Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

14


− Nie wiedziałem, że znasz się na sprawach księgowych – komentuje pan Harry jak siedzimy nad jego rozliczeniami. Na razie daje mi wgląd tylko do swoich legalnych interesów.

Jak byłam młodsza to uwielbiałam matematykę i liczenie. Później w okresie młodzieńczym postanowiłam, że ciągłe siedzenie w rachunkach może być zbyt nudne i zdecydowałam się inaczej pokierować swoją drogę.

Czy zrobiłam dobrze? Sama nie wiem.

A zresztą teraz to już nie istotne. Moje życie się zakończyło z dniem, którym zostałam pozbawiona wolności.

− Tylko hobbistycznie, więc dla pewności ktoś to jeszcze powinien sprawdzić.

− Księgowa rzuci na to okiem, ale sprawnie to robisz, więc uważam, że będziesz się tym na stałe zajmować. Anthony może sobie iść do cukierni po te swoje cholerne ciastka.

Szczerze to takie rozwiązanie byłoby dla mnie najbardziej korzystne. Pracując dla niego spłacałabym swój dług i może za jakiś czas odzyskałabym wolność.

Siedzę przed jego komputerem, a on pochyla się nade mną. Nie jest to zbyt komfortowe.

Pan Harry ma wgrany na komputerze jeden z lepszych programów do księgowania, więc idzie mi bardzo łatwo.

− A mogłabym pracować dla pana i mieszkać u siebie? Przysięgam, że codziennie przychodziłabym w określonych godzinach.

− Nie i więcej się o to nie pytaj, bo mnie to irytuje. Zostaniesz tu, tak długo jak będę tego chciał i to nie podlega żadnej dyskusji.

***

Przygotowuje babeczki dla Tony'ego. Ma on dziś wreszcie wrócić do domu po tygodniowej nieobecności. Może to naiwne z mojej strony, ale naprawdę za nim się stęskniłam.

On jest jedyną osobą tu poza Teresą, którą interesuje to co czuje.

− Marino, przyszedł do ciebie ten lekarz – spoglądam na nią zdziwiona.

Ostatnio doktor Louis jest u nas bardzo częstym gościem, co jest dość dziwne, bo czuję się bardzo dobrze.

− Na pewno do mnie?

− Tak, kazał cię zawołać. Leć do niego, a ja popilnuje tych babeczek dla Tony'ego.

Opuszczam kuchnię i kieruję się do salonu. On już na mnie czeka.

Boję się, że przez te częste wizyty mój dług względem pana Stylesa znacząco wzrośnie.

− Witaj Marino. Może od razu pójdziemy do ciebie – nie jest dane mi mu odpowiedzieć, bo on od razu zaczyna iść. Podążam za nim.

Na miejscu, od razu ściągam bluzkę, a on przechodzi do badania. Chociaż dobrze się czuję to i tak się boję, że coś źle wyjdzie.

− Z serce wszystko w porządku. Na razie też nie zamierzam, cię dręczyć kolejnym pobraniem krwi – całe szczęście.

− Naprawdę trzeba mnie aż tak często badać? – pytam Louisa, bo to już trzeci raz w tygodniu jak mnie odwiedza. A jest dopiero piątek.

− Nie po prostu to jest najlepszy pretekst bym mógł cię odwiedzać.

Nie mam pojęcia co mam mu odpowiedzieć. Nie chce mi się wierzyć, że mogłabym zainteresować kogoś takiego jak on. Przecież ja się nawet teraz nie maluje.

Kładzie dłoń na moim policzku i zaczyna go pocierać kciukiem. Nieruchomieje na jego gest.

Nie ruszam się nawet jak ktoś wchodzi do pokoju.

− Już jestem – robię krok do tyłu dopiero jak słyszę głos Tony'ego. – Znowu coś ci dolega? – pyta zmartwiony podchodząc do mnie. – Czemu nikt do mnie nie zadzwonił?

− Jest zdrowa – odpowiada za mnie Louis.

− To co tu robisz? – głos Anthony'ego przybiera ostry ton.

Liczę na waszą opinię.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro