Potępiony
Przechodząc przez zatłoczony rynek, dobrze słyszałem ciche rozmowy , czułem na sobie ukradkowe spojrzenia. Dobrze to znałem. Tak było zawsze. Miałem na sobie oliwkowy płaszcz a pod nim białą koszulę i ciemną kamizelkę. Moje bufiaste rękawy były elegancko zawiązane na końcach a pod szyją miałem fular, jednak nikt nie mógł dostrzec tego stroju. Moje jasne , szarawe włosy były jak zwykle zaczesane do tyłu a lewe oko zakryte przepaską. Podszedłem do nowego straganu z ziołami. Stara kobieta spojrzała na mnie krzywo i niechętnie.
- Dzień dobry... -zacząłem.
- Tobie nic nie sprzedam ! Odejdź.- przerwała mi zielarka.
- Niby dlaczego?- próbowałem ukryć swoją irytację.
- Pewnie jesteś oszustem , kanciarzem ! A takim nie sprzedaje. - mówiąc , kobieta wymachiwała rękoma jakby odganiała stado much.
- Skąd takie podejrzenia do diabła?- zapytałem, już widocznie zły.
- Gdyby tak nie było , ludzie by nie szeptali. Nie widzisz tych spojrzeń, rozmów, plotek ? Z pewnością jesteś oszustem, inaczej by nie plotkowali!
- Nie jestem oszustem ! - huknąłem . Chciałem odejść ,ale jednocześnie nie mogłem. Jak niby miałbym sobie pójść , wiedząc ,że ta kobieta myśli o mnie jako o oszuście?
- Odejdź! Odejdź albo zacznę krzyczeć!- mówiła , choć już zdążyła podnieść głos i teraz wiele spojrzeń było skierowanych na nas.
- Niech się pani uspokoi! Osądza pani zbyt szybko , jak można działać tak pochopnie ? Czy tylko o oszustach ludzie plotkują?!
- On zrobił coś gorszego niż oszustwa!- krzyknęła jakaś młoda dziewczyna z tłumu. Wiedziałem co zaraz nastąpi, kolejna osoba będzie wiedzieć o tym wszystkim. Coraz nowsze wersje tamtego zdarzenia, zadziwiały mnie. Plotki zniekształcały istniejące w nich fakty a z tych które dotyczyły mnie , pozostało niewiele.
- Co takiego?- zaciekawiła się zielarka i nastawiła uszu. Elfka podeszła, miała jasne, długie włosy, wyglądała przeciętnie i od razu nabrałem podejrzeń , że nie grzeszył inteligencją.
- On zhańbił swoją rodzinę - powiedziała takim tonem jakby była jej częścią. Patrzyła na mnie wzgardliwie i z taką bezczelnością opowiadała o MOIM życiu, na jaką odważyło by się niewielu. - Użył czarnej magii! Zabił grupkę wędrownych grajków a potem swoje rany uleczył czarną magią. Gdy wrócił , rodzina zaczęła go nazywać Kõlbmatud - potępiony ...
- Dość - przerwałem ostro. - Nie waż się o tym mówić! Nie znasz ani mnie ani mojego życia ! Jesteś bezczelna i rozsiewacz nieprawdziwe plotki ...
- Ty, ty , ty ! Nie krzycz na tą biedną dziewczynę. Jesteś gorzej niż kanciarzem. Nie zbliżaj się więcej do mojego straganu !
- Do jasnej cholery! - wściekły ruszyłem szybko przez rynek, starałem się nie zwracać uwagi na ciekawskie i pogardliwie spojrzenia , lecz mimo to co jakiś czas patrzyłem nienawistnie na ludzi.
Tak było zawsze. Tylko pojawiałem się wśród ludzi a wszystkie rozmowy kierowały się na mój temat. Karcące spojrzenia, obelgi. Ale czy ktokolwiek wie jak było naprawdę? Jeszcze nie zdarzyło mi się usłyszeć prawdy z cudzych ust. Faktem było ,że użyłem czarnej magii. Było to niewybaczalne wśród elfów. Bardzo żałowałem tych głupich posunięć z dzieciństwa. Jednak cała reszta była stekiem bzdur. Ja mordercą?! A potrafili nawymyślać jeszcze gorsze rzeczy.
Wracalem do domu bez niczego, z żalem wspominając tamte czasy. Byłem na siebie zły ale już dawno temu zrozumiałem ,że nic nie zmienię , więc trzeba się po prostu z tym pogodzić. Jednak tacy ludzie wciąż wytykali mi moje błędy, nie pozwalali mi zaznać spokoju. To on ! Sian Kõlbmatud , potępiony chłopak, morderca używający czarnej magii! Jakby nie wystarczył fakt ,że co rano widzę w lustrze to czarne oko.
Jednak tak już jest , ludzie tacy są. Trzeba żyć dalej. Trzeba walczyć o szacunek który straciłem przez swoje błędy.
Sian jest moim OC i bardzo możliwe,że pojawi się również rozdział o jego przeszłości której nie wyjaśniłam dokładnie w tym.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro