Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1. cruel reality

Znacie to uczucie, kiedy wstajecie i od razu czujecie niechęć do wszystkiego? Jeongguk znał je bardziej niż samego siebie. Codziennie wstając myślał o tym, że znowu musi iść do znienawidzonej przez niego szkoły. Odstępem od tych dni były weekendy, w których po prostu nie chciało mu się wstawać wiedząc, że czeka go cały dzień słuchania narzekań zmęczonej swoją sytuacją matki.

Doskonale jednak wiedział, że chcąc, nie chcąc musi wstać, bo jego rodzicielka nie dopuściłaby mu nieobecności w szkole. Uważała ją za coś prawie że świetego, a gdy nastolatek chciał zostać w domu powtarzała mu „zastanów się, czy chcesz skończyć jak twój ojciec".

Wygrzebał się więc z łóżka, wziął z szafy pierwsze lepsze ubrania nie przykładając za bardzo uwagi do co do tego, co na siebie założy. Popatrzył w lustro stwierdzając, że nie wyglada wcale najgorzej i zszedł na dół, do kuchni, by zjeść jakiekolwiek śniadanie, choćby miały być to marne grzanki. Potem już tylko zmył po sobie naczynia, wziął leki, umył zęby, spakował się i wyszedł na przystanek autobusowy.

Jego droga na przystanek nie była specjalnie krótka. Mieszkał na obrzeżu wielkiego miasta, Seulu, gdzie przystanki autobusowe wbrew pozorom nie były stawiane zbyt gęsto. Szesnastolatek był już prawie na przystanku, gdy zauważył przyjeżdżający autobus. Oczywistym było, że zaczął biec jak szalony, przez co prawie że upadł na twarz przez to, że jedna płyta chodnikowa była wykrzywiona. Był już przy autobusie miejskim i chciał otworzyć drzwi, lecz ten jak na złość już zaczął odjeżdżać.

Pierwszoklasista spojrzał na rozkład jazdy. Następny autobus dopiero za pół godziny. Nie miał po co wracać do domu, bo po prostu nie miałoby to sensu. Wyjął więc słuchawki z plecaka, włączył muzykę i usiadł pod zadaszeniem, gdyż zaczął padać deszcz. Wyjątkowo te trzydzieści minut upłynęło dość szybko. Wsiadł w autobus i pojechał nim w kierunku szkoły.

Droga też nie była zbyt krótka, a zważając na to, że o tej godzinie seulskie drogi były zakorkowane przez ludzi jadących do pracy, była jeszcze dłuższa niż zwykle.

Po długiej drodze autobusem, młody Jeon dotarł do szkoły. Jego klasa miała teraz matematykę, a że był spóźniony już o dobre czterdzieści minut nie miał po co na nią iść. Poszedł więc do sali, w której miał następną lekcję.

Na jego szczęście jeszcze nikogo tam nie było i chciał, żeby tak już zostało. Nie potrwało to jednak długo, bo kilka minut później zaczęła się przerwa, co wiązało się z tym, że jego klasa zaraz tu przyjdzie i znowu zacznie się z niego śmiać i zrównywać go z ziemią.

Z dnia na dzień to właśnie przez nich czuł się coraz gorzej. Myślał, że idąc do nowej szkoły będzie mógł nareszcie zapomnieć o tym, co spotkało go w poprzedniej. Tak się niestety nie stało.

Jeongguk siedział na podłodze, trzymając telefon między nogami, przeglądając Twittera. Dosłownie chwile później poczuł, jak jeden z członków klasowej „elity" wyrywa mu go z rąk i ochoczo zaczyna przeglądać jego profil. Już chwile później oglądała to cała klasa, głośno się przy tym śmiejąc. Absolutnie nikt nie okazał mu wsparcia.

Jeongguk rozglądał się naokoło. Patrzył na wielu ludzi, a jeszcze więcej patrzyło na niego. Jedni się z niego śmiali, a drudzy okazywali obojętność, ewentualnie lekki smutek.

Nastolatek chciał się rozpłakać, zaszyć się w miejscu, w którym byłby niewidzialny dla reszty tego okropnego, nieczułego świata. Miał jednak wielką (według niego) wadę. Nie potrafił płakać, nieważne jak zła byłaby jego sytuacja. Po prostu nie potrafił.

Doskonale wiedział, że nie odzyska swojego telefonu co najmniej do końca lekcji. Zdążył się już z tym pogodzić.

Dźwięk dzwonka informujący o końcu przerwy rozległ się na całym korytarzu, a chwile później nauczycielka już otwierała im drzwi do sali lekcyjnej.

Na lekcjach zazwyczaj siedział w ostatniej ławce. Rzadko siedział z kimś innym niż z własnym plecakiem. Jeśli jednak zdarzyło się tak, że z kimś siedział, to uciekał na drugi koniec ławki tak, by nie nawiązywać z tą osobą kontaktu.

W końcu lekcja rachunkowości się skończyła. Na koniec pani Shin zwróciła klasie uwagę, by oddała telefon biednemu chłopakowi, gdyż grozi im za to sroga i nieprzyjemna kara. Uczniowie wyjątkowo posłuchali i oddali mu telefon nie chcąc pakować się w kolejne problemy, których i tak mieli już dość wiele.

Jeongguk nie przywiązywał zbyt dużej uwagi do tego, jaki dzień dziś jest. Wystarczyła mu wiedza, że jest poniedziałek. Wychodząc z klasy przypadkiem spojrzał na kalendarz i zorientował się, że dziś jest czternastego lutego, czyli znienawidzone przez niego walentynki.

Nienawidził ich przez to, że gdy tylko widział te wszystkie całujące się ze sobą pary czuł się jeszcze gorzej, jeszcze bardziej samotnie.

Chciał wreszcie móc kogoś pokochać, a przede wszystkim być przez kogoś pokochanym, docenionym. Chciał mieć czyjeś wsparcie, kogoś komu mógłby się wyspowiadać ze wszystkiego co go dręczy. Nie wspominając już o czułych pocałunkach, wspólnego spędzania czasu, oglądania filmów...

Chłopak strasznie się więc zdziwił, gdy otrzymał walentynkę od chłopaka, który podpisał się jako „Tae". Nie wiedział jeszcze jak bardzo ta jedna, drobna rzecz namiesza w jego nudnym, smutnym życiu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro