1
− Marina! – biegnę na zawołanie szefowej. Dziś w naszej kawiarni mamy wyjątkowo duży ruch. Nie mam pojęcia co to za dzień, że akurat wszystkim się zachciało kawy lub ciastek.
Dużo bardziej wolę te spokojniejsze dni. Gdy ma się czas na miłą rozmowę z stałymi klientami.
− Już – odpowiadam, a następnie zbliżam się do ekspresu. Spoglądam też na tablicę z zamówieniami.
Kurwa muszę zrobić na raz siedem kaw w tym trzy mokki z czekoladą, a na dwóch z nich ma być jeszcze bita śmietana. Jakby sama czekolada już im nie wystarczyła.
Biorę się do roboty, bo szkoda czasu do stracenia.
− Marina zostaw wszystko i zrób szybko dwie flat white i weź do tego babeczki pistacjowe – dziwi mnie zachowanie Katie, bo ona nigdy nikogo nie faworyzowała, ale skoro szefowa każe to ja nie zamierzam się sprzeciwiać.
Szybko robię te kawy i wkładam w papierową torebkę kilka babeczek mojego autorstwa. Uwielbiam pistacje i uznałam, że babeczki z pistacjowym kremem to będzie coś przepysznego.
Przy ladzie stoi młody czarnowłosy mężczyzna.
Wydaje mi się, że już go kiedyś tu widziałam.
− Zawołaj tego anioła, który wyrabia te wspaniałości – oznajmia chwytając za torbę z przysmakami.
– Stoje właśnie przed panem.
Uśmiecha się na moje słowa. W jego uśmiechu jest jednak coś magnetycznego.
Ten człowiek ma w sobie coś dziwnie przyciągającego.
– Możesz być pewna, że jeszcze częściej będę tu wpadał.
– Mam nadzieję – nie mam pojęcia czy powinnam mu to mówić, ale nie umiem się przed tym powstrzymać.
Nic nie mówiąc więcej wychodzi.
Reszta dnia też jest mocno zagoniona, ale i tak mam bardzo dobry humor, a jak już się okazuje, że to nie ja muszę dziś zostać by posprzątać to jest wręcz szczęśliwa.
– Do jutra – wołam i wychodzę. Idę na parking do swojego auta.
Nie pracuje dlatego, że moje finanse tego wymagają, równie dobrze mogłabym się zająć jedynie studiowaniem. Ja jednak chce mieć swoje własne pieniądze.
Nie chcę prosić ojca i macochy o kasę za każdym razem gdy coś mi wpadnie w oko.
– Marina to ty? – woła z kuchni Clarissa, moja macocha. Stać nas na kucharkę, lecz ona ma hopla na punkcie gotowania i nikomu nie pozwala się wyręczać.
Mi pozwala jedynie piec babeczki, bo to podobno jest mój talent.
– Tak! – głośno odpowiadam.
– To chodź zaraz na kolacje – dziwią mnie jej słowa. Przecież my zawsze czekamy na ojca.
Wchodzę do kuchni i opieram się o futrynę. Clarissa ma związane swoje blond włosy w kok i kuca koło piekarnika. Oby to była jakaś zapiekanka
– Tata dziś będzie wcześniej?
– Tak – odpowiada nie odwracając się w moją stronę.
Gotowanie jak zwykle zbytnio ją pochłonęło.
– Pójdę się przebrać – mówię, ale ona chyba nawet tego nie usłyszała.
Czasem nawet zazdroszczę jej tej pasji. Może się wydawać, że to zwykłe gotowanie, ale chciałabym by coś sprawiało mi tyle radości co jej przyrządzanie potraw.
Po zmianie ciuchów idę do kuchni i zauważam, że tata już zdążył wrócić. Dziś musi być jakiś wyjątkowy dzień skoro tak szybko opuścił swoje ulubione miejsce.
– Jak tam w pracy? – pyta tata po zasiądzięciu do stołu.
Jestem zdziwiona, bo tata wielokrotnie negatywnie wypowiadał się o mojej pracy. Wiele razy mi powtarzał, że dużo lepiej bym wyszła na tym gdybym została jego asystentką.
– Dobrze – odpowiadam, a następnie wracam do jedzenia mojej zapiekanki.
Nagle słychać jakieś walenie do drzwi. Wstaje by sprawdzić co się dzieje, ale nie jest mi dane, bo do domu wpadają jacyś uzbrojeni mężczyźni, którzy przewracają ojca na podłogę.
Dopadają też do mnie i Clarissy unieruchamiając nas przez co nie możemy mu pomóc.
Wyrywam się, ale nie mam szans z dorosłym mężczyzną.
– Naprawdę sądziłeś, że dasz radę mnie oszukać Bill? – mówi dość młody mężczyzna, który mimo tego wygląda na szefa.
Jak jego zimny wzrok zostaje skierowany na mnie to nieruchomieje.
– Tą starą weźcie do sprzątania, albo innych robót, a młoda zawieście do mojego domu – poleca, a następnie się wycofuje.
To wszystko to sen, to nie może być prawda.
No i jest pierwszy rozdział. Czekam na wasze wrażenia i od razu uprzedzam, że to będzie bardzo kontrowersyjne opowiadanie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro