Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

36

Mój dom nie zmienił się w ogóle od tego dnia, w którym byłam tu po raz ostatni. Jest tu bałagan i od razu dopadają mnie te straszne wspomnienia. Tak bardzo się wtedy bałam.

− Jeśli chcesz to załatwię ci tu sprzątaczkę. Ty będziesz się zajmowała księgowaniem lub zaspokajaniem moich potrzeb.

− Poradzę sobie, nie potrzebuje tu innych osób.

− Oprócz mnie – informuje mnie, a następnie robi coś bardzo miłego i zupełnie do niego nie podobnego. Przytula mnie od tyłu owijając swoje ręce wokół mojego pasa. Jego głowa za to ląduje na moim ramieniu.

Czyżby tylko jego przerażająca rezydencja działała na niego negatywnie. Chociaż nie, jak pierwszy raz go spotkałam w tym domu to też był straszny. Widocznie ma teraz lepszy humor, ciekawe tylko jak długo on potrwa.

− Będę mogła do ciebie dzwonić jak tylko będę miała jakąś potrzebę?

− Oczywiście. Kontaktuj się bezpośrednio ze mną, dzwoń zwracając uwagi na godzinę – mówi muskając pomiędzy słowami skórę mojej szyi.

Mam ochotę wreszcie mu ulec. Pozwolić całkowicie pochłonąć się namiętnością, teraz nie muszę się martwić o to co pomyśli Tony.

Lecz to jak potraktowałam Tony'ego nadal siedzi w mojej głowie. Za dobro odpłaciłam mu niewdzięcznością.

− Mam jedną prośbę – zaczynam. Sądzę, że teraz jest dla mnie najlepsza chwila by o coś poprosić.

− Jaką skarbie – jego jedna dłoń wędruje do mojej piersi.

− Bądź dobry dla Tony'ego. Nie chce by cierpiał, mam wyrzuty sumienia względem niego – nagle zaprzestaje swoich ruchów i głośno wzdycha. Kurwa, zbyt szybko to powiedziałam jeszcze wystarczająco go nie zmiękczyłam.

− Nie mów w takich chwilach o moim bracie. Wiem jak postępować z Anthonym i możesz być pewna, że wszystko będzie z nim dobrze.

Nie przeciągam już struny i o nic więcej nie pytam. Prowadzę go do swojego pokoju, bo w sypialni ojca i Clarissy dziwnie bym się czuła.

− Będzie trzeba pomyśleć o większym łóżku – komentuje jak tylko wchodzimy do środka.

− Przeważnie spałam tu sama.

− Po twoim zachowaniu łatwo się tego było domyśleć, już zdążyłem cię podszkolić w tych kwestiach i nasze współżycie układa się dobrze.

Nie byłby sobą gdyby nie wplótł do swojej wypowiedzi odrobiny złośliwości, do tego jednak idzie się przyzwyczaić.

***

Siedzę przez przed komputerem i wykonuje swoje obowiązki, co chwilę jednak spoglądam w okno i patrzę na siedzącego w aucie ochroniarza. Może to głupie, ale strasznie mnie to dekoncentruje.

Gwałtowanie wstaje, a następnie szybkim krokiem kieruje się do zewnątrz. Podchodzę do auta i wsiadam na miejsce pasażera.

− W czymś pani pomóc? – pyta zdezorientowany moim zachowaniem.

− Tak. Jeśli sąsiedzi zobaczą, że ciągle siedzisz pod moim domen to jeszcze wezmą cię za złodzieja lub innego bandytę i wezwą policję. Lepiej będzie jak wejdziesz do domu i zrobisz sobie kawę i kanapkę – proponuje.

− Nie wiem czy powinienem – wyraźnie się wacha. I tak jest lepiej niż się spodziewałam, bo byłam praktycznie pewna, że od razu odmówi.

− Jeśli Harry będzie miał jakieś pretensje to mu wytłumaczę, że jakbym się źle poczuła to będzie lepiej jak będziesz w pobliżu.

− Zgoda – mówi, a następnie razem ze mną idzie do domu.

Teraz gdy Peter siedzi w kuchni mogę spokojnie pracować bez odrywania się i spoglądania w okno.

Nim się spodziewam zapada się wieczór, a ja słyszę jak ktoś wchodzi do domu.

To na pewno Harry.

Zamykam program i to samo robię z komputerem docierają do mnie także podniesione głosy.

Kurwa czyli jednak Harry przyczepił się do tego, że Peter siedzi w domu.

Nagle jednak słyszę wystrzał z pistoletu, aż podskakuje na ten dźwięk.

Nie zastanawiam się już nad niczym tylko biegnę do salonu.

Tam jednak nie widzę Harry'ego, a jego młodszego brata.

Liczę na waszą opinię.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro