Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prolog

Ciemna ciecz wylewała się z tyłu jego głowy na śniadą, smagłą twarz. Czarne włosy w kolorze hebanu były spocone i upaprane. A zielone oczy koloru dojrzałych oliwek zamknięte i nieruchome. Młodzieniec krwawił także z dolnych części cała, a rozcięty ciemnozielony grecki chiton ukazywał rubinową bliznę. Tuż obok niego dyszał olbrzymi dzik wielkości lwa o wielkich zakrwawionych racicach, czarnej jak smoła sierści i potwornych żółtych oczach, w których błyszczała czysta nienawiść.  Spojrzał ze wstrętem na chłopaka , którego ówcześnie zabił. Chrumknął wściekle i już miał się rzucić na młodzieńca po raz kolejny, kiedy nagle się zatrzymał. Na błękitnym niebie rozpostarło się wielka złota kula, która w chwili gdy opadła przybrała ludzki kształt. Po kilku minutach ukazała się kobieta tak piękna, że aż zapierała dech w piersiach. Była po prostu nieziemska. Miała cudowne rysy, wdzięczną szyję blond włosy w kolorze szafranowym i niebieskie oczy niczym lazurowe wybrzeże oświetlone słońcem. Odgarnęła jasne włosy z lekko śniadej twarzy w żółcistym odcieniu. W jej błękitnych oczach pojawiły się łzy i wielki smutek, gdy rzuciła szybkie spojrzenie zmarłemu. Blondynka zerknęła z obrzydzeniem na monstrualnego wściekłego dzika.
- Ty - syknęła jadowicie niebieskooka. - Jak mogłeś.. Ty go...
Podeszła szybkimi tempem w stronę zwierzęcia wyciągając miecz chłopaka, na co przerażony dzik uciekł kwicząc przeraźliwie ratując życie. Kobieta upadła u stóp umarłego i zapłakała cicho.
-Nie nie nie ty Adonisie. Ty nie mogłeś umrzeć. Nie mogłeś. - wrzeszczała, potrząsając jego ciałem i płacząc rzewnie. - Dlaczego udałeś się na to polowanie dzisiaj ? Dzisiaj!
Potem blondynka zaczęła krzyczeć z bezsilności i rozpaczy. Po jakimś czasie powtórzyła te słowa jak w jakimś strasznym amoku :
- To był dzik. To był jej dzik. To ona go na ciebie zesłała, abyś zginął.
Jeszcze długo rozpaczała nad ciałem Adonisa. W końcu pocałowała w czoło kochanka.
- Kocham cię - wyszeptała z czułością i z niewyobrażalną delikatnością, pogłaskała chłopaka po twarzy.
Niebieskooka nagle stanęła na równe nogi, otarła łzy. Wzięła głęboki oddech i widać było, że się nieco uspokoiła. Blondynka wyszeptała coś po cichu.
Krew w bordowym kolorze wsiąknęła w ziemię. Po chwili wyrosły z niej dwa kwiaty : żółty niczym słońce miłek i amarantowy zawilec wieńcowy w kolorze czerwieni.
- Żegnaj ukochany. Niech przynajmniej te kwiaty upamiętniają naszą miłość - rzuciła słabo i pokręciła głową z rezygnacją.
Kobieta natychmiast się odwróciła i odeszła szybko rozglądając się uważnie. Jej stopy delikatnie muskały soczystą zieloną trawę tak jak niegdyś głaskała Adonisa. Szelest greckich drzew pamiętał o miłości cudowniej lecz krnąbrnej bogini do pięknego, śmiertelnika oraz jego śmierć, która zdarzyła się przez nienawiść do jego ukochanej. Adonis zakochując się w promiennej bogini zapłacił za to życiem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro