39
Nie czuję się upoważniona do wysłuchiwania o ich problemach rodzinnych, ale nie mogę wyjść. Stoję, więc z boku.
– Sam nie dostrzegasz tego problemu – oznajmia Harry pewnym głosem.
Najlepiej by było jakby obaj o mnie zapomnieli. Ja z wielką chęcią mogłabym powrócić do swojego wcześniejszego nudnego życia. Możliwe, że przez moment brakowało by mi tego zainteresowania jakie do tej pory dostawałam od braci Styles, ale święty spokój mogłabym z tego zrezygnować.
– Dla ciebie największym problemem byłoby to, że mógłbym być szczęśliwy. Sam nie jesteś i chcesz bym ja razem z tobą cierpiał. Jakby Lottie żyła to ją też byś pewnie zadręczał.
– Jedyne na co mogę się zgodzić to żebyśmy póki co wrócili do dzielenia się nią, nie pozwolę byście wyjechali – ja nie wierzę w to co słyszę. Oni chyba zapomnieli, że jestem tu z nimi.
– Nie zgadzam się byś mi ją zabierał na każdym kroku. To ty masz mnie prosić o zgodę by ją wziąć.
Pojedyńcza łza spływa na moim policzku, nie chcę okazywać słabości, ale nie potrafię inaczej słuchając jak oni ustalają jak dzielić się moim ciałem. I to jeszcze nie mają w sobie ani odrobiny taktu by nie robić tego w mojej obecności.
– Możecie mnie przywiązać do łóżka i brać wtedy kiedy przyjdzie wam na to ochota – podsuwam im pomysł. Przecież i tak traktują mnie jak swoją seks niewolnicę.
Dla nich zdaję się, że nie jestem człowiekiem, a jedynie maskotką do zaspakajania potrzeb, którą znowu chcą przerzucać z rąk do rąk.
Obaj na mnie spoglądają.
– Nie mów tak kochanie – zaczyna Tony. – Nie zgodzę się już by dochodziło do takich sytuacji gdy on mi ciebie zabiera z łóżka. Będziesz należeć do mnie – oznajmia z uśmiechem na ustach.
– Już ci mówiłam, że wolę należeć do siebie – przypominam mu. Ilekroć powiem te słowa to on szybko wymazuje je sobie z pamięci. – Nie chcę znowu wrócić do punktu wyjścia i być więźniem.
– To nie ty będziesz o tym decydować – warczy w moją stronę Harry.
Czyli jest dla mnie miły tylko wtedy gdy robię to co on chce. Kolejny, który woli bym nie myślała.
– Moje słodkie ciasteczko – Tony się do mnie zbliża i łapie mnie za dłonie. – Zobaczysz skarbie teraz będzie inaczej. Tak jak prosiłaś będziemy chodzić na randki. A nawet będziesz mogła sama wychodzić jak pokażesz, że można ci ufać.
Robię krok do tyłu, bo już mam wszystkiego dość.
Obaj robią mi wodę z mózgu. Harry dopiero co udawał, że się mną interesuje, a teraz znów chce bym była przerzucana z rąk do rąk.
A Tony? Przecież przed chwilą trzymał mi broń przy kręgosłupie.
— Ustalcie między sobą co będzie dalej, a ja pójdę się położyć, bo źle się czuję. A przecież i tak moje słowo nie ma żadnego znaczenia — komunikuje i idę do swojego pokoju.
Chcę spędzić te ostatnie chwile w swoim łóżku, bo jestem pewna, że zaraz któryś mnie stąd zabierze.
Kładę się w łóżku i mam ochotę zasnąć i już się nie budzić.
Przymykam oczy i staram się odciąć od tego co się dzieje.
— Marino! — długo nie jest mi jednak dane nacieszyć się samotnością, bo po kilkunastu minutach rozbrzmiewa głos Tony'ego.
Nie wydaje się wzburzony, więc dogadał się z bratem.
— Wstawaj, wyśpisz się w naszym pokoju — czyli Harry oddał mnie bratu.
A jeszcze tak niedawno mówił jaka to jestem dla niego ważna. Pieprzony hipokryta.
— Zostawcie mnie — mówię jak także Harry wchodzi do mojej sypialni.
— Wracasz z nami. To nieodwołalna decyzja.
To głupie, ale w ramach buntu leżę dalej.
— Skoro chcesz spać to ja ci to ułatwię — marszczę zdziwiona brwi na słowa Tony'ego, a on wyciąga z kieszeni chusteczkę i przykłada mi ją do ust i nosa. — Za parę godzin obudzisz się w moich ramionach.
Staram mu się wyszarpać, ale on mocno przyciska mnie do materaca.
— Uważaj byś jej nie udusił jak naszej siostry.
Co takiego?
Liczę na waszą opinię, i jak myślicie, który z braci jest gorszy?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro