Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Potępiony

Przechodząc przez zatłoczony rynek, dobrze słyszałem ciche rozmowy , czułem na sobie ukradkowe spojrzenia. Dobrze to znałem. Tak było zawsze. Miałem na sobie oliwkowy płaszcz a pod nim białą koszulę i ciemną kamizelkę. Moje bufiaste rękawy były elegancko zawiązane na końcach a pod szyją miałem fular, jednak nikt nie mógł dostrzec tego stroju. Moje jasne , szarawe włosy były jak zwykle zaczesane do tyłu a lewe oko zakryte przepaską. Podszedłem do nowego straganu z ziołami. Stara kobieta spojrzała na mnie krzywo i niechętnie.

- Dzień dobry... -zacząłem.

- Tobie nic nie sprzedam ! Odejdź.- przerwała mi zielarka.

- Niby dlaczego?- próbowałem ukryć swoją irytację.

- Pewnie jesteś oszustem , kanciarzem ! A takim nie sprzedaje. - mówiąc , kobieta wymachiwała rękoma jakby odganiała stado much.

- Skąd takie podejrzenia do diabła?- zapytałem, już widocznie zły.

- Gdyby tak nie było , ludzie by nie szeptali. Nie widzisz tych spojrzeń, rozmów, plotek ? Z pewnością jesteś oszustem, inaczej by nie plotkowali!

- Nie jestem oszustem ! - huknąłem . Chciałem odejść ,ale jednocześnie nie mogłem. Jak niby miałbym sobie pójść , wiedząc ,że ta kobieta myśli o mnie jako o oszuście?

- Odejdź! Odejdź albo zacznę krzyczeć!- mówiła , choć już zdążyła podnieść głos i teraz wiele spojrzeń było skierowanych na nas.

- Niech się pani uspokoi! Osądza pani zbyt szybko , jak można działać tak pochopnie ? Czy tylko o oszustach ludzie plotkują?!

- On zrobił coś gorszego niż oszustwa!- krzyknęła jakaś młoda dziewczyna z tłumu. Wiedziałem co zaraz nastąpi, kolejna osoba będzie wiedzieć o tym wszystkim. Coraz nowsze wersje tamtego zdarzenia, zadziwiały mnie. Plotki zniekształcały istniejące w nich fakty a z tych które dotyczyły mnie , pozostało niewiele.

- Co takiego?- zaciekawiła się zielarka i nastawiła uszu. Elfka podeszła, miała jasne, długie włosy, wyglądała przeciętnie i od razu nabrałem podejrzeń , że nie grzeszył inteligencją.

- On zhańbił swoją rodzinę - powiedziała takim tonem jakby była jej częścią. Patrzyła na mnie wzgardliwie i z taką bezczelnością opowiadała o MOIM życiu, na jaką odważyło by się niewielu. - Użył czarnej magii! Zabił grupkę wędrownych grajków a potem swoje rany uleczył czarną magią. Gdy wrócił , rodzina zaczęła go nazywać Kõlbmatud - potępiony ...

- Dość - przerwałem ostro. - Nie waż się o tym mówić! Nie znasz ani mnie ani mojego życia ! Jesteś bezczelna i rozsiewacz nieprawdziwe plotki ...

- Ty, ty , ty ! Nie krzycz na tą biedną dziewczynę. Jesteś gorzej niż kanciarzem. Nie zbliżaj się więcej do mojego straganu !

- Do jasnej cholery! - wściekły ruszyłem szybko przez rynek, starałem się nie zwracać uwagi na ciekawskie i pogardliwie spojrzenia , lecz mimo to co jakiś czas patrzyłem nienawistnie na  ludzi.

Tak było zawsze. Tylko pojawiałem się wśród ludzi a wszystkie rozmowy kierowały się na mój temat. Karcące spojrzenia, obelgi. Ale czy ktokolwiek wie jak było naprawdę? Jeszcze nie zdarzyło mi się usłyszeć prawdy z cudzych ust. Faktem było ,że użyłem czarnej magii. Było to niewybaczalne wśród elfów. Bardzo żałowałem tych głupich posunięć z dzieciństwa. Jednak cała reszta była stekiem bzdur. Ja  mordercą?! A potrafili nawymyślać jeszcze gorsze rzeczy.

Wracalem do domu bez niczego, z żalem wspominając tamte czasy. Byłem na siebie zły ale już dawno temu zrozumiałem ,że nic nie zmienię , więc trzeba się po prostu z tym pogodzić. Jednak tacy ludzie wciąż wytykali mi moje błędy, nie pozwalali mi zaznać spokoju. To on ! Sian Kõlbmatud , potępiony chłopak, morderca używający czarnej magii! Jakby nie wystarczył fakt ,że co rano widzę w lustrze to czarne oko.

Jednak tak już jest , ludzie tacy są. Trzeba żyć dalej. Trzeba walczyć o szacunek który straciłem przez swoje błędy.

Sian jest moim OC i bardzo możliwe,że pojawi się również rozdział o jego przeszłości której nie wyjaśniłam dokładnie w tym.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro