40
Ktoś mnie otula, moje ciało tkwi w ciasnym uścisku. Otwieram oczy i zauważam, że nie jestem już w swoim pokoju. Gwałtownie się podnoszę czego od razu żałuję, bo mój kręgosłup atakuje ostry ból.
Wracają do mnie też wszystkie wspomnienia.
Tony mnie czymś uśpił.
Spoglądam na bok i widzę, że to on właśnie przy mnie leży. Moje gwałtowne wstanie go nie obudziło.
Zabieram jego ramię z mojego pasa i wstaje.
Teraz to już nie mam się do kogo zwrócić o pomoc. Zarówno na Harry'ego i Anthony'ego nie mam co liczyć. To w ogóle była wielka głupota z mojej strony, że im zaufałam. Jak można się związać emocjonalnie ze swoimi porywaczami?
Przecież to świadczy o ogromnej głupocie z mojej strony. Jestem cholerną kretynką!
− Wybierasz się gdzieś Marino? – odwracam się w jego stronę. Dalej leży. – Ja tam wolałbym jeszcze z tobą pospać.
− Ja już się wyspałam dzięki tym twoim lekom. Chociaż nie jestem pewna czy to były leki – nawet nie wiem czym mnie nafaszerował. Może to dziwne, ale ja nigdy nic nie brałam, bo było mi szkoda zdrowia.
Najwyraźniej niepotrzebnie sobie zawracałam tym głowę. On teraz traktuje moje ciało jak swoją zabawkę.
− Rozumiem, że czujesz się rozczarowana, że nie wyjechaliśmy, ale ja nie chciałem otwarcie walczyć z Harrym. To mój jedyny brat i nie chcę żeby zginął.
− Szkoda, że chwilę wcześniej mi groziłeś bronią – głośno wzdycha i się podnosi. Ma na sobie jedynie ciemne bokserki. Ja też jeden w majtkach i koszulce.
− To była jedynie forma perswazji, nigdy bym cię tam nie postrzelił, bo dobrze wiem jak poważne mogłyby być tego skutki – czyli w ramię lub udo to już nie miałby oporów mnie postrzelić. – Możesz być jednak pewna, że już nic nie będzie tak jak dawniej. Harry już nie będzie cię wykorzystywał. Teraz należysz do mnie – mówi z uśmiechem na ustach, ale ja już nie podzielam tego jego entuzjazmu.
***
Dla odprężenia i odgonienia złych myśli biorę się za pracę. Nie chcę się konfrontować z Harrym, więc idę do kuchni i tam zaczynam robić pierwsze lepsze ciastka.
Szybko znajduje przepis na cytrynowe tartaletki, które wymagają sporo pracy, więc się na nie decyduje.
− Nie sądziłam, że tak szybko tu wrócisz – mówi Teresa i stawia przede mną kubek z mleczną kawą.
− Ja też liczyłam, że będę miała chociaż odrobinę normalności – gorzko odpowiadam i zaczynam wyciągać składniki. Nie mam pojęcia kto to zje, bo ja jak mam zły humor to nie potrafię ruszyć jedzenia.
Nerwy mnie przed tym powstrzymują.
− Anthony to dobry chłopak, po prostu w życiu dużo przeszedł.
− Wiem, że ich siostra umarła i ja jestem do niej podobna, ale nie jestem nią. Jemu też nie zależy na byciu ze mną tylko na posiadaniu mnie – Teresa milczy, a ja też jej nie zagaduje tylko zabieram się do pracy.
Biorę się do pracy i nim się spoglądam to robię całą masę tych tartaletek. Zupełnie tak jakbym dalej pracowała w kawiarni.
− Jeśli to wszystko zjemy to nie dziwię się jak dostaniemy cukrzycy – dociera do mnie głos Harry'ego.
Nawet się do niego nie odwracam, bo jego zachowanie najbardziej mnie zabolało. Wezwałam go na pomoc, a on po prostu mnie przehandlował bratu.
− Używam jak najmniejszej ilości cukru lub stosuje jego zamienniki.
Nagle czuje jego dłonie na moim pasie. Przysuwa się tak blisko mnie, że jego głowa spoczywa na moim ramieniu.
− Wiem, że czujesz się zawiedziona, ale ja nie miałem innego wyboru. Uznałem, że to rozwiązanie będzie najlepsze dla nas wszystkich.
Jak się postaracie i będą konkretne komentarze to dostaniecie dziś jeszcze jeden.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro