42
− Chyba co już do końca popierdoliło – odpowiada mi Harry. Oczywiście, że się nie zgadza. Chce z nią zostać sam na sam by bez żadnego problemu zatruwać jej myśli na mój temat.
− No daj spokój, my byśmy nawet się nie dotykali. Ja wezmę cipkę, a ty jej tyłek lub odwrotnie. Tylko będziemy musieli dbać o to by jej nie zamęczyć. I mi i to tobie przecież na niej zależy – wiem, że on nie czuje do niej tego co ja. Jego zainteresowanie Mariną wynika z tego, że chce mi zrobić na złość.
− To nie jestem przekonany do tego pomysłu.
− No to jej dziś nie dostaniesz – oznajmiam mu, a następnie wstaje. Powoli też zmierzam do wyjścia.
Jestem pewien, że zaraz mnie zatrzyma.
− Poczekaj – mówi, a ja się przez chwilę uśmiecham i znowu do niego odwracam. Tak łatwo jest rozpoznać jego ruchy, jest tak przewidywalny.
Co działa na moją korzyść.
− Marina się na to nie zgodzi. Już jest na nas wściekła, po co to pogarszać – od kiedy on się martwi o uczucia innych. A tym bardziej kobiet.
− Potrafię być przekonywujący – komunikuje, a następnie wychodzę. On sam musi do mnie przyjść i powiedzieć, że się zgadza. Lepiej by było gdyby także i Marina myślała, że to on na to nalega.
Wracam do kuchni, a Marina dalej się kręci po kuchni. Ma na sobie spodenki, które wydają się za duże. Jak je kupowałem to były dobre.
Muszę o nią lepiej zadbać, bo nie chcę żeby zachorowała.
Nie, Marina nie zachoruje. To już więcej się nie zdarzy.
− Myślę, że nadszedł czas by wybrać się na drugą randkę. Co ty na to? – pyta wyciągając blachę z piekarnika. Odkłada ją na deskę i zdemuje rękawice kuchenną. – Liczę też na jakiś pomysł, bo ja nie jestem dobry w wymyślaniu.
Zbliżam się, a następnie wyciągam rękę by chwycić ciastko, ale ona lekko mnie uderza.
− Poczekaj, bo się poparzysz albo dostaniesz skrętu kiszek.
− To miłe, że się o mnie martwisz. To jak to będzie z tą randką?
− Przecież będzie jak sobie postanowisz, moje zdanie i tak nie ma żadnego znaczenia – odpowiada i dalej bierze się do pracy.
Kurwa z kobietami właśnie tak jest. Obrażają się za byle co, łatwiej byłoby się nie zakochiwać, ale już się stało. Nic na to nie poradzę.
− Lepiej było, że poszłaś spać, a ja nie podałem ci nic co mogłoby ci zaszkodzić. Niedługo też zabiorę cię na badania – chociaż nie znoszę jak Louis jej dotyka to lepiej by została przebadana.
Będę też musiał znaleźć jakiegoś zaufanego lekarza.
− Nie potrzebuję. Harry mówił, że już nie muszę spłacać długów mojego ojca, więc chcę jak najszybciej stąd odejść.
Co? Czyli tak postanowił mi pokrzyżować plany.
Nie spodziewałem się, że uderzy właśnie z tej strony. On jednak jest tak na mnie zawzięty, że gotów jest ją wypuścić bylebym tylko ja jej nie miał.
− Mi tam wszystko jedno gdzie mieszkam, byleby tylko z tobą być – nic mi na to nie odpowiada. Ja jednak jestem pewien, że nie pozwolę odejść samej.
Nagle do kuchni wraca Harry. Ostatkiem sił staram mu się nie okazać jak jestem na niego wściekły. Odegram się na nim, ale po cichu, tak, że się tego nie będzie spodziewał.
− Przemyślałem wszystko i się zgadzam – Marina odwraca się w jego stronę i patrzy zdziwiona. – Idziemy do mojej sypialni czy twojej?
Liczę na waszą opinię.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro