Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział Drugi

 Dzień, mimo moich obaw, nie był taki zły. Znalazłam nawet wspólny język z dziewczyną, z którą usiadłam na matematyce. Reszta klasy również okazała się w porządku i z godziny na godzinę czułam się coraz lepiej.

Tak więc wszystko przebiegało po mojej myśli, aż do czasu lekcji wychowania fizycznego. Pod salą gimnastyczną zaczęłam panikować.

- Nie, Elisabeth, ja chyba nie chcę tam iść – powiedziałam, łapiąc ją za rękaw bluzy. Poczułam jak mnie mdli; w mojej wyobraźni pojawiły się czarne scenariusze, a najgorszy z nich był taki, że pierwszego dnia robię sobie krzywdę. Albo co gorsza – komuś innemu.

- Daj spokój – powiedziała uspokajająco – To tylko zwykły wuuueeef – dodała radośnie.

- Nienawidzę tego przedmiotu.

- Ale słyszałam, że nauczyciel jest naprawdę niezły – zaśmiała się wesoło dziewczyna i odrzuciła swoją blond kitę na ramiona.

- Nie chcę pierwszego dnia narobić sobie obciachu – mruknęłam niezadowolona.

- Dasz radę. Zobaczysz. Na pewno nie będzie tak źle – odparła, złapała mnie za rękę i wciągnęła do szatni.

Przebrałam się niepewnie w swój strój i ruszyłam w stronę hali z koleżanką u boku. Za nami podążała reszta klasy – kilkanaścioro całkowicie odmiennych od siebie osób. Jednak już czułam sympatię do wszystkich z nich. Bałam się jednak, że po tej lekcji zdanie o mnie mogą zmienić całkowicie.
Stanęłyśmy w równym rzędzie przed starszą kobietą. Zlustrowała nas uważnie i cicho czekała aż wszystkie ustawimy się w szeregu. Twarz miała surową, czarne włosy ciasno upięte. Nie podobała mi się to.

Razem z Elisabeth, stanęłyśmy praktycznie na samym końcu.

- Chyba nici z twojego przystojnego nauczyciela – wyszeptałam cicho.

- Matko, jeżeli ona jest naszą nauczycielką, to miałaś rację. Powinnyśmy były stąd zwiewać.
W Sali zapanowała cisza. Kobieta ruszyła wzdłuż rzędu, przyglądając się nam po kolei. W końcu przystanęła i zrobiła coś, czego w życiu bym się nie spodziewała.

- Dziewczynki! – zaśmiała się – To nie wojsko! – powiedziała, a jej twarz rozświetlił ogromny, przyjazny uśmiech. W jednej chwili, ze strasznego kata, kobieta przemieniła się w dobrą ciocię.
Wszystkie z nas jakby odetchnęły z ulgą.

- Nazywam się Caroline Wasth, będę was uczyć wychowania fizycznego razem z panem... - powiedziała, a drzwi od Sali otworzyły się szybko i wpadł przez nie młody mężczyzna.
Poczułam jak nogi się pode mną uginają. Serce przestało mi bić, cała zamarłam. Wbiłam wzrok w nieznajomego, który szedł w stronę nauczycielki.

- Przepraszam za spóźnienie – powiedział z uśmiechem – Korki na mieście są nie do zniesienia – zaśmiał się.

- Tak, więc, jak już wspomniałam, będę Was uczyć wychowania fizycznego razem z panem Remym Burtonem.

- Cześć wszystkim – powiedział z szerokim uśmiechem i uniósł dłoń w powitalnym geście.
Tak jak i uprzednio nauczycielka, zaczął przyglądać się nam-każdej z osobna. W końcu jego wzrok zatrzymał się na mnie.

Z twarzy nauczyciela momentalnie znikł uśmiech, pojawiło się natomiast zaskoczenie. Zawstydzona spuściłam wzrok, a gdy go podniosłam, pan Burton znów się uśmiechał, ale nie patrzył już w moją stronę.

-... Tak więc mam nadzieję, że wszystko jest dla was zrozumiałe – zakończyła nauczycielka. Dopiero teraz zorientowałam się, że coś mówiła – No więc dzisiaj, jako że jest to nasze pierwsze wychowanie fizyczne, weźcie sobie po piłce na parę i poodbijajcie. Ale możecie być pewne, że od następnej lekcji, zaczynamy ciężką pracę – powiedziała groźnie, ale zaraz się roześmiała.
Razem z Elisabeth wzięłyśmy piłkę i stanęłyśmy w najdalszym kącie sali.

- Ali, dobrze się czujesz? – zapytała zatroskana – Jesteś blada.

- Ten nauczyciel...

- Mówiłam ci, że przystojniaczek! Siostra, która uczy się w klasie wyżej, mówi, że zaczął uczyć w poprzednim roku. Większość dziewczyn za nim biega.

- To nie o to chodzi – powiedziałam.

- A o co w takim razie?

- O... nic – odparłam, westchnęłam i uśmiechnęłam się. Całą siłą woli powstrzymywałam się przed odwróceniem wzroku w stronę pani Wasth stojącej z panem Burtonem.

- Dobrze, ale nie zemdlej mi tutaj, dobra?

- Spróbuję – zaśmiałam się – Może te lekcje nie będą takie złe.  



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro