Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6

* Harley's POV *

Sama nie wiem co mam myśleć. Co Joker chciał powiedzieć mówiąc ,że kiedyś będzie moim chłopakiem? Przecież on mnie nie znosi i najchętniej przejechałby mnie jakąś ciężarówką, żeby tylko się wyzwolić z niewoli. Może być także ewentualnie walec. Każda możliwa opcja pozbycia się mnie byłaby mu przystępna. Jasno daje mi do zrozumienia, że nie chce i nie próbuje nie polubić. Dlaczego więc nagle z dupy wyjeżdża mi z jakimiś planami związanymi z naszą dwójką? Wiem, że mógł mówić to na żarty, ale coś mimo wszystko we mnie pękło. Przestałam myśleć racjonalnie. Dlaczego jakiś cholerny psychol mógłby działać na mnie w taki sposób. Sama nie wiem, pewnie nie jestem wyżej niż on bo moje zachowanie bynajmniej wyklucza u mnie normalność i godność osobistą. Nie mam na myśli tego, że jest idiotą, bo wydaje się być całkiem mądrym i bystrym gościem, ale chodzi mi raczej o sposób bycia. Jego charakter i wszystko inne. On nie jest dla mnie odpowiedni, ja przecież go nie kocham. Jednakże jest tu coś więcej. Czuję się inaczej odkąd mnie pocałował i otwarcie wyznał, że będziemy razem. Nie wiem co to jest, ale z pewnością nie jest to miłość, o nie. Nie da się kochać kogoś kto nie będzie potrafił pokochać Cibie na serio i dać Ci tego czego oczekujesz. Fakt, to przeklęte uczucie jest ślepe, ale skoro łączy miliony ludzi to coś musi w tym być. Musi być tu jakiś haczyk albo reguła. Musi być logicznie wytłumaczenie moich uczuć do Jokera. A co jeżeli tego nie da się wyjaśnić? Może ta zagadka po prostu nie ma rozwiązania?

* Joker's POV *

Czasami zastanawiam się czemu ludzie są takimi idiotami, a zaraz potem przypominam sobie, że jeszcze większym jestem właśnie ja. Który szanujący się przestępca oświadcza swojej pokręconej psychiatrze, że któregoś dnia będą parą? Czy tylko ze mną jest coś nie tak? Czemu nie może być tak jak dawniej? Jedyną osobą na której mi zależało byłem ja sam, a nie ktoś zupełnie inny. Chciałbym znowu umieć rozkoszować się towarzystwem samego siebie, a nie jakiejś laski, która z resztą nie chce mnie, a przynajmniej próbuje temu zaprzeczyć. Tak to Prawda, Harleen najzwyczajniej w świecie mnie nie chce i nie umie się przyznać, że w głębi duszy coś jednak czuję. Ja jej też, ale tak jakoś wyszło, że stała się moim tlenem i bez niej czuję, że się duszę. Nie wierzę w siebie, w to o czym myślę i to co mówię. Nie wiem czy to choroba czy coś innego, ale czuję się źle bez obecności mojej towarzyszki, która oczywiście jest mi potrzebna tylko i wyłącznie do strojenia żartów i wyśmiewania. Tak przecież jest. Ja nie kocham Harleen, ja po prostu troszkę zmieniłem moje podejście do niej i z poziomu nie znoszę wszedłem na toleruję i darzę gramem sympatii i nawet troszkę lubię. Tak dokładnie tak właśnie jest. Przecież nie mógłbym pokochać kogoś kogo nie da się wyruchać. Tak właśnie. Ja nie mógłbym pokochać nikogo poza sobą.

* Harley's POV *

Rozejrzałam się po dziwnie pustym hallu Arkham. Dochodziła już 12, a nigdzie nie widać było żywej duszy. Z pewnością lekarze odbywali właśnie jakieś spotkania z pacjentami albo ważne konferencje. Czasami i tak bywało.
Westchnęłam i ruszyłam w stronę swojego gabinetu. Moim celem było spotkanie z Jokerem, które miałam przetrwać i wreszcie zabrać się za pożądne leczenie mojego pacjenta. W końcu trzeba zacząć się realizować zawodowo, a nie odbiegać w jak najdalsze od tego tematy. To w końcu mój obowiązek - leczyć ludzi, którzy tego pragną. Chwila, tyle, że Joker nie chce mojej pomocy. No tak, taki mały defekt. Trudno, dostałam zadanie od Brucea i nie zamierzam tak łatwo odpuścić. Nie muszę zdobywać sympatii Jokera tylko po prostu mu pomóc albo postarać się mu pomóc.

Wracając, szłam korytarzem pustego Arkham. Po niedługiej chwili byłam już przed moim gabinetem. Otworzyłam drzwi zabranym kilka minut wcześniej z portierni kluczem i weszłam do środka. Wykonałam podstawowe czynności: nałożenie kitla, zrobienie końskiego ogona i poprawienie okularów, które jak na złość ciągle zsuwały mi się z nosa. Idealny wygląd szanowanej psychiatry i swoją drogą porządnej kobiety, która ma do siebie szacunek. Tiaa, to niezbyt ma się do mnie. Ja i porządność jak na razie się wykluczają.

Westchnęłam i usiadłam na fotelu. Do spotkania z pacjentem miałam jeszcze dobrych kilka minut, więc postanowiłam, że zrobię coś pożytecznego dlatego też ponownie zajrzałam do akt. Nie wiem czy to była sprawa zawodowa czy prywatna. Jakaś część mnie chciała upewnić się, że Joker tylko mnie rzekomo podrywa. Nic takiego tam nie znalazłam i z zawstydzeniem przyznam, że się ucieszyłam. Ja wiem, to nie jest normalne.

Z zaciekawieniem przeglądałam kolejne strony, których jeszcze nie zdążyłam dokładnie przestudiować. Nie zorientowałam się nawet, ze ktoś wszedł do pokoju.

- Hej kicia na co tak patrzysz? - usłyszałam znajomy głos i aż się wzdrygnęłam. Spojrzałam na mężczyznę, który przyglądał mi się z zaciekawieniem.

- A to nic takiego. Przeglądam akta, a tak poza tym to skąd się pan tu wziął?

- Strażnik mnie przeprowadził. Mamy wizytę przecież, a tak w ogóle to skończ już z tym ''pan". Czuję się trochę niekomfortowo. Mów do mnie na "ty" Harleen - uśmiechnął się szyderczo i ponownie dokładnie zmierzył mnie wzrokiem.

- Tak w porządku pan... Znaczy Jokerze - odparłam i poczułam jak moja twarz oblewa się purpurą.

- Kicia co taka skrępowana? Wiem, że jestem wspaniały i Cię podniecam, ale, że aż tak?

- Znowu to samo. Ehh... A mieliśmy się zabrać za leczenie - powiedziałam i pokręciłam głową z dezaprobatą.

- Po co mi leczenie? Wystarczy mi to, że jesteś ze mną Harleen - odparł, a po chwili namysłu jego oczy zrobiły się duże jak spodki.

- Jejku to miłe, ale niestety takie mam obowiązki i... - nie dokończyłam gdyż rozległo się głośne pukanie.

- Przepraszam, zobaczę kto to i możemy wrócić do naszej rozmowy - spojrzałam na niego,ukradkiem i ruszyłam w kierunku drzwi.

- Harleen jak miło Cię widzieć!

- Bruce? A co ty tu robisz? - zapytałam z zaskoczeniem.

- Chciałem sprawdzić jak idzie Ci z Jokerem - odparł i przejechał ręką po dokładnie przylizanych włosach.

- Ehh, właśnie mamy spotkanie więc trochę tak jakby no ten

- Wspaniale! Zobaczę wasze postępy - uśmiechnął się.

- Ok w takim razie wejdź - zaprosiłam go skinięciem dłoni.

Spojrzałam na Jokera. Na jego twarzy pojawiło się uczucie nienawiści i wściekłości. No tak w końcu to arcywrogowie.

- W takim razie Bruce rozgość się - powiedziałam z zakłopotaniem.

Mężczyzna usiadł na krześle obok mnie co wyraźnie wkurzyło Jokera.

- Wayne, nie wiem czy kicia Ci powiedziała, ale ona jest moja więc bądź łaskaw wypierdalać - warknął.

- Ona i ty? Ostatnie o czym bym pomyślał. J, ona się szanuje i z pewnością nie zniżyłaby się poziomem do twojego - odparł z pogardą.

Niezbyt miałam głos w tej sytuacji. Pozostało mi tylko słuchać i ewentualnie rozdzielać ich gdyby była potrzeba.

- Oj "Batmanie'' ty to naprawdę nic o życiu nie wiesz. Nie masz laski bo żadna Cię nie chcę. Nie masz w sobie tego co ja. Spójrz, Harleen na przykład bardzo mnie kocha i jesteśmy super parą, więc wiesz weź się od niej odwal gościu

- My nie jesteśmy parą - wtrąciłam.

- Widzisz ja nie wykorzystuje lasek do seksu tak jak ty

- Nie robiliśmy tego! - wykrzyknęłam z oburzeniem.

- Ale się całowaliśmy i nie jesteś w stanie zaprzeczyć - spojrzał na mnie z żalem w oczach.

- To emmm nieważne kurwa! Jestem tu żeby pracować, a nie użerać się z dwoma frajerami - wypaliłam.

- Dobrze będziesz pracować, ale najpierw przyznasz, że mnie lubisz - Joker spojrzał na Brucea nienawistnie, a potem przniósł swój wzrok na mnie.

- Właśnie Quinzel - Wayne był gotowy by w każdej chwili wybuchnąć. Co za niekomfortowa sytuacja.

- A co Ci do tego? - zapytałam z poirytowaniem.

- Chcę wiedzieć po prostu - mruknął.

- Okej chcesz wiedzieć co czuję? Sama nie wiem. To dziwne, ale po tamtym zdarzeniu coś się zmieniło. To idiotyzm, ale ja Cię nawet lubię i sama nie wiem czemu. Chciałabym przeżyć to jeszcze raz i się tego wstydzę. Ja oszalałam o tak - wyjąkałam i spuściłam głowę w dół. Co za upokorzenie.

- Ha mówiłem, że mnie kocha - Joker roześmiał się i posłał Bruecowi pełne satysfakcji spojrzenie.

- Okej to pojebane. Wyjdę stąd bo boję się dowiedzieć się innych rzeczy o was. Trzymaj się Quinzel i w razie problemu dzwoń - powiedział Wayne po czym szybkim krokiem opuścił pomieszczenie.

- Harleen?

- Słucham?

- Czy to co mówiłaś jest prawdą?

- Tak. Niestety tak

- Czyli jakoś tak w głębi duszy mnie lubisz?

- Tak Jokerze. Lubię Cię i to bardzo..

- Świetnie



Hej kochani! Jest i rozdział (hura!!). Naprawdę lubię pisać ta serię i fajnie, że ktoś to docenia. Naprawdę, nie mogę uwierzyć, że aż tylu ludzi to czyta. Wow. Co mogę rzec. Bo kocham was no.

Zostaw ślad ej xdd

Pozdrawiam Anka :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro