Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

38

− Kochanie pośpiesz się – pogania mnie Tony. Ja jednak robię wszystko by jak najbardziej opóźnić nasz wyjazd. W duchu też modlę się by Harry odczytał tę wiadomość i jak najszybciej do mnie przyjechał.

− Muszę jeszcze lecieć do łazienki – jest to jedyna wymówka, która teraz przychodzi mi do głowy. Chociaż nie jest to wcale kłamstwo, bo od tych wszystkich wrażeń czuję jak coś mi się przewraca w żołądku.

− Rozumiem, że cieszysz się, że wreszcie będziemy razem, ale powinniśmy już jechać.

− Przysięgam, że to zajmie tylko chwilę – mówię, a następnie idę w stronę łazienki.

− Tylko się nie zamykaj, bo nie lubię jak coś nas oddziela. A nie chcemy przecież żebym musiał przestrzelić zamek – przymykam oczy przerażona jego sugestią.

Czyżby podejrzewał, że coś kombinuje? Mam nadzieję, że nie, bo nie chcę by władował we mnie cały swój magazynek.

Wchodzę do łazienki i opieram się o umywalkę. Odkręcam wodę, bo nie chcę by panowała tu martwa cisza.

Kurwa, mogłam nie wybierać Harry'ego, gdybym tak nie potraktowała Anthony'ego to on pewnie by nie oszalał. A teraz to nie wiem co mnie czeka.

Nagle drzwi się otwierają i przez nie wchodzi Tony.

− Coś ci dolega skarbie? – pyta obejmując mnie od tyłu w pasie. – Zrobiłaś się bardzo blada.

− Nie lubię widoku martwych ludzi – odpowiadam zgodnie z prawdą, a on składa pojedynczy pocałunek na moim policzku. – Smutno mi też, że znowu zostawię swój dom.

− Ale za to będziesz ze mną. To ci wynagrodzi wszelkie niedogodności, zapomnisz wreszcie o tym horrorze, który zgotował ci mój brat – ciągnie mnie za sobą, a ja w duchu się przeklinam, że jestem na tyle słaba by mu się sprzeciwić.

Dlaczego coś mnie powstrzymuje przed powiedzeniem mu, że nie chce z nim iść?

– Wolałabym zostać w swoim domu. Nie możesz mnie po prostu odwiedzać? Chodzilibyśmy na randki – głośno się śmieje na moje słowa. To przykre, że to czego pragnę go śmieszy i to właśnie jest podstawowy powód dlaczego go nie wybrałam.

Nie twierdzę jednak, że Harry jest w tym lepszy. On przynajmniej nie zachowuje się jakby czasem cierpiał na zaburzenia psychiczne.

– Daj, już z tym spokój. Harry, nigdy by nam na to nie pozwolił – nagle słyszę jak drzwi wejściowe się otwierają.

Z trudem nie okazuję jaka ulga mnie ogarnia.

– Zawsze tam gdzie nie trzeba – cedzi przez zęby i mocniej zaciska rękę na moim ramieniu. – Mam nadzieję, że to nie ty go tu sprowałaś? – pyta wściekłym tonem.

– Sam postanowiłem odwiedzić moją kobietę – z opresji odpowiedzi na to pytanie ratuje mnie Harry.

Nigdy wcześniej jego widok tak mnie nie cieszył jak teraz.

– Marina już dokonała wyboru, czego nie rozumiałeś gdy powiedziała, że woli mnie – pyta zbliżając się do nas.

– A teraz po przemyśleniu woli mnie. Prawda? – pyta i mi pistolet to kręgosłupa. Nie jestem lekarzem, ale wiem, że jak by mnie tam postrzelił to najpewniej zostałabym sparaliżowana.

Kurwa, jaka ja jestem ślepa i naiwna? Jak mogłam uznać Tony'ego za tego dobrego.

– Tak – odpowiadam cichym głosem.

– No widzisz, a ja postanowiłem skorzystać z twojej sugestii i wyjechać. A tak się dobrze składa, że Marina postanowiła mi towarzyszyć. Fajnie co? – i znowu ma ten swój miły i beztroski ton.

– Zostaw ją, to jest Marina, a nie Charlotte – czuję na karku jak Anthony zaczyna szybciej oddychać. Słowa Harry'ego mocno go wkurzyły.

Nagle popycha mnie na bok.

– Dobrze wiem, że to Marina. To ty wykorzystujesz jej podobieństwo do naszej siostry by wmówić mi chorobę psychiczną, ale mi nic nie jest!

Jak się postaracie i będą konkretne komentarze to dostaniecie dziś jeszcze jeden


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro