Ten moment...
Ten moment, kiedy bawisz się w jebanego Nighmare, który siedzi w swoim biurze przeglądając papiery(stare jak świat rysunki) i zaciągając się herbatą w dodatku żywiący się zazdrością i nienawiścią do ciebie młodszej siostry, bo ona nie może całego dnia spędzić w piżamie.
Geno: Jestem martwa od środka.
Ja: Pragnę ci przypomnieć, że jesteś żywym trupem.
Przyjaciółka: Tia....
Ja: I to takim po GENOcide !!!
Geno: Wiesz jak ja cię nienawidzę ?!
Przedstawiam wam kręgosłup zrobiony z papieru przez Dominikę:
Tutaj były liczone kręgi. Geno śmiała się maniakalnie i mówiła, że to kręgosłup Papyrusa.
Mi to bardziej ognisty miecz przypominało, ale no niech jej będzie...
Gramy na W-F w zbijanego. Je jestem w tej grze najlepsza i każdy wie, że nie ma s(z)ans. Grając zawsze staję po środku pola prowokując przeciwnika. Zawsze jedna zdążę umknąć, chodź czasami ledwo uchodzę z życiem. ( ja w myślach zawsze mówiąca "miss !" ) Tym razem nie było inaczej. Nikt mnie nie zbił, aż w pewnym momencie podczas ostatniej już tury przed dzwonkiem ktoś mnie trafił. Tamta drużyna miała niezły zaciesz, bo 1. Zestrzelili kogoś, kto zawsze pozostawał nietknięty 2. Cios był tak mocny, że się wywaliłam. I teraz wiesz jak czuł się Sans, kiedy jakiś dzieciak pokonała go. Dosłownie takie uczucie...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro