Rozdział 10.
Rozdział 10.
O dziwo, następnego ranka to Harry wstał jako pierwszy. Przez noc ich ręce i nogi wręcz niemożliwie się ze sobą splątały. Ramiona Severusa nadal mocno go obejmowały – jedno z nich znajdowało się na brzuchu chłopaka, zaś drugie trzymało jedną z jego dłoni. Natomiast Potter leżał bardziej na plecach niż na boku, czując obok ramienia głowę starszego mężczyzny. Długie, czarne włosy były rozrzucone na klatce piersiowej Gryfona. Mistrz Eliksirów objął nogami biodra Harry'ego, przez co chłopak mógł poczuć niewielki ciężar gdzieś w okolicach pasa. Gryfon zasmucił się nieco, nie mogąc wyczuć całego ciężaru nóg Snape'a, które splątały się z jego własnymi.
Wzdychając cicho, Potter bawił się czarnymi kosmykami, opadającymi niczym zasłona na twarz drugiego czarodzieja. Mimo że były lekko tłustawe, były też niewiarygodnie miękkie i delikatne. Poza tym, porządny szampon na pewno poradziłby sobie z tym notorycznym przetłuszczaniem się. Zakładając część włosów za ucho, Harry uważnie przyjrzał się twarzy Severusa. Wyglądał inaczej, kiedy spał – zniknęła większość zmarszczek, choć i tak nie miał ich zbyt wiele, zniknął też ten kpiący uśmieszek i groźnie zmarszczone brwi. Nos zdawał się być nieco większy bez tych otaczających go obsydianowych oczu. Severusa Snape'a nie można było nazwać pięknym, ani nawet przystojnym, nie według ogólnie przyjętych standardów, ale dla Harry'ego ten mężczyzna był jedyną i uniwersalną definicją miłości. Mistrz Eliksirów był z Harrym. Nie z Potterem, synem Jamesa, nie z Harrym Potterem, Chłopcem, Który przeżył, tylko po prostu z nim. Z bezbronnym, niepełnosprawnym i w głębi duszy przerażonym Harrym.
- Czuję, że mnie obserwujesz – powiedział znienacka starszy czarodziej ochrypłym, zaspanym głosem. Gryfon podskoczył z zaskoczenia – Snape nawet nie otworzył oczu, a jego oddech praktycznie się nie zmienił.
- Nie strasz mnie tak! – jęknął Potter, na co Severus zaśmiał się pod nosem i przyciągnął do siebie chłopaka, całując go w czoło.
- Powinieneś jeszcze spać, Bachorze. Jest sobota, nie musisz tak wcześnie wstawać.
- Wiesz, zawsze myślałem, że jesteś raczej rannym ptaszkiem.
- Nie słuchasz plotek krążących po szkole? Jestem przecież wampirem, który snuje się nocami po korytarzach w poszukiwaniu uczniów, którym mógłbym wyssać krew.
- A ja jestem znerwicowanym Dziedzicem Slytherina – prychnął Harry.
- Głupota tych dzieciaków mnie coraz bardziej zadziwia.
- To nie wszystko. Kilka miesięcy temu jakaś dziewczyna, której kompletnie nie znam, zarzekała się, że jest ze mną w ciąży.
- Naprawdę czytasz te brednie? – zapytał Snape, unosząc brew.
- Ja nie, ale pani Weasley owszem. I ona w to uwierzyła. Sporo czasu zajęło mi przekonanie jej, że to jednak nie jest prawda.
- Jeśli jakaś dziewczyna będzie cię w ten sposób denerwować, każ jej po prostu rzucić zaklęcie dowodzące rodzicielstwa.
- Może to i niegłupi pomysł.
- To co powiesz na to, żebyśmy jednak wrócili do spania? – spytał znienacka Snape, zmieniając temat.
- Myślisz tylko o jednym, co? Niech ci będzie – roześmiał się Potter.
- To dobrze – mruknął Severus. Harry przytulił się jeszcze bardziej do przyjemnego ciepła emanującego z ciała drugiego mężczyzny. Zasnęli jakieś kilka minut później.
⚡️⚡️⚡️⚡️⚡️⚡️⚡️⚡️⚡️⚡️⚡️
- Gdzie byłeś rano? – zapytał Ron, kiedy Harry dołączył do swoich przyjaciół w czasie lunchu. Potter zarumienił się lekko, modląc się w duchu, by tego nie zauważyli.
- Se... Profesor Snape oceniał skutki eliksiru, który ostatnio stworzył – skłamał na poczekaniu Harry. Nie był pewien, czy jest już gotowy na to, by powiedzieć swoim przyjaciołom o nim i o Severusie.
- Że co?! Snape wykorzystuje cię jako królika doświadczalnego? – syknął Weasley. Słysząc to, brunet wybuchnął śmiechem.
- Nie, Ron. Stworzył miksturę, która powstrzymuje moje wizje. I ona naprawdę działa.
- Och, Harry, to cudownie! – wykrzyknęła Hermiona.
- A gdzie jest haczyk? – zapytał Weasley.
- Nie ma haczyka. Jest Mistrzem Eliksirów, pamiętasz? Warzenie mikstur to dla niego przyjemność – odparł Potter, marszcząc brwi.
- Jakoś nie chce mi się wierzyć w to, że Snape'owi cokolwiek sprawiałoby chociaż cień przyjemności – mruknął Ron.
- Skoro tak twierdzisz... A tak właściwie to gdzie są wszyscy? – zapytał Potter, widząc, że Wielka Sala jest wyjątkowo pusta.
- Zapomniałeś? Dziś jest wypad do Hogsmeade – wyjaśnił Weasley.
- A żebyś wiedział, że zapomniałem – westchnął. – Dajcie mi chwilę, wezmę tylko płaszcz i możemy iść.
- Spotkamy się przy wyjściu ze szkoły, dobrze? – zapytała Hermiona.
- Oczywiście – odparł Potter, po czym skierował się do lochów.
Zima zbliżała się już wielkimi krokami, oznajmiając swoje przybycie dość chłodnymi wiatrami i coraz niższymi temperaturami, dlatego też założył na siebie swój najcieplejszy płaszcz. Po namyśle wyłowił też z kufra torbę z pieniędzmi – stwierdził, że to dobra okazja, by zacząć robić świąteczne zakupy.
- Wybierasz się do Hogsmeade? – spytał znienacka Snape.
- Tak.
- W takim razie przykryj nogi kocem, żeby nie przemarzły – powiedział Severus, po czym przetransmutował jedną z poduszek w gruby, wełniany koc. Rozłożył go na nogach chłopaka, po czym jego końce włożył mu pod uda, aby przypadkiem się nie zsunął.
- Dziękuję – mruknął Harry, przyciągając przy tym Mistrza Eliksirów do pocałunku. – Do zobaczenia – dodał, wychodząc z pokoju. Ron i Hermina czekali na niego w umówionym miejscu.
- Po co ci ten koc? – zapytał Weasley.
- Ma chronić moje nogi przed przemarznięciem. Skoro ich nie czuję, nie jestem w stanie określić, kiedy zaczęłyby się robić ewentualne odmrożenia, a że nie mogę nimi ruszać, nie mogę też w żaden inny sposób ich ogrzać.
- Ach tak – mruknął rudzielec, wyglądając na zakłopotanego. Harry uniósł brwi, widząc reakcję przyjaciela, ale postanowił ją mimo wszystko zignorować. Następne kilka godzin spędzili w Miodowym Królestwie i w knajpie Pod Trzema Miotłami. Po pewnym czasie zdecydowali, że rozstaną się na chwilę, by móc spokojnie kupić prezenty na Boże Narodzenie. Harry nie miał najmniejszych problemów ze znalezieniem czegoś dla swoich przyjaciół, ale kompletnie nie wiedział, co mógłby dać Severusowi.
Nie mogła to być żadna książka o eliksirach, gdyż Potter podejrzewał, że Snape ma w swojej bibliotece wszystko, co o warzeniu mikstur kiedykolwiek zostało napisane. Z tego samego powodu w grę nie wchodziły też choćby i najrzadsze składniki do eliksirów. Severus nigdy nie nosił biżuterii, a jeśli chodzi o ubrania, to zazwyczaj chodził w tych samych czarnych szatach. Suma summarum, Harry tak naprawdę nie wiedział nic o jakichś zainteresowaniach Snape'a i tym podobnych rzeczach, co wprawiło go w tym momencie w niemałe zakłopotanie.
Zaglądał do każdego sklepu, który wydawał mu się choć trochę interesujący, w nadziei, że znajdzie coś, co mogłoby się spodobać Mistrzowi Eliksirów. W pewnym momencie jego wzrok przykuł mały wisiorek, leżący niepozornie w jednej z gablot. Chłopak z łatwością wyczuł bijącą od niego potężną magię. Stwierdził, że to może być idealny prezent dla Severusa – wykonane ze srebra celtyckie Drzewo Życia, z dużym szmaragdem na środku. Wisior zawieszony był na delikatnym srebrnym łańcuszku.
- Jakie zaklęcia są rzucone na ten wisiorek? – spytał właścicielkę sklepu.
- Och, to jest istotnie dość rzadki i wyjątkowy naszyjnik. Jest na nim kilka zaklęć ochronnych, w tym średniej mocy zaklęcie tarczy – osłoni właściciela przed wszelkimi słabszymi klątwami czy urokami. Jednakże żeby zadziałał, musi zostać podarowany z miłości. Dzięki temu, jeśli kiedykolwiek znajdziesz się w niebezpieczeństwie, wisior ten poinformuje o tym osobę, której go podarujesz. Na dodatek ma w sobie zaklęcie lokalizujące na wypadek, gdyby to właścicielowi naszyjnika coś się stało – wyjaśniła kobieta.
- Wezmę go – powiedział Harry z uśmiechem. Sprzedawczyni skinęła głową i zapakowała wisiorek w małe pudełeczko wyściełane czarnym aksamitem, owijając je srebrną wstążką. Harry położył na ladę garść galeonów, po czym opuścił sklep. Miał tylko nadzieję, że Serverus nie ma nic przeciwko biżuterii. Mijając kolejną wystawę, zdecydował, że na wszelki wypadek podaruje mu jeszcze czarne skórzane rękawiczki i szary szalik wykonany z wyjątkowo delikatnego materiału.
W czasie zakupów Gryfon doszedł do wniosku, że jego wózek może być całkiem przydatny, gdy ma się zbyt wiele pakunków. Stąd też, kiedy dołączył w końcu do Rona i Hermiony, ci z radością skorzystali z propozycji, by położyli swoje zakupy na jego kolanach, zaś sam Harry cieszył się z tego, że mógł im w czymś pomóc.
- Gdzie wybieracie się na święta? – zagadnął w pewnym momencie Potter. Przyjaciele spojrzeli na siebie, po czym Hermiona odpowiedziała:
- Ron miał przyjechać do mnie na parę dni, poznać moich rodziców, po czym pojechalibyśmy do Nory, gdzie spędzilibyśmy resztę świąt. Rozmawialiśmy z Dumbledore'em, ale on uważa, że naraziłbyś się na zbyt duże niebezpieczeństwo, mieszkając u mnie przez te kilka dni.
- Rozumiem – mruknął cicho Harry. – W ten sposób będziecie mogli spędzić trochę czasu razem. Poza tym, gdybym pojechał do twoich rodziców, musiałbym znów używać mugolskiego wózka, a to nie jest mi zbytnio na rękę – dodał, próbując w ten sposób rozładować nieco napiętą sytuację.
- Nie jesteś zły? – zapytał Ron. – Wiesz, jeśli chcesz, możemy zostać z tobą.
- Nie, to naprawdę nie jest problem. Poza tym, to nie byłoby w porządku, gdybyście mieli siedzieć przez całe ferie w zamku tylko ze względu na mnie. Zresztą, już nawet zacząłem dogadywać się ze Snape'em – odparł Harry. Rudzielec chciał jakoś skomentować to „dogadywanie się ze Snape'em", ale powstrzymał się, widząc spojrzenie Hermiony.
Kiedy wieczorem wrócili do zamku, Harry dyskretnie oddzielił swoje prezenty od reszty, uważając przy tym, by Ron nie zauważył tych dla Mistrza Eliksirów. Granger zadecydowała, że powinni iść do biblioteki i wręcz siłą zaciągnęła tam chłopaków. Mimo że OWUTEMY były dopiero za rok, ona już zaczynała się nimi przejmować. Dlatego też Harry i Ron jedynie przewrócili oczami, gdy zarządziła, że w czasie przerwy świątecznej muszą przerobić wszystkie podręczniki z poprzednich lat. Potter mimo wszystko dziękował w duchu dyrektorowi, że nie pozwolił mu ruszyć się z zamku w czasie tych ferii.
- Harry, przykro mi, ale Ron i ja musimy iść na spotkanie prefektów – powiedziała po jakimś czasie Hermiona.
- W porządku, idźcie. Ja tu jeszcze zostanę i skończę pisać ten esej.
- Do zobaczenia później, stary – mruknął Ron, wychodząc z biblioteki.
⚡️⚡️⚡️⚡️⚡️⚡️⚡️⚡️⚡️⚡️⚡️
Gdy Severus wszedł wieczorem do swoich pokoi, ze zdziwieniem zauważył, że są puste. Przyzwyczaił się już, że o tej porze na kanapie siedział Potter, ucząc się lub coś czytając. Zaczął nawet nazywać tę kanapę w myślach „sofą Harry'ego". Poza tym, było już po ciszy nocnej. Warcząc pod nosem, wyszedł na korytarz. Skoro tak, równie dobrze może złapać paru uczniów szwendających się po zamku i łamiących regulamin. Za żadne skarby nie przyznałby się do tego, że poszedł po prostu szukać Gryfona.
Po tym, jak przyłapał dwóch Puchonów ukrywających się w nieużywanej klasie, skierował swoje kroki do biblioteki. Delikatne światło sączące się z tyłu pomieszczenia uświadomiło mu, że najwidoczniej ktoś jeszcze nie jest w łóżku mimo ciszy nocnej. Gdy powoli podchodził do delikwenta, kąciki jego ust uniosły się delikatnie do góry, kiedy zrozumiał, kogo przyłapał. Potter spał w najlepsze, z twarzą przytuloną do książki i piórem w dłoni.
- Harry – mruknął Severus, potrząsając ramieniem chłopaka. Potter obudził się natychmiast, przez przypadek zrzucając książki ze stołu.
- Och, to tylko ty. Wygląda na to, że zasnąłem – mruknął Gryfon. – No co? – zapytał, widząc kpiący uśmieszek malujący się na twarzy Snape'a. Ten zaś bez słowa jednym machnięciem różdżki wyczarował lusterko i podał je chłopakowi. Okazało się, że Potter najwidoczniej usnął, kładąc głowę na tej części pergaminu, na której atrament jeszcze nie wysechł – kilka niewyraźnych słów odbiło się na jego policzku.
- Och, bardzo zabawne – burknął Harry, po czym usunął granatowe plamy jednym zaklęciem.
- Chodź, powinieneś już dawno być w łóżku – powiedział Severus. – Ach, i zapomniałbym – Gryffindor traci pięć punktów za to, że wałęsasz się po szkole po ciszy nocnej.
- Drań – mruknął Harry, pakując swoje rzeczy do torby. Snape jedynie zbył go uśmiechem, po czym wyprowadził z biblioteki i skierował do lochów. W jednym z korytarzy spotkali kolejnego ucznia, który najwidoczniej cierpiał na bezsenność.
- Panie Malfoy, czy byłby pan tak łaskaw i wyjaśnił mi, co robi pan poza łóżkiem o tej godzinie? – zapytał Mistrz Eliksirów, posyłając swemu uczniowi wyjątkowo wredny uśmiech.
- A czy ja mogę spytać, co Potter robi z panem w lochach? – zripostował bezczelnie Draco.
- Slytherin traci pięć punktów za pańską odzywkę. A co do Pottera – również został przyłapany na włóczeniu się po szkole w czasie, gdy powinien już od dawna być w swoim dormitorium. Właśnie odprowadzałem go do jego komnat, ale skoro ty również nie śpisz, najpierw odprowadzę ciebie do pokoju wspólnego. Wolę mieć pewność, że nie przyjdzie ci do głowy, by zrobić sobie kolejną wycieczkę za moimi plecami – oznajmił Snape. Malfoy jedynie prychnął drwiąco, ale mimo wszystko poszedł za swoim opiekunem do dormitoriów Slytherinu. Kiedy chłopak był już w środku, Severus machnął różdżką i wymruczał pod nosem jakieś zaklęcie.
- Co to było? – zapytał po pewnym czasie Harry, gdy obaj mężczyźni szli w stronę swoich pokoi.
- Stare zaklęcie niańczące. Dzięki temu, jeśli jakikolwiek Ślizgon spróbuje w nocy opuścić dormitoria, będę o tym wiedział. Mam dziwne przeczucie, że Malfoy coś kombinuje.
- Może to i dobry pomysł, wiesz? Myślisz, że coś się stanie, jeśli on dowie się, że mieszkamy razem?
- Nie sądzę – mruknął Severus. – Tym bardziej, że to Dumbledore to wszystko zaplanował. Byłoby gorzej, gdyby jakimś cudem domyślił się, co nas łączy.
- Ale w takim razie wystarczy, żebyśmy po prostu byli ostrożni, prawda? – odparł Potter, wchodząc za mężczyzną do pokoju. Snape bez słowa podniósł Gryfona i usiadł wraz z nim na kanapie, opierając chłopaka o swoją klatkę piersiową.
- Harry... Jeśli nie masz nic przeciwko, chciałbym porozmawiać o naszym związku, a przynajmniej o jego... fizycznym aspekcie. – Potter skinął głową, dając Mistrzowi Eliksirów znak, że zgadza się na kontynuowanie tematu. – Doskonale wiesz, że chcę, by wszystko rozwijało się stopniowo i nie zamierzam niczego przyspieszać. Jesteś młody i jeszcze niedoświadczony, nie będę więc w żaden sposób na ciebie naciskał.
- Severusie, ja... Bo chodzi o to, że... Wydaje mi się, że przez paraliż... że on sprawił, że... - Harry zaczął nieskładnie bełkotać, bardzo się przy tym rumieniąc.
- Sprawił, że co? – spytał spokojnie Snape.
- Od czasu wypadku... Ani razu nie miałem erekcji – wyznał szeptem chłopak.
- I sądzisz, że jesteś impotentem, tak? – zapytał delikatnie Severus. Harry w odpowiedzi skinął żałośnie głową.
- Czasami, gdy o czymś myślę, ma to na mnie jakiś wpływ, ale... Ale jeśli chodzi o to, to nie czuję niczego – wyznał, a jego twarz nabrała koloru, który mógłby konkurować nawet ze słynnymi włosami Weasleyów. Mistrz Eliksirów pocałował delikatnie Gryfona; stwierdził, że mimo wszystko powie mu o eliksirze, nawet jeżeli nie jest jeszcze w pełni gotowy.
- Nie mówiłem ci o tym, ale od wakacji pracowałem nad jeszcze jedną miksturą – zaczął, uśmiechając się lekko. – Możliwe, że ona naprawiłaby zniszczone nerwy. Co prawda postępy jak na razie są niewielkie, ale jednak są. Wersja, która mogłaby przywrócić ci czucie w nogach jest już ukończona, choć, niestety, tamta, która miałaby sprawić, że mógłbyś nimi znów poruszać, jeszcze nie.
- Nie... Nie żartujesz? Naprawdę mógłbym odzyskać czucie w nogach? – spytał Potter, a w jego głosie pobrzmiewała mieszanina szoku i zachwytu. Odwrócił się najbardziej jak mógł, by patrzeć starszemu czarodziejowi w oczy.
- Tak, Harry, naprawdę. Co prawda zanim bym ci ją ewentualnie podał, wolałbym przedyskutować to z panią Pomfrey i jakimś ekspertem ze świętego Munga.
- Och, Sev – westchnął chłopak, po czym zrobił coś, czego się po nim drugi mężczyzna raczej nie spodziewał. Gryfon dosłownie przygniótł wargi Snape'a w namiętnym pocałunku – języki połączyły się w tańcu pełnym pasji, zdesperowane, by poznać jak najlepiej siebie oraz wnętrze ust drugiej osoby.
Kiedy Harry w końcu się odsunął, Severus uniósł brwi, zaskoczony aż tak gwałtowną reakcją Pottera, ten zaś, widząc spojrzenie Mistrza Eliksirów, po raz kolejny się zarumienił. Snape, widząc to, zaśmiał się pod nosem i delikatnie pocałował młodszego czarodzieja.
- Jeśli chcesz, moglibyśmy jutro porozmawiać z panią Pomfrey. Teraz jest już na to za późno.
- Tak, ale wiesz... Wyjąłeś mnie z wózka i teraz... Sam rozumiesz – powiedział Harry, uśmiechając się radośnie. Severus przewrócił oczami, ale mimo to podniósł chłopaka i zaniósł go do łóżka.
- Dobranoc – mruknął Potter, po raz ostatni całując Snape'a w policzek.
- Dobranoc, Harry.
- Dziękuję – szepnął chłopak tuż przed tym, jak Mistrz Eliksirów opuścił pokój. Starszy czarodziej obdarzył Gryfona delikatnym uśmiechem, po czym zamknął za sobą drzwi.
CDN...
Może kilka komentarzy...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro