Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

39

Nie czuję się upoważniona do wysłuchiwania o ich problemach rodzinnych, ale nie mogę wyjść. Stoję, więc z boku.

– Sam nie dostrzegasz tego problemu – oznajmia Harry pewnym głosem.

Najlepiej by było jakby obaj o mnie zapomnieli. Ja z wielką chęcią mogłabym powrócić do swojego wcześniejszego nudnego życia. Możliwe, że przez moment brakowało by mi tego zainteresowania jakie do tej pory dostawałam od braci Styles, ale święty spokój mogłabym z tego zrezygnować.

– Dla ciebie największym problemem byłoby to, że mógłbym być szczęśliwy. Sam nie jesteś i chcesz bym ja razem z tobą cierpiał. Jakby Lottie żyła to ją też byś pewnie zadręczał.

– Jedyne na co mogę się zgodzić to żebyśmy póki co wrócili do dzielenia się nią, nie pozwolę byście wyjechali – ja nie wierzę w to co słyszę. Oni chyba zapomnieli, że jestem tu z nimi.

– Nie zgadzam się byś mi ją zabierał na każdym kroku. To ty masz mnie prosić o zgodę by ją wziąć.

Pojedyńcza łza spływa na moim policzku, nie chcę okazywać słabości, ale nie potrafię inaczej słuchając jak oni ustalają jak dzielić się moim ciałem. I to jeszcze nie mają w sobie ani odrobiny taktu by nie robić tego w mojej obecności.

– Możecie mnie przywiązać do łóżka i brać wtedy kiedy przyjdzie wam na to ochota – podsuwam im pomysł. Przecież i tak traktują mnie jak swoją seks niewolnicę.

Dla nich zdaję się, że nie jestem człowiekiem, a jedynie maskotką do zaspakajania potrzeb, którą znowu chcą przerzucać z rąk do rąk.

Obaj na mnie spoglądają.

– Nie mów tak kochanie – zaczyna Tony. – Nie zgodzę się już by dochodziło do takich sytuacji gdy on mi ciebie zabiera z łóżka. Będziesz należeć do mnie – oznajmia z uśmiechem na ustach.

– Już ci mówiłam, że wolę należeć do siebie – przypominam mu. Ilekroć powiem te słowa to on szybko wymazuje je sobie z pamięci. – Nie chcę znowu wrócić do punktu wyjścia i być więźniem.

– To nie ty będziesz o tym decydować – warczy w moją stronę Harry.

Czyli jest dla mnie miły tylko wtedy gdy robię to co on chce. Kolejny, który woli bym nie myślała.

– Moje słodkie ciasteczko – Tony się do mnie zbliża i łapie mnie za dłonie. – Zobaczysz skarbie teraz będzie inaczej. Tak jak prosiłaś będziemy chodzić na randki. A nawet będziesz mogła sama wychodzić jak pokażesz, że można ci ufać.

Robię krok do tyłu, bo już mam wszystkiego dość.

Obaj robią mi wodę z mózgu. Harry dopiero co udawał, że się mną interesuje, a teraz znów chce bym była przerzucana z rąk do rąk.

A Tony? Przecież przed chwilą trzymał mi broń przy kręgosłupie.

— Ustalcie między sobą co będzie dalej, a ja pójdę się położyć, bo źle się czuję. A przecież i tak moje słowo nie ma żadnego znaczenia — komunikuje i idę do swojego pokoju.

Chcę spędzić te ostatnie chwile w swoim łóżku, bo jestem pewna, że zaraz któryś mnie stąd zabierze.

Kładę się w łóżku i mam ochotę zasnąć i już się nie budzić.

Przymykam oczy i staram się odciąć od tego co się dzieje.

— Marino! — długo nie jest mi jednak dane nacieszyć się samotnością, bo po kilkunastu minutach rozbrzmiewa głos Tony'ego.

Nie wydaje się wzburzony, więc dogadał się z bratem.

— Wstawaj, wyśpisz się w naszym pokoju — czyli Harry oddał mnie bratu.

A jeszcze tak niedawno mówił jaka to jestem dla niego ważna. Pieprzony hipokryta.

— Zostawcie mnie — mówię jak także Harry wchodzi do mojej sypialni.

— Wracasz z nami. To nieodwołalna decyzja.

To głupie, ale w ramach buntu leżę dalej.

— Skoro chcesz spać to ja ci to ułatwię — marszczę zdziwiona brwi na słowa Tony'ego, a on wyciąga z kieszeni chusteczkę i przykłada mi ją do ust i nosa. — Za parę godzin obudzisz się w moich ramionach.

Staram mu się wyszarpać, ale on mocno przyciska mnie do materaca.

— Uważaj byś jej nie udusił jak naszej siostry.

Co takiego?

Liczę na waszą opinię, i jak myślicie, który z braci jest gorszy?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro