14
* Harley's POV *
Od kilku dni czułam się trochę zawiedziona i zagubiona.
Nie spodziewałam się tego, że mój szef może zachowywać się w taki agresywny i wulgarny sposób.
Nie spodziewałam się także, że mógł mieć jakiś wpływ na życie mojego ukochanego.
Nie spodziewałam się, że on w ogóle ma coś wspólnego ze światem zła.
Nawet nie wiedziałam do końca co zrobił Pączusiowi, a ta niewiedza po prostu mnie zabijała i nie dawała spokoju.
Nigdy w życiu przez myśl nie przeszło by mi, że pan Arkham może być pod jakimś względem zły albo niereformowalny, co niestey pokazał podczas ostatniej wizyty u Jokera.
Szczerze mówiąc to bardziej spodziewałam się ataku właśnie ze strony Jokera niż jego.
A tu taka niespodzianka!
Ten starszy, poczciwy człowiek ma jednak w sobie nutę buntownika i coś ze złoczyńcy, aż ciężko mi przyznać się do takich refleksji wobec niego, bo darzę go wielkim szacunkiem.
Niestety nie wiem do końca co właściwie, nie mam pojęcia jakie cechy z tego typu osobowości posiada.
Skoro ma coś wspólnego z Jokerem to musi mieć też coś wspólnego z przestępczością, bo innej opcji przecież nie ma, nie kupię wersji, że kiedyś byli "przyjaciółmi" albo sąsiadami.
Naprawdę, to było bardzo dziwne i całkowicie wyprowadziło mnie z równowagi, a wiele rzeczy już widziałam, w szczególności w pracy.
Czy Joker miał wrogów we wszystkich napotkanych przez siebie osobach, czy to może z Arkhamem było coś nie tak?
Podejrzewam, że obie odpowiedzi mają sens, bo w końcu sama się o tym doskonale przekonałam, ale w gruncie rzeczy ta druga jakoś bardziej mnie przekonywała i to w nią chciałam wierzyć.
Pączuś nie zachowywał się tak nawet w stosunku do Waynea, a do nie nienawidzenia jego osoby ma wiele, naprawdę wiele powodów.
Nie, żeby jakoś mnie to martwiło, ale raczej chodziło tu o zwykłe zrozumienie zaistniałej sytuacji.
Nie chciałam myśleć o moim szefie w zły sposób, tyle.
Nie lubię być trzymana w niepewności.
To byłoby niezręczne i niekoniecznie przyjemne wobec własnego szefa.
Chyba nikt nie chciałby, żeby myśleli o nim źle.
Poza tym skoro Pączuś chciał mojej pomocy to musiałam wiedzieć czy po ucieczce stąd nic nie będzie mu zagrażało.
Wiem, że jest on świetnym spiskowcem i zna się na takich rzeczach jak nikt inny, ale skoro Bruce w jakiś sposób go złapał to zawsze lepiej zachować ostrożność i być czujnym.
W końcu po ostatnich incydentach nie byłam pewna czy Arkham nie będzie chciał nam czegoś zrobić.
Nie mogłabym dopuścić do tego, żeby skrzywdził mojego Pączusia, o nie!
Nie mogłabym żyć ze świadomością, że to po części z mojej winy osobie na której mi zależy dzieje się jakaś krzywda!
Poza tym w definicji szczęścia zawarty jest także spokój, a ja nie chciałabym żyć w ciągłym strachu, że coś złego może się wydarzyć i, że nie da się normalnie funkcjonować, bo wszystko dzieje się pod obciążeniem stresu.
Nie da się tak po prostu od tego uciec gdyż kula nerwów w końcu i tak by nas dopadła.
Nie chcę, żeby nasze wspólne życie było nieszczęśliwe i przykre dlatgego mam aż tyle wątpliwości.
Jak już decyduje się podjęcia się ryzyka to trzeba liczyć się z możliwymi konsekwencjami tego wyboru.
Nie zawsze będzie kolorowo, to fakt, ale muszę postarać się wygrać walkę o jak najwięcej pięknych chwil, pozbawionych niepokoju i niepewności i przede wszystkim zła!
Mimo iż życie u boku Jokera nie kwestionuje się z byciem złym to i tak chcę tego spróbować.
Potrzebuję jakiejś pozytywnej(?) zmiany w tej nudnej rutynie, która po prostu już mnie dobija i męczy.
Nie obchodzi mnie to, że zniszczę swój ówczesny wizerunek, chcę mieć nowy, który także ktoś zaakceptuje, chociażby Joker.
Chcę się zmienić, bo moje życie nie ma głębszego sensu ani przebiegu.
Nic, kompletnie nic się w nim nie dzieje.
Każdy nowy dzień jest taki sam jak poprzedni.
W kółko tylko jebnięci psychole i ich problemy, które w większości i tak pozostają na ich chorej psychice.
Mam już tego dosyć.
Mam dosyć bycia doradcą kogoś kto i tak nie ma szans na normalność.
Dlatego też podjęłam decyzję, która uszczęśliwi Pączusia.
Chcę zostać jego dziewczyną, tak na poważnie i przy okazji królową Gotham!
* Joker's POV*
- Harleen Quinzel gdzie jesteś? - wydałem z siebie zrezygnowane westchnienie i spojrzałem w stronę starannie zamkniętych, metalowych drzwi, które w gruncie rzeczy nie zapewniały mi spokoju, bo wszystkie dźwięki przepuszczały.
Wbiłem w nie mój znudzony wzrok.
Zero reakcji, w nienaruszonym stanie.
Idealny metal, który idealnie uniemożliwia mi wyjście gdziekolwiek, chociaż jedną funkcję pełni to żelaztwo.
Zajebiście kurwa.
- Harley do cholery czemu Cię tu nie ma jeszcze? Przecież miałaś być już dawno! Dlaczego ty mi to robisz? Chcesz żebym zszedł z samotności? - ponownie odpowiedziała mi głucha cisza, którą słyszałem przez cały dzień.
Może faktycznie byłem pojebany i moje miejsce było w Arkham.
Przecież gadałem sam ze sobą, a moją wybranką była Quinzel.
Bez obrazy kiciu.
Zrobiłem się jakiś taki kochliwy i lalusiowaty.
Co to miejsce ze mną zrobiło?
No ja pierdolę.
Stałem się tak samo pizdowaty jak Wayne i inne bohaterzyki.
Brawo Arkham, brawo Harley, brawo wszyscy.
Zepsuliście mnie do kresu możliwości.
Gratuluję.
Wstałem ociężale z zimnej podłogi i ruszyłem w stronę drzwi, których swoją drogą nie cierpię.
Skoro Quinn jeszcze nie zaszczyciła mnie swoją obecnością to warto było dowiedzieć się dlaczego.
Po to chyba stoją te kołki, żeby chociaż przekazać konkretne wiadomości albo jakiekolwiek.
Uderzyłem pięścią w twardy materiał i wydałem z siebie głośny, chisteryczny śmiech.
W końcu mieli mnie usłyszeć co nie?
Nie wysilałbym się bez powodu.
Pff.
Joker nie marnuje swojego czasu na błahostki.
- Czego chcesz więźniu? - niski, zachrypły głos rozległ się po całej celi, działając nieprzyjemnie na moje uszy.
Co za jazgot, nigdy nie słyszałem czegoś tak ohydnego.
- Mam imię jeżeli Pana, tfu twój, nie zasługujesz, żeby mówić do Ciebie per pan, zatem jeśli twój mózg wie co to znaczy, ale jeżeli nie to mogę wyjaśnić bez żadnych przeszkód, nie takie rzeczy się robiło - warknąłem sarkastycznie i uniosłem do góry prawą brew.
- Tak wiem co to imię i, że je masz, ale także na nie zasługujesz, nie zasługujesz na to, żeby Cię nim nazywano, Czego chcesz? - ten osobnik coraz bardziej działał mi na nerwy, ale postanowiłem zachować spokój.
W przeciwnym razie z pewnością bym go zabił, a trzeba kogoś zostawić na wielką ucieczkę, żeby zapisała się w kartach historii.
- Frajer, a z takimi się nie dyskutuje, bo nie ma po co - mruknąłem. - Gdzie moja lekarka? Gdzie Harleen?
- Czemu ty się mnie pytasz jak ja nie wiem? Co ja centrala telefoniczna? - w pokoju ponownie rozległ się ten bezuczuciowy głos, który po prostu wyprowadzał mnie z równowagi i powodował u mnie chęć popełnienia zabójstwa.
Do cholery czy ten facet był aż takim kretynem czy tylko mi się wydawało?
Co za tuman.
- Jak to? Po chuj więc tu stoisz i tak stąd nie wyjdę - westchnąłem i uderzyłem pięścią w metalową blachę.
Głośny huk był słyszalny zapewne jeszcze w dalszej części obszernego korytarza.
Ups.
- Spokojnie nie denerwuj się.
Myślę, że sam doskonale wiesz, że jesteś zdolny do wszystkiego. Muszę przyznać, że jesteś niezły - ten antypatyczny głos brzmiał kompletnie nie do zniesienia i nie pasował do sytuacji.
Niby mnie komplementował, ale tak naprawdę tylko wymawiał pierwsze lepsze słowa, które ślina przyniosła mu na język.
- Mam to traktować jako próbę podrywu? Nie wiedziałem, że nawet pedały na mnie lecą. Widzisz bracie jak to człowiek może się pomylić? Jak się z tym czujesz? - Jak dobrze, że gość nie widział mojego perfidnego wzroku, załamałby się.
Tymczasem ja lekko prychnąłem i wydąłem usta, czego i tak nie widział mój rozmówca.
Pech.
- Słucham? - jego okropny głos w końcu zmienił barwę i przyjął zupełnie inny ton.
A to mnie chłopak zaskoczył.
- Jak czujesz się z faktem, że jesteś gejem? Jak to jest podniecać się na widok kutasa? Stary to naprawdę ważna sprawa - zakpiłem i poczułem się z siebie niezwykle dumny.
Wreszcie nabrałem trochę dawnego animuszu.
- Nie ważniejsza niż masturbowanie się i krzyczenie w kółko "Harley".
Jokuś nikt nie pomyślałby ,że ty dopuścisz się do czegoś takiego jak miłość.
Jak się z tym czujesz?
Wreszcie kochasz kogoś bardziej niż samego siebie.
Idealny materiał na pornola, gdzie zadufany w sobie cwaniak zakochuje się w pięknej lekarce, a potem razem jedzą pizzę po tym jak wyczyścił jej basen - odparł z kpiną.
- Oj o pornolach to ty za dużo nie wiesz, chyba, że dla tych biseksualnych, ale w to to ja już nie wnikam.
Ale tak, masz świętą rację, materiał o mnie i o Harley byłby cudowny do wystawienia gdziekolwiek chociażby na dużym ekranie. Bystry z Ciebie gość no nie powinien - zaśmiałem się z satysfakcją i ułożyłem dłoń na metalowej powierzchni, która dawała przyjemny chłód.
- Heh, ciekawe czy doktor Quinzel jest tego samego zdania - powiedział z narastającym zdenerwowaniem.
- Otóż tak. Z Harley jest nam aż za bardzo zajebiście. Ona jest zajebista...
Hej kochani! Mega, mega przepraszam, że nie było rozdziału tak długo.
Prawdę powiedziawszy miałam go już napisanego 6 dni temu, ale nie chciał się opublikować, a potem najzwyczajniej się usunął także no ten.
Musiałam spiąć dupę i napisać nowy, ale dałam radę!
Mam nadzieję, że więcej takich utrudnień nie będzie miało miejsca!
Jeszcze raz bardzo przepraszam!
Tak w ogóle jestem z was dumna.
Tyle wyświetleń nabiliście!
Dziękuję z całego serduszka pączusie.
Naprawdę, jestem bardzo szczęśliwa i dumna i nie wiem co mam pisać bo mam takiego totalnego mimdfucka xd
Żyjecie xd
Pozdrawiam Anka xD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro