⑤ 𝒲𝑒𝒹𝓃𝑒𝓈𝒹𝒶𝓎
Ana nie była typem osoby, która odwołuje plany w ostatnim momencie, ale jak się okazało chłopak był. Umówili się po pracy w jednej z jej ulubionych knajp. Nie była daleko, a blondynka od zawsze uwielbiała niekonwencjonalne smaki, niskie ceny i pracującego tam kelnera — w końcu znali się od dziecka. Niestety tego wieczoru musiała obejść się smakiem.
Tom zadzwonił do niej na niecałe pół godziny przed umówionym spotkaniem i zarzekał się, że nie da rady wyjść z domu, bo wciąż pracuje. Brzmiał przy tym szczerze, ale Ana nie potrafiła wyczuć, czy mówił od serca, czy po prostu bardzo dobrze kłamał. Miała nadzieję, że nie była to wina ich wczorajszej burzliwej wymiany zdań; w końcu dopiero po raz pierwszy nie zgadzali się aż w takim stopniu. Poza tym sam temat nie był łatwy. Trudno było się dogadać, w szczególności, gdy szło tutaj o ich style życia — tego nie dało się zmienić z dnia na dzień.
I choć naprawdę chciała wyjść z chłopakiem do restauracji, to musiała pójść na dość szeroko idący kompromis. Tom twierdził, że nie wyjdzie z domu, ale zaproponował, że jeśli dziewczyna miałaby taką ochotę, to może wpaść do niego. Anie oczywiście spodobał się taki pomysł i to nie tylko dlatego, że chciała przekonać się gdzie i jak mieszkał chłopak. Po prostu kiedy już nastawiła się, że nie spędzi z nim środowego popołudnia, on zaproponował jej spotkanie. Dlatego też od razu się zgodziła.
Nie wiedziała, czego się spodziewać, ale na wszelki wypadek wysłała adres także Meg. Oczywiście przyjaciółka skomentowała pomysł blondynki w dwóch konkretnych zdaniach, ale w końcu odpuściła, biorąc pod uwagę, że Ana mogła wcale nie wspominać o takiej wizycie.
Dochodziła dwudziesta, kiedy Ana znalazła się przed dobrze znaną jej kamienicą. Codziennie rano mijała ją w drodze do pracy. Faktycznie chłopak miał blisko do kawiarni — była tuż za rogiem. Cóż za niezwykły przypadek, że chodziła tędzy tak często, a nie miała pojęcia, jak blisko Toma się znajdowała.
Ana wkradła się do klatki, korzystając z tego, że jeden z mieszkańców budynku wyszedł na zewnątrz. Powoli, bo powoli, wgramoliła się na czwarte piętro i stanęła przed brązowymi drzwiami z numerem dwadzieścia trzy. Dwa razy sprawdziła, czy aby na pewno trafiła pod podany adres, a kiedy wszystkie numerki się zgadzały, wreszcie zadzwoniła dzwonkiem.
Odczekała chwilę, a po kilku głębokich wdechach i kumulowaniu odwagi, usłyszała za drzwiami kolejne kroki. Potem zamek ustąpił i w progu mieszkania na ostatnim piętrze stanął dobre znany jej mężczyzna. Tom wychylił się dosłownie na chwilę, by przekonać się, że otworzył drzwi właściwej osobie, a kiedy zobaczył na korytarzu Anę, jedynie kiwnął głową.
— Wchodź — rzucił i zniknął w przedpokoju.
Blondynkę zdziwiło niezbyt wylewne, a nawet maksymalnie ograniczone powitanie, ale zdecydowała, że nie będzie się nad nim rozczulać. Widziała Toma dosłownie przez sekundę, a już w jej głowie narodziła się masa pytań. Była niemal przekonana, że zauważyła ołówek za jego uchem, ale żeby się o tym przekonać musiała wejść do środka. Tak więc podążając za swoją nieskończoną ciekawością, mocniej złapała za torebkę i w końcu zdecydowała się przekroczyć próg.
Znalazła się w długim korytarzu prowadzącym w głąb mieszkania. Jak na jej gust na wieszakach było zbyt dużo kurtek, podobnie jak zbyt dużo par butów walało się pod nimi na podłodze. Ona już dawno pochowałaby wszystko do szafy. Nie chciała jednak oceniać, dlatego po prostu poszła dalej.
Weszła do pokoju, który wydawał się jej być tym największym, i jak się okazało, postąpiła słusznie. Znalazła salon, choć właściwie coś na jego kształt. Pomieszczenie wyraźnie dzieliło się na dwie części. W jednej z nich znajdował się typowy salon — dwa fotele, stoliczek, telewizor, jakaś lampa i sterta książek porozwalanych na podłodze. Musiała przyznać, że wystrój był dość nowoczesny i Ana zaczęła zastanawiać się, czy może Tom nie był przypadkiem architektem wnętrz ze słabo rozwiniętym poczuciem czystości.
Zaciekawiona przeniosła wzrok na chłopaka, który siedział przy obszernym stole znajdującym się po drugiej stronie pokoju. Szybko zrozumiała, że ta część przeznaczona była do pracy. Całą ścianę za chłopakiem zajmowała szafa wypełniona po brzegi przeróżnymi kartkami i planami zamkniętymi w specjalnych tubkach. Oczywiście niektóre z papierów żyły własnym życiem i nie układały się w żaden sposób, podobnie jak sporo książek, które zdecydowały leniwie poprzewracać się na siebie. Ana odczuwała w tym wszystkim chaos, ale mimo wszystko w pewnym stopniu uporządkowany, a takie określenie jak najbardziej pasowało do specyficznego chłopaka.
Tom na chwilę podniósł wzrok znad planu. Ana stała na środku pokoju, niezbyt wiedząc co ma robić, dlatego wskazał ręką jeden z foteli, sugerując, że może z niego skorzystać. Blondynka poszła za propozycją chłopaka i podeszła do jednego z ciemnozielonych foteli — tego bliżej stołu. Rzuciła swoją torebkę na siedzenie, a sama oparła się o podłokietnik, by móc rzucić okiem na to, co działo się na stole. Widziała na nim duży, rozłożony papier, zapewne jeden z takich, które zwinięte wystawały z szafy. Tom pracował, to było pewne. Teraz zrozumiała skąd wziął się ołówek za jego uchem i choć wiedziała, że znalazł się tam z przyczyn technicznych, to i tak uważała to za słodkie.
Wpatrywała się w chłopaka, który z kolei namiętnie wpatrywał się w plan, stukając niespokojnie długopisem i co chwila rysując pojedyncze kreski. Czasami podnosił wzrok, ale nie na tyle, by dosięgnąć nim Any. Zatrzymywał go w rogu stołu na ekranie laptopa, w którym też otwarty był jeden z planów. Kiedy Tom nie rysował nic długopisem, to klikał coś na laptopie i tak na zmianę.
Anie zaczęła przeszkadzać względna cisza w mieszkaniu. Słuchanie szumu dochodzącego z przyciszonego radia nie należało do jej ulubionych zajęć. Nie spodziewała się, że chłopak od razu poświęci jej cały swój czas, w końcu wyraźnie zaznaczył przez telefon, że miał zamiar pracować, ale mimo wszystko chciała, by Tom ją w jakiś sposób zauważył. Dlatego zdecydowała się na pierwszy krok i zapytała:
— Co robisz?
Tom jedynie na chwilę podniósł wzrok i natychmiast wrócił do bawienia się długopisem tuż na obszernym stołem. Westchnął ciężko, aż w końcu pokazał palcem na jedną z kondygnacji rozrysowaną na planie.
— Naprawiam.
Dopiero wtedy zobaczyła, jak wiele kolorowych kresek chłopak zdążył nanieść na wydrukowany czarno-biały plan. Niemal połowa kartki zarysowana była na czerwono, ale równie widoczne były te zielone jak i niebieskie kreski.
— Myślałam, że takie plany robi się ołówkiem — wypaliła.
Nie znała się kompletnie na jego pracy, ale przez całe życie wyobrażała ją sobie zdecydowanie inaczej. Tom puścił jej uwagę mimo uszu — nie chciało mu się wszystkiego tłumaczyć, w szczególności, że i tak był już mocno zirytowany dodatkową robotą. Nie mógł jednak przepuścić okazji na narzekanie, dlatego od razu skorzystał z takiej możliwości. Powoli wyjął ołówek zza ucha i zaprezentował go blondynce.
— Tego używa się do dobrych projektów, a to — tu wskazał na czerwony długopis — służy do naprawiania tych gównianych.
— Jest aż tak źle?
Obiecał sobie, że więcej nie będzie przeklinał tego cholernego projektu, ale zdecydował się użyć Any jako wymówki. Ponownie czuł, jak wszystko się w nim zagotowało i nie mógł dłużej trzymać krytycznych uwag dla siebie.
— Źle to mało powiedziane. Ten projekt jest po prostu śmieszny. Zobacz. — Wskazał palcem na jedno z pomieszczeń rozrysowanych na planie. — Ten pokój jest za mały, nawet jak na garderobę. Te drzwi powinny otwierać się w drugą stronę, chyba że życzysz sobie zastawiać wejście do łazienki. No właśnie, łazienka. Dobrze było, żeby znajdowała się tam, gdzie najłatwiej jest doprowadzić wodę, ale co ja będę mówił, przecież ktoś zna się lepiej na planach.
Słuchając go, Ana miała wrażenie, że Tom zaraz zgniecie cały projekt i po prostu wyrzuci go przez okno. Nie znała chłopaka długo, ale po raz pierwszy widziała go aż tak zirytowanego. To jedynie wskazywało, jak bardzo zaangażowany był w swoją pracę.
— A tym przejściem w ścianie nośnej, to facet strzelił sobie w kolano — dodał i zrezygnowany rzucił długopis na stół.
Nie rozumiała dużo z tego, na co narzekał, bo po prostu nie znała się na jego pracy. Nie widziała jednak nigdy w chłopaka w podobnym stanie — był mocno nabuzowany i miała wrażenie, że wystarczyłaby jedna niewielka szpilka, aby spowodować potężny wybuch. Ana zrozumiała, że chłodne powitanie, którym uraczył ją kilka chwil temu, nie było spowodowane jej osobą, a ogólnie złym nastrojem Toma. Ulżyło jej trochę, wiedząc, że to nie jej wina, ale i tak musiała to sprawdzić:
— Chyba nie przyszłam w dobrym momencie, co? — podpuściła go.
Tom zlustrował dziewczynę wzrokiem, zastanawiając się nad odpowiedzią. Szybko przestudiował ostatnie wypowiedziane przez niego zdania i doszedł do wniosku, że nie zachowywał się najmilej. Cały czas narzekał, niby nie było to nic nowego dla jego osoby, ale dla Any musiało być, dlatego zdecydował się wytłumaczyć.
— Nie... to nie twoja wina. Nawet lepiej, że jesteś. Teraz przynajmniej mogę ponarzekać na głos.
Zmusił się na uśmiech, podobnie jak i Ana, która ciepło przyjęła żartobliwe wyjaśnienie. Sądziła, że w ten sposób przejdą do jakiś ciekawszych tematów, ale tak jak mogła się spodziewać, chłopak nie wyszedł z żadną inicjatywą. Wziął głęboki wdech i wrócił do kreślenia czerwonych kresek. Ona na jego miejscu rzuciłaby to w cholerę, w szczególności przy gościach. W końcu każda wymówka była lepsza niż praca.
Kiedy cisza ponownie utrzymywała się zbyt długo, a przynajmniej w mniemaniu blondynki, i kiedy na planie pojawiło się kilka kolejnych kresek, Ana nie wytrzymała i zapytała:
— Skoro ten projekt jest taki zły, to co w ogóle robi na twoim stole?
Miał wrażenie, jakby blondynka czytała mu w myślach. Odkąd rozwinął przed sobą plany nowego budynku, nie zadawał sobie innego pytania. Zebrał jednak siły na wytłumaczenie dziewczynie tej absurdalnej sytuacji.
— Mamy nowego chłopaka w firmie i tak się składa, że jest też bratankiem jednego ze wspólników. — Wymienili wymowne spojrzenia. Oboje doskonale wiedzieli, na jakich zasadach została przeprowadzona rekrutacja. — Wdrażaliśmy nowy obiekt do sprzedaży, do którego oczywiście potrzebny był projekt. Wybrali ten jego. A że jest kompletnie do dupy, to wszystko zrzucili na mnie i zarywam noce, by to naprawić. Żałosne.
Prychnął i skupił się na rysowaniu ołówkiem niewielkich kresek. Wiedziała, że robił to tylko po to by się uspokoić i opanować złe emocje, które widocznie nim zawładnęły. Czuła, że Tom musiał być skrzywdzony całą sytuacją. Sama nie czułaby się dobrze, gdyby ktoś młodszy i do tego niedoświadczony rozstawiał wszystkich po kątach. Gdyby i ona miała sprzątać bałagan po takiej osobie, chyba sama byłaby podobnie przybita.
— Nie wzięli twojego projektu, prawda?
Przeczytała go od razu. W jego zachowaniu dostrzegła osobistą urazę do autora okropnego planu i wiedziała już, że nie była to zwykła nienawiść do niepotrzebnych nadgodzin. Tom nie odpowiedział. Dalej mazał ołówkiem po projekcie, patrząc się w skupieniu w papier. Nie chciał podnieść wzroku. Czuł, że gdyby to zrobił, przyznałby się do porażki, a tego nie mógłby znieść. Postanowił odpowiedzieć w inny sposób, zresztą nie miało to większego znaczenia. Ana i tak już go przejrzała.
— Czasami mam wrażenie, że niektóre osoby kupują sobie dyplomy na Allegro.
Blondynka uśmiechnęła się, słysząc trafny komentarz. Sama nieraz zastanawiała się nad kompetencjami innych osób, ale co ona mogła wiedzieć. Wolała skupić się na sobie. Liczyło się to, że pozostawała zgodna ze swoimi ideami i wybrała ciężką pracę ponad skrótami.
— Na szczęście do robienia kawy nie trzeba mieć dyplomu. — Tom wreszcie podniósł wzrok, racząc dziewczynę kolejnym żartobliwym spostrzeżeniem. Musiał w ten sposób odpowiedzieć, inaczej wciąż rozmyślałby o swojej fatalnej sytuacji, a nie chciał tego robić przy blondynce. Odłożył ołówek za ucho, by nie korciło go smętne rysowanie kółek na papierze.
— Nieprawda! — zaprotestowała natychmiast. — Bycie dobrym baristą to wcale nie taka łatwa sprawa. Wiesz, ile pieniędzy wydałam na kursy? Takiej dobrej kawy nie robi się z przypadku.
Spojrzał na nią uważnie, głównie dlatego, że nie oczekiwał tak poważnej odpowiedzi. Rzucił to tylko dla żartu i nie spodziewał się, że dziewczyna odbierze to tak personalnie. Nie wiedział jeszcze tylko, czy była to jej tendencja do szybkiego obrażania się o byle co, czy chęć walki o swoją drugą profesję, a może nawet i pasję.
Ana uznała jego milczenie za brak wiary i jako priorytet postawiła sobie udowodnienie mu swojej racji.
— Jeśli mi nie wierzysz, mogę ci wymienić ponad dwadzieścia rodzajów kawy.
— Bez przesady. — Tom machnął ręką próbując zatrzymać dziewczynę, zanim sytuacja zabrnęłaby za daleko. — Wierzę ci. Przecież piłem twoją kawę.
Ana uśmiechnęła się, słysząc pochwałę swojej pracy. Nie ukrywała, że za każdym razem najbardziej starała się przy zamówieniach z poniedziałkowych poranków. Dumna założyła jeden z kosmyków za ucho, co nie uszło uwadze chłopaka.
— I widzisz, ty przynajmniej wiesz, co robisz. A mam wrażenie, że ten debil nie umie nawet trzymać ołówka.
Nie mógł powstrzymać się od kolejnego kąśliwego komentarza wobec swojego niekompetentnego współpracownika. Nie miał już siły walczyć z wiatrakami, ale wiedział, że musiał skończyć projekt, nieważne ile bluzg po drodze zmuszony będzie wykrzyczeć. Zrezygnowany przeczesał włosy ręką, aż w końcu oparł głowę na dłoniach. Zamknął oczy i próbował się skoncentrować. Powtarzał sobie, że jeszcze chwila i skończy to cholerstwo. Miał nadzieję, że to mu pomoże. Zawsze pomagało.
— Zrobić ci kawę?
W jednym momencie otworzył oczy, słysząc propozycję dziewczyny. Posłał jej zdziwione spojrzenie. Skąd to pytanie?
— Wyglądasz jakbyś potrzebował kawy — wytłumaczyła się.
Obserwowała go i doskonale widziała, że był zmęczony zapewne zarówno fizycznie jak i psychicznie. Było już sporo po dwudziestej i jeżeli chciał dokończyć swoją pracę, to zdecydowanie potrzebował do tego kubka kawy. Poza tym Ana uznała, że będzie to dobra wymówka, by odciągnąć go od pracy i wreszcie normalnie porozmawiać. Tom nie mógł wiedzieć o jej podstępie, dlatego uznał propozycję dziewczyny za miły gest, choć nie był stuprocentowo pewien co do jego realizacji.
— Załamiesz się, kiedy zobaczysz, jaką kawę mam w szafce — przyznał, kręcąc głową, ale Anie to nie przeszkadzało.
— Dlatego na szczęście jedno z nas ma dyplom baristy.
Posłała mu szeroki uśmiech, na który i on musiał się rozpromienić. Miał wrażenie, że była to taka zabójcza broń dziewczyny, nie wiedział tylko, czy działała ona na wszystkich, czy tylko na niego. Chciał wierzyć, że nie był tym wyjątkiem, ale podświadomość mówiła mu co innego. Dlatego też, żeby ją zagłuszyć, szybko wstał od stołu i wskazał blondynce drogę do kuchni.
~~~
Mała prywatka od autorki.
No i widzicie. Tom pracuje w domu nawet wtedy, kiedy nie musi w nim siedzieć, w przeciwieństwie do nas. Szkoda tylko, że ja nie mam w domu takiej Any, która zrobiłaby mi kawę, kiedy piszę. Ech... Najwyraźniej muszę sama się po nią przejść do kuchni.
Tak szy siak, zapraszam na środę 😏
Życzę miłego życia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro