③ 𝒯𝓊𝑒𝓈𝒹𝒶𝓎
— Gotowy na rolkowe szaleństwo?
Tom podniósł wzrok znad telefonu, słysząc znajomy, kobiecy głos. Okazało się, że stanęła nad nim wyczekiwana przez niego Ana. Pozwolił sobie zerknąć na zegarek — spóźniła się dziewięć minut. Nie przejął się tym specjalnie. Po prostu przesiedział kilka minut na murku w miejscu, które wczoraj wspólnie uznali za to najlepsze dla rolkarzy — znajdowało się blisko szerokiej promenady, gdzie nie trudno było znaleźć miejsce do jeżdżenia.
— Widzę, że jesteś nad wyraz gotowa — rzucił, skanując ją od stóp do głów.
Dziewczyna zdecydowała się założyć coś zarówno sportowego jak i wygodnego, dlatego postawiła na krótkie czerwone spodenki i zwykłą koszulkę w paski. Zadbała również o swoje bezpieczeństwo, zakładając wszystkie możliwe ochraniacze — nigdy nie wiedziała, kiedy przytrafiłoby się jej bliskie spotkanie z chodnikiem. Wszystkie inne niezbędne rzeczy, choćby takie jak podręczna apteczka, znajdowały się w niewielkim czarnym plecaku. Jak zwykle obwieszony był przeróżnymi breloczkami, ale i jej białe trampki znalazły swoje miejsce przyczepione do jednego z pasków — tak na wypadek, gdyby Ana zmęczyła się wcześniej, niż to założyła. I nawet dwa charakterystyczne dla dziewczyny warkocze wystające spod czerwonego kasku wpasowały się do jej kolorowego imidżu.
— A jak! — odpowiedziała z wyraźnym entuzjazmem. — Choć nie wiem, skąd znajdę siłę na jazdę po tylu godzinach w pracy.
— Mi to mówisz? — mruknął pod nosem, ale dziewczyna nie usłyszała jego osobliwej uwagi.
Tom westchnął ciężko i zaczął zbierać się z wygodnego murka. W sumie siedziało mu się dobrze, ale nie umówił się z dziewczyną na siedzenie. Schował trzymany wciąż w ręce telefon do kieszeni i sięgnął po swój kask, który od jakiegoś czasu swobodnie leżał tuż obok niego. Ana dokładnie obserwowała, jak go zakładał, bo ciekawiło ją, jakim cudem chłopak zmieści pod nim wszystkie swoje włosy i to jeszcze w taki sposób, żeby wystające kosmyki nie weszły mu do oczu. Kluczem do rozwiązania kaskowej zagadki było nastawienie. Prawda była taka, że Tom nigdy nie patrzył na to, w jaki sposób zakładał kask na głowę. Za każdym razem jakoś samo wychodziło.
Ciche kliknięcie zapięcia pod brodą chłopaka, wybiło Anę z niewielkiego transu, w którym się znalazła. Miała nadzieję, że Tom nie zorientował się, że wpatrywała się w niego tak intensywnie, ale na próżno. Uniesiona brew i pytające spojrzenie chłopaka mówiły same za siebie. Blondynka musiała szybko zażegnać tę niezręczną sytuację, dlatego wypaliła:
— Sam kask? Nie potrzebujesz innych ochraniaczy?
Dopiero wtedy zauważyła, że Tom nie przywiązywał wagi do nadmiernego bezpieczeństwa. Nosił czarne spodenki z białymi paskami i odwrotnie kolorystyczną koszulkę i gdyby nie kask z rolkami, pomyślałaby, że po prostu poszedł na spacer. Żadnej dodatkowej ochrony. A to mogło oznaczać dwie rzeczy — albo był niesamowicie pewny siebie, albo umiał piekielnie dobrze jeździć. Postanowiła się przekonać.
— Ja nie będę cię zbierać z chodnika — rzuciła, mając nadzieję, że sprowokuje to jeden z sarkastycznych bądź też szczerych komentarzy chłopaka.
Tom na chwilę przestał bawić się sznureczkami od spodenek, które przed chwilą poprawiał. Ana starała się nie patrzeć na nieznacznie odsłonięty brzuch chłopaka, ale nie mogła się powstrzymać. Szybko jednak odwróciła wzrok; nie mogła pozwolić, by Tom przyłapał ją i na tym.
— Jeśli się wywrócę, to będzie ujma na moim honorze — dodał całkowicie poważnie.
Nie wiedziała, jak to interpretować, ale nawet nie próbowała. Kiwnęła nieśmiało głową, ale wciąż nie miała pojęcia, co o tym sądzić — takie wyznanie sugerowało zarówno wybitną umiejętność jazdy jak i przesadną pewność siebie. Pozostało jej czekać.
— Jedziemy? — zaproponowała.
Tom nie potrzebował dodatkowej zachęty i od razu ruszył we wskazanym przez dziewczynę kierunku. Ana szybko przekonała się, że chłopak jeździł piekielnie dobrze. Jego ruchy były pewne i płynne, zupełnie jakby robił to od dzieciństwa. Nie myślał o tym, jak jeździć — dla niego było to jak chodzenie. Dlatego mógł swobodnie przyglądać się dziewczynie, która próbowała za nim nadążyć. Dziękował bogom, że Ana potrafiła jeździć, i to nawet całkiem nieźle. Obawiał się, że trafił na początkującą kompankę i będzie musiał uważać, żeby nie upadła. A tak to miał zarówno problem jak i niezręczny kontakt z głowy.
Ana sądziła, że podczas jazdy uda im się nawiązać jakąś mało zobowiązującą rozmowę, ale na próżno. Była tak skupiona na tym, by nadążyć za chłopakiem i przy okazji nie wywrócić się średnio kilka razy na minutę, że nie miała nawet jak zacząć rozmowy. Oczywiście chłopakowi to odpowiadało. Im mniej rozmawiali, tym było dla niego lepiej. Dlatego utrzymywał między nimi nieznaczny dystans — nie na tyle duży, by pomyślała sobie, że mu nie zależy, ale i nie na tyle bliski, by mogła go zagadać. Zależało mu na samej jeździe, dlatego skupiał się tylko na niej.
— Czekaj! — zawołała za oddalającym się chłopakiem.
Tom odwrócił się, słysząc wołanie dziewczyny. Zauważył, że Ana przycupnęła na murku prawdopodobnie po to, by złapać trochę powietrza. Powoli i niechętnie zawrócił, chwilę później znajdując się nad siedząca dziewczyną.
— Co jest? Zmęczyłaś się? — rzucił z przekąsem, widząc, jak blondynka próbowała uspokoić oddech.
Ana podniosła głowę tylko po to, by obrzucić go zmęczonym i rozgniewanym spojrzeniem. To jedynie wprawiło chłopaka w jeszcze lepszy nastrój. Uśmiechnął się i luzacko włożył dłonie do kieszeni, stojąc spokojne nad blondynką, która odważyła się odezwać, dopiero gdy odzyskała kontrolę nad oddechem.
— Jeździsz... za dobrze. Gdzie się tego nauczyłeś?
Tom uniósł tajemniczo brew do góry i położył palec na ustach, sugerując, że nie zdradzi swojego sekretu. Ana przewróciła oczami, ale mogła się spodziewać takiej reakcji w odpowiedzi na jej pytanie.
— No nie bądź taki. Powiedz mi — próbowała go przekonać.
Chłopak chwilę się zastanawiał, po czym westchnął i ospale usiadł obok dziewczyny. Wyciągnął ręce daleko do tyłu, odchylił głowę i rozłożył się identycznie jak wczoraj na plaży. Ana zaczęła podejrzewać, że lubił odpoczywać właśnie w takiej pozycji. Wpatrywała się w niego, licząc, że tym razem powie coś o sobie, ale jednocześnie zaczęła szukać butelki z wodą w swoim plecaku.
Zależało mu na jeździe, niekoniecznie na rozmowie, ale kiedy zrozumiał, że dziewczyna potrzebuje chwilę odpoczynku, zmienił zdanie. Choć pasowało mu takie odosobnienie, to w końcu uznał, że nie może dłużej zachowywać się jak kompletnie niekontaktowa osoba. Przecież mógł przyznać się do niektórych faktów ze swojego życia, dlatego podzielił się, jak dla niego, dość błahą historią.
— Kiedy byłem mały, strasznie chciałem zostać hokeistą — wyznał i zapatrzył się w zakurzony chodnik.
— Naprawdę? — zdziwiła się.
Taki sport kompletnie nie pasował jej do chłopaka. Fakt, hokej był niezmiernie popularnym sportem w kraju; nawet jedna ze sławnych drużyn miała siedzibę w ich mieście. Pomyślała jednak, że to kolejne wcielenie specyficznego poczucia humoru chłopaka, ale wtedy Tom uśmiechnął się i pokiwał głową, rozwiewając jej podejrzenia.
— Trudno uwierzyć, ale oglądałem niemal wszystkie mecze i tyle paplałem, że chciałbym być jednym z zawodników, aż w końcu mama zapisała mnie do drużyny.
— I co poszło nie tak? — dopytywała, ale kiedy napotkała zmieszaną minę chłopaka, sprecyzowała: — W sensie widzę, że nie jesteś sławnym hokeistą.
— No tak — zaśmiał się pod nosem. — Szybko zrozumiałem, że to nie dla mnie. W tym sporcie oprócz talentu trzeba mieć krzepę i zupełnie inne nastawienie. Jeśli nie odblokujesz pewnego sposobu myślenia, to nigdy nie zostaniesz dobrym zawodnikiem. Aha, i trzeba umieć się bić. A uwierz, naparzanie się, celowo bądź nie, z innymi bykami na lodowisku naprawdę nie jest w moim stylu. W ogóle bicie się z kimkolwiek nie jest w moim stylu.
Ana przyjrzała się dokładniej chłopakowi, który wciąż siedział zapatrzony w chodnik, ale tym razem bawił się zdjętym przed chwilą kaskiem. Faktycznie nie miał postury hokeisty, ani nawet kogoś, kto mógłby trwale uszkodzić inną osobę. Był raczej przeciętnie zbudowany, choć mogła przysiąc, że gdy na chwilę podniósł koszulkę, by zawiązać spodenki, widziała tam coś, co wcale nie wskazywało na przeciętną budowę chłopaka. Zanim jednak zdążyłaby się rozmarzyć o takim bezkoszulkowym widoku, zdecydowała się kontynuować temat:
— I co potem? Jeździłeś dalej czy...? — Ana nie do końca wiedziała jakie pytanie zadać.
— Nie wiem jak to się stało, ale zanim rzuciłem to na dobre, minęło pięć lat. Najwyraźniej trenerzy widzieli we mnie coś, czego ja nie widziałem. A tyle czasu zdecydowanie wystarczyło, by czuć się pewnie na łyżwach. — Pomachał swobodnie nogami, podświadomie prezentując buty na kółkach. — Potem przerzuciłem się na rolki. Uczucie było podobne, a i na zewnątrz było zdecydowanie cieplej. Jeździłem tak całe życie do szkoły, a nawet na uczelnie. Fajne doświadczenie.
Naprawdę dobrze wspominał tamte czasy. Dlatego też, kiedy dziewczyna wczoraj powiedziała mu, że potrafi jeździć, to postanowił ponownie założyć rolki. Tak dawno już tego nie robił. Był zbyt zajęty pracą i innymi zupełnie niepotrzebnymi rzeczami, że kompletnie zapomniał o tym, jak wiele przyjemności czerpał z chwili jazdy. Może dlatego tego popołudnia tak bardzo zależało mu na samej jeździe, a nie na swojej współtowarzyszce?
W końcu uznał, że skoro i ona ma podobną pasję, to i musiał istnieć za nią jakiś powód. Dlatego też zdecydował się odwrócić pytanie.
— A ty? Dlaczego jeździsz? — spytał, ale jeszcze zanim dziewczyna zdążyła odpowiedzieć, dodał w swoim stylu: — Jeśli powiesz mi, że szkoliłaś się na łyżwiarkę figurową, to ci nie uwierzę. Masz za słabą kondycję i za dużo kilogramów.
Ana natychmiast uderzyła chłopaka w ramię i nie przejmowała się tym, że prawdopodobnie zostawi po sobie ślad. Liczyła się tylko zemsta za obelgę, której się dopuścił. Zdecydowanie nie uważała się za osobę grubą. Oczywiście, jak każda kobieta, była zdania, że kilka kilogramów mniej to zawsze byłby lepszy wynik, ale nie mogła pozwolić sobie, by ktoś jej to wytykał.
— A to za co? — Tom złapał się za obolałe miejsce i obrzucił dziewczynę zniesmaczonym spojrzeniem.
— Następnym razem zastanowisz się, zanim nazwiesz mnie grubą.
— Chwila, chwila. — Musiał wyjaśnić sprawę. — Sama się tak nazwałaś. Ja tylko zauważyłem fakt, że nie pasujesz do tych białych aniołków na lodzie.
Uniósł ręce w obronnym geście, próbując odsunąć od siebie oskarżenia. Z drugiej strony zaczął mówić poważniej niż jeszcze przed chwilą. Nie lubił, gdy ktoś wkładał mu w usta słowa, których nie wypowiedział, nawet jeśli, było to tylko dla żartów. W końcu wcale nie uważał dziewczyny za grubą, wręcz przeciwnie, była zbudowana tak, jak każda zdrowa kobieta. Może i była nieco niska, ale przy nim każdy był. Nie chciał kontynuować tej słownej przekomarzanki — lubił je, ale tym razem nie miał nastroju. Jedynie zapatrzył się obojętnie w chodnik i przetarł włosy ręką.
Ana nie potrafiła tego określić, ale coś w tym geście niesamowicie ją pociągało. Może to były te przydługie, wyblakłe kosmyki, a może sposób, w który ich właściciel spontanicznie i bez wysiłku je zaczesywał. Nie była w stanie określić, ale wiedziała, że mogłaby na to patrzeć godzinami. Dlatego i w tej sytuacji musiała przypomnieć sobie, że przecież była na niego względnie obrażona. Z trudem odwróciła wzrok od jego palców, które powiodły kolejny kosmyk za ucho i próbowała zapatrzeć się w ten sam punkt na chodniku, który wybrał chłopak.
Tak naprawdę nie gniewała się za tę uwagę — chciała jedynie trochę podroczyć się z Tomem. Nie sądziła jednak, że poniesie tak spektakularną klęskę. Zdążyła zauważyć, że chłopak miał naprawdę specyficzny charakter, a granica między jego żartem, czy też często używanym sarkazmem, a zupełnie poważnym komentarzem była naprawdę cienka. Nie umiała jeszcze zdefiniować, który temat był dla niego odpowiedni, a do którego lepiej się było nie zbliżać. Trudno jednak było szukać, kiedy chłopak tak mało mówił.
— To jak było w końcu z tymi rolkami? — rzucił cicho, zmieniając temat.
Podniosła głowę niejako zaskoczona faktem, że Tom sam z siebie podjął się konwersacji. Zupełnie zapomniała, że nie odpowiedziała jeszcze na zadane jej wcześniej pytanie. Uśmiechnęła się, starając się przekazać chłopakowi trochę pozytywnej energii, ale miała wrażenie, że i to jej nie wyszło.
— Mam spisaną listę — oznajmiła. — Wiesz, umieszczam tam takie rzeczy, które chcę kiedyś zrobić w życiu. Trochę się ich nazbierało. I tak wyszło, że rolki też znalazły tam swoje miejsce. To znaczy, teraz już ich tam nie ma. W końcu potrafię już jeździć.
Kiwnął głową, sugerując, że rozumie, choć w głębi duszy nie rozumiał takich zachowań. Chyba był zbyt spontaniczny, by spisywać listę rzeczy, które chciałby zrobić w życiu. I do tego jeszcze rolki? Mało ekstremalna rzecz jak na taką listę. Starał się nie oceniać Any przez pryzmat jej marzeń, ale w końcu nie wytrzymał:
— Polemizowałbym z tym potrafieniem.
Ana uśmiechnęła się, ale nie mogła przepuścić kolejnej uwagi w tym stylu, nie kiedy przed chwilą przegrała walkę na docinki. Już nie starała się zrozumieć pokrętnej logiki chłopaka i po prostu ponownie wymierzyła cios w jego ramię.
Tom spodziewał się takiej reakcji dziewczyny, dlatego zawczasu zasłonił ramię jedną ręką, a drugą chwycił dłoń Any, jeszcze zanim ta zetknęła się z jego obolałym od wcześniejszego uderzenia miejscem. Blondynka prychnęła niezadowolona takim obrotem spraw. Chciała zabrać rękę, ale nie pozwolił jej na to. Zapatrzył się uważnie w jej przedramię, dostrzegając tam dwa niewielkie kwadraciki — zewnętrzny nieco większy i wewnętrzny naturalnie mniejszy. Zaintrygował go ten malunek, w szczególności, że wcześniej nie miał okazji go zobaczyć — wszystko za sprawą różnych wyborów modowych dziewczyny.
Przysunął się bliżej i zaciekawiony nachylił się nad Aną. Delikatnie, ale i stanowczo złapał za jej nadgarstek, po czym odwrócił go, by móc dokładniej przyjrzeć się temu, co miała na przedramieniu. Ana lekko wystraszyła się jego nagłym ruchem, ale pozwoliła mu kontynuować — w końcu Tom po raz pierwszy z własnej woli złapał ją za rękę. Może nie w taki sposób jakby dokładnie chciała, ale to i tak było dla niej dużo.
— Co to jest? — mruknął skupiony.
Przejechał powoli palcem po jej skórze, dokładnie śledząc każde linie — zarówno te cieńsze jak i te grubsze. To kompletnie zdekoncentrowało Anę, która uświadomiła sobie, jak głupia była jej odpowiedź, dopiero po tym, jak bezmyślnie wypaplała:
— To tatuaż.
Tom podniósł wzrok i obrzucił ją najbardziej wymownym spojrzeniem, jakie kiedykolwiek widziała. Chciał przewrócić oczami, ale w ostatniej chwili powstrzymał się. Zdążył zauważyć, że dziewczyna zrozumiała swoją niezbyt inteligentną odpowiedź, dlatego zdecydował się nie męczyć jej swoimi przesadnymi reakcjami. Nie mógł jednak powstrzymać się od sarkastycznego komentarza.
— Tak? A myślałem, że codziennie rano malujesz to sobie markerem.
Ana uśmiechnęła się krzywo, niemal przepraszająco. Wiedziała, że chłopak nie odpuści sobie okazji na uszczypliwy komentarz, ale nie przeszkadzało jej to. Zasłużyła sobie. Poza tym podobało jej się to poczucie humoru — nie było oczywiste, ale zawsze gdzieś w głębi duszy śmiała się całą sobą. Tym razem jednak nie było jej aż tak bardzo do śmiechu, więc speszona chciała zabrać rękę, ale nie pozwolił jej na to.
— Hej, poczekaj. — Chwycił ją mocniej za nadgarstek. — Opowiesz mi o tym?
Ponownie wskazał palcem na jej tatuaż i tym razem musiała odpuścić. Uspokoiła się, a kiedy Tom wiedział już, że podejmie z nim rozmowę, sam rozluźnił uchwyt na jej dłoni. Pozwolił jej swobodnie zabrać rękę i ułożyć ją wygodniej niż przedtem. Sama zaczęła śledzić kolejne kreski opuszkami palców, zupełnie jakby przypominała sobie o jakimś zdarzeniu.
Tom przyglądał jej się w ciszy, zaciekawiony skupieniem malującym się na jej twarzy. Zawsze fascynowały go tatuaże, dlatego musiał poznać historię wiążącą się z wyborem dziewczyny. Sam nie zdecydowałby się na coś tak trwałego, dlatego ciekawiły go osoby, które dobrowolnie dawały się wymazać niezmywalnym tuszem. Miał nadzieję, że dziewczyna nie była jedną z tych osób, które podjęły taką decyzję spontanicznie lub, co gorsza, dla zabawy. Nie wyglądała na aż tak głupią, ale musiał się upewnić.
— Niezbyt lubię o tym mówić — przyznała. — Niewiele osób zna prawdziwy powód.
Zdziwiła go taka odpowiedź. Mogła wskazywać na to, że powód faktycznie był kompletnie idiotyczny albo mocno prywatny. Nie chciał naciskać, choć z drugiej strony niemal nie umierał z ciekawości. Miał już się pogodzić z faktem, że nie dane mu będzie poznać prawdy, kiedy blondynka ponownie rzuciła:
— Zrobimy tak — zaczęła. — Opowiem ci trzy historie o tym, dlaczego zrobiłam ten tatuaż i co on dokładnie znaczy.
— Aż trzy? — Tym razem on nie rozumiał.
Był przekonany, że za taką decyzją stoi jakaś jedna historia, jakiś konkretny powód, ale że aż trzy? Coś mu w tym wszystkim nie pasowało, a w szczególności ten dziwny uśmieszek, który pojawił się na twarzy Any. Posłał jej pytające spojrzenie, chcąc dowiedzieć się czegoś więcej z jej tajemniczego zachowania. Cóż, wolał usłyszeć trzy dobre powody niż jeden totalnie idiotyczny.
— Właśnie tak, trzy historie. — Kiwnęła głową. — Z jednym małym szczegółem. Tylko jedna z nich będzie prawdziwa, ale nie powiem ci która. Teoretycznie będziesz znał powód, ale nie będziesz miał pewności, że to właśnie on. Zawsze tak robię. Zgoda?
Długo utrzymywał z nią kontakt wzrokowy, nie pozwalając na jego przerwanie. Chciał w ten sposób odkryć intencje blondynki, zrozumieć, dlaczego wymyśliła taki sposób na przedstawienie mu prawdy, a w zasadzie to nawet nie. I choć nie lubił przeróżnych intryg i tego typu gierek, zdecydował, że ten jeden raz odstawi swoją bezpośredniość na bok i przystanie na propozycję Any. Uszanował sposób dziewczyny na zachowanie prywatności, a jednocześnie na uchylenie rąbka tajemnicy.
— Dobra — mruknął i wyprostował się, dając jej więcej miejsca
Blondynkę lekko zaskoczyło, z jaką łatwością Tom zgodził się na takie rozwiązanie. Inne osoby na jego miejscu, albo od razu prosiły o prawdę, albo cieszyły się na małą zgadywankę jak dzieciaki. Tom był inny, zresztą nie spodziewała się po nim żadnego ze schematów. Po prostu rozsiadł się wygodniej, jak to miał w zwyczaju robić, i z obojętnym wyrazem twarzy czekał na pierwszą z historii.
Ana uśmiechnęła się tajemniczo, mając nadzieję, że w ten sposób trochę zmyli chłopaka, po czym zaczęła.
— No dobra. Pierwsza jest taka. Kiedy studiowałam przez rok za granicą, poznałam tam trójkę niesamowitych ludzi. Każde z nas było z innego kraju, ale to nie powstrzymało nas przed tym, by zaprzyjaźnić się na całe życie. Chcieliśmy jakoś zapamiętać wspólny czas, dlatego w ostatnim tygodniu wyjazdu wszyscy zrobiliśmy sobie taki sam tatuaż. Kwadrat symbolizuje naszą czwórkę. Ten mały wskazuje, jak blisko ze sobą jesteśmy, a ten większy pokazuje, jaka faktycznie jest między nami fizyczna odległość. Dopóki dbamy, by nasza relacja była między tymi kreskami, wszystko jest na swoim miejscu.
Tom dokładniej przyjrzał się kwadracikom. To, co powiedziała dziewczyna, miało sens i było na swój sposób przekonujące. Dobrze było mieć bliskich znajomych, nawet jeśli byli daleko za granicą, lecz mimo to chłopak nie związałby się z nimi tatuażem. Ludzie byli dla niego zbyt niestali w uczuciach, by zdecydować się na taki wieczny ruch. Patrząc jednak na dziewczynę, mógł sobie ją wyobrazić podejmującą taką decyzję. Wydawała się na dość przywiązaną do innych, by zrobić właśnie taki tatuaż.
Tom pokiwał głową, ale zdecydował, że nie wypowie się na temat pierwszego powodu. Anę zdziwiła jego reakcja; sądziła, że będzie bardziej dociekliwy. Wszyscy na jego miejscu byli.
— I co? To wszystko? — Rozłożyła ręce. — Kiwniesz głową i nawet nie zadasz żadnego pytania?
Chłopak nie zrozumiał oskarżenia, dlatego spokojnie odpowiedział:
— A powinienem?
— Nie wiem. Po prostu większość zawsze pytała. O imiona, numery, zdjęcia moich znajomych, nawet chcieli sprawdzać i ich przedramiona. W końcu tak byłoby najłatwiej się dowiedzieć, czy mówię prawdę.
— Po co psuć zabawę? — Wzruszył ramionami. — Skoro mam zgadywać, to muszę najpierw usłyszeć wszystkie historie. Weryfikowanie każdej kolejno jest bez sensu.
O takim rozwiązaniu nie pomyślała. Może dlatego, że jak dotąd wszyscy jej słuchacze także o nim nie pomyśleli. Każdy z nich chciał być najdokładniejszy i od razu rozwiązać zagadkę, a to nie o to chodziło. Była wdzięczna chłopakowi, że podszedł to zadania nieco inaczej niż inni. Wreszcie ktoś chciał jej wysłuchać i poznać historie szczegółowo, zamiast skupiać się jedynie na rozwiązaniu zagadki. Dlatego też wpatrywała się uważnie w chłopaka, ciesząc się z takiego rozmówcy.
Toma z kolei dziwił uważny wzrok dziewczyny. Nie rozumiał, dlaczego patrzyła się na niego w taki sposób, a im dłużej pozostawała cicho, tym dziwniej się robiło.
— To jaka jest druga historia? — odchrząknął, próbując wybić dziewczynę z transu.
Ana oprzytomniała i szybko zorientowała się, że musiała niezręcznie długo wpatrywać się w chłopaka, skoro zwrócił jej na to uwagę. Speszyła się swoim zachowaniem i próbując ukryć zakłopotanie, chciała zaczesać jeden z luźnych kosmyków za ucho. Kiedy jednak przypomniała sobie, że wszystkie z nich zaplotła w dwa szczelne warkocze, zrozumiała, że straciła jedną z linii obrony. Poczuła, że jej policzki się rumienią, a nie mogła pozwolić, by chłopak to zauważył. Gwałtownie podniosła się i łapiąc szybko równowagę, zaczęła powoli odjeżdżać.
Tom wyprostował się niepewny jej kolejnych ruchów. Nie rozumiał, dlaczego zdecydowała się go opuścić, dlatego postanowił przypomnieć jej o swojej obecności i zadanym pytaniu.
— Hej! A co z drugą historią?
— Najpierw musisz mnie dogonić! — odkrzyknęła to, co pierwsze przyszło jej na myśl.
Nie chciała przekształcać tej rozmowy w wyścig, ale nie miała wyboru. Dopiero po chwili uznała, że zaostrzenie rywalizacji może wyjść jej całkiem na dobre, dlatego nie oglądając się za siebie, ruszyła wzdłuż alejki.
Tomowi z kolei w ogóle nie przypadł do gustu taki pomysł. Miał nadzieję na jakąś konstruktywną rozmowę, ale jak się okazało, musiał sobie na nią zasłużyć. Przewrócił oczami na myśl, że będzie musiał się wysilić. Nie chciał dać się podporządkować dziewczynie, ale w tej sytuacji nie miał wyboru. Pokręcił z niezadowoleniem głową i westchnął zrezygnowany pod nosem, zbierając siły na pościg. Oczywiście wiedział, że wygra. Nie było innej możliwości. Mógł dać dziewczynie kilka sekund przewagi.
Kiedy blondynka zniknęła mu z oczu, musiał wreszcie wstać. Do głowy wpadła mu jedna dziwna myśl. A gdyby tak pojechać w drugą stronę? Przecież Ana nawet nie zorientowały się, gdyby teraz wrócił do domu i zrobił sobie zasłużoną drzemkę. Oczami wyobraźni już widział siebie w wygodnym łóżku. Szybko jednak otrząsnął się z tej myśli. Jeszcze chwilę z utęsknieniem wpatrywał się w stronę swojego domu, aż w końcu odwrócił wzrok i pojechał za blondynką.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro