12
− Jeszcze nigdy się nikim nie opiekowałem – informuje mnie Anthony co nie wprawia mnie wcale w optymistyczny nastrój. – Ale ty wzbudzasz we mnie takie emocje, że na pewno pójdzie mi świetnie.
Otula mnie swoim kocem. Uparł się bym została w jego pokoju, a że jestem teraz w jego domu to nie śmiałam się nawet sprzeciwić.
− Nie muszę jednak leżeć przez cały czas.
− Już marudzisz, pozwól mi się trochę porozpieszczać moje słodkie ciasteczko.
− A propo ciasteczek, może zejdę na dół i coś ci upiekę – proponuje. Podnoszę się też.
Robi zamyśloną minę, ale po chwili delikatnie popycha mnie bym znowu leżała.
− Nie, ale jak ty masz na coś ochotę to Teresa ci to zrobi. A ja dziś jestem cały dla ciebie – oznajmia, a następnie się koło mnie kładzie.
Mimo, że on jest jednym z moich porywczy, bo właśnie tak go nazwać można to jego obecność w ogóle mnie nie peszy, możliwe, że coś jest nie tak z moim mózgiem, ale nie zamierzam się teraz nad tym zagłębiać.
Przecież teraz choroby psychiczne są bardzo powszechne. Tak, więc ja na pewno jestem chora i nie muszę się zastanawiać nad irracjonalnością mojego zachowania.
− Kilka dni temu powiedziałem ci, że nie jestem typem zazdrośnika, ale cholernie nie podoba mi się, że Harry cię ciągle ma. Miałaś być moja – delikatnie głaszcze mnie po policzku. Przymykam oczy na te przyjemne uczucie.
On sprawia, że chociaż na chwilę czuję się bezpieczna.
− Dopiero co uświadomiłem sobie, że nie pytałem cię o twoje życie prywatne. Przecież taka ślicznotka jak ty na pewno musiała mieć jakiegoś chłopaka.
− Nie mam nikogo – szybko odpowiadam, a po jego wyrazie twarzy widzę, że to co powiedziałam bardzo mu się spodobało.
− To bardzo dobrze, bo jestem taki samolubny, że na pewno bym cię nie oddał. Zostaniesz już ze mną.
Mam nadzieję, że z nim, a nie z jego bratem.
***
Udaje mi się namówić Tony'ego by pozwolił mi normalnie zejść na jedzenie. Siedzimy w salonie ja jem sałatkę z kurczakiem, a Anthony zapycha się frytkami i nuggetsami.
Okazało się, że oboje lubimy jeść oglądając telewizję.
Nigdy nie rozumiałam ludzi, którzy ze zwykłej rzeczy jaką jest jedzenie robią jakiś rytuał. Ja jem, bo muszę i nie potrzebuje do tego jakichś specjalnych przygotowań.
− Nie wyglądasz na taką dziewczynę, która lubi ostre thrillery lub horror – komentuje mój wybór filmowy.
Wiem, że to jest dziwne, z natury jestem dość strachliwa, ale jeśli chodzi o filmy to wybieram te najostrzejsze i najbardziej ociekające w przemoc. Ot paradoks.
− To nie brzmiało jak komplement – poczułam się już tak pewnie w jego obecności, że nie boję się mu już trochę przygadać.
Jego obecność dobrze na mnie wpływa.
− Ja się tylko dziwię. I jestem też szczęśliwy, że nie każesz mi włączyć jakiejś dennej komedii romantycznej, już chyba wolałbym się rzucić z balkonu niż oglądać te dziecinne podchody dorosłych osób. Jak ludzie się sobie podobają to powinni od razu przejść do rzeczy. Ja miałem cię następnego dnia zaprosić do klubu, ale nie zdążyłem.
Korci mnie by mu wyznać, że po naszej pierwszej rozmowie przez cały dzień o nim myślałam, ale gryzę się w język.
On nie musi wszystkiego wiedzieć.
− Niedługo i tak razem gdzieś wyjdziemy. Skoro mamy podobne preferencje odnośnie filmów to nawet dam się namówić na kino.
− A ty ostatnio nic innego nie robisz tylko siedzisz w domu – na głos starszego z braci od razu tracę humor.
Zbliża się do nas i spogląda wściekłym spojrzeniem na Anthony'ego.
− Przecież dobrze wiesz, że ja nie trzymam w domu pasożytów. Weź się więc do roboty, albo ja ci znajdę zajecie!
Czyżby te słowa dotyczyły pośrednio i mnie.
Liczę na waszą opinię.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro