Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

21

Słyszę jakieś podniesione głosy z korytarza, ale tak źle się czuję, że nie potrafię zrozumieć co oni mówią. I tak naprawdę to mnie to nie interesuje. Dla mnie liczy się tylko to by wrócił tu Tony i już mnie nie opuszczał.

Jak tylko drzwi się otwierają to z niepewnością podnoszę głowę.

Na szczęście to tylko Tony.

− Już jestem skarbie – uśmiecham się na jego słowa. Mój wybawca.

Siada na brzegu łóżka i łapie mnie za dłoń.

− Harry już nie będzie cię niepokoił. Dopilnuje żeby znalazł sobie inny obiekt to wyładowywania swojej frustracji. Ty teraz jesteś pod moją całkowitą ochroną.

***

Pod opieką Anthony'ego w zaledwie dwa dni dochodzę do siebie. On nie opuszcza mnie nawet na moment co wcale mi nie przeszkadza.

− Chyba będzie trzeba przenieść wszystkie twoje rzeczy do mnie. Już na pewno nie pozwolę byś mi stąd uciekła.

− Dobrze – ochoczo się zgadzam. – Ale chciałabym wrócić do swoich zajeć. Lubię liczenie i dzięki temu czuję się chociaż trochę przydatna. Chcę jak najszybciej zacząć spłacać dług względem twojego brata.

Nagle coś na twarzy Tony'ego się zmienia. Coś w mojej wypowiedzi mu się nie spodobało.

− Nie musisz nic spłacać Harry'emu. Teraz jesteś ze mną.

− Tak, ale nie ukrywam, że marzę o powrocie do domu – nigdy z tego nie zrezygnuje. Odzyskanie wolności to obecnie moje największe marzenie. Nie ma dla mnie nic ważniejszego.

− Przecież tu ci jest dobrze. Dbam o ciebie i nie ma sensu tego zmieniać – czyżby Anthony pomyślał sobie, że na zawsze zostanę w tym domu.

Chcę się z nim spotykać, ale na normalnych warunkach, a nie być więźniem w jego domu. Taki związek nie ma najmniejszego sensu.

− Ale to nie jest normalna sytuacja.

− Mi jednak odpowiada i nie zamierzam nic zmieniać – oznajmia, a następnie opuszcza pokój. Najwidoczniej także i on nie chce bym odzyskała swoje normalne życie.

Wstaje i także wychodzę. Skoro nie pracuje dla Harry'ego to przynajmniej pomogę Teresie.

Bezczynność nie jest dla mnie.

− Masz coś dla mnie po pracy? – pytam wchodząc do kuchni.

− Mogę ci dać coś do jedzenia. Ty nie jesteś tu do pracy – przewracam oczami na jej słowa. Jak tak dalej pójdzie to zanudzę się na śmierć.

Potrzebuję ruchu żeby się lepiej poczuć.

− No weź, jeszcze trochę, a rozchoruje się od tego siedzenia. Daj mi przynajmniej coś lekkiego.

− Trzeba zrobić i zanieść kawę dla pana Harry'ego, ale nie wiem czy się na to zgodzisz – powinnam odmówić, ale muszę mu pokazać, że nie siedzę bezczynnie.

Nie chcę by uznał mnie za pasożyta.

− Już się za to biorę – oznajmiam i nastawiam ekspres. Następnie biorę filiżankę z mocnym esspreso i niosę do gabinetu.

Dla pewności pukam, a następnie wchodzę.

Stawiam filiżankę przed nim. On milcząco mnie obserwuje.

− Kiedy mam wrócić do rozliczeń? – wiem, że Tony powiedział coś zupełnie innego, ale teraz już wiem, że Anthony nie zrobi nic by pomóc mi się stąd uwolnić. Muszę działać sama.

− Jak już całkowicie dojdziesz do siebie, licząc musisz być skupiona.

− To może jutro – proponuje.

− Dobrze – zgadza się ze mną. – Mam pewien dług w stosunku do mojego brata i dlatego odpuściłem ci przez ten czas, ale to nie zmienia faktu, że masz względem mnie zobowiązania. Chcę cię niedługo zobaczyć u siebie.

— Oczywiście.

Odsuwa się od biurka i patrzy na mnie.

Wiem, że jest to zachęta bym do niego podeszła. Robię to, a następnie siadam na jego kolanach.

— Jest w tobie coś co sprawia, że nie chce z ciebie zrezygnować.

Kolejny mi to mówi. A dużo bardziej bym wolała usłyszeć, że niedługo będę wolna. To jest dla mnie najważniejsze.

Liczę na waszą opinię. A i niedługo znowu pojawi się Louis. Lubicie go czy wolelibyście żeby zniknął?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro