Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

34

Nigdy nie miałam dużego powodzenia u płci przeciwnej. Ci chłopcy do których wzdychałam nie zwracali na mnie najmniejszej uwagi dlatego szybko pogodziłam się z faktem, że należę do tych dziewczyn drugiej kategorii.

A teraz nagle trzech przystojnych mężczyzn zaczęło okazywać mi zainteresowanie. Anthony otwarcie mówił, że mu się podobam, Harry dawał mi to poznać w inny sposób, bo przecież gdybym go nie pociągała to nie kazałby mi z nim sypiać. Louis za to non stop mnie odwiedzał sprawdzając to jak się czuję. A nawet zaproponował mi ucieczkę.

A teraz dociera do mnie ta gorzka prawda, że to wcale nie chodziło o mnie.

Widzą we mnie jedynie martwą dziewczynę.

Leże na łóżku, bo nie mam ochoty wstawać.

Po chwili jednak ganię się za to w myślach. Jestem osobą porwaną i powinnam się martwić swoim zniewoleniem, a nie tym, że na wyobrażałam sobie nie wiadomo co.

Nie miałam też prawa sobie niczego wyobrażać. Powinnam ich nienawidzić. Nie mogąc na nich wszystkich patrzeć.

Nagle drzwi się otwierają, ale ja nie podnoszę głowy. Nie obchodzi mnie kto tu przyszedł. Najlepiej żeby od razu sobie poszedł.

− Marino – mówi do mnie Anthony. To właśnie on jest tym, którego tym bardziej nie chce oglądać. – Wreszcie udało mi się do ciebie dostać.

Nic nie odpowiadam. Oby pomyślał, że śpię i sobie poszedł.

− Kochanie, coś ci dolega? – przymykam oczy na jego aksamitny głos, który do tej pory sprawiał, że miałam motyle w brzuchu.

Czuję też jego delikatny dotyk na biodrach. Przewraca mnie na brzuch, a ja spoglądam na niego swoimi załzawionymi oczami.

− Nie musisz się niczym przejmować, na pewno nie pozwolę by Harry nas rozdzielił. Wyjedziemy stąd razem.

Podnoszę się do pozycji siedzącej, bo nie chce przy nim leżeć. Wolę z nim być na tym samym poziomie.

− Czemu nie uprzedziłeś mnie, że obchodzę cię tylko dlatego, że jestem podobna do twojej zmarłej siostry – na te słowa jego wyraz twarzy od razu tężeje. A jego oczy zostają przepełnione bólem.

− Co dokładnie ci powiedział? – pyta ostrym tonem. Wpatruje się ciągle w jedno miejsce.

Widać, że jego śmierć siostry dużo bardziej zabolała. Harry mówił o tym z większą łatwością.

− Tylko tyle, że jestem do niej podobna i dlatego się mną zainteresowałeś. Nie obraź się na mnie, ale ja tak nie chce. Najlepiej będzie jak się od siebie odetniemy. Po co oboje mamy cierpieć?

Podnosi głowę i spogląda mi prosto w oczy.

− Nie wierz w to co mówi Harry. Wymyślił sobie tą głupotę tylko po to by nas rozdzielić, a ty masz jedynie podobną osobowość do Lottie. I coś mi podpowiada, że to właśnie ona mi ciebie zesłała.

Przenosi rękę na mój policzek i ściera z niego łzę.

Biorę głębszy oddech i czuję ucisk w brzuchu. To się zaczyna robić coraz cięższe.

Obaj mówią zupełnie co innego, a ja już nie mam pojęcia któremu wierzyć.

− Ja... − zaczynam, ale do pomieszczenia wchodzi Harry.

W duchu mu za to dziękuję, bo nie mam pojęcia co w tej sytuacji odpowiedzieć. Mam pustkę w głowie.

− Ile razy mam ci powtarzać, że nie wolno ci do niej wchodzić? – spogląda na brata, więc pewnie do niego jest skierowane to pytanie.

− Tyle razy ile ja będę zmuszony ci powiedzieć, że z niej nie zrezygnuje.

Kolejny raz kłócą się o mnie nie interesując się czego tak naprawdę jak chcę. Nic się nie zmienia, oni ciągle myślą jedynie o sobie.

Ja jestem jedynie nagrodą dla jednego z nich. Niczym więcej.

− Skoro nie potraficie się dogadać do kogo należę to może ja wybiorę któregoś z was?


Liczę na waszą opinię.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro