12. Co wydarzyło się 20 kwietnia?
Od sytuacji z Doktorem Strangem minęło dobrych pare dni. Tony dowiedział się o wszystkim, ale nie był zły. Nawet nie okazał ździwienia. Ciocia Mai zabroniła jednak Peterowi przychodzić do domu Avengersów. To mogło być do przewidzenia. Było to równoznaczne z tym, że Peter nie widział się z Jacquie przez dłuższy czas. Zaczął na nowo chodzić regularnie do szkoły, uczyć się i wydawało by sie, że wszystko wróciło do normy. Wszystko było tak jak być powinno.
A jednak Peter Parker nie odczuwał jakiejkolwiek ulgi czy czegoś podobnego. Peter czuł pustkę. Tak jakby znalazł sie w pustym, białym pomieszczeniu i nie mógł z niego wyjść. Brakowało mu zapachu kwiatów w ogrodzie przed domem Avengersów, uczucia radości, ponieważ w końcu od dłuższego czasu czuł sie szczęśliwy. A w większości to zasługa 15-letniej brunetki, dzięki której odnalazł chwilowy spokój.
Jacquie przez ten czas stała sie dla niego bardzo istotną osobą. Oczywiście ich znajomość nie zaczęła się zbyt dobrze, ale miał wrażenie że dziewczyna zaczęła go lubić. Z niewiadomych dla niego powodów zależało mu na tym, aby Jacquie również za nim tęskniła. Nie wiedział co dzieje się w jej głowie, nie wiedział również co dzieje sie w jego głowie. Im dłużej siedział w domu, tym więcej myśli przelatywało mu przez głowę. Myśli bardzo głupie, jakby nie były jego. Myślał o sprawach, które nie obchodziły go nigdy wcześniej. Doszedł do wniosku że okres dojrzewania...jest do bani!
×××
- Kochani, pamiętajcie o zgodach na wycieczkę szkolną! Jutro spotykamy się przed szkołą o 8:00 rano! - krzyczała nauczycielka do pakujących sie uczniów, próbując przekrzyczeć dzwonek oznaczający koniec lekcji.
Peter mozolnymi ruchami włożył książki do swojego, już czwartego plecaka, założył go na plecy i wyszedł z sali jako ostatni. Nie śpieszył się, nie miał powodu. Mimo, że jutro miał wycieczke nie cieszył się ani troche. Nie miał najmniejszej ochoty na nią jechać. Niestety miał świadomość, że ciocia Mai i tak będzie mu kazała, ze względu na jego ostatnie samopoczucie. Nie wie, że jedyną rzeczą, która poprawiłaby mu chumor, jest jeden telefon do Agentki Rogers.
Jeden telefon.
Ned podbiegł do Petera, który ubierał bluze. Ten nie zwrócił na niego uwagi.
- Jak tam Spidermanie? - zaczął szturchając go lekko łokciem. - Jakie plany na dzisiejszy wieczór? Załatwisz kilku bandytów, albo jakaś tajna misja Avengersów...
- Będę w domu, Ned. To wszystko. - uciął temat wychodząc z budynku. W tej chwili nawet jego najlepszy przyjaciel nie mógł mu zaproponować nic ciekawego i interesującego.
- Co sie z tobą dzieje? Od kilku dni prawie w ogóle się nie odzywasz, jesteś jakiś nieobecny. O co chodzi? Możesz mi powiedzieć.
Peter zauważył, że Ned naprawdę się przejmuje jego samopoczuciem. Zrobiło mu się przykro, ponieważ jego przyjaciel na racje. Peter nie jest sobą.
- Przepraszam cie. Po prostu...zawaliłem. Znowu. - odparł poprawiając plecak na plecach.
- Masz na myśli...
- Niestety. Nie wiem, czy Tony Stark jeszcze kiedyś mi zaufa.
Nastała niezręczna cisza, którą przerywały tylko krzyki pozostałych jeszcze uczniów wybiegających ze szkoły.
- Jak na moje tutaj chodzi o coś innego. - Ned spojrzał na swojego przyjaciela, który patrzył w swoje buty. - To przez twoją dziewczyne?
- Co? Nie! Ja i Jacquie? Skąd! Znaczy jest bardzo fajna, ale chyba nie myślisz...nie no co ty. - Peter zaczął się nerwowo uśmiechać, machając dziwnie rękami.
Poczuł ukłucie w brzuchu gdy wymówił głośno jej imie. Z nikim o niej wcześniej nie rozmawiał, tylko ze sobą w myślach. Skąd Ned o niej wiedział? Możliwe, że to przez to rzucające się w oczy auto Czarnej Wdowy do którego Peter wsiadał z Jacquie po swoich lekcjach. Tak, to chyba mogło być nieco podejrzane.
- Penis Parker ma dziewczyne? Co za zwrot akcji!
Peter ciężko westchnął, gdy usłyszał za sobą głos Flasha. Chłopak z małą grupą kolegów szedł w jego strone, a Peter nawet nie drgnął. Flash podszedł i przeleciał bruneta wzrokiem od góry do dołu.
- Kim jest ta szczęściara, co? Pewnie to ta panienka z czarnego Audi. Niezła sztuka z niej - śmiał się wraz z kolegami. - Jak sie jechało?
Ned chwycił Petera za ramie próbując go odciągnąć w drugą stronę. Chłopak ponownie próbował opanować emocje spowodowane komentarzem swojego wroga, po czym skierował się w strone bramy, która wyznaczała teren szkoły. W tym momencie nie miał najmniejszej ochoty wdawać się w jakiekolwiek pogaduszki z Flashem. A już napewno nie o Jacquie.
- A więc tak wygląda ten twój cały staż u Starka! - krzyknął chłopak idąc dalej za nim, aż wyszli na ulice. Peter usłyszawszy to zatrzymał się. - Powiedz, jak było? Jest taka dobra jak jej samochód?
W tym momencie brunet ściągnał plecak z pleców i odwróciwszy się w strone Flasha uderzył go z pięści w twarz. Jak szybko sie to stało, tak sie skończyło. Jego banda stała wpatrując się to w Petera, to w Flasha, który oparł się o brame, aby nie stracić równowagi.
Parker chwycił swój plecak i szybkim krokiem podszedł do Neda, który wyglądał jakby przed chwilą zobaczył spadający na ziemie meteoryt.
- Idziemy. - rzucił szybki komunikat w jego kierunku, a jego przyjaciel dopiero teraz sie ocknął i szybko pobiegł za nim.
Do Petera chyba jeszcze nie dotarło co zrobił, gdyż nie odzywał sie przez dłuższy czas. Ned postanowił sam rozpocząć temat.
- Stary, co to było! Ale czad! On sie tak śmiał, a ty-ty tak podszedłeś i mu przywaliłeś z sierpowego, wiem bo oglądałem MMA i sie trochę na tym znam, ale jakie jaja! Tego Flash sie nie spodziewał!
Ned zaczął się uśmiechać i dystekulować rękami jakby porozumiewał się językiem migowym. Wydawał się być zachwycony czynem swojego przyjaciela.
- Ja też nie. - westchnął Peter zatrzymując się na czerwonym świetle. Chyba dopiero teraz zdał sobie sprawe, że lekko poniosły go emocje. - Nie wiem co się ze mną stało.
- A ja wiem! W końcu mu sie postawiłeś!
- To się więcej nie powtórzy! - Peter uniósł głos, jakby sam siebie próbował przekonać do swoich słów.
Peter zaprowadził Neda do swojego mieszkania. Cioci Mai nie było w domu, więc mieli czas. Weszli do pokoju, a Peter rzucił się na swoje piętrowe łóżko.
Zaczął myśleć o tym wszystkim co w ostatnich miesiącach go spotkało. Wypadek Tonego, który zdarzył się z jego winy. Poznanie tajemniczej dziewczyny Jacquie Rogers. Zostanie Avengerem. Wizyta u dokrora Strange'a, która była potrzebna, ale z drugiej strony...nic nie wniosła do jego życia. I co mu pozostało? Siedzieć i czekać, aż ciocia wypuści go z domu.
- Peter...- zaczął Ned, teraz innym tonem, bardziej poważnym niż wcześniej. - Co zaszło tamtego dnia...dnia wypadku?
Peter prawie zemdlał jak usłyszał to pytanie. Serce podskoczyło mu do gardła, a jego oddech mimowolnie gwałtownie przyspieszył. Peter nigdy nie spodziewał się, że Ned zada to pytanie. Tak naprawdę był jedną z nielicznych osób, którym Peter w stu procentach ufał pod względem swojej "pracy" oraz pod każdym innym. Ned był dla niego jak brat. Rodzina. A przed rodziną nie powinno się mieć tajemnic.
Chłopak zaskoczył z łóżka i usiadł na obrotowym krześle przy swoim biurku.
- No dobrze. - odparł po chwili zastanowienia. - Ale obiecaj, że nie powiesz nikomu ani słowa o tym co teraz usłyszysz.
- No pewnie że nie! - chłopak prawie się zaśmiał na tą niedorzeczną prośbę przyjaciela.
Peter wziął głęboki wdech, oparł się o oparcie swojego fotela i w bardzo powoli, i dokładnie zaczął opowiadać wszystko to, co wydarzyło się tamtego dnia.
~~~
20 kwietnia, 2018
- Peter, nie ma takiej opcji. Nie idziesz tam. - powiedział Tony wskazując palcem na chłopaka, który z poirytowaniem usiadł na łóżku.
- Panie Stark błagam! Sam Pan mi proponował zostanie Avengerem, a teraz nie chce Pan mojej pomocy? - Peter lekko uniósł głos patrząc w oczy Tonego.
- Zostajesz w domu. To moje ostatnie słowo! - dodał szybko widząc że nastolatek znowu chce mu przerwać.
Podszedł powolnym krokiem do Petera chcąc poklepać go po ramieniu, jednak ten sie odsunął nie patrząc mu w oczy. Tony westchnął i wyszedł z jego pokoju. Chłopak skrzyżował ręce na piersi wciąż wpatrując się w podłogę. Był zły, bardzo zły. Nie chciało mu się wierzyć, że Tony zabronił mu iść na misje razem z nim. Przecież jest Spidermanem! Może okazać się naprawdę przydatny.
Tony go nie docenia. Nie wie na ile go stać. W głowie jednak od razu pojawił mu się obraz przeciętego na pół statku, człowieka z żelaznymi skrzydłami oraz Iron mana, który ratuje wszystkich pasażerów. A dlaczego byli w niebezpieczeństwie? Bo Peter Parker chciał się wykazać.
To był moment w którym Peter musiał oddać swój strój. To był moment rehabilitacji, przerwy, kary. Nie chciał powtarzać tego błędu, ale wiedział że nie da rady usiedzieć w domu kiedy Pan Stark idzie na misje.
Szybkim ruchem ubrał swój kostium i z podmuchem wiatru wyleciał przez okno. Biegając po dachach Peter miał w głowie tysiące myśli i scenariuszy tego co może się wydarzyć. Jedna rzecz była pewna-Tony będzie wściekły. Cholernie wściekły.
Parker jest nastolatkiem. Ma szalone i głupie pomysły. Buzujące hormony, okres dojrzewania, wszyscy wiemy jak jest. Można więc powiedzieć, że nie do końca wiedział co robi. Ale co on dokładnie zrobił?
Usłyszał strzał. Odwrócił się w tamto miejsce i zobaczył Ironmana lecącego dookoła budynku. Bez zastanowienia, dzięki swojej pajęczej siedzi dostał się na szczyt. I to był jego największy błąd.
-MŁODY! UCIEKAJ! - usłyszał krzyk Tonego po czym poczuł szarpnięcie i upadł na najbliższy dach sąsiedniego bloku.
Natychmiast podniósł głowe, w uszach miał pisk a obraz był rozmazany. Próbował wstać, jednak na próżno. Nie mógł utrzymać się na nogach. Jedyne co zobaczył przez mgłe, był Tony w stroju Ironmana spadający z 8 piętra.
- TONY!
Nie mógł nic więcej zrobić. Poczuł okropny ból w okolicy żeber. Upadł spowrotem na zimny dach tym samym odpływając daleko w ciemną otchłań.
~~~
Jedna z zagadek została rozwiązana. Ale czeka nas jeszcze wiele tajemnic i nieopowiedzianych historii.
Miłego popołudnia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro