Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 19.

Rozdział 19.

Severus szybkim krokiem przemierzał korytarze w lochach. Tuż za nim szła reszta członków zakonu, osłaniając go. Szybko i efektowanie eliminowali każdego, kto pojawił się na ich drodze. Mieli tylko jedno zadanie – uratować Harry'ego Pottera. Dzięki informacjom przekazanym przez ich nowego szpiega, misja stała się niemal zbyt łatwa.
Zbliżało się południe, więc w budynku nie było zbyt wielu śmierciożerców – większość była w domach, prowadząc „prawdziwe" życie. Snape i reszta czarodziejów skręcili za róg, by tam natknąć się na pięciu przeciwników. Trzech z nich pokonali z łatwością, ale pozostałej dwójce udało się uciec.
- Musimy się pospieszyć, tamci dwaj na pewno doniosą Sami-Wiecie-Komu o naszej obecności – powiedział Kingsley, formalny przywódca grupy. I, jak się szybko okazało, miał rację. W całych lochach zaczęli pojawiać się wezwani śmierciożercy. Członkowie Zakonu podzielili się na mniejsze grupki I rozdzielili, wiedząc, że w ten sposób szybciej uda im się znaleźć Harry'ego.
Snape przemierzał samotnie korytarz za korytarzem, desperacko szukając Pottera. Wreszcie znalazł go – chłopak unosił się w powietrzu, lewitowany przez jakiegoś śmierciożercę. Severus bez chwili wahania zabił mężczyznę i przypadł do Harry'ego.
- Severus... - wychrypiał Harry, głosem zniszczonym od krzyków.
- Wypij to, Harry – polecił Snape, wyjmując z kieszeni szaty niewielką fiolkę. Z trudnością udało mu się nie ujawnić wszystkich emocji, które zawładnęły nim, gdy zobaczył Pottera w takim stanie. Nie wiedział, czy się rozpłakać, czy może jednak pozabijać wszystkich ludzi w promieniu dziesięciu mil.
- Wiedziałem, że po mnie przyjdziesz – wyszeptał chłopak, uśmiechając się lekko pod nosem. Severus natychmiast wziął go na ręce i przytulił.
- Musimy cię stąd wydostać – powiedział.
- No, no, no, Severusie... Powinieneś być rozsądniejszy. Nigdzie nie pójdziecie – powiedział głos, którego żaden z nich zdecydowanie nie chciał usłyszeć.
- Tom – warknął Mistrz Eliksirów.
- Postaw mnie, Severusie – poprosił Harry.
- Jesteś pewien?
- Tak – powiedział stanowczo Potter. Severus postawił go ostrożnie na nogach. Harry zachwiał się lekko, nim złapał równowagę. Ból, który natychmiast poczuł, dał mu jasno do zrozumienia, że przynajmniej jedna z nich jest złamana, ale starał się to zignorować. Przeniósł ciężar ciała na prawą stopę, mając wrażenie, że lewa noga zaraz się pod nim ugnie. Voldemort znieruchomiał, zszokowany. Był pewny, że Harry wciąż jest sparaliżowany! Chłopak poczuł, jak coś długiego i drewnianego wsuwa się w jego dłoń. Szybko zdał sobie sprawę, że to Snape oddał mu jego własną różdżkę.
- To się dziś skończy, Tom – powiedział Potter, robiąc kilka niepewnych kroków. Skrzywił się lekko, obawiając się, że za chwilę straci przytomność.
- Ale... jesteś sparaliżowany – powiedział głupio Voldemort.
- A ty podobno jesteś martwy. Niestety rzeczywistość nie zawsze jest taka, jak byśmy chcieli – zauważył Harry. Voldemort w końcu wyrwał się z otępienia i ze złośliwym uśmieszkiem spojrzał na Severusa, który stał za Harrym, trzymając opiekuńczo dłoń na jego ramieniu.
- Och, mój zdradziecki, mały Mistrz Eliksirów... Wygląda na to, że całkiem nieźle się ustawiłeś. Pieprzenie Chłopca, Który Przeżył przynosi zapewne wiele korzyści – zaszydził. Severus i Harry zesztywnieli lekko.
- Wygląda na to, że wciąż nie potrafisz porządnie spenetrować mojego umysłu. Powiedz mi, czy osoba, która mnie wydała, doniosła ci również, od jak dawna szpiegowałem dla Zakonu za twoimi plecami?
- Wystarczająco długo – powiedział Voldemort, choć jego ton dał jasno do zrozumienia, że tak naprawdę nie zna odpowiedzi na to pytanie.
- Zmieniłem strony jeszcze zanim zaatakowałeś Potterów – odparł Severus, uśmiechając się szyderczo.
- Crucio! – krzyknął Voldemort, celując różdżką w Snape'a. Mistrz eliksirów nie zdążył zrobić uniku i zaklęcie dosięgło go.
- Nie! – krzyknął Harry. – Skrzywdziłeś już zbyt wielu ludzi, których kocham, Tom. Nie pozwolę ci skrzywdzić jeszcze Severusa! – dodał, a na końcu trzymanej przezeń różdżki pojawił się promień białego światła, który pomknął w stronę Voldemorta. Cały loch wypełniło jasny, wręcz oślepiający blask, a czas jakby się zatrzymał. A potem, gdy światło zniknęło, z Voldemorta zostały jedynie zwęglone zwłoki.
Harry osunął się na ziemię, kompletnie wyczerpany. Ostatnie, co ujrzał, nim stracił przytomnośc, była zmartwiona twarz Severusa.

⚡️⚡️⚡️⚡️⚡️⚡️⚡️⚡️⚡️⚡️⚡️

To wszystko stało się jakby zbyt szybko, zbyt gwałtownie jak na ostateczny pojedynek między Czarnym Panem a Chłopcem, Który przeżył. Wszyscy wyobrażali go sobie jako wspaniałą, epicką walkę – przeciwnicy stojący po dwóch stronach pola walki, wokół nich błyskające światła, aż w końcu mordercza wymiana zaklęć. Wszyscy sądzili, że walka ta odbędzie się na jakimś wzgórzu, na środku pola bitwy. Harry oczywiście zabiłby Voldemorta, a potem, jak na porządnego bohatera przystało, postawiłby stopę na martwym ciele Czarnego Pana.
Zabawne, jak rzeczywistość może różnić się od ludzkich wyobrażeń. Zamiast pola bitwy była plątanina korytarzy w lochach. Zamiast wielkiej walki godnej samego króla Artura, były jedynie pojedyncze grupy ratunkowe, próbujące zabić tak wielu śmierciożerców, jak tylko się dało, równocześnie cały czas wycofując się z budynku. Zamiast pojedynku na środku pola bitwy, była jedynie krótka wymiana zaklęć w ciemnym korytarzu. I wreszcie, zamiast stanąć tryumfalnie na ciele zabitego przeciwnika, Harry zemdlał prosto w ramiona znajdującego się za nim Severusa.
Mistrz eliksirów siedział na posadzce, gdy Harry rzucił tamto nieznane mu zaklęcie. Zresztą, Severus nie był nawet pewien, czy to na pewno było zaklęcie – bardziej przypominało niekontrolowany wybuch magii. Widząc, że chłopak osuwa się na ziemię, przesunął się w jego stronę, by uchronić Harry'ego przed upadkiem. Złapał go z łatwością i szybko sprawdził jego stan – wyglądało na to, że poza utratą przytomności Potterowi nic nie jest. Wtedy wzrok Severusa powędrował do miejsca, w którym niedawno stał Voldemort. Snape zaniemówił, widząc zwęglone ciało. Udało się. Harry pokonał Czarnego Pana. Mistrz eliksirów siedział na posadce, zszokowany, aż w korytarzu pojawiły się dwie osoby. Na szczęście byli to Remus Lupin i Kingsley Shacklebolt.
- Severusie? – spytał Remus, zerkając niepewnie na Harry'ego.
- Żyje – zapewnił Snape.
- A on? – zapytał Kingsley, trącając butem zwłoki Voldemorta.
- Harry go zabił – wyjaśnił Severus. – Masz może świstoklik do skrzydła szpitalnego?
- Mam – powiedział Shacklebolt. Weźcie go z Remusem, ja zbiorę resztę członków Zakonu i udamy się w pościg za śmierciożercami, którzy uciekli z budynku. – Snape wziął ślistoklik z wdzięcznością, układając Harry'ego wygodnie w swoich ramionach. Remus podszedł do nich i wypowiedział hasło aktywujące świstoklik. Chwilę później byli już w Skrzydle Szpitalnym, gdzie czekała na nich pani Pomfrey. Severus położył Pottera delikatnie na przygotowanym łóżku, zaś Remus poszedł do dyrektora, by opowiedzieć o wszystkim, co się wydarzyło. Snape został w skrzydle, by pomóc w leczeniu Harry'ego.
Severus i pani Pomfrey pracowali w ciszy. Mistrz Eliksirów zajął się raczej oczyszczaniem i opatrywaniem drobniejszych ran oraz smarowaniem siniaków odpowiednią maścią, zaś pielęgniarka skupiła się bardziej na obrażeniach wewnętrznych, takich jak niedożywienie, złamania i skutki przebywania pod klątwą Cruciatus.
Kompletny proces leczenia szkód, jakich w organizmie Harry'ego dokonał czas spędzony w niewoli Voldemorta, zajął ponad godzinę czasu. Kiedy już Severus mógł odwrócić swą uwagę od Pottera choć na chwilę, do jego uszu doszły odgłosy jednoznacznie świadczące o wielkim świetowaniu. Cóż, wieści roznosiły się naprawdę szybko.
- Sugerowałbym zamknięcie drzwi od Skrzydła Szpitalnego, Poppy, w innym wypadku za chwilę wtargnie tu cały fanklub Harry'ego Pottera.
- Dlaczego? – spytała pani Pomfrey, mimo wszystko zamykając drzwi.
- Udało mu się pokonać Czarnego Pana – wyjaśnił Snape.
- Że... co? – zapytała, zszokowana. – Cóż... To by wyjaśniało jego wycieńczenie, zarówno fizyczne, jak i magiczne.
- Jak długo będzie nieprzytomny?
- Był poważnie ranny, a jego rezerwy magii są na wyczerpaniu. Jednakże z drugiej strony, Harry zawsze szybko wracał do siebie. Wydaje mi się, że jego magia sama z siebie leczy jego organizm. Dlatego tez nie wiem, kiedy się obudzi – może za kilka dni, a może też za kilka tygodni – powiedziała pani Pomfrey.

⚡️⚡️⚡️⚡️⚡️⚡️⚡️⚡️⚡️⚡️⚡️

Wieści dotarły do całej czarodziejskiej społeczności jeszcze tego samego dnia. Dyrektor Dumbledore dał uczniom dwa tygodnie wolnego, by mogli zobaczyć się z rodzinami i przekazać im szczęśliwe wieści. W zamku zostało jedynie kilku nauczycieli i nieprzytomny Harry. Severus większośc czasu spędzał, siedząc obok jego łóżka i w końcu, po czterech dniach wypełnionych stresem i niepokojem, Potter ostrożnie otworzył oczy.
- Sev? – spytał cicho lekko zachrypniętym głosem. Severus przystawił do jego ust szklankę z wodą.
- Udało ci się, Harry – powiedział Snape, delikatnie przeczesując dłonią włosy chłopaka.
- Ranił cię – szepnął Potter.
- Jak się czujesz?
- Znacznie lepiej niż wtedy, gdy ostatnio cię widziałem.
- Lepiej zawołam panią Pomfrey. Ta kobieta jest gotowa mnie wypatroszyć, jeśli nie zawiadomię jej o tym, że się obudziłeś – powiedział Mistrz Eliksirów. Harry westchnął cicho, ale pozwolił Snape'owi pójść po pielęgniarkę. Poppy zbadała Pottera dokładnie, szukając choćby najmniejszych śladów jakichkolwiek obrażeń.
- Możliwe, że przez kilka następnych dni będziesz utykać – twoja kość udowa była potrzaskana, to cud, że w ogóle byłeś w stanie stanąć na nogach. Nie powinieneś jej forsować przez co najmniej tydzień. Byłes w naprawdę kiepski stanie, gdy profesor Snape cię tu przyniósł. Jednakże, biorąc pod uwagę to, że reszta uczniów jest na wakacjach i jeśli obiecasz, że będziesz na siebie uważać, pozwolę ci opuścić Skrzydło Szpitalne.
- Już są wakacje? – spytał Harry, gdy pani Pomfrey opuściła pomieszczenie. – Jak długo byłem nieprzytomny?
- Zaledwie kilka dni. Dyrektor zarządził dwutygodniową przerwę z okazji pokonania Czarnego Pana.
- Więc jego już naprawdę nie ma?
- Tak, Harry, jego już nie ma. I tym razem na dobre.
- To... Zbyt szybko. To znaczy, nie zrozum mnie źle, cieszę się, że to już koniec...
- Ale? – zapytał Severus.
- Zawsze wyobrażałem sobie, że wojna będzie dłuższa. A tak naprawdę trwała zaledwie dwa lata.
- Obawiam się, że śmierć Czarnego Pana nie oznacza jeszcze końca wojny. Wielu śmierciożerców uciekło, włącznie z Lucjuszem Malfoyem. A to oznacza, że skończyła się jedynie twoja rola.
- Jak ministerstwo zareagowało na te wiadomości? – spytał Harry, bowiem z tego co wiedział Knot wciąż próbował zaprzeczyć temu, jakoby Voldemort miał powrócić.
- Knot twierdzi, że te wszystkie morderstwa i Mroczne Znaki na niebie to sprawka kilku fanatycznych śmierciożerców, pragnących przywrócić „Dni Chwały" z czasów pierwszej wojny z Voldemortem – wyjaśnił Severus. Harry wysłuchał go i przez dłuższą chwilę nic nie mówił.
- Możemy spędzić te wakacje w twojej rezydencji? – spytał w końcu, zmieniająć temat.
- Oczywiście – zapewnił Snape. Pomógł Harry'emu się przebrać i usiąść na wózku, po czym skierowali się do swoich pokoi w lochach. Spakowali tylko to, co uznali za niezbędne i udali się do punktu aportacyjnego.
- Jeśli wstaniesz, będę mógł nas deportować – zauważył Mistrz Eliksirów. Harry skinął głową i z pomocą mężczyzny stanął nieco niepewnie na nogach. Severus zmniejszył wózek zaklęciem, po czym włożył go do kieszeni wraz z resztą bagażu.
- Zaufaj mi i wszystko będzie dobrze – zapewnił Severus, obejmując Pottera ramionami. Harry zamknął oczy i odetchnął głęboko, nie wiedząc, czego powinien się spodziewać. Poczuł, jak powietrze wokół niego zdaje się zmieniać, ograniczać go, zamykać w ciasnym tunelu. To zdecydowanie nie było przyjemne uczucie.
- Harry, wszystko w porządku?
- Oczywiście – zapewnił chłopak, nie mając zamiaru puszczać Severusa. Kiedy w końcu odważył się otworzyć oczy, zobaczył, że byli już w rezydencji rodowej Snape'a. Mistrz Eliksirów przesunął uspokajająco dłonią po plecach Pottera, zupełnie jakby znał jego myśli.
- Dobrze, a teraz zobaczymy, jak chodzisz – powiedział po chwili. Harry westchnął cicho, ale odwrócił się plecami do Mistrza Eliksirów. Snape stanął za nim , kładąc asekuracyjnie dłonie na biodrach chłopaka. Harry postawił kilka niepewnych kroków, po czym zatrzymał się.
- Boli mnie noga. Ta, która według pani Pomfrey była złamana – powiedział.
- Więc gdzie cię zanieść?
- Mógłbym położyć się na chwilę?
- Tak. Wolisz pokój, który zajmowałeś w poprzednie wakacje czy tez może moją sypialnię?
- A nie przeszkadzałbym ci w sypialni?
- Nigdy – powiedział stanowczo Severus, biorąc Harry'ego na ręce. Zaniósł go do pokoju, który Potter zobaczył po raz pierwszy w swoim życiu. W pomieszczeniu dominowały zdecydowanie ciemne kolory, głównie czarny i zielony.
- Wolę się nie wypowiadać na temat wystroju, ale łóżko masz ogromne – powiedział Harry, chcąc podrażnić Snape'a. – Hey! – krzyknął zaskoczony, gdy został rzucony na wspomniane łóżko. Severus uśmiechnął się złośliwie, po czym zrzucił z siebie wierzchnie szaty i położył się obok chłopaka.
- Tęskniłem za tobą, Bachorze – powiedział.
- Ja za tobą też, Severusie – odparł cicho Harry, chowając twarz w zagłębieniu szyi mężczyzny. Severus objął go ramionami, opierając podbródek o głowę chłopaka. Leżeli tak, obejmując się, ciesząc się wzajemną bliskością. Za tym Harry tęsknił najbardziej. Za komfortem i poczuciem bezpieczeństwa, które dawały ramiona Severusa. Zaś Snape równie mocno tęsknił za trzymaniem swojego ukochanego w ramionach. Chwilę później Harry Spo raz pierwszy od dłuższego czasu zasnął spokojnie.
CDN...

Może kilka komentarzy...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro