Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Drzewo, szalik, dzwonki

Pisane pod hasła do ,,Napisz Mnie"


Dom był na skraju wzgórza. Zachód słońca uwydatniał jego kontury a wiatr lekko kołysał dzwonkami zawieszonymi na werandzie. Wydawało się, jakby w pobliżu nie było żywej duszy, przyjemną ciszę mącił jedynie szum natury. Było słychać ciche cykanie świerszczy, niebo przybrało pomarańczową barwę a drzewa na którym siedziała drobna postać, dodawało uroku scenerii. Był to koniec lata i równocześnie zwieńczenie ciężkiego dnia pracy, jednak mieszkaniec domku nie zamierzał po prostu zamknąć się w czterech ścianach. Z szeroko otwartymi oczami i lekkim uśmiechem na twarzy, przygodał się widokowi i myślał nad tym co będzie.

Następnego dnia praca powróci, wraz ze wschodem słońca. Znów będzie musiał iść na pole, z pewnością porozmawia chwilę z towarzyszami i może nawet wybiorą się do karczmy... Chłopak wiedział, że następnego dnia nie będzie deszczu, z pewnością zastanie go skwar jaki czuł dziś. Jednak gdy człowiek pod koniec dnia wróci do domu, odpoczynek jest niezwykle przyjemny. Choć pewnie reszta siedziała teraz przy stole czekając na kolację, on spędzał wieczór na drzewie... W końcu nikt na niego nie czekał w domu. Nie miał rodziny, która zadbała by o ciepły posiłek czy porządek...

Spojrzał na dzwonki. Jego matka zrobiła je dawno temu, gdy jeszcze żyła. Była utalentowaną i pracowitą kobietą. Często była na niego zła, karciła go i zapędzała do roboty jak to miały w zwyczaju mamy, jednak gdy jej zabrakło, docenił ze zdwojoną siłą jej dobroć jak i surowość. Tęsknił za nią i nie potrafił rozstać się z niczym co po sobie zostawiła. Miała również w zwyczaju zrywać kwiaty do wazonu na stole, on również to robił. Zazwyczaj wybierał żółte żonkile lub któreś z fioletowych, polnych okazów.

Zaczął schodzić z drzewa jednak zanim dotarł na ziemię, szalik który niedbale zawiązał na szyi rozluźnił się po czym odleciał. Chłopak choć na ogół spokojny, zaczął szybciej schodzić po czym z lekką paniką biec za nim. Jak daleko mógł uciec? Z pewnością nie dużo jednakże to była kolejna ważna rzecz w jego życiu. Choć w dzień były upały, wieczorami potrafiło być naprawdę chłodno. Jednak nie to sprawiało, że nosił ciemny szalik w paski, a sentyment który czuł do wielu rzeczy. Ukochana starsza siostra przed laty zrobiła dla niego tą część garderoby gdy nauczyła się już operować przyborami do dziergania. Długo zajęło jej stworzenie tego prostego jednak ładnego szalika, niestety nie było jej dane zrobić wiele więcej. Tak jak matka, zmarła podczas epidemii z przed paru lat.

Od tamtej pory chłopak dbał o niego jak o dzwonki pobrzękujące cicho na ganku. Był bardzo samotny a każdy wieczór spędzony w domu przywoływał nieprzyjemne, przykre myśli. Jednak wierzył, że może być lepiej. Kochał swoich bliskich i mimo ich braku, nadal żył tak aby ich nie zawieść. Nie poddawał się, pracował, walczył o dom i swoją przyszłość. Marzył by kiedyś po śmierci móc stanąć przed bliskimi i powiedzieć, że ich nie zawiódł. Codziennie wchodził na drzewo, z którego wielokrotnie spadał w dzieciństwie i patrzył w dal, myśląc co dalej. Jak żyć. Co będzie następnego dnia. Parokrotnie przyłapał się na mówieniu do mamy czy sióstry, jednak nie przerywał, wierząc, że gdzieś tam może go usłyszą.

Chłopak w końcu złapał zgubę, owinął miękki materiał wokół szyi i ruszył do domu na szczycie wzgórza. Musiał przygotować sobie kolację i posprzątać. Dbał o dom, szalik, dzwonki, drzewo... Dbał o przeszłość swojej rodziny. I starał się o dobrą przyszłość. Niech patrzą i się uśmiechają, widząc, że się nie poddał.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro