10
Nienawidzę lekarzy. Jest to mój uraz z dzieciństwa, bo jak byłam mała to ciągle chorowałam przez co tata co chwilę zabierał mnie na jakieś badania. Cholernie tego nie lubiłam.
− Nie widzę potrzeby bym miał stąd wychodzić – mówi Tony.
− A ty chcesz by on został? – pyta doktor ignorując Anthony'ego.
− Tak – nie mówię tego tylko dlatego, że boję się reakcji chłopaka po tym jak doktor wyjdzie. Boję się wszelkiego rodzaju badań, więc potrzebuję odrobinę wsparcia.
− Dobrze – odpowiada, a następnie zaczyna czegoś szukać w swojej torbie. – Może zaczniemy od pobrania krwi.
Na te słowa cała się wzdrygam. Pamiętam, że jak byłam dzieckiem to pielęgniarka kilka razy mnie kuła próbując znaleźć żyłę. Od tej pory każde pobranie krwi traktuje jako horror.
− To akurat wolałabym pominąć – wtrącam szybko.
− Tylko, że to jest konieczne. Z krwi robi się najwięcej badań, więc tego na pewno nie pominiemy.
Lekarz wydaje się miły, ale to nie oznacza, że jestem pozytywniej do tego nastawiona. I taki czuję jak moje ciało zaczyna trząść się ze strachu. Nie umiem tego opanować.
− Nie bój się – szepcze do mnie Tony, który najwyraźniej zauważył co się ze mną dzieje. – Nigdy nie wezwałbym tu Louisa jeśli on nie byłby dobry w swoim fachu – pocieszająco trze moje ramię.
To mi jednak w ogóle nie pomaga.
Nie zamierzam jednak robić zbędnych problemów i jak tylko Louis się do mnie zbliża to ja wyciągam rękę, ale za to odwracam głowę w drugą stronę. Nie chce na to wszystko patrzeć.
Czuję wkucie, ale nie jest źle jak się spodziewałam.
− No i już koniec – odpowiada. – Byłaś bardzo dzielna – chwali mnie i przystępuje do innych badań.
Mierzy mi jeszcze ciśnienie i osłuchuje. Stwierdza, że mam trochę zbyt nerwowe parametry, ale ja się w ogóle temu nie dziwię.
Na koniec każe dużo odpoczywać, a następnie wychodzi.
Z ulgą stwierdzam, że to jedna z najlepszych wizyt lekarskich w moim życiu.
− Mam nadzieję, że okaże się, że to był tylko fałszywy alarm – mówi Tony jak już zostajemy sami.
− Obiecuję, że już więcej nie będę sprawiała kłopotu – oby nie uznał mnie za bezużyteczną i nie kazał wysłać do jakiegoś burdelu. Przeraża mnie Harry, ale wiem, że tam byłabym zmuszona codziennie przyjmować kilku równie przerażających mężczyzn co on. Długo bym tego nie wytrzymała.
Przy najbliższej okazji popełniłabym samobójstwo.
− To nie twoja wina Marino – mówi pocieszającym tonem. – Gdyby Harry cię tak nie męczył to nic takiego by się nie wydarzyło. Od razu wiedziałem, że jesteś bardzo delikatna – pociera kciukiem mój policzek. – A teraz będę miał doskonałą wymówkę by nie musieć cię oddawać Harry'emu. Poza tym on nie toleruje słabości, więc na pewno przestanie się tobą interesować.
Nachyla się nade mną i daje mi szybkiego buziaka w usta, a następnie wychodzi.
A ja jak zwykle okazuje słabość i pozwalam kilku łzom opaść po moich policzkach.
***
Noc spędzam w pokoju Tony'ego. Z samego rana jednak wstaje by zrobić śniadanie. Nie mogę przeleżeć całego dnia w łóżku. A na pewno nie teraz gdy muszę pracować na swoją wolność.
− Dlaczego nie odpoczywasz? – pyta z pretensją Teresa jak tylko wchodzę do kuchni.
− Wczoraj chwilowo źle się poczułam, ale dziś jest już dobrze – odpowiadam jej, a następnie podchodzę do lodówki i sprawdzam co się tam znajduje.
− Pan będzie zły jak cię tu zobaczy.
− Anthony rzadko bywa zły – pocieszam ją.
− Ale ja już tak – prawie podskakuje na ton tego zimnego głosu. – Chodź ze mną – rozkazuje, a ja na nogach jak z waty odwracam się i maszeruje za nim. Staram się zachować spokojny oddech by znowu nie stracić przytomności.
Najbardziej jednak przeraża mnie to, że on prowadzi mnie do wcześniej nie znanego mi miejsca.
Wchodzimy do ciemnego pokoju bez okien. Ledwo powstrzymuje ciekowość przed rozejrzeniem się po tym miejscu.
− Dostałem właśnie twoje wyniki ślicznotko.
Liczę na waszą opinię.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro