Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1

 10 Kwiecień, 1912r.

– Straciłem pracę – krzyknął Louis, przekraczając próg kuchni.

– Co? – spytała z niedowierzaniem Renee, odkładając ściereczkę i talerz na blat. Momentalnie jej twarz zrobiła się tak blada, jak ściana za nią. – Louis, to już trzeci raz w tym miesiącu, a jest dopiero dziesiąty kwietnia. Za niedługo nigdzie cię nie przyjmą, a ja nie jestem w stanie nas utrzymać – powiedziała z dezaprobatą i zrezygnowaniem w głosie.

– Ale za to mam niespodziankę – powiedział z szelmowskim uśmiechem, sięgając do kieszeni. – Pakuj się siostra, bo płyniemy do Ameryki – prawie wykrzyknął, wyciągając dwie prostokątne kartki.

– Że co? – dobrze, że Renee nie trzymała talerza, bo inaczej spadłby i rozbił się na płytkach.

– Podbijemy świat. Zobaczysz, te bilety to przepustka do lepszego świata – mówił radośnie, podchodząc do siostry. Lou położył ręce na ramionach kobiety i uśmiechnął się szeroko. – Nic nas tu nie trzyma, a to – wskazał na bilety – jest naszym największym szczęściem. Jedyna okazja. – głos Louis'a był tak podekscytowany, że aż zalatywał udawanym uczuciem.

– Ale...ale...skąd ty masz w ogóle te bilety? – Louis nie mógł ich kupić. Rodzeństwa nie było stać na zaspokojenie podstawowych potrzeb, a co dopiero na zakup biletów na dziewiczy rejs Titanic'a.

– Długa historia – mruknął brunet, machając niedbale dłonią. – Najważniejsze jest to, że odpływa w południe i musimy się szybko spakować. – mężczyzna chciał już iść w stronę swojej niewielkiej komody, gdy Renee chwyciła jego ramię i pociągnęła w tył.

– Skąd masz bilety? – spytała poważnie. Ciemne jak czekolada oczy Renee przewiercały jej brata na drugą stronę. Mimo, że byli rodzeństwem to znacznie się różnili. Renee była ciemnooką brunetką, przede wszystkim dużo spokojniejszą i opanowaną niż Louis. On był istnym wulkanem energii o błękitnych oczach, które zawróciły w głowie już niejednej kobiecie.

– Usiądź, dobrze? – odezwał się Lou. Poddał się, bo dobrze wiedział, że jego siostra szybko nie odpuści.

– Mów – zaczęła, po zajęciu miejsca. Z wyczekiwaniem wbiła wzrok w bruneta.

– A więc dzisiaj do sklepu wpadł Lancaster, mój szef. Jak możesz kojarzyć facet nie dopuści nikogo do sklepowej kasy fiskalnej, bo według niego wszyscy dookoła niego to złodzieje. Dzisiaj jednak ja – wspominając o sobie, wskazał dłonią na swoją sylwetkę – dostąpiłem tego zaszczytu. Lancaster wybiegł ze sklepu jak szalony i wrócił kilkanaście minut później. Powiedział, że udało mu się kupić dwa bilety na rejs Titanic'a w trzeciej klasie dla niego i żony. Był poniekąd zły, bo cała druga klasa została wykupiona.

– A więc jak bilety znalazły się w twoich rękach? – spytała Renee, wskazując dwa prostokąty w dłoni brata.

– Do sklepu przyszedł Hammington. Niezwykle bogaty gość i wszyscy pracownicy wiedzieli, że przy dobrym traktowaniu i nakierowaniu można mu mocno oczyścić kieszenie. Oczy Lancastera aż zapłonęły, kiedy zobaczył naszego nowego klienta. Wrzucił szybko bilety do szuflady pod kasą i poszedł się nim zająć. Widziałem, że mój szef miał wielką ochotę pozbyć się mnie ze składu pracowników, więc co, miałem nie skorzystać? Zabrałem te bilety, a niedługo po wyjściu Hammingtona zostałem wyrzucony, bo ponoć zawadzam tylko kochanemu szefowi. Mimo to, dopuścił mnie dziś do kasy. Swoją drogą, ciekaw jestem czy już sprawdził szufladę w sklepie – zaśmiał się brunet, kończąc swoją wypowiedź.

– Jak mogłeś mu to zabrać Louis? – odezwała się z dezaprobatą i lekką złością Renee. – Ten człowiek kupił bilety za własne pieniądze. Może marzeniem jego żony był rejs tym statkiem?

– Ale jeśli bardzo mu na tym zależy to kupi sobie kolejne – odpowiedział szybko brunet, po czym doskoczył do krzesła siostry. Odsunął je w swoją stronę i kucnął przed kobietą. – Renee – zaczął, chwytając jej dłonie – zrozum, to dla nas wielka szansa. Możemy oderwać się od przeszłości i zacząć nowe, lepsze życie w Nowym Jorku. Znajdziemy tam coś lepszego niż ta klitka i marne stanowiska pracy. Będzie dobrze Renee – wyszeptał ostatnie zdanie, gładząc policzek siostry. – Zbieraj się. Musimy pewnie pojawić się wcześniej w porcie – powiedział, po czym wstał i musnął ustami czoło siostry.

Brunetka wzięła głęboki wdech i spojrzała na leżące na stole dwa bilety.

Może rzeczywiście szczęście się do nich uśmiechnęło?

***

Po godzinie jedenastej Renee i Louis pojawili się w porcie w Southampton. Rodzeństwo nie wiedziało jak zareagować, widząc tak wielkie dzieło ludzkich rąk. Titanic wyglądał monumentalnie, trwale i z klasą. Aż chciało się usiąść na ziemi i oglądać go.

Statek miał za niedługo wypłynąć, a w porcie nie było dużo osób. Brunet spojrzał porozumiewawczo w stronę siostry, a następnie ruszył w kierunku wejścia na statek. Przy specjalnie opuszczonej kładce stał rosły mężczyzna w białym mundurze. Być może to kierownik statku.

– O co chodzi? – spytał, kiedy rodzeństwo znalazło się blisko niego.

– Mamy bilety i chcielibyśmy wejść na statek – oznajmił brunet. Mężczyzna wziął w dłonie dwie kartki i przyglądnął się nim. Renee myślała, że za chwilę zemdleje, kiedy to pracownik przyglądał się biletom, a następnie ich dwójce.

– Macie szczęście, że pasażerowie pierwszej klasy jeszcze się nie pojawili. Szybko, wsiadajcie – powiedział, oddając Louis'owi bilety, po czym przepuścił ich przez kładkę.

Louis chwycił dwie walizki i szybko pognał w stronę wejścia statku, w którym stał kolejny mężczyzna.

– Witamy na Titanic'u – odezwał się sympatycznym głosem, po czym skinął lekko głową w stronę Renee. Dziewczyna zarumieniła się lekko na widok przystojnego mężczyzny. Zawsze myślała, że takie gesty są zarezerwowane dla kobiet z wyższych sfer. – Mogę prosić bilety? – spytał, a Louis odłożył jedną z walizek. Szybko wyjął dwie kartki i podał mężczyźnie, którego zmierzył wzrokiem. Nie spodobało mu się to spojrzenie, które rzucił Renee. – Proszę się kierować tędy, a następnie wejść w pierwsze po lewej stronie drzwi. Znajdziecie się w klatce schodowej przeznaczonej głównie dla klasy drugiej i trzeciej. Później proszę się kierować zgodnie z oznaczeniem pokoju na bilecie. Wszystko jest doskonale oznakowane, jednak w razie wątpliwości mogą państwo poprosić kogoś o pomoc.

– Tak, tak, dziękujemy. Renee, idziemy – odezwał się ponurym głosem Louis i po odebraniu biletów, skierował się we wskazanym kierunku.

– Zachowałeś się niegrzecznie – skarciła go dziewczyna. Mimo, że była młodsza od brata o cztery lata, to czasem czuła się jak jego matka.

– Widziałaś jak się na ciebie patrzył – mruknął brunet, starając się nie wybuchnąć.

– I co z tego? – spytała Renee, przewracając oczyma. – Nie mam pięciu lat żeby nie potrafić o siebie zadbać i bronić się przed takimi mężczyznami.

– Dobrze. Może i masz te dwadzieścia jeden lat, ale to nie znaczy, że nie jesteś moją młodszą siostrą.

– Oj Louis, Louis, Louis. Patrz lepiej na oznaczenia. To nasz pokład – oznajmiła brunetka, schodząc ze schodów. – Teraz musimy tylko znaleźć naszą kajutę.

– Mam tylko nadzieję, że nie będziemy dzielić jej z jakimś złodziejem czy gburem – mruknął Lou, chwytając mocniej swoją walizkę.

– Pragnę ci przypomnieć, że ty sam coś rano ukradłeś – mruknęła cicho Renee, zwracając się na chwilę w stronę brata.

Kobieta odwróciła się tuż po tym i w skupieniu szukała odpowiednich drzwi, a na ustach jej brata pojawił się głupawy uśmiech.  


*******
Hej!

Jeszcze raz witam wszystkich w mojej nowej książce. 

Z pierwszego rozdziału wiadome już jest, że historia będzie rozgrywać się na znanym wszystkim Titanic'u. Historia jednak, którą stworzyłam nie będzie historią taką jak Rose i Jacka z filmu ,,Titanic". Zachęcam więc Was do pozostania na dłużej i przekonaniu się o tym, jak potoczą się losy Renee i Louis'a. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro