56
Słowa Anthony'ego mnie przerażają, spodziewałabym się to usłyszeć od Harry'ego, ale nie od jego młodszego brata. Chociaż może Tony zawsze taki był tylko ja starałam się go automatycznie wybielać. Okazywał mi uczucie, więc chciałam wierzyć, że jest tym dobrym. Potrzebowałam namiastki normalności i ubzdurałam sobie, że to właśnie Anthony może mnie uratować.
— To jak położymy się? — pyta się zupełnie zmieniając nastrój. Kiedyś słyszałam, że istnieją ludzie, którym w jednej chwili zmieniają się emocje. Najwidoczniej Anthony cierpi na coś takiego, a to znaczy, że powinien zacząć się leczyć.
— Muszę iść do łazienki — mówię, bo potrzebuję chociaż chwili samotność. We własnym domu czuję się osaczona.
— Oczywiście — odpowiada. Wodzi jednak dokładnie wzrokiem za mną jakby chciał się upewnić, że na pewno pójdę do toalety.
Wchodzę do pomieszczenia i zamykam drzwi na klucz. Opieram się o umywalkę i odkręcam wodę.
Kurwa czemu ja muszę mieć aż takiego pecha? Jedyne czego chce to po prostu żyć w spokoju. A tu z jednej strony jest Harry, który bez żadnych skrupułów zamordował mojego ojca, a na dodatek by się nade mną pastwić specjalnie mnie tam zawiózł. A teraz jeszcze Tony, który chce mnie pod każdym względem zniewolić.
Nagle słyszę pukanie do drzwi.
— Kochanie, źle się czujesz? — nawet chwili spokoju dla siebie nie mam. Dobrze, że jeszcze tu nie wchodzi bez pytania. Chociaż te drzwi są na tyle słabe, że można by je było rozwalić jednym kopnięciem.
— Nie, zaraz wychodzę. — ocieram łzy z policzków, a następnie opuszczam pomieszczenie. Tony znowu wydaje się być tym samym radosnym chłopakiem, którego poznałam po raz pierwszy. — Może ci coś ugotuje? Na pewno jesteś już głodny, a mi też burczy w brzuchu.
Proponuje mu to, bo doskonale wiem, że w lodówce nie ma żadnych produktów spożywczych. Trzeba będzie jechać do sklepu, a ja teraz wolałabym być w miejscu publicznym.
— Okej, a jest tu coś? — kręcę przecząco głową. — No dobrze, to zaraz wybierzemy się na zakupy. A po powrocie zostawię cię na chwilę w domu, bo będę musiał gdzieś jechać.
Czy on naprawdę chce mnie zostawić samą? Przecież ja nie mogę nie wykorzystać takiej okazji, na pewno druga się taka nie zdarzy.
— Oczywiście.
Pov Anthony
Przekraczam próg domu, który miał należeć do mojej siostry. To miejsce wzbudza we mnie same złe emocje, ale uznałem, że właśnie tu będzie trzeba umieścić Harry'ego. Skrzywdziłem brata, więc zasługuje na to by się gorzej poczuć.
Wchodzę do głównej sypialni, gdzie on odpoczywa, chuda pielęgniarka, na mój widok opuszcza pomieszczenie. Wybrałem ją, bo podobno jest bardzo dyskretna. Podobno liczą się dla niej tylko pieniądze, a tak się składa, że ja mam ich dużo.
— Witam braciszku — mówię do niego, a on wlepia we mnie nienawistne spojrzenie. Kurwa, jest taki niewdzięczny. Przecież zapewniłem mu jak najlepszą opiekę.
— Spierdalaj — warczy do mnie. Jest jeszcze słaby, bo kazałem o niego dbać, ale wyraźnie zaznaczyłem, że nie chcę by szybko odzyskał siły. Wolę go takiego jak jest teraz, całkowicie zdanego na moją łaskę.
— Przepraszam, że dopiero teraz cię odwiedzam, ale byłem bardzo zajęty — mówię rozmarzonym tonem. Chcę by mi zazdrościł, że wreszcie mam coś czego on mieć nie może. — Marina się za mną bardzo stęskniła.
Ma zaszokowany wyraz twarzy. Widocznie nie spodziewał się, że tak szybko ją odnajdę, zawsze uważał mnie za nieudacznika.
— Moja księżniczka sama do mnie wróciła, i wyraźnie mnie poprosiła by już nigdy nie pozwolił ci się do niej zbliżyć.
6 komentarzy, każdy od innej osoby i bez emotek i macie następny.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro