5
* Joker's POV *
Ugh... Cholera. Dlaczego to zrobiłem?
Dlaczego pocałowałem psychocnotkę?
Przecież to najzwyklejsza idiotka i w dodatku głupia, natrętna baba. A poza tym jest także niedoświadczoną w niczym dziewicą. Pożytek byłby z niej marny i w zasadzie żaden. Seks z dziewicą w wieku +20 jest porażką. Na nic mi jej osoba nie potrzebna no chyba, że gdy mi się nudzi i mam ochotę kogoś poobrażać. Po czyjego więc chuja się do niej w ogóle zbliżałem ? To głupie.
Jestem prawilnym przestępcą, a nie jakimś żałosnym lalusiem, który nie ma żadnych skrupułów przed wyznaniem lasce tej całej "miłości". Żygam tym słowem, doprawdy. W kółko słyszę tylko jak to ludzie się kochają i chcą stworzyć rodzinę i inne pierdoły. Ehh. Po co komuś jakaś bezsensowna miłość? Nasza ukochana lub ukochany poniekąd nie są nam potrzebni.
Jesteśmy samotnikami, a płeć przeciwna jest nam przydatna tylko do seksu. Taka prawda, ludzie to też zwierzęta, które robią wszystko wyłącznie na własną korzyść. Nie ma na to innego realnego wytłumaczenia. Tak to wygląda i niestety tak będzie wyglądać. Nie możemy zmieniać ów zasad. Nie da się, to jest ludzka natura.
Pomimo iż na każdy możliwy sposób próbuje przekonać samego siebie, że pocałunek z moją lekarką był przypadkiem to i tak zdaje sobie doskonale sprawę, że było w tym 100% premedytacji z mojej strony.
Fakt, nie mogę zaprzeczyć, że Harleen nie była brzydka. Seksowna sylwetka, piękne ciało i wydatne usta robiły swoje, oj tak. Wiem, że niejeden facet by się skusił, taka nasza natura, ale u mnie to nie była jakaś taka zwyczajna pokusa. Wiecie jak ochota na słodycze. To było ogromne pragnienie. Nie wiem czemu mógłbym pragnąć akurat jej. Mimo iż jestem draniem to i tak czuję zawstydzenie. W moim życiu nie ma miejsca na coś takiego ani na miłość. Nie mówię, że kocham Harleen czy coś, ale ta sytuacja bynajmniej na to wskazuje. Do cholery, nie mogę przestać o niej myśleć. O tym zderzeniu.
Z pewnością jestem chory i miałem wtedy wysoką gorączkę i coś mi się wtedy pomieszało. Emm, właśnie to choroba... Chyba.
* Harley's POV *
Przekręciłam się na drugi bok nieustannie próbując zasnąć. Byłam całkowicie wytrącona z równowagi. Dziwnie czułam się z tym, że następnego dnia także miałam zobaczyć Pana J i udawać, że nic się nie stało. Tyle, że ja nie jestem w stanie udawać, że nic nie miało miejsca. Przecież się całowaliśmy, a to nie był zwykły przypadek. Miałam się dobrze podczas tego pocałunku, wręcz świetnie. Jego dotyk był mocny, ale czułam się dzięki temu bezpiecznie(?). Sama nie wiem co ja wygaduje.
Zdaję sobie sprawę, że on mnie nie znosi, ale coś musiało go nakłonić do tego. Wiem, że on wykorzystuje dziewczyny, ale gdyby chciał zrobić to ze mną to z pewnością nie bawiłby się w całowanie tylko od razu przeszedłby do rzeczy. Nie twierdzę też, że się we mnie zakochał, bo to przecież bzdura, ale w głębi duszy jakaś cząstka mnie bardzo by tego chciała. To idiotyzm, bo nie mogę lubić tego faceta. Nie mam tu na myśli sympatii tylko lubienia na poważnie. Wydawałoby się niemożliwym, że naszą dwójkę coś może zbliżyć, ale po ostatnim zdarzeniu coś we mnie pękło i mam ochotę na coś więcej. Chciałabym czegoś szczerego i prawdziwego, tylko dlaczego akurat z tym człowiekiem? Zaraz co?? Powinnam udać się na jakieś badania bo właśnie przyznałam się do tego, że coś jest na rzeczy. Ugh... Nie mogę zapomnieć o tej chwili, która całkowicie namieszała i zruinowała mój tok myślenia. Teraz w mojej głowie tkwi tylko ten cholerny pocałunek i jeżeli mam być szczera to nigdy nie chcę o nim zapominać.
***
* Joker's POV *
Następnego dnia, po nieprzespanej nocy czekałem w gabinecie Harleen na jej wizytę. Nie wiem po co w ogóle pofatygowałem się do jej pokoju i czemu na nią czekałem. Znowu będzie truć dupę, tiaa, ale super mądry Joker po cholerę przylazł, żeby posłuchać jej uroczego głosu. Zaraz, co? Uroczego? Nie, nie. Miałem na myśli wkurwiającego, tak właśnie. Okropnego głosu blądyny, którą rzuciłbym wilkom na pożarcie.
Przekręciłem się na krześle i z niecierpliwością postukałem dłońmi o blat biurka. Gdzie ta Harleen się podziewała? Przecież zawsze była punktualnie a tu nagle taki numer odwala. Chwila po co czekałem na Harleen? A tak, żeby ją powkurzać i popatrzeć na jej seksi ciało. O tak, znaczy nie. Przyszedłem tylko, żeby doprowadzić ją do szału. Tak, właśnie. Kurwa, ja naprawdę mam jakieś problemy zdrowotne. Przecież ja nienawidzę Harleen i ona mnie też.
Westchnąłem i wyciągnąłem jeden z ołówków, które znajdowały się w metalowym opakowaniu. Zacząłem się nim bawić i wymachiwać we wszystkie strony. Wbrew pozorom takie zajęcie wcale tak bardzo nie nudzi i zabija trochę czasu. Wiem, to niezbyt wyrachowane, ale kto by mi to wypominał? Jestem Joker i mogę robić co tylko mi się podoba.
Zamknąłem na chwilę oczy, żeby trochę bardziej zagłębić się w sedno mojego problemu. Sprawa wygląda kiepsko. Całowałem Harleen Quinzel i w dodatku mi się to podobało. Zaraz co ? Nie!
- O Pan J - spojrzałem w stronę drzwi. Stała w nich wspomniana powyżej osoba, która opierała się o framugę i patrzyła na mnie z zaskoczeniem.
- Tak ja - odparłem jak gdyby nigdy nic. Nie chciałem, żeby wyczuła w moim głosie niepokój albo co gorsza jakiś strach. Ja się nie boję przecież, Joker jestem.
- Emm... Super, że pan jest - spuściła wzrok w dół i podeszła do krzesła na przeciwko mnie. Usiadła na nim nadal nie spuszcząjc wzroku ze swoich butów.
- No więc skoro już tu jestem to co będziemy robić kicia ? - zapytałem i spojrzałem na nią z pogardliwym uśmiechem.
- Może ma pan jakieś sprośne pytania albo chce pan mnie powkurzać - rzuciła cicho.
- Oj Harleen, myślisz, że moim jedynym celem życiowym jest wkurzanie Ciebie?
- No nie wiem, może - mruknęła.
- Oj ktoś tu dziś wstał chyba lewą nogą, kicia - powiedziałem i cicho się zaśmiałem.
- Tiaa, Może - westchnęła i popatrzyła na mnie tak jakoś niemrawo. Po jej minie było widać, że coś jest na rzeczy.
- Harleen gdzie się podziało twoje super optymistyczne nastawienie do życia? - zapytałem sarkastycznie i wyszczerzyłem zęby w szerokim uśmiechu.
- Nie zawsze je mam, a nie towarzyszy mi szczególnie wtedy gdy jestem wyprowadzona z równowagi
- Co wyprowadziło Cię z równowagi kicia?
- Niech się pan domyśli - spojrzała na mnie wymownie.
- Już rozumiem chodzi Ci o moją seksowną osobę. Wiem, że Cię podniecam mała, ale, że tak
- Miałam raczej na myśli ten wczorajszy pocałunek
- A co nie podobało Ci się ? - zapytałem trochę wytrącony z równowagi. Miałem taką małą nadzieję, że jednak nie zaprzeczyć, że jej się podobało. Byłem jednak pewien, że odpowiedź będzie przecząca. Wbrew pozorom trochę mnie to zabolało, chwila co?
- Nie to mam na myśli. Chodzi o to, że takie sytuacje nie mogą się zdarzać między pacjentem, a pracownikiem. To absurd panie Jokerze
- Ale nie zaprzeczasz, że Ci się nie podobało - uśmiechnąłem się ukazując metalowe zęby.
- Czy to takie ważne co wtedy czułam? Naprawdę? - zapytała i lekko się zarumieniła.
- Mówię Ci kicia z całą pewnością, że jesteś mną zaiteresowana. Widzę to pragnienie w twoich oczach
- Skąd ta pewność?
- Jestem w końcu seksowny, wspaniały, uroczy, przystojny, mam wymieniać dalej?
- Widzę, że jest pan też bardzo skromny - odparła z uśmiechem.
- O widzisz przeze mnie się uśmiechnęłaś, lecisz na mnie mała - spojrzałem na jej zdezerientowaną minę. Wyglądała tak słodko gdy się denerwowała. Zaraz co?
- Bo... Ja ... Pan mnie bawi - odpowiedziała z zawstydzeniem.
- Twój przyszły chłopak powinien być zabawny
- Chłopak?
- Zobaczysz już za niedługo będziesz moja kicia. Nawet nie zorientujesz się kiedy wlecisz w moje ramiona - po czyjego chyba to powiedziałem? Joker ty idioto!
- Przepraszam, że co ? - dobrze, że w tej chwili nic nie piła bo z pewnością cały napój wylądowałby na mojej twarzy.
- To co słyszysz Harleen, to co słyszysz
- A może mam jakiegoś chłopaka na oku?
- To za niedługo już go nie będzie bo twoim jedynym ukochanym będzie Joker. Zapamiętaj to sobie - powiedziałem żałując swoich słów. Po co ja jej to mówiłem? Czy ze mną jest aż tak źle?
- Pewnie moim cudownym chłopakiem będzie pan, z pewnością - odparła sarkastycznie.
- Właśnie tak. Będę twoim najwspanialszym chłopakiem, a ty moją wspaniałą, piękną dziewczyną Harleen...
Zaraz co??
Hej kochani! Przepraszam, że przez tydzień nie było rozdziału, ale no tak jakby miałam brak weny. Jestem zadowolona bo seria z dnia na dzień zdobywa nowe wyświetlania, gwiazdki i czytelników. Naprawdę, jesteście cudowni :* Mam nadzieję, że w weekend uda mi się dodać następny rozdział :)
Pamiętaj! Zostaw po sobie ślad ;)
Pozdrawiam Anka :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro