Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ VII

Finn zgasił papierosa, by następnie rzucić petem na chodnik i przygnieść go nogą by upewnić się, że nie wywoła przypadkiem pożaru (chociaż mogł się domyślać że wielka przezroczysta ściana przy której się znajdował musiała być na to odporna skoro trzeci dzień z rzędu wytrzymywała pod naporem wzrastającego poziomu rażąco czerwonej lawy). Pozwolił podekscytowanemu Silasowi pociągnąć go wreszcie za rękaw w kierunku zaczytanego w odręcznych notatkach Arlo. Okazało się że chłopak od samego początku apokalipsy wziął sobie za cel dokumentowanie każdego większego jak i mniejszego wydarzenia (Finn był prawie że pewny że Arlo napisał małą notkę o jego częstych wycieczkach do łazienki ale dla dobra psychicznego swojego jak i reszty grupy postanowił to przemilczeć, licząc na to że białowłosy postanowi to przemilczeć gdy kiedyś, gdy świat wróci już do normy wyda swoją książkę opowiadającą o życiu w środku zagłady).

—Więc..co chcesz przetestować jako pierwsze? - zapytał Silas z błyszczącymi gwiazdkami w oczach, wyglądając jakby miał zaraz zacząć kręcić się wokół własnej osi jak bezpański szczeniak.
Finn położył dłoń na ramieniu chłopca, próbując opanować jego nieokrzesaność.
Czy musiał wspominać jak bezskuteczne jego działania się okazały?

Wystarczył jeden cwany uśmiech ze strony zbyt pewnego siebie jak na warunki w jakich się znajdowali Arlo a Silas od razu odwrócił uwagę z niepewnego Finna, wyglądając jakby zapomniał o otaczającym go świecie.

Spojrzał ze zwątpieniem w oczach na stojącą niekomfortowo tuż obok brata Astrid która wydawała się podzielać jego brak entuzjazmu.
Dziewczyna na jego uwagę zareagowała przekręceniem głowy i zaciśnięciem ust.

—Chłopaki...- zaczął niepewnie, odrywając od niej wzrok by spojrzeć z powrotem na dwóch niskich psotników którzy omawiali najbardziej nieprawdopodobne scenariusze jakie Finnowi było kiedykolwiek słyszeć.
—Nie wydaje mi się by zrobienie czegokolwiek z tej listy było bezpieczne.

Puste spojrzenie

—Finn ma rację. - wtrąciła się Astrid, chowając dłonie pełne pierścionków do kieszeni przydużych spodni w kolorze ciemnej, brudnej zieleni.
—Nawet nie zdajecie jak katastrofalne mogą być kons...

Arlo odchrząknął i uniósł kąciki ust w zawadiacki uśmiech gdy spojrzał Finnowi prosto w oczy, sprawiając że starszy poczuł się osaczony.
—Umiesz prowadzić, prawda Finney?

•••

—Nadal nie jestem pewien czy to dobry pomysł! - krzyknął, próbując zagłuszyć głośno warczący silnik jednego z samochodów które znaleźli otwarte zaparkowane na parkingu za jednym z większych bloków na osiedlu. Finn starał się nie myśleć o furii właściciela który za kilka godzin odnajdzie swoje auto skasowane na amen oraz o nieprzyjaznych spojrzeniach przechodniów na ulicy którzy wyglądali jak wyciągnięte z wody ryby.

Ale właściciel auta nie będzie go już raczej potrzebować, prawda? - zapytał sam siebie dociskając stopę na pedał gazu. Siedzący obok niego na przednim siedzeniu Arlo wyglądał jakby przeżywał najlepszą chwilę w swoim życiu, krzycząc i otwierając usta jednocześnie wystawiając z nich język. Natychmiast odwrócił wzrok na drogę przed sobą gdy białowłosy wyczuł na sobie oczy i odwrócił się by odwzajemnić pełne podekscytowania spojrzenie.

Wyjechali pod górkę i przed nimi pojawił się koniec ulicy okraszony otaczającą go wysoko wspinającą się lawą.
Przygotował rękę na drzwiach samochodu i jeszcze raz spojrzał na Arlo który już go obserwował, z włosami latającymi dziko dookoła jego twarzy.

—Na trzy! - krzyknął ponownie, by upewnić się że towarzysz go usłyszał.
—Raz! - spojrzał przed siebie nie spodziewając się że odbijający się od niewidocznej bariery płynny ogień będzie znajdować się aż tak blisko.
—Trzy!!!

Otworzył drzwi i nie tracąc czasu na spojrzenie za siebie wyskoczył z zmierzającego w pewną kolizję samochodu.

Obroty które wykonał wokół własnej osi, wypadając z twardego betonu na miększą ale nadal nieprzyjemną w dotyku trawę przestał liczyć po trzecim, postanawiając skupić się na ochronie najwrażliwszej części swojego ciała, czyli głowę. Owinął ramiona ciaśniej i zamknął oczy, starając się nie stękać za każdym razem gdy kamień wbije mu się w odkryty przez podwiniętą granatową koszulkę brzuch a siła uderzenia nie da o sobie znać, sprawiając że jego żołądek zaczął domagać się wyczyszczenia.
Gdy jego ciało wreszcie pozbyło się prędkości które nabrało wyskakując z rozpędzonego pojazdu (trwało to godzinami w jego głowie) Finn zatrzymał się, pozwalając swoim obolałym plecom rozłożyć się na kłującej zieleni i wypuścić rozedrgany oddech z płuc.

Jego wzrok rozmazał się w sposób nieprzyjemny i chaotyczny ale Finn próbował to ignorować, jednocześnie prawą ręką sięgając po schowaną w kieszeni spodni paczkę cienkich i wyjątkowo specyficznie pachnących papierosów (a tak przynajmniej opisał je młody LaCroix - przypomniał sobie Finn i zdusił śmiech w gardle by następnie unieść plecy do pozycji prostej.

—Ale odjazd!! - usłyszał za sobą podekscytowany głos Silasa co sprawiło że natychmiast wypuścił skręta z palców, wstając na nogi i ignorując mocne i niebezpieczne zawroty głowy i chęć wymiotów, odwrócił się by przyjrzeć się stanowi towarzyszącemu mu w samochodzie Arla i ewentualnych szkodach których dokonali na niewidzialnej barierze i wozie.

Opierając się o czarną, rozgrzaną maskę samochodu (prawdopodobnie nie powinien bo nawet jeśli nie poświęcił skradzionemu autu dużo uwagi, trudno byłoby nie zauważyć ogromnych szkód i sporych płomieni wydostających się z miejsca gdzie zazwyczaj znajdował się silnik napędzający pojazdy) dotarł do nadal leżącego na trawie, po drugiej stronie wąskiej ulicy Arla który z zamkniętymi oczami wyglądał jakby spał.
Zignorował pomocną dłoń wyciągniętą w swoim kierunku przez Silasa i oceniające, chłodne spojrzenie Astrid gdy przyklęknął przy białowłosym nastolatku, próbując go ocucić, delikatnymi klepnięciami wierzchu dłoni w policzek.
—Hej, Paradis? - spróbował niepewnie, próbując nie panikować.
—Stary, nie rób nam tego, proszę.

Gdy nie otrzymał żadnej odpowiedzi ze strony niskiego nastolatka, Finn spojrzał w górę na Astrid, nie próbując dłużej ukrywać swojego zmartwienia.
—Przeniosę go gdzieś do cienia a ty biegnij załatwić butelkę chłodnej wody!

Dziewczyna nie marnując ani chwili czasu, rzuciła przelotne spojrzenie na brata i przegryzając wargę, odwróciła się by pobiec w kierunku osiedlowego sklepu kilkadziesiąt metrów dalej.
W tym czasie Finn podniósł się na nogi, łapiąc Arlo pod kolanami i plecami tak, by móc to wygodnie zanieść pod niezbyt szeroki daszek z ławką, gdzie wypatrzył trochę zbawiennego cienia.

—Co tu się do cholery wydarzyło?! - krzyknął jeden z gapiów, starszy pan o włosach pomieszanych jak sól z pieprzem i niezbyt przyjaźnej mimice twarzy.
—Postradaliście zmysły?!

—Dzwonie na policję i str.. - zaczęła kobieta stojąca kilka metrów dalej za starcem, z ręką owiniętą wokół smartphona a drugą trzymającą przestraszoną kilkuletnią dziewczynkę.

Kilka innych osób pokiwało głową i zaaprobowało jej czy jednak nagle, jakby powietrze przez chwile stanęło im w gardle, ich oczy zaświeciły czerwonym pigmentem a usta uchyliły i ponownie zamknęły ze zbyt precyzyjnym zsynchronizowaniem.

Wszyscy zamilkli na kilkanaście długich sekund by potem mrugnąć i wrócić do spaceru jakby nigdy nic się nie wydarzyło.
Serce Finna stanęło mu w gardle, gdy obserwował jak kobieta która jeszcze przed chwilą wyglądała na tak zdenerwowaną, uśmiecha się do niego sztucznym uśmiechem, traktując go jak zwykłego przechodnia.

Silas wyglądał jakby miał zaraz zemdleć, samochód przygasał samoistnie ukazując że żadne widoczne szkody nie zostały wyrządzone ścianie blokującej ich rychłe spotkanie ze wrzącymi hektolitrami lawy a Arlo zakaszlał w jego ramionach, sprawiając że choć jedno ze zmartwień opadło z jego ramion.

Naprawdę będzie potrzebował tego skręta.

•••

—Jesteś pewien że ich oczy zaświeciły się na czerwono?! - zapytała Astrid, wyglądając na niedowierzającą i skołowaną.
—Mam na myśli...to naprawdę mało prawdopodobne..może widziałeś jakieś odbicia? A co jeśli to było coś w stylu urazu głowy? Mogłeś się uderzyć, wypadając z tego samochodu.

Pokręcił głową, w pełni oddany w wierze temu co zobaczył, sytuacja której był świadkiem po prostu nie była możliwa do złego zinterpretowania.
—To była prawdopodobnie najdziwniejsza rzecz jaką kiedykolwiek widziałem. - przyznał szczerze, nie ukrywając drżenia w głosie. Zaciągnął się dymem i zamknął zamglone oczy, pozwalając sobie na chwile relaksu.

—Czyli wszyscy mieszkańcy to wysoko zaawansowane androidy??? - bardziej zapytał niż stwierdził skołowany Silas, drżąc nogami z emocji która musiała być połączeniem ekscytacji i zdenerwowania.

—Co..

—Nie wydaje mi się. - odpowiedział całkowicie już ozdrowiały Arlo (wystarczyła tabliczka czekolady i kolorowy napój który Finn osobiści nigdy w życiu sam by z własnej woli nie kupił), opierając brodę o palce prawej ręki a drugą zawiesił w powietrzu przed twarzą by uchronić oczy przed szkodliwym działaniem słońca.

—Ja i Astrid znamy większość tych ludzi odkąd tylko pamiętamy. - wyznał, patrząc na opartą o ścianę bloku siostrę bliźniaczkę i westchnął. Dziewczyna niemo pokiwała głową na jego słowa, nie odwzajemniając jednak spojrzenia które zajęte było skanowaniem otaczającej ich okolicy i spacerujących w niedużej odległości od nich mieszkańców.

—Widzicie tego faceta ściętego na jeżyka? - zapytała jak gdyby nigdy nic Astrid, oczami wskazując na trzymającego w dłoni gazetę chłopaka o korzeniach azjatyckich. Ciemnowłosy rozglądał się dookoła siebie nad wyraz gorliwie, jakby na siłę próbował im wmówić że jest zwykłym mieszkańcem.
Niedługo zajęło mu wyczajenie wbitych w siebie spojrzeń, bo już po minucie odwrócił się na pięcie i mnąc gazetę na kulkę, wrzucił ją do ulicznego śmietnika i ruszył niczym strzała w głąb chodnika, po drodze wpadając na spacerującego z wózkiem młodego ojca.

—Czy tylko mi wyglądał jakby nieudolnie próbował nas szpiegować?

—Jeśli tak było, to prawdopodobnie dostał czego chciał. - odpowiedział dziwnie spokojnym tonem głosu Silas, zakładając ręce na piersi w pozycji skrzyżowanej.
Widząc zdezorientowane spojrzenia towarzyszy, zrobił krok do przodu i pochylił się, wyglądając jakby szykował się do wyjawienia najbardziej szokującej plotki.
—Co z wami?! Nigdy nie oglądaliście thrillerów?! - zapytał podniesionym tonem, fałszywie oburzony.
—Gdy stalker ucieka w pośpiechu zazwyczaj oznacza to ze już zdobył to co chciał i jest gotowy do wprowadzenia drugiej fazy!

Astrid i Arlo spojrzeli na siebie jakby coś jednocześnie drgnęło w ich umysłach.
—Musimy go złapać i przesłuchać!

Finn zmarszczył brwi na słowa rodzeństwa, jednocześnie przygniatając kolejnego wypalonego papierosa czarnym butem do betonu który miał przed sobą.

Widząc że bliźniacy zaczęli zbierać się na nogi i szykować do pogoni, zmusił się do otwarcia oczu i podniesienia głowy.
—Hola, hola, młodziaki. Nie zgodziłem się na ten szalony pomysł. A co jeśli ma broń..rybną?

—Rybną? powtórzył Arlo, przechylając głowę w prawo.

Astrid przewróciła oczami, łapiąc brata za rękaw bluzy którą Arlo trzymał zawiązaną dookoła talii i bioder.
—Jesteś porobiony na amen więc twoje zdanie w tym momencie i tak się nie liczy. - przyznała zgodnie z prawdą i Finn po prostu wiedział że nie może się kłócić z jej słowami.

—Silas się tobą zajmie a my w tym czasie pójdziemy złapać tego dzieciaka. To nie tak że mógł uciec gdzieś daleko.

—Hej, czy ty właśnie zażartowałaś?! - usłyszał rozbawiony i zszokowany głos Arlo na co odpowiedziała mi murowana cisza.

Odeszli.

Finn westchnął ciężko, przenosząc wzrok na Silasa, patrzącego na niego sceptycznym wzrokiem spod ciemnych rzęs.
—Ile palców widzisz? - zapytał chłopak podstawiając kilka palców pod jego nos.

Finn zmarszczył brwi i z irytacją złapał w dłoń wyciągnięte palce młodszego, szybkim ruchem spychając je sprzed swojej twarzy.
—Trzy. - rzucił szybko, nie zastanawiając się na odpowiedzią. Prawie że agresywnie ściągnął plecak ze swoich barków i położył na betonie pod stopami. Przyklęknął na prawe kolano, rozsuwając suwak.
Silas wypuścił z siebie ciche „huh?", zanim usiadł tuż obok niego, przybliżając twarz do plecaka na tyle, że zasłonił Finnowi widok na wnętrze plecaka.

—Nie siadaj tyłkiem na zimnym. - zwrócił mu uwagę zagubiony Finn, opierając ciężar opadającego tułowia na lewej ręce wyciągniętej do tyłu za resztą ciała.
—Dostaniesz wilka.

—Że co dostanę? - zapytał zdezorientowany Silas, unosząc brwi i prostując głowę z kręgosłupem na czele.

Finn uniósł wzrok.
—Wilka, nigdy nie słyszałeś o takim stwierdzeniu? - poprawił wpadające mu na twarz kosmyki włosów i przechylił głowę w bok, nadal przyglądając się dzieciakowi.

Silas szczerze zaprzeczył, wyglądając mimo tego na szczerze zaciekawionego znaczeniem słów które właśnie usłyszał.

—Kiedy siedzisz na jakieś zimnej powierzchni jest duża szansa na to że zachorujesz na jakieś zapalenie płuc albo przeziębienie. - wytłumaczył, starając się ignorować mieszające mu się przed oczami obrazy kolorowych chmur i jaskrawych drzew.

—No dobra - odpowiedział nieprzekonanie Silas, zmieniając swoją postawę na taką by kopiowała tę jego.
—Ale dlaczego akurat wilk ze wszystkich zwierząt?

Finn spojrzał w oczy chłopca.
—Nie wiem, chłopie..może dlatego że jest ich mało?

—Co masz na myśli...? - Silas zagapił się na niego zagubiony.

—Może jest ich mało dlatego że siedziały na zimnym betonie? Czy tam ściółce? - bardziej zapytał aniżeli stwierdził, machając bezcelowo rękoma.
—Wszystkie dostały zapalenia płuc i zdechły!

Silas nie odpowiedział sprawiając że pomiędzy nimi nastała cisza.

•••

—To...czego w końcu szukałeś? - zapytał po kilkudziesięciu sekundach, wybijając Finna z otępienia.

—Aa no tak! - wykrzyknął czarnowłosy, powracając do przeszukiwania plecaku. Kilka sekund zajęło mu wyjęcie notatnika i czerwonej kredki które ułożył na swoich kolanach by mieć płaską powierzchnie do rysowania.
—Chcę narysować co widziałem.

Silas spróbował się przybliżyć by mieć lepszy widok na białą stronę jednak Finn natychmiast schował notatnik miedzy uda, odpychając jego bark lewą ręką.
—Nie patrz, stresuje się!!

Silas nie skomentował tych słów, zamiast tego obserwując jak ręce starszego kolegi (chociaż w tamtym momencie czuł się jakby rozmawiał z dwunastolatkiem, i to takim niezbyt rozgarniętym).

Wreszcie po minutach które ciągnęły się godzinami na twarz Finna wstąpił prawie że uroczy uśmiech. Chłopak oddalił swoją pracę przeglądając ją z każdej strony zanim przełamując się spojrzał na niego i podał mu zeszyt z niepewną miną.

Silas stłamsił w sobie chęć przewrócenia oczami gdy przyjął pracę i się jej przyjrzał.
Rysunek był...specyficzny. Silas nie mógł koniecznie powiedzieć że zdolności malarskie Finna Valdissona przekraczały średnią ale rysunek był na tyle przejrzysty i niepokojący że nie potrzebował lepszej jakości by odczytać kontekst.

Zmrużył oczy, przyglądając się jednej konkretnej postaci gdy za swoimi plecami usłyszał dźwięk przeładowywania pistoletu.

Zamarł ze wzrokiem wbitym w Finna, który wydawał się trzeźwiejszy niż jeszcze przed chwilą. Jego oczy patrzyły nieruchomo w górę w konkretną osobę której Silas nie mógł zobaczyć ze swojej pozycji.

—Wstańcie. - usłyszał niski, męski głos który sprawił że włosy na jego karku stanęły dęba. Finn wstał. Silas zmusił się do zrobienia tego samego.
—Twarzą do ściany.

•••

—Słyszałeś ten huk?- zapytała Astrid, obracając się wokół własnej osi. Od dziesięciu minut obserwowali wcześniej stalkującego ich chłopaka, który z rękoma w kieszeniach szerokiej bluzy kopał sportowymi butami dziury w miękkiej po ostatnim nocnym deszczu ziemi, co jakiś czas rozglądając się ze zniecierpliwieniem, sprawiając że jasny dla postronnej osoby był fakt że na kogoś czeka.

Arlo przyłożył palec do ucha, udając że próbuje go odetkać przed tym jak zaśmiał się widząc poważną minę siostry bliźniaczki.
—Myślę że masz omamy słuchowe, Ape. - przyznał po chwili szeptem i pochylił głowę niżej pod krzak, będąc świadomym tego, jak łatwe do wypatrzenia były jego włosy.
—Siedzimy tu w ciszy więc gdyby jakiś huk się wydarzył na sto procent usłyszałbym go jeszcze ja i ten dziwny typ za nami.

Astrid uniosła brew w wyraźnie na twarzy wypisanym prowątpieniem.
—Pamiętasz jak ten chłopak który Ci się podobał..

Jego oczy się rozszerzyły do granic możliwości a policzki momentalnie zaświeciły na krwisto czerwono, przypominając swoim wyglądem dwie choinkowe bombki.
—Miałaś nigdy więcej o tym nie wspominać!

Dziewczyna złożyła ręce na piersi wyglądając na rozbawioną mimo znudzonego wyrazu twarzy.
—Przecież nie ma tu nikogo oprócz nas. - zauważyła inteligentnie.
—Poza tym i tak nikt o tym nie wie, więc nie musisz się martwić swoją i tak już wiszącą na włosku reputacją.

—Hej! - oburzył się, nadal starając się szeptać jak najciszej.
—Nikt nie wie oprócz nas...i jego.

Astrid uśmiechnęła się zwycięsko, wyglądając jakby cieszyła się z cierpienia własnego brata, a Arlo przewrócił oczami również nie mogąc powstrzymać uśmiechu rosnącego mimowolnie na jego twarzy.

Zamarł.

Astrid zauważyła jego nagłą zmianę humoru i samopoczucia natychmiast, jak na bliźniaczkę przystało, wyciągając rękę by połączyć ją z tym Arlo.
—O czym myślisz?

Białowłosy podniósł wzrok na oczy siostry, widząc jej zdziwienie gdy ujrzała powstające łzy.
Jego szczęka zadrżała gdy mocniej ścisnął rękę siostry, czując się przez chwilę znowu jakby mieli po pięć lat i wyprawiali swoje księżniczkowe urodziny.

Nadal pamiętał poczucie swędzenia na skórze i lepiącego się potu na ramionach wywołane nieprzepuszczającym powietrze materiałem sukienki wzorowanej tą Roszpunki i poczucie niewygody i zazdrości gdy patrzył na biegających bez skrępowania chłopców w strojach rycerzy i książąt z bajek.
Pamiętał guz zazdrości który od tamtej chwili zaczął ciążyć mu na piersi który powiększał się za każdym razem gdy długi kosmyk ciemno blond włosów wpadał mu do oczu lub kiedy patrzył na siebie w lustrze, szykując się na kolejny ciężki dzień w podstawówce.

—Czy myślisz że oni wszyscy nie żyją..? - zapytał szeptem tak cichym, że nie byłby zaskoczony gdyby jego siostra poprosiła go o powtórzenie.
Ale Astrid zrozumiała, zobaczył to w jej oczach, gdy fala uświadomienia przebiegła przez jej ciało, sprawiając że napięła wszystkie mięśnie w ciele.

Nie wyglądała jednak na zaskoczoną, bardziej zmieszaną. Przez lata bycia swoimi najlepszymi przyjaciółmi i rodzeństwem Arlo wiedział że jeśli jego siostra nie zna odpowiedzi na zadane pytanie, to odpowiedź prawdopodobnie nie istnieje nigdzie dostępna do przeczytania.

Jego oczy zaszły łzami gdy Astrid spuściła wzrok na ich drżące dłonie, wyglądając na rozdartą.
—Nie wiem. - przyznała w końcu szczerze, spoglądając w dal w kierunku najbliższej klatki schodowej, znajdującej się tuż obok lasku.
—Nie wiem, Arlo. - powtórzyła.
—Ale oddałabym wszystko by się okazało że nie.

Kiwnął energicznie głową, pozwalając wreszcie krokodylim łzom pocieknąć po czerwonych polikach. Oparł się o jej ramię, zamierzając spojrzeć w kierunku pilnowanego przez nich podejrzanego chłopaka gdy okazało się że miejsce jest puste.
Astrid zaraz po tym zerwała się na nogi, w ostatniej chwili schodząc z drogi lecącemu w jej kierunku kuchennemu nożu, a jego serce zamarło gdy obserwował jak jego siostra wyciąga z pochwy swój własny nóż, biegnąc w kierunku atakującego ich chłopaka.

Arlo zadrżał ze strachu i pisnął gdy realizacja dosięgnęła jego ospały, zdepresowany mózg. Zerwał się na nogi, szybko rzucając się do rzuconego w ich kierunku noża by zabrać go i wykorzystać z własna korzyścią.

—Astrid! - krzyknął, obserwując jak jego siostra zamachuje się swoim własnym narzędziem, próbując przejechać nim po ramieniu atakującego, tak by spowolnić jego ruchy i dać sobie szansę na wygraną. Widząc że próby nie przynoszą zamierzonego skutku, dziewczyna uniknęła lecącej w kierunku swojego polika pięści i sama uderzyła, sprawiając że atakujący ją młody chłopak zatoczył się o kilka kroków do tyłu, łapiąc się z paniką za nos z którego obficie trysnęła wrząca krew.

Zdegustowany i zdezorientowany Arlo Paradis skrzywił się a następnie skulił się w głąb swojej klatki piersiowej, z nożem złapanym obiema rękami przed swoim przerażonym ciałem.

—Złamałaś mi pieprzony nos, wariatko! - krzyknął przez łzy nastolatek by tuż po chwili zawyć z bólu gdy wściekła Astrid powaliła go na ziemię, przytrzymując umięśnione ramiona i nogi w bezruchu.
Gdyby nie strach który opanował cały jego ciało Arlo prawdopodobnie zaśmiałby się z komizmu zaistniałej sytuacji i rzucił dwuznacznym żartem który zirytowałby jego i tak wiecznie złą siostrę. W tamtej chwili chciał jedynie tylko płakać i schować się w bezpiecznych czterech ścianach swojego pokoju w ogromnym wieżowcu w którym się wychował oraz który zobaczył pochłonięty w gorące i niszczycielskie objęcia ognia piekielnego, które wyłoniło się z podziemi w zwykły biały dzień.

—Puść mn...

Dziewczyna zatkała mu usta kawałkiem wyrwanego z bluzy materiału, nie pozwalając na skończenie rozpoczętego zdania które zapewne zamieniłoby się w obelgę gdyby nie jej interwencja.
Arlo odetchnął z ulgą, opuszczając dłoń z nożem wzdłuż ciała.
Siostra spojrzała na brata z lekkim uśmieszkiem który przypomniał białowłosemu o dawno minionych czasach gdy jego siostra należała do klubu szermierki w którym wygrywała wszystkie możliwe nagrody i wyróżnienia.

Astrid od zawsze była tą atletyczną, sprawną i sprytną siostrą, przypomniał sobie wtedy Arlo, ku własnemu zdziwieniu zdając sobie sprawę że nigdy tak naprawdę nie był zazdrosny o osiągnięcia i lepsze predyspozycje siostry niż jego. Odkąd pamiętał byli dla siebie wsparciem w każdej większej i mniejszej sprawie czy problemie, szybko stając się swoimi najlepszymi przyjaciółmi.

Ale jego i jego siostrę wbrew wszelkim pozorom wiele różniło, nawet pomimo identycznych rysów twarzy i podobnym guście muzycznym.
Astrid była rządna krwi i walki. Znana w okolicy jako niebezpieczna i nieprzewidywalna ignorowała słowa zazdrosnych sąsiadów, zamiast tego biorąc się za powiększanie swojej i tak imponującej kolekcji przeróżnych noży i broni białej.

—Wyjmij z plecaka ten długi biały kabel który zwijałam rano i czarną apaszkę z czaszkami, proszę. - poprosiła Astrid, poprawiając swoją dominację wbijaniem łokcia w plecy wiercącego się schwytanego który wcześniej próbował ich zabić.

Uśmiechnęła się dość nienaturalnie, sprawiając że nawet Arlo poczuł się niekomfortową.
—Butelkę czerwonego wina też możesz wyjąć. Byłabym wdzięczna. Arlo powstrzymał odruch przewracania oczami, wiedząc że jego siostra tylko się zgrywa.

Kiwnął niechętnie głową, sięgając nadal trzęsącymi rękoma do wnętrza sporego plecaka w poszukiwaniu opisanych przez blondynkę przyrządów.

Dopiero gdy ręce i nogi stalkera nie zostały związane za pomocą kablu a usta i oczy zatkane czarnym materiałem który znaleźli na zbyciu (nikt nie musiał o tym wiedzieć i lepiej żeby tak pozostało).

—Dlaczego nas śledziłeś i podsłuchiwałeś, gnojku? - zapytała Astrid, podnosząc z trawy nieruchomą głowę napastnika.

Chłopak na początku nie wydawał się skory do udzielenia jakiejkolwiek odpowiedzi, jednak gdy dziewczyna docisnęła butem jego nadgarstek do szorstkiego trawnika, pozwolił sobie na piśnięcie i niemrawą prośbę o litość.
Arlo w końcu przezwyciężając otulający go strach i szok ruszył o kilka kroków do przodu, tak by znaleźć się centralnie w zasięgu wzroku azjaty.

—Odpowiedz mojej siostrze na pytanie. - nakazał, przyklękając przy ubezwłasnowolnionym, przy tym jednak starając się zachować bezpieczną odległość by nie ryzykować atakiem.
Arlo nigdy nie był orłem jeśli chodziło o względy fizyczne czy też jakiekolwiek umiejętności które nie należały do grupy tych intelektualnych. Był pod tym względem kompletnym przeciwieństwem swojej siostry która od małego lepiej radziła sobie ze sportami aniżeli nauką. Arlo nie nazwałby siebie jednak całkowitym beztalenciem, przypominając sobie gdy jego siostra, Astrid rozpoczęła swoje nauki szermierki w które po kilku tygodniach wciągnęła też niego. Mimo że do drużyny należał tylko rok a sam sport porzucił już lata temu, Arlo do dzisiaj posiadał niektóre ułatwiające życie umiejętności (chociażby idealne krojenie mięsa czy chleba).
—Widzisz ten nóż w mojej ręce? - zapytał, obracając rękojeścią tuż przed oczami czarnowłosego. Przekrzywił głowę w prawo, uśmiechając się sztucznie by sprawić by wróg stał się zaniepokojony.
—Jeśli w tej chwili nie powiesz nam kim do cholery jesteś i kto cię przysłał to ostrze skończy wbite głęboko w twoją krtań.

Chłopak uśmiechnął się kpiąco.
—Nie zrobisz tego.

Arlo ze wszystkich sił starał się ukryć zdezorientowanie i zbicie z tropu jakiego doznał po jego słowach.
—Dlaczego tak uważasz? - zapytał w końcu, wpatrując się jak najgroźniej w ciemne, rozbawione oczy.

Obcy wzruszył ramionami, nie ukrywając faktu jak bardzo bawi go zaistniała sytuacja.
—Znam wielu takich jak ty. - zaczął sprawiając że Arlo wyszedł z roli.
—Jesteś dobrym człowiekiem i to czyni cię słabym. Nie zabijesz mnie.

Arlo wreszcie zrozumiał o co mu chodziło. Zrozumiał i przetrawił tylko po to by pozwolić mimowolnemu uśmiechowi zakwitnąć na jego twarzy wraz z coraz większym zdziwieniem i pytaniami klienta.

—Masz rację. - powiedział i już wiedział że talia kart znajduje się teraz w jego dłoniach. Pochylił głowę by zbliżyć swoje usta do ucha napastnika.
—Ale ona się nie zawaha. - po tych słowach jedynie kiwnął głową w górę na przepełnioną agresją twarz Astrid i napięte mięśnie ciała.

Gdyby nie był jej bratem prawdopodobnie sam popuściłby w gacie widząc jej minę i zacięcie. Łapiąc go za fraki szybkim ruchem obróciła bezwładną masę na plecy, tak by chłopak mógł oprzeć plecy o krzew.
Astrid ponownie wyciągnęła wcześniej schowany nóż, tym razem przykładając go ciasno do jego gardła.
—Imię.

Chłopak wyglądał jakby walczył o życie w trakcie duszności aniżeliby jakkolwiek inaczej.
Wreszcie udało mu się wykrztusić z siebie:
—B-benz.

Astrid uśmiechnęła się, lekko odsuwając nóż, zostawiając po sobie krwistą linię.
—Jednak się dało, co? - zapytała nie oczekując odpowiedzi.
—To teraz powiedz mi...kto cię tu przysłał oraz na kogo czekałeś?

Dociśnięty nóż zdawał się działać cuda bo po napadzie gwałtownego kaszlu, chłopak wreszcie pisnął, błagając o litość.
—S-sahak Zakaryan! P-puść mnie, wariatko!

Arlo spojrzał na siostrę w strachu by odkryć że ta patrzy na niego tak samo.

Wybuch, pułapka i stalker. To wszystko było zaplanowaną przez Sahaka Zakaryana akcją mającą na celu coś, czego Arlo najwyraźniej nie pojmował.

Na pewno na celowniku nie znajdował się ani on, ani jego siostra. Pozwolił sobie na wydech ulgi, zanim ręką ciężko spoczęła na jego ramieniu, sprawiając że podskoczył.

Zdyszana Margarita wyglądała na poważnie wyprowadzoną z równowagi gdy zapytała:
—Potrzebujemy broni. Bible i reszta mają kłopoty.

KONIEC ROZDZIAŁU SIÓDMEGO.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro