Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

62

Nie sprawdzam nawet czy Tony zostawił jakiegoś ochroniarza. Przez ten pierdolony nadajnik już nigdy mu nie ucieknę. Gdziekolwiek bym nie pojechała Anthony od razu mnie namierzy i sprowadzi do siebie. Ja nawet nie wiem czy uda mi się to jakoś usunąć.

Ale już koniec z tym. Nie mogę cię ciągle zamartwiać tym co już się wydarzyło. Trzeba żyć dalej i znowu spróbować ocalić Clarissę.

Ona nadal cierpi w niewoli i w każdej chwili może doświadczyć niesprawiedliwego traktowania od Harry'ego.

By zająć czymś umysł biorę się za gotowanie. Może trochę przesadzam z porcjami, ale jeśli dużo zostanie to zawsze będzie można zawołać tych ludzi, którzy siedzą w aucie. Wypatrzyłam ich, bo blat kuchenny znajduje się bezpośrednio przy oknie, z którego mam widok na podwórko i drogę.

Muszę się z nimi zapoznać, bo jestem pewna, że od teraz będą mi towarzyszyć na każdym kroku.

Wstawiam zapiekankę makaronową do piekarnika i robię sobie kawę. Już prawie wieczór, ale ja nie sądzę bym po tych przeżyciach spała spokojnie.

— Już jestem skarbie — woła do mnie Tony po wejściu do domu. Ten to ma akurat wyczucie czasu, zaraz wyciągam jedzenie.

— Miało cię nie być dwie godziny, a minęło ponad pięć — nie żeby mnie to w ogóle interesowało. Lecz skoro już popełnił błąd to nie omieszkam mu go wypomnieć.

Zbliża się do mnie i chce cmoknąć mnie w policzek, ale odsuwam głowę. Niech wie, że jestem na niego zła.

— Pewne rzeczy się przeciągnęły, ale możesz być pewna, że wróciłem do ciebie od razu jak to było możliwe. I bardzo się cieszę, że za mną tęskniłaś — łapie mnie w pasie i tym razem skutecznie całuje. — Pięknie pachnie.

— Muszę ćwiczyć, bo mam nadzieję, że moja kawiarnia dalej aktualna — głośno wzdycha co nie znaczy nic dobrego. O nie, na pewno nie pozwolę się znowu wykiwać. Musi dotrzymać danego mi słowa.

— Tak, ale niestety musimy to odrobinę rozciągnąć w czasie — wyrywam się z jego objęć.

— Czemu?

— Wynikła pewna sytuacja i musimy wrócić wrócić do domu Harry'ego — czuję się jakby uderzył mnie obuchem w głowę. Jak może mi mówić, że mam wrócić do domu, w którym mieszka morderca mojego ojca. Ten potwór z sadystycznej chęci kazał mi patrzeć na martwe ciało taty.

— Jeśli chcesz to tam wracaj, a zostaje tutaj — podchodzę do piekarnika i zakładam rękawice, a następnie wyciągam zapiekankę. Wygląda smakowicie, ale Tony jednym zdaniem pozbawił mnie apetytu.

— Marino wiem, że nie chcesz go oglądać i to rozumiem. Też jestem wściekły na niego za to jak cię potraktował, ale to nadal mój brat. Nie mogę go zostawić po tym jak ktoś go postrzelił — bystrzeje na jego słowa, a w moim sercu pojawia się jakiś uścisk. Harry jest ranny.

Powinno mnie to cieszyć. Jak miałabym trochę rozumu w głowie to na pewno życzyłabym mu teraz rychłej śmierci, a ja mam ochotę zapytać w jakim jest stanie.

Naprawdę z moją głową jest coś nie tak.

— Ty powinieneś się nim zająć, ale ja nie muszę tego robić. Zostanę tutaj, a ty przecież możesz mnie odwiedzać. Nigdzie przecież nie ucieknę, bo zostałam zaczipowana — przewraca oczami na moje słowa. Chciałabym mieć do tego tak lekceważące podejście, ale niestety to wszystko dotyczy mojego życia.

— Muszę cię mieć przy sobie, bo inaczej nie jestem spokojny.

— A ja nie będę spokojna mieszkając pod jednym dachem z twoim bratem. A teraz zjedź kolację, bo ja bezpowrotnie straciłam apetyt — oznajmiam, a następnie idę do swojego pokoju.

5 komentarzy, każdy od innej osoby i żeby to nie były emotki i macie następny.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro