubię jeździć z Capricorn'em, ale myślę, że ma inne rzeczy do zrobienia, niż mnie wozić.- Jude westchnął.
-No dobrze, możesz wziąć swoj samochód, ale tylko dlatego, że będziesz się jeszcze uczyła jak prowadzić.-powiedział mężczyzna. Lucy uśmiechnęła się i go przytuliła, po czym wyszła z jego biura. Poszła do kuchni coś zjeść.
Kiedy skończyła, zostało jej jeszcze około 45 minut. Chwyciła swoją torebkę i wyszła, wcześniej upewniając się jeszcze, że ma tabletki, które jej dała Virgo i butelkę wody.
-Loke, proszę powiedz mojemu ojcu, że już wyszłam. Dziękuję!- podziękowała i wsiadła do samochodu.
Zostawcie po sobie ślad kochani⭐📝, bo to naprawdę motywuje do dalszej pracy😘
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro