Death Angel
Zazdrość może doprowadzić do śmierci, śmierć do żalu, żal do szaleństwa.
Śmierć. Może to tylko Tobie wydaje się, że jest ona straszna, lecz nie taka jest prawda. Gorzej jest być przy tym, gdy ktoś umiera. Patrzyć jak oczy kogoś, tak bardzo dla ciebie ważnego, tracą blask, ale to tylko kawałek tej historii.
Śmiertelnik. Może tak naprawdę tylko brzmi nieciekawie. Może jest to najlepsza forma życia. Może tak, może nie, ale to zdecydowanue nie ta historia.
Żyć przez tysiąc lat. Może to się wydawać ciekawe, ale nie jest. Możesz żyć długo, dzień w dzień nabierając pewności o swoim istnieniu, ale pewnego dnia twoją nić pewności brutalnie rozetną metalowe nożyce, a wtedy nastąpi koniec. Zdecydowanie nie jest to to, czego oczekujemy od życia, ale to nadal nie ta historia.
Nieśmiertelność. Rzecz jeszcze gorsza. Czy nie jest tak, że każdy żywot, każde istnienie ma swój koniec? Czy życie bez końca nie jest czymś, czego nie powinien mieć nikt na świecie? Wyobraźmy sobie na przykład, że została na ciebie rzucona klątwa, straszna klątwa. A to już z pewnością ta historia.
Czy życie w nieskończoność jest ciekawe? Dowiecie się tego tutaj. W świecie anioła. Ale nie zwykłego, Anioła Śmierci. Chcesz poznać jego początki? Jeśli tak, to zapraszam Cię. Ale prędko, wrota tej historii nie stoją w wieczność otworem. Dostałeś szansę, więc wykorzystaj ją jak najlepiej, nie popełniaj tych błędów, które popełniają inni. Bądź inny od innych.
A teraz pozwól, że zaciągnę Cię w inny świat. Zupełnie niepodobny do tego, w którym teraz jesteś. Czy jest to kosmos, czy twój własny, zaciszny pokój, nie pozwalaj nikomu przerywać, bo akurat ta historia nie będzie wciąż opowiadana na nowo. Jeśli jesteś już gotów, daj znać, a Starożytna Grecja stanie przed Tobą otworem.
Już? Jesteś w zacisznym miejscu, z kocykiem i ciepłą herbatką?
A więc zacznijmy.
Kiedyś, dawno temu, lecz może jednak nie tak dawno, może ta historia dzieje się właśnie w tej chwili, kiedy ty słuchasz mojego kojącego głosu i popijasz w tym samym czasie gorącą herbatę, czy nawet gorącą czekoladę? W każdym bądź razie znów odprowadzam Cię od tematu...
Tak więc, kiedyś, albo nawet teraz, zdarzyła się pewna rzecz. Pewna okropna rzecz. Niewykluczone jest jednak, że dla niektórych nie jest ona aż tak bardzo zła. Możliwe, iż dla jednych to raj, istne szczęście, ale dla innych coś strasznego. W każdym razie osoba, o której teraz Ci opowiem, należała do tej drugiej grupy...
To taki będzie koniec, gorzki, lecz zarazem słodki.
Tak więc, zagłębimy się trochę dalej?
Jak chciałeś...
Pewnego razu żyła sobie urokliwa dziewczyna, pod imieniem Eleanor wszystkim znana. Miała ona niezwykłą urodę, sam widok jej niebiańskiej twarzy mógł doprowadzić do szaleństwa, tego, kto na nią spojrzał. Jej piękne, jasne włosy powiewały w ciepłe dni na wietrze, a w ciemne noce odbijały światło księżyca. Błękitne oczy wyglądające jak szybki potok górski, zimne, lecz cudowne zarazem. Usta koloru dojrzałej maliny, a cera jasna, jak u anioła. Jej uroda była tak powalająca, że niemalże każdy patrzył na nią z blaskiem i podziwem w oczach.
Eleanor rozumiała, jak wielka władza może dostać się w jej ręce, gdy tylko przejmie koronę królestwa jej rodziców. Problem był tylko jeden, a mianowicie jej przyszywany brat, syn Zeusa, heros silny, inteligentny, mimo iż niezbyt urodziwy. Dziewczyna wiedziała, że korona przejdzie w jego ręce, bo jest mężczyzną, a to zwykle im dostawało się wszystko, co cenne i drogie. Nawet miłość rodziców, która powinna była być dla wszystkich, była tylko dla małego Zeusiątka, Michaela.
W pewną ciemną nocą, gdy jej rodzice wyruszyli w podróż, Eleanor przyśnił się sen, poprzez który prowadził ją melodyjny głos. Kazał jej zabrać brata na spacer, wokół klifu, z którego spadła niegdyś bogini Psyche. Rzeczył, że pozbędzie się tam ona Michaela na dłuższy czas, a zazdrość i chciwość dziewczyny sprawiła, że usłuchała ona owego głosu bez wahania.
Pozbycie się brata było jej pierworodnym marzeniem, odkąd skończyła siedemnaście lat, otóż, gdy tylko nadszedł ranek, dziewczyna podeszła do masywnych drzwi, stanowiących wejście do pokoju jej brata, Michaela, i zapukała.
— Wejdź, ale szybko, nie mam czasu na kolejne brednie — rozległ się głos ze środka pokoju. Był zimny i ostry, po czym mogła rozpoznać okropnego i zadufanego w sobie następcę tronu Prasonisi. Eleanor posłusznie weszła, a jej ciało owinęła ciemność, która towarzyszyła Michaelu na każdym kroku.
— Kochany bracie, pragnę podzielić się z tobą niezwykle istotną rzeczą — powiedziała śmiało, ale cichym głosem, jakby obawiała się jego reakcji. Mężczyzna podniósł głowę i spojrzawszy na nią spode łba, powiedział zawiedziony:
— Ach, to tylko ty. Mów dziewczę, tylko prędko, tak jak powiedziałem, nie mam czasu na takie osoby jak ty.
Eleanor podejrzewała, że taka właśnie będzie jego odpowiedź i przez to nienawidziła go jeszcze bardziej. Mały dotychczas płomyczek zła w jej sercu odnalazł w sobie niespotykaną moc.
Teraz płonęła już cała Eleanor - każda jej komórka żarzyła się wściekle.
Dziewczyna opowiedziała bratu całą historię w skrócie, starając się nie przedłużać niczego ani nie koloryzować. Nie dawała po sobie poznać, że jej niecierpliwość sięga zenitu, ale gdy skończyła, Michael zgodził się z nią pójść, "żeby tylko dała mu spokój".
Gdy tylko para królewskich dzieci doszła do klifu, Eleanor dobiegł ten sam piękny głos, co we śnie: "Zabij go, pozbaw tronu, zabij."
Nagle w kieszeni błękitnej sukni, którą dziewczyna miała na sobie, pojawił się nieznany jej dotychczas ciężar. Eleanor, starając się zrobić to niezauważalnie, sięgnęła ręką do kieszeni i mimowolnie syknęła z bólu. Wyjęła dłoń i ujrzała smugę krwi spływającą po jej bladym palcu. W jej kieszeni leżała broń. Śmiercionośny nóż.
Dziewczyna uniosła głowę i zobaczyła, że jej okropny brat przygląda jej się z obrzydzeniem i zrozumieniem zarazem.
— Przyprowadziłaś mnie tutaj, aby pozbawić życia? Żebyś sama miała to, o czym tak marzyłaś od początku swojego żywotu? Chcesz się mnie tutaj pozbyć. Tak, aby nikt nie patrzył, niezauważalne — mówił — Lecz to ci się nie uda, nie teraz, nie dziś dzień, bo to ja zabiję ciebie pierwszy. — Jego słowa były pełne nienawiści, ale na pewno nie obejmowało go przerażenie. Eleanor pojęła wnet, iż głupotą był cały ten zamysł. Jak mogła nie domyślić się, że on wiedział o jej zamysłach prędzej niż ona sama na nie wpadła?
Przemawiając, Michael sięgnął ręką za pas, który podarował mu jego ojciec i wyjął swój miecz, wykuty przez samego Hefajstosa Akrealion.
Teraz nie było ucieczki, to był już koniec.
Eleanor wyciągnęła swoją broń i stała w miejscu, czekając, aż jej brat zada ostateczny cios. Wiedziała bowiem, że to on jest wielkim herosem, który miał wszytsko - synem Zeusa. Wiedziała, że jej geny za bardzo różnią się od jego, aby mogła wygrać bitwę. On był silny i mądry, ona tylko chciwa i piękna, ale to właśnie Michael podjął pierwsze kroki, jakby znudziło go czekanie. Pobiegł do niej i uniósł miecz, lecz ten odbił się z brzękeniem od noża dziewczyny. Zdziwiony zmianą postawy Eleanor, Michael zatrzymał się na chwilę, ale właśnie ta chwila wystarczyła, aby nóż jego przyszywanej siostry wbił mu się w brzuch w towarzystwie dwóch wrzasków - jednego pełnego bólu, drugiego - przerażenia i szaleńczej radości zarazem.
Chłopak upadł na ziemię i ponownie krzyknął, ale to nie zrobiło na Eleanor żadnego wrażenia, stała, nieruchoma jak kamień, z zadowoleniem i przerażeniem patrząc na swoje dzieło. I choć wiedziała, że zaraz przybędzie służba oraz straż, nadal nie była w stanie się ruszyć. Toteż stała tylko i patrzyła, jak nadbiegający ludzie krzyczą i machają rękami. Jeden po drugim podlegali do morderczyni ich władcy i zadawali jej ciosy. Rany krwawiły obficie i bolały niemiłosiernie, ale Eleanor nadal się nie ruszała. Wykonała swoje zadanie i to wystarczało jej ku byciu radosną.
Kątem oka zauważyła swoją płaczącą matkę i nawet nie dziwiła się, że owa jest już na miejscu. Wszyscy naokoło płakali, a ona leżała, okaleczona, lecz nadal chorze zadowolona. Na jej sinych z niedostatku krwi ustach malował się uśmiech samouwielbienia. W końcu, jak sobie mówiła, nie miała zamiaru zabijać Michaela, chciała się go tylko pozbyć na czas koronacji. To on sprowokował ją do zabójstwa.
Nagle z nieba dobiegł ich grzmot i dziewczyna wiedziała już, że stała się obiektem gniewu samego Zeusa. Nawet to wydarzenie nie mogło jednak zdjąć z jej twarzy głupiego uśmieszku, i Eleanor nie karciła się za to. Uśmiechnęła się jeszcze szerzej, aż ukazały się jej białe zęby.
Zeus stanął przed nią w swej ziemskiej postaci i przemówił:
Zabiłaś niewinnego człowieka,
pozbyłaś kraj władcy całego wieka.
Za swoje czyny musisz zapłacić,
końcem ziemskiego życia przypłacić.
Przewodnikiem dusz zmarłych zostaniesz,
Aniołem Śmierci się teraz staniesz.
Dusze dzięki tobie na dobre drogi zaczną wkraczać,
jednak tobie nie będą one dogadzać.
To ty będziesz słuchać ich zamartwień,
nie zabraknie jednak też błogosławień.
To na ciebie opadło to brzemię.
Witaj w świecie nieśmiertelnych, drogi Aniele.
Gdy zakończył przemowę, rozległ się donośny grom, a bóg zniknął tak prędko, jak się pojawił.
Teraz dla Eleanor nie było miejsca ani w świecie nieśmiertelnych, ani przy cywilizacji ludzkiej.
Był to mig upokorzenia i zarazem przekaz dla ludzi, którzy stali tam i byli świadkami tragicznego zakończenia.
"Nobody can save you now, It's do or die."
Przekaz tej historii możecie pojmować różnie: bądź miły dla innych i staraj się ich przynajmniej nie zabijać, nie bądź chciwy i egoistyczny, bądź wdzięczny dla świata i żyj w spokoju - wszystko to byłoby dobre.
Tylko proszę, nie myślcie, że gdy zabijecie swojego brata, pomimo wszystkich waszych dobrych czy złych chęci, zostaniecie "uchonorowani" przez Zeusa, nie o to tutaj chodzi!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro