4
*Harley's POV*
2 dni pracy z Panem Jokerem dały mi naprawdę dużo do myślenia. Wiem, że tak w zasadzie niczego się o nim nie dowiedziałam, ale poznałam się trochę na jego dosyć specyficznym charakterze. Niby niepozorny człowiek, który nie wygląda na szczególnie niemiłego albo złego, można powiedzieć by, że jedynie jego wygląd jest dość dziwaczny, ale jednak to jest jedno z mylnych przekonań. Bruce miał rację mówiąc mi, że ten facet jest trudną osobą, ale w jednym się pomylił. Owy Joker wcale nie jest głupi, wręcz przeciwnie. Jest całkiem bystry i wydaje się być bardzo zaradny. Od czasu do czasu palnie nawet coś mądrego albo przynajmniej nie zboczonego czy chamskiego. Nie mówię tu by jego humor jakoś szczególnie mi przeszkadzał, ale w niektórych sytuacjach naprawdę nie był konieczny. Wydaje mi się, że mogą być z nim niemałe problemy. Nie sądzę aby próbował uciec z Arkham, gdyż pacjenci szpitali psychiatrycznych są pod ścisłą kontrolą, ale mógłby zacząć utrudniać życie innym pracownikom albo leczonym tu ludziom. Mamy obycie z podobnymi przypadkami, to fakt, ale na dłuższą metę ciągłe użeranie się z tą samą osobą całkowicie może człowieka wykończyć. Szczególnie ktoś taki jak on. Bije od niego nienawiść do ludzi, a zarazem chęć kontaktu z kimś.
Fakt, bardzo chciałabym mu pomóc i dowiedzieć się więcej o jego życiu oraz wiążącymi się z nim sprawami, ale wizja spotkań praktycznie każdego dnia była dla mnie tragiczna. Nie to żebym go nie znosiła, ale bardzo dręczyły mnie jego słowa i potem jeszcze długo je rozgryzałam. Zastanawiało mnie czemu on tak bardzo chciał mnie pogrążyć. Wiem, że nie powinnam brać jego niemądrych uwag do siebie, ale z reguły każdy kto jest obrażany nie chce aby ktoś wypowiadał te wszystkie obelgi na jego temat.
Być może Pan J nie czuje do mnie sympatii gdyż jestem zbyt nachalna? Sama z resztą nie wiem. Wykonuje tylko i wyłącznie swoją pracę i chce mu pomóc, ale w gruncie rzeczy nie wiem o nim nic i nawet nie zapytałam się o jego uczucia. Może to jest właśnie błąd? Może mój pacjent potrzebuje ciepłej rozmowy o swoich uczuciach? Może wtedy uda nam się rozpocząć terapię? Sama nie wiem... Może też doprowadzić go to do szału, ale z drugiej strony trzeba próbować i nie poddawać się żadnej presji. Trzeba zacząć normalną pracę i wreszcie pomóc Jokerowi z jego problemami, żeby wyszedł na ludzi i żeby już nie prowadził morderczego trybu życia.
***
Jak co ranka, weszłam właśnie do Arkham. Powitała mnie Natalie i kilka innych pań z obsługi. Wzięłam z portierni klucz do mojego gabinetu i powoli udałam się w jego stronę. Adekwatnie do godziny w szpitalu były jeszcze pustki. Pacjenci z pewnością jeszcze spali albo cicho zajmowali się własnymi sprawami. Nic dziwnego, w końcu byli do tego przyzwyczajeni. Rankami Arkham zmieniało się w potulne i cichutkie miejsce, które dopiero popołudniami zaczynało się rozkręcać no i jakotako żyć.
Westchnęłam i z niechęcią udałam się w stronę pokoju, który mieścił się tylko kilkanaście metrów od wejścia. Moje obcasy dawały o sobie znać i wydawały z siebie głośny dźwięk, który echem rozchodził się po całym korytarzu.
Przekręciłam klucz w zamku i weszłam do pomieszczenia. Szybko ubrałam się w mój kitel i związałam włosy w koński ogon. Usiadłam na fotelu i sprawdziłam czy zostały dostarczane mi akta o które po wyjściu z pracy poprosiłam. Jak się okazało były wszystkie co do jednego, ale niezbyt wiele się z nich dowiedziałam. Jedynie iż tożsamość Jokera jest nieznana, a jego życiorys zaczynał się dopiero po rzekomej przemianie i skupiał się jedynie na przestępstwach, które popełnił. W załączniku były także opisane próby leczenia, które w zasadzie kończyły się tak samo czyli kompletną porażką. Lekarze i wszelcy specjaliści pisali iż Joker nie pamięta nic ze swojej prawdopodobnie dobrej przeszłości, a o celach i zamierzeniach tej obecnej żywotności nie chce mówić. Niektórzy podejrzewali u niego różne zaburzenia psychiczne, a inni natomiast je zaprzeczali. Zgadzam się z tymi drugimi bo nic nie wskazuje na występowanie u pacjenta schizofrenii albo nerwicy. To w ogóle nie wchodzi w grę. Myślałam także nad opcją amnezji, ale sama nie jestem tego pewna. Fakt, że ta choroba przejawia się na różne sposoby np. Pamięć krótkotrwała albo długotrwała, ale ta pierwsza kompletnie odpada gdyż pacjent jest pojęty we wszystkim i nie zapomina, długotrwała też nie gdyż wtedy pamiętałby cokolwiek ze swojego starego życia. Myslę, że podczas tej całej przemiany wystąpiły u niego zmiany psychicznie potocznie zwane praniem mózgu. Jest jeszcze możliwość iż Joker nie chce pamiętać o swoim prawdziwym obliczu i celowo unika tego tematu. W sumie co ty się dziwić, ta cała presja musi być bardzo męcząca w szczególności gdy jesteś nią obrzucany z praktycznie każdej strony. Nie wiem czy on także postrzega to wszystko w taki sam sposób, ale jednego mogę być pewna, nie jest mu łatwo.
Podniosłam się z krzesła i pierwszy raz podczas tych kilku dni miałam udać się na wizytę do pokoju mojego pacjenta. Stwierdziłam, że może adaptacja we własnym pokoju pomoże mu się otworzyć. W końcu jak to mówią " nie ma to jak w domu ", a pokój w Arkham przez jakiś czas stanie się jego domem, więc myślę, że w taki sposób go potraktuje. Powiem szczerze, że nie byłam pewna czego się spodziewać, pokój na krańcu szpitala, strzeżony na wszystkie możliwe sposoby, numer 267. Niby nic nie miało prawa mi się stać, bo w końcu pacjent nie posiadał broni, dookoła znajdowali się strażnicy uzbrojeni we wszystko co mogłoby mu zrobić krzywdę, ale jednak jakaś nutka niepokoju rodziła się w moim sercu. To w końcu Joker, a on jest po prostu nieprzewidywalny.
***
Stanęłam przed nieco zardzewiałymi, metalowymi drzwiami, ale zatrzymał mnie jeden z ochroniarzy.
- Pani Quinzel czy ma pani przepustkę? Przepraszam, że to brzmi tak formalnie, ale przy zagrożeniu życia jestem zmuszony do zadawania pytań tego typu - powiedział i spojrzał na mnie przepraszająco.
- Oczywiście rozumiem. Proszę o to ona - podałam mężczyźnie świstek papieru, a ten po przestudiowaniu dokumentu oddał mi go z powrotem.
- No nic w takim razie pozostaje mi tylko panią wypuścić. Powodzenia i niech pani uważa - odparł z troską w głosie.
- Jasne, dzięki - mruknęłam po czym weszłam do dosyć obszernego pomieszczenia.
Joker siedział na łóżku i przyglądał się czemuś z zafascynowaniem. Im bliżej się znalazłam tym zdałam sobie sprawę, że w ręku trzymał długopis, który obracał we wszystkie strony. Jego zielone włosy połyskiwały, a blada cera wyglądała jeszcze bardziej biało w niewyraźnym świetle. Ubrany był tak samo jak w ciągu ostatnich dni czyli w czarne spodnie i T-shirt.
- Witam Pana - odparłam i nawet lekko się uśmiechnęłam.
- O Harleen co Cię tu sprowadza? Chcesz się ze mną przespać? Wiedziałem, że w końcu nie wytrzymasz i do mnie przyjdziesz kicia - zasmiał się i spojrzał na mnie z rozbawieniem.
- Nie mam zamiaru z nikim spać, a już w szczególności z panem! A z resztą chciałam odwiedzić Pana w pańskim pokoju, żeby nie budować presji i niepotrzebnego napięcia u mnie w gabinecie - odparłam zgodnie z prawdą.
- Tia, powiedzmy, że Ci wierzę kicia. To skoro już tu jesteś to może wykorzystajmy jakoś ten prywatny czas - podniósł zawadiacko brwi po czym spokojnie je opuścił.
- Myślałam, że mnie pan nie lubi, a tu nagle z takimi inicjatywami pan wyskakuje
- Nie trzeba kogoś lubić, żeby się z nim ruchać. Można po prostu przelecieć pierwszą lepszą laskę, która upierdliwie Cię gnębi
- Brzmi to jakbym była jakąś zdzirą - prychnęłam i odgarnęłam koński ogon do tyłu.
- Przykro mi, ale nawet jakbyś chciała to Nie mogła byś nią być. Dziewictwo Harleen, dziewictwo
- Ugh, nie skomentuję tego - warknęłam.
- To nie komentuj kicia - mężczyzna podniósł się z łóżka i niebezpiecznie zbliżył się do mnie.
- Niech pan się odsunie - oznajmiłam gdy stanął tuż koło mnie i nachylił się w moją stronę dokładnie lustrując moją sylwetkę wzrokiem.
- Nieźle, powiem, że miło mnie zaskoczyłaś - uśmiechnął się i zrobił kolejny krok ku mnie.
- Co ma pan na myśli? - zapytałam gdy nasze twarze dzieliły już niecałe dwa centymetry, tak to szacuje.
- Jak to co? Jesteś całkiem sexy kicia - mruknął z zadowoleniem.
- Emmmm... Dziękuję? - spojrzałam mu w oczy z pszestachem. Były ładne. Zielone niczym trawa. Niestety zdradzieckie i siejące grozę.
- Nie dziękuj mi kicia. Oczywistość jest oczywistością i za to się nie dziękuje. Czuje się tylko dumę
- Dobre spostrzeżenia panie J - wymusiłam uśmiech, żeby nie myślał, że się go boję. Był nieprzewidywalny i kto wie co mógł mi zrobić.
- Poczułem się doceniony kicia
- Tak, cudownie to może ja te pójdę już skoro u Pana ok - próbowałam się wyrwać ale ten złapał mnie za nadgarstki.
- Zaczekaj Kicia, nic Ci nie zrobię. Na pewno Cię nie zgwałcę, więc o to bać się nie musisz, ale z chęcią posmakowałbym twoich ust. Wyglądają tak ponętnie - roześmiał się i bez żadnych skrupułów przybliżył się swoimi ustami do moich. Jego pocałunek, był namiętny i taki nie na miejscu. Co chwilę czułam jak jego język zasięga mojego gardła, a próbując w jakiś sposób go wypchnąć zaliczyłam tylko serię niepowodzeń. Muszę przyznać, że pomimo strachu czułam coś w rodzaju euforii i podniecenia. Jego dotyk był tak kurewsko przyjemny, a smak jego ust wprawiał mnie w dreszcze. Niby nie czułam się tak podczas całowania. W jego ruchach było coś pociągającego i bardzo przyjemnego. Cholerne uczucie.
Gdy w końcu udało mi się oderwać odsunęłam się od niego na dobry metr.
- Emm do jutra. Muszę lecieć
- Tak jasne do jutra
Zauważyłam na jego twarzy pewnego rodzaju rozczarowanie, ale nie zareagowałam i pospiesznie opuściłam cele. Wyminęłam strażników bez słowa i pobiegłam do własnego gabinetu.
Muszę przyznać, że sytuacja która miała miejsce w ogóle nie powinna się wydarzyć. Pacjenci nie mogą wdawać się w romans z pracownikami szpitala Arkham, a co gorsza złoczyńcy. Nie wiem dlaczego pozwoliłam mu się pocałować. W końcu on wcale mnie nie lubił, a ja także nie pałałam uczuciami do niego. Jednakże muszę przyznać, że podczas niecałej minuty zbrodni czułam się cholernie dobrze. Jeszcze żaden facet tak na mnie nie działał i muszę przyznać, że byłam przerażona tym co miało się wydarzyć w najbliższym czasie.....
Hej kochani! Chciałam serdecznie podziękować za ponad sto gwiazdek! Co do zdjecia no sami widzicie Margot i Jared tak cudownie tu wyglądają aww.
Dziękuję także za ogromną aktywność pod tą serią. Naprawdę nie mogę uwierzyć w to, że po kilku dniach jest już ponad 200 wyświetleń i mam nadzieję, że to się nie zmieni ;)
Jeżeli Ci się spodobało koniecznie zostaw po sobie ślad!
Pozdrawiam Anka :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro