Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

31



Anthony jest tak przejęty tym co się stało, że nie protestuje gdy Harry zarządza, że wracamy do domu.

Tony nadal trzyma mnie w ramionach i czule głaszcze po policzku.

− Nigdy bym cię nie skrzywdził – zapewnia patrząc mi prosto w oczy. W jego spojrzeniu widzę, że jego słowa są szczere, ale nie jestem pewna czy mogę mu ufać.

Przecież dopiero co w szale był gotów zastrzelić swojego własnego brata.

− Czuję jak wali ci serduszko. Jak tylko wrócimy do domu to obiecuję, że się tobą zajmę – komunikuje i opiera swoją głowę w zagłębieniu mojej szyi.

− Nie wiem czy pamiętasz, ale wyraźnie mówiłem, że musisz wyjechać. I to najpóźniej jutro – oznajmia Harry z fotela kierowcy.

− Bardzo chętnie – odpowiada Anthony nawet się nie poruszając.

− Mam na myśli samego ciebie. Marina zostaje ze mną – Tony nic nie odpowiada bratu tylko nachyla się nade mną i łączy nasze usta.

Wiem co robi, chce by Harry poczuł się zazdrosny. Szkoda tylko, że nie bierze pod uwagi tego, że ja też mogę na tym ucierpieć.

A mam już dość tego, że cierpię przez ich humory.

Wchodzimy do salonu, a z moich ust wyrywa się niekontrolowany krzyk.

Na podłodze leży ciało mężczyzny, a przy jego głowie jest kałuża krwi. I chyba coś jeszcze, ale staram się na to nie patrzeć.

− Masz tu ciało tego swojego psa, jeśli jeszcze ktoś spróbuje mnie zatrzymać to skończy tak samo – warczy młodszy z braci.

A ja właśnie uświadamiam sobie, że jestem cholernie głupia. Do tej pory usilnie starałam się idealizować Tony'ego, ale przecież on jest taki sam jak jego brat. Nie ma co się w nim doszukiwać jakichś uczuć wyższych. To jest morderca, który może i mnie niedługo zechce skrzywdzić.

Ciągnie mnie za rękę, ale ja mimo wszystko stoję w miejscu. Nie wiem czy chce teraz z nim być sama na sam.

− No chodź słoneczko.

− Nawet Marina już wie, że lepiej trzymać się od ciebie z daleka – mówi Harry i ciągnie mnie do siebie. Nie musi w to wkładać wiele siły, bo sama wolę być teraz przy nim.

Robi mi się niedobrze od zapachu tej krwi.

To cholernie smutne co tak szybko dzieje się z ciałem człowieka po jego śmierci. Przecież on jeszcze kilka godzin temu normalnie funkcjonował.

− Wiem, że po części to wszystko to moja wina, bo nie sprawdzałem jak się czujesz po śmierci Charlotte, ale teraz dogłębnie widzę, że nie jest z tobą dobrze.

Jak tylko zostanę sama z Harrym to będę musiała go wypytać kim jest Charlotte.

Może to była dziewczyna lub narzeczona Tony'ego.

− Jak zwykle jesteś bardzo wygodny. Próbujesz mi wmówić, że to ze mną jest coś nie tak. Zapewniam jednak, że ja czuję się doskonale. I mam ochotę by moja dziewczyna dokończyła mi masaż, który został przerwany z twojej inicjatywy – mówi Anthony patrząc wyzywająco na brata.

Sama go w tej chwili nie poznaje. Chociaż ja wcale go nie zna, tylko mi się wydawało, że tak jest.

Dla swojego komfortu psychicznego wybielałam Tony'ego, ale teraz widzę, że on zbyt wiele nie różni się od starszego brata.

− Kochasz Marinę? – pyta Harry.

− Kocham ją i właśnie dlatego ty starasz mi się ją odebrać – oznajmia młodszy wściekle.

− Skoro tak, to ja teraz uwalniam Marinę. A ty jeśli naprawdę ją kochasz to pozwolisz jej na wybór.

Jak się postaracie i będą konkretne komentarze to dostaniecie dziś jeszcze jeden.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro