2
Tego ranka jak zwykle ociężale zwlokłam się z łóżka. Praktycznie po omacku dotarłam do niewielkiej łazienki. Przemyłam twarz wodą, żeby następnie wytrzeć ją puchatym ręcznikiem. Jak zwykle starałam się zakręcić wodę w taki sposób aby żadna kropla nie mogła się ulotnić, ale upierdliwy kurek jak zwykle nie chciał ulec i do zlewu wlatywały pojedyncze kropelki. Westchnęłam i cicho opuściłam pomieszczenie.
Gdy wreszcie znalazłam się w równie małej kuchni, klapnęłam na krześle i spojrzałam w stronę kuchenki z ogromną niechęcią. Nigdy nie byłam jakąś zjawiskową kucharką, dlatego też myśl o posiłku zrobionym przez pryzmat przymusu była dla mnie tragiczna. Zazwyczaj w domu jadłam tylko śniadania, a resztę w centrum Gotham City. Czasami gdy nachodziła mnie ochota, wybierałam się na desery do Metropolis.
Jak już mówiłam, siedziałam na krześle z ogromnym rozgoryczeniem i niechęcią do życia gdy nagle zadzwonił mój telefon.
- Halo? Harleen? - usłyszałam dobrze znajomy mi głos.
- Cześć Bruce ! Jak leci ? - zapytałam z uśmiechem.
- Ugh... Może być, wszystko ok. Jesteś już może w wariatkowie? - w jego głosie usłyszałam nutkę nadzieji i frustracji.
- Jeszcze nie, a co? Czy coś się stało?
- Przed chwilą udało mi się złapać jednego z gorszych zbirów Gotham City. Joker. Kojarzysz może? Chciałbym osobiście dostarczyć go do Arkham i koniecznie pod twoją opiekę. Jest zdrowo rąbnięty także ten - odparł Bruce.
- Um... Niestety jeszcze mnie nie ma, ale za jakieś pół godziny powinnam być na miejscu. Jeżeli chodzi o gościa to nigdy o takim nie słyszałam. Chyba dużo jeszcze nie wiem o kryminalnym świecie - powiedziałam zgodnie z prawdą.
- Ehh niech będzie. Tylko szybko Harleen
- Jasne Bruce. Do zobaczenia - odłożyłam telefon i szybko zabrałam się za śniadanie.
Płatki musli i sok pomarańczowy okazały się być jedynym rozwiązaniem. Z przymrużeniem oka na ten defekt zjadłam posiłek.
W prędkości jakiej z pewnością nie osiąga kobieta, zdążyłam się ubrać, umalować i nawet trochę ogarnąć mieszkanie.
Z pośpiechem opuściłam przytulny domek i popędziłam w stronę stacji metra.
30 minut później
Pewnym siebie krokiem przeszłam przez drzwi Arkham. Wypatrywałam dookoła Brueca, ale nigdzie go nie było.
- Witaj Harleen - miła sekretarka wesoło mi pomachała.
- Cześć Natalie. Czy był tu może Wayne? Jestem z nim umówiona - zapytałam.
- Tak był. Czeka na Ciebie w twoim gabinecie - odparła i przeczesała włosy palcami.
- Super, dzięki - posłałam jej pełen życzliwości uśmiech i ruszyłam do mojego biura.
***
Uchyliłam drzwi do pokoju, a po chwili cicho do niego weszłam.
- Harleen nareszcie! - Bruce przywitał mnie poprzez podanie ręki.
- Gdzie ten koleś? - zapytałam gdyż nie było go z nami.
- Zaraz go przyprowadzą. Bądź ostrożna Quinzel. To szaleniec i psychopata
- Jasne. Dam sobie z nim radę, bądź dobrej myśli Zdarzało mi się pracować z takimi jak on
- Wiem, ale Joker to nie typ Deadshoota, czyli w zasadzie nie tak porypany goguś. Ten facet jest zdrowo powalony, Harleen
- Dam radę Bruce. Jestem twarda
- Wiem i mam nadzieję, że go okiełznasz. Idę już. Powodzenia
- Pa Wayne i dziękuję
Kilka minut po wyjściu Brucea do pokoju został wprowadzony mój pacjent. Był całkowicie obezwładniony i nie miał żadnej możliwości na ucieczkę.
Na głowie miał kaptur, a jego wątłe ciało opatulone było czarnymi ciuchami.
Gdy zasiadł już na krześle, ściągnął kaputr z głowy. Jego włosy były zielone, a skóra biała. Zupełnie jakby została potraktowana silnymi środkami chemicznymi. Usta były szerokie i pokiereszowane u boków. Niezbyt przyjemny widok, nie powiem.
- Witam. Nazywam się Harleen Quinzel i będę Pana lekarzem - odparłam bardzo poważnym tonem.
- Zdaję sobie sprawę z twojego imienia. Masz go na kitlu kicia - mężczyzna spojrzał na mnie zawadiacko.
- Um... Świetnie. Może się pan przedstawić? Imię? Nazwisko? - zapytałam z zakłopotaniem.
- Podejrzewam, że je znasz. Przecież Wayne napewno Ci powiedział lala. Ale jakbyś zapomniała, jestem Joker - powiedział że znudzeniem w głosie.
- Ugh... A jakieś pełne imię albo nazwisko? Dane osobowe? Cokolwiek? - spojrzałam na niego prosząco.
- Ehh przecież Ci powiedziałem. Jestem Joker! J-O-K-E-R. Nawet Ci przeliterowałem kicia. Myślę, że tyle Ci w zupełności wystarczy
- W porządku niech panu będzie - westchnęłam.
- No więc do czego zmierzasz? Co będziemy tutaj robić? Bo powiem Ci szczerze, że już się trochę wysiedziałem i przydałoby się rozruszać trochę kości
- Um... To może rozruszamy Pana umysł. Porozmawiajmy o panu. Ma pan jakąś pasję albo hobby? Co pan lubi?
- A co to ma w ogóle do rzeczy?
- Chcę po prostu Pana bliżej poznać
- Bliżej powiadasz? - na jego twarz wpłynął szelmowski uśmiech.
- Nie to miałam na myśli. Skąd u Pana wzięła się ta dwuznaczność? A z resztą poruszmy jakiś inny temat. Dlaczego wybrał pan drogę złoczyńcy? Dlaczego pan to robi? Mam na myśli kryminalne posunięcia
- Hmm , pomyślmy, a dlaczego ty zostałaś jakąś psychocnotką? Podejrzewam, że nie masz i nigdy nie miałaś chłopaka. Z pewnością też nigdy nie piłaś ani w ogóle. Przecież wyrafinowanie Ci na to nie pozwala.
Do chuja... Potrójna dziewica! To nawet przerażające nie jest!
- Hej! Niech pan nie odwraca kota ogonem i odpowie na moje pytanie, a poza tym moje prywatne sprawy są prywatnymi i nie musi pan się w to zagłębiać ani w ogóle nimi interesować!
- Spokojnie kicia. Nie obrażaj się. Wyciągam tylko fakty. Nikt nie mówi, że jesteś cnotką bez faceta oraz nigdy nie pijącą alkoholu dziwaczką. Być może się mylę, ale wątpiłbym w to... Możesz mnieutwierdzić w moim przekonaniu?
- Ughh to niepojęte. Dobra niech panu będzie. Odpowiem na to pytanie, ale potem poruszymy już jakieś normalne tematy
- Jasne, jasne. W takim razie jak to z tobą jest kicia?
- Że względu na wyrachowanie i godność osobistą nigdy nic z tych rzeczy mnie nie spotkało. Cóż. Ma pan to czego chciał. W takim razie, czemu pan jest złoczyńcą?
- Wiedziałem, że potrójna dziewica, wiedziałem! - roześmiał się.
- Była umowa. Niech pan gada. Czemu jest pan złoczyńcą? Czemu pan zabija i jest postrachem Gothamu?
- A czemu nie? Każdy może w życiu robić to co chce. Ty np.: jesteś psychocnotką potrójną dziewicą, a ja złoczyńcom
- Jasne to logiczne - powiedziałam sarkastycznie.
- Wiem, że to jest logiczne Harleen
- Chyba nie złapał pan aluzji - mruknęłam.
- W takim razie skoro już wiesz coś o mnie to może zaproponujesz mi coś do picia albo jedzenia? Gdzie twoje maniery kobieto?
- Phi, wypraszam sobie. Jeszcze z panem nie skończyłam. Wyciągne z Pana jak najwięcej informacji !
- Nie byłbym tego taki pewien. Będę mówił tyle ile będę chciał
- Ehh... Z panem będzie ciężko, ale jakoś damy radę. No dobra wróćmy do hobby. To ma pan jakieś?
- W sumie nie, ale moim nowym może stać się wkurzanie psychocnotek potrójnych dziewic
- Jeżeli nie zaczniemy normalnej rozmowy to nigdy nie rozwiąrzemy pańskiego problemu
- Tyle, że ja nie mam żadnego problemu kicia
- To dlaczego pan zabija i kradnie? Dlaczego zachowuje się pan w taki, a nie inny sposób?
- A dlaczego nie?
- Ja pierdolę - przeklnęłam.
- Nie pierdol tyle bo się rodzina powiększy, a no tak ty nie zaruchasz, zapomniałem o prawach cnotki
- Boże drogi
- Masz jakiś problem?
- Owszem mam. Chcę wiedzieć dlaczego jest pan złą osobą
- A dlaczego ty jesteś Dobra?
- Zadałam panu pytanie
- Ja tobie też Harleen
- Ja byłam pierwsza
- A ja drugi. Wiesz, że w ten sposób nic nie osiągniesz?
- A pan wie, że tylko marnuje pan mój cenny czas?
- To po co się ze mną męczysz?
- Obiecałam Bruecowi pomoc
- Ehh... No tak Wayne. Po co się go słuchasz? To palant
- No dobrze. Na dziś to tyle. Do zobaczenia jutro panie Jokerze
- Do jutra kicia
Wychodząc z sali czułam na sobie jego wzrok. Wprawiało mnie to w zakłopotanie. Zdawałam sobie sprawę, że nie łatwo było mu się otworzyć, ale biła od niego ogromna pewność siebie i zarozumiałość. Lekceważył mnie i skupiał się na ograniczeniu kontaktu i seksualnych podtekstach. Zazwyczaj moja praca ze złoczyńcami także nie była łatwa, ale ten człowiek był wyjątkowo trudnym przypadkiem. Czułam, że będą z nim problemy i to już w najbliższym czasie...
No hej! Jest rozdział i obiecane zdjęcie Harley. Mam nadzieję, że wam się spodoba i , że nikt nie będzie rozczarowany moją serią.
Co tu więcej dodać? Jeżeli się spodoba zapraszam oczywiście do komentowania i gwiazdkowania bo to motywuje do dalszego działania ;) Pozdrawiam serdecznie
"Anka"
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro