21
Słyszę jakieś podniesione głosy z korytarza, ale tak źle się czuję, że nie potrafię zrozumieć co oni mówią. I tak naprawdę to mnie to nie interesuje. Dla mnie liczy się tylko to by wrócił tu Tony i już mnie nie opuszczał.
Jak tylko drzwi się otwierają to z niepewnością podnoszę głowę.
Na szczęście to tylko Tony.
− Już jestem skarbie – uśmiecham się na jego słowa. Mój wybawca.
Siada na brzegu łóżka i łapie mnie za dłoń.
− Harry już nie będzie cię niepokoił. Dopilnuje żeby znalazł sobie inny obiekt to wyładowywania swojej frustracji. Ty teraz jesteś pod moją całkowitą ochroną.
***
Pod opieką Anthony'ego w zaledwie dwa dni dochodzę do siebie. On nie opuszcza mnie nawet na moment co wcale mi nie przeszkadza.
− Chyba będzie trzeba przenieść wszystkie twoje rzeczy do mnie. Już na pewno nie pozwolę byś mi stąd uciekła.
− Dobrze – ochoczo się zgadzam. – Ale chciałabym wrócić do swoich zajeć. Lubię liczenie i dzięki temu czuję się chociaż trochę przydatna. Chcę jak najszybciej zacząć spłacać dług względem twojego brata.
Nagle coś na twarzy Tony'ego się zmienia. Coś w mojej wypowiedzi mu się nie spodobało.
− Nie musisz nic spłacać Harry'emu. Teraz jesteś ze mną.
− Tak, ale nie ukrywam, że marzę o powrocie do domu – nigdy z tego nie zrezygnuje. Odzyskanie wolności to obecnie moje największe marzenie. Nie ma dla mnie nic ważniejszego.
− Przecież tu ci jest dobrze. Dbam o ciebie i nie ma sensu tego zmieniać – czyżby Anthony pomyślał sobie, że na zawsze zostanę w tym domu.
Chcę się z nim spotykać, ale na normalnych warunkach, a nie być więźniem w jego domu. Taki związek nie ma najmniejszego sensu.
− Ale to nie jest normalna sytuacja.
− Mi jednak odpowiada i nie zamierzam nic zmieniać – oznajmia, a następnie opuszcza pokój. Najwidoczniej także i on nie chce bym odzyskała swoje normalne życie.
Wstaje i także wychodzę. Skoro nie pracuje dla Harry'ego to przynajmniej pomogę Teresie.
Bezczynność nie jest dla mnie.
− Masz coś dla mnie po pracy? – pytam wchodząc do kuchni.
− Mogę ci dać coś do jedzenia. Ty nie jesteś tu do pracy – przewracam oczami na jej słowa. Jak tak dalej pójdzie to zanudzę się na śmierć.
Potrzebuję ruchu żeby się lepiej poczuć.
− No weź, jeszcze trochę, a rozchoruje się od tego siedzenia. Daj mi przynajmniej coś lekkiego.
− Trzeba zrobić i zanieść kawę dla pana Harry'ego, ale nie wiem czy się na to zgodzisz – powinnam odmówić, ale muszę mu pokazać, że nie siedzę bezczynnie.
Nie chcę by uznał mnie za pasożyta.
− Już się za to biorę – oznajmiam i nastawiam ekspres. Następnie biorę filiżankę z mocnym esspreso i niosę do gabinetu.
Dla pewności pukam, a następnie wchodzę.
Stawiam filiżankę przed nim. On milcząco mnie obserwuje.
− Kiedy mam wrócić do rozliczeń? – wiem, że Tony powiedział coś zupełnie innego, ale teraz już wiem, że Anthony nie zrobi nic by pomóc mi się stąd uwolnić. Muszę działać sama.
− Jak już całkowicie dojdziesz do siebie, licząc musisz być skupiona.
− To może jutro – proponuje.
− Dobrze – zgadza się ze mną. – Mam pewien dług w stosunku do mojego brata i dlatego odpuściłem ci przez ten czas, ale to nie zmienia faktu, że masz względem mnie zobowiązania. Chcę cię niedługo zobaczyć u siebie.
— Oczywiście.
Odsuwa się od biurka i patrzy na mnie.
Wiem, że jest to zachęta bym do niego podeszła. Robię to, a następnie siadam na jego kolanach.
— Jest w tobie coś co sprawia, że nie chce z ciebie zrezygnować.
Kolejny mi to mówi. A dużo bardziej bym wolała usłyszeć, że niedługo będę wolna. To jest dla mnie najważniejsze.
Liczę na waszą opinię. A i niedługo znowu pojawi się Louis. Lubicie go czy wolelibyście żeby zniknął?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro