2. '' Zapomniane Uczucie '' / POPRAWIONE
Wzięłam ze swojego biurka najpotrzebniejsze rzeczy na spotkanie, a następnie ruszyłam w stronę sali konferencyjnej. Miałam jeszcze sporo czasu, ale postanowiłam zapoznać się z umową, którą mieliśmy przedstawić. Idąc przez korytarz, czułam na sobie wzrok osób z pracy, w których można było dostrzec zazdrość i ciekawość.
- Proszę - usłyszałam z sali, kiedy zapukałam w drzwi, a następnie weszłam do środka.
- Pozwoliłam sobie przyjść wcześniej i zapoznać się z umową szefie - wyjaśniłam mężczyźnie, który był zdumiony moją wcześniejszą porą.
- No tak, wzorowe podejście do pracy - dodał zadowolony, wskazując na miejsce obok niego.
- Czy jest coś o czym muszę wiedzieć ? - zapytałam po chwili, zajmując miejsce - Przeważnie przed rozmową lub prezentacją, otrzymuję papiery o kliencie. Jakieś dane, które pozwalają mi ułożyć strategię.
- Rozumiem - zaczął, wręczając mi jednoczenie umowę - Mamy jeszcze chwilę czasu, więc postaram ci się jak najwięcej powiedzieć - położyłam na biurku swój zeszyt, aby móc zanotować najbardziej potrzebne mi rzeczy do rozmowy. - Jest to bardzo ważny dla mnie klient, jak i dla naszej firmy. Chciałbym z nimi móc współpracować, ponieważ mają bardzo ważne udziały w innych firmach i przyda mi się dodatkowa ręka do pomocy.
- Nie przypuszczałam, że szef będzie chciał mieć wspólnika - byłam lekko zdziwiona słowami szefa.
- Każdy z nas dochodzi do pewnego momentu, w którym nie pogardzi dodatkową ręką do pomocy. Firma P. Smith'a jest bardzo znana, a to dodatkowy plus dla naszej firmy. Ilość klientów w ciągu roku, która prześciga każdą inną dobrze preferującą firmę. - mówił, a ja w tym czasie notowałam. - Dzisiaj będziemy mieli przyjemność gościć P. Smith'a z jego asystentami. Jedna bardzo ważna rzecz, dobicie utargu ze Smith'em to pestka, gorzej będzie z jego wspólnikiem, który jest głową firmy. - usłyszeliśmy pukanie do drzwi, które przerwało nam rozmowę.
- Czyli P. Smith ma wspólnika ? On nie jest głównym prezesem firmy ? - byłam lekko skołowana słowami szefa.
- To skomplikowane Kim.
- Szefie, goście już przyjechali - dodała jedna z pracownic, po wejściu do sali.
- Dobrze, zaproś naszych gości od razu do sali. Na pewną będą spragnieni po podróży - uśmiechnęłam się do szefa, a następnie poprawiłam się nerwowo na siedzeniu. Zaczęłam się stresować, widząc jak ważny jest to klient dla mojego szefa.
- Dzień dobry wszystkim - do sali konferencyjnej zawitał mężczyzna w średnim wieku, ubrany w białą koszulę i czarną marynarkę. Mężczyzna był średniego wzrostu niż jego asystenci.
- Dzień dobry - dodaliśmy wspólnie z moim przełożonym, który przywitał się z mężczyzną uściskiem dłoni.
- Nie wspominałeś o niezapowiedzianym gościu - dodał, kierując się prosto do mnie - Dzień dobry P. Smith, miło mi.
- Dzień dobry, P. Smith. - uściskaliśmy się dłońmi, a do rozmowy włączył się mój szef.
- To jest Pani Kim, moja specjalistka od sprzedaży, którą zaprosiłem na nasze spotkanie - mężczyzna przejechał po mnie wzrokiem, a następnie uśmiechnął się lekko w moim kierunku. P. Smith był brunetem, o bardzo przyjemnym wyrazie twarzy. - Może czegoś się napijecie ?
- Poprosimy kawę - dodał brunet, a następnie mój przełożony zaprosił nas do stołu. W międzyczasie jedna z pracownic przyniosła po kawie i wodzie dla każdego z nas, a następnie zostawiła nas samych w sali.
- Wybacz Ethan za lekkie spóźnienie, straszne były korki.
- Daj spokój Smith, rozumiem - obserwowałam mężczyzn z jaką swobodą rozmawiają ze sobą na '' ty '' . Musieli się znać prywatnie, ponieważ ich rozmowa przebiegała z wielką lekkością i autentycznością.
- To może przejdźmy do interesów - powiedział po chwili brunet, kosztując swojej kawy - Zapoznałem się z umową, którą mi wysłałeś do wcześniejszego wglądu i jest kilka rzeczy, które mogą nie zostać do końca zaakceptowane, przez mojego wspólnika.
- Słucham - dodał pewnym siebie głosem mój szef.
- Kwestie finansowe i kwestie współpracy. - zaczął, poprawiając się na siedzeniu - Kwestię współpracy zostawiam wam, tymczasem jeżeli chodzi o finanse - zawahał się - nie podoba mi się, że będziemy mieli tak mało udziałów. Mamy połączyć siły, ale i czerpać z tego wspólnie korzyści. Po równo.
- Co proponujesz Smith? - zerknęłam na szefa, który wpatrywał się w bruneta.
- Chcielibyśmy trzydzieści procent od sprzedaży - otworzyłam lekko oczy ze zdumienia, słysząc ile procent sobie życzą nasi goście.
- Nie zgodzę się na tyle Smith, to za dużo - sprostował.
- A ja wiem, że mój wspólnik nie zgodzi się na mniej niż dwadzieścia procent - dodał brunet.
- A piętnaście procent ? - wszyscy spojrzeli w moim kierunku, kiedy zabrałam głos.
- Dwadzieścia pięć - zaproponował P. Smith.
- Dziesięć - dodałam, pewnym siebie głosem, spoglądając na bruneta, który zaczął się uśmiechać w moim kierunku.
- A dlaczego dziesięć młoda damo? - zapytał mężczyzna. - Inne firmy na dzień dobry, oferują mi ponad pięćdziesiąt procent swoich udziałów, wiedząc jaką mamy pozycję na rynku. I tak bardzo dużo zeszliśmy z udziałów.
- Oferują Państwu wyższe udziały, ale za to zysk będzie znikomy. Większość firm, które proponują większe udziały w swojej firmie, nie dotrzymują normy sprzedaży produktów zawartej w umowie. My proponujemy dziesięć procent udziałów w naszej firmie, ale ma Pan gwarancję wyrobienia ponad normy sprzedaży produktu, czyli dodatkowy zysk w postaci premii.
- A skąd mam pewność, że sprzedaż będzie szła po naszej myśli? Wiele firm, dużo mówi, a mało robi.
- Osobiście wszystkiego dopilnuję, a chciałam tylko napomknąć, że jestem specjalistką do spraw sprzedaży w firmie swojego szefa.
- Trzynaście procent i możemy podpisać już teraz umowę - zaproponował brunet.
- W takim razie proponuję osiem procent udziałów - poczułam na sobie spojrzenie swojego przełożonego. Asystencji P. Smitha wpatrywali się na mnie z uśmiechem na twarzy, widząc jaką przyjemność mi sprawia negocjacja z brunetem. - Panie Smith, każdy przeciętny człowiek chcę kupić dobry produkt w przystępnej cenie. Nikt nie kupi drogiego produktu i po niego nie wróci, jeżeli jego cena będzie z czasem wzrastać. Oczywiście znajdzie się kilka osób, ale podchodząc do tego psychologicznie .. - zaczęłam, widząc jak brunet mnie słucha - Ja również jestem zwykłym pracownikiem. Jeżeli lubię jakiś produkt, który przynosi mi jakieś korzyści, a nie kosztuję fortuny z przyjemnością będę po niego wracać za dwa, trzy czy pięć lat. Nawet jeżeli cena podniesie się od pięciu do dziesięciu dolarów. Natomiast jeżeli produkt, którego lubię będzie na samym wstępie kosztował powiedzmy pięćdziesiąt dolarów i jego cena będzie wzrastała, w pewnym momencie zacznę rozglądać się za innym produktem. A tego byśmy P. Smith nie chcieli - brunet nie odezwał się słowem, tylko wpatrywał się w moją osobę, analizując moją wypowiedz.
- Cóż - zaczął mężczyzna, poprawiając się na miejscu - Musimy zrobić w takim razie aneks do umowy na dziesięć procent - uśmiechnęłam się pod nosem, widząc jak moja strategia sprzedaży zadziałała.
- Pożyczyć ci długopis Smith ? - zażartował Ethan , widząc jak brunet podpisuje poprawione papiery.
- Powiem ci tak Ethan ... - zaczął, wstając z miejsca i ściskając dłoń z moim szefem - tej młodej damie należy się podwyżka. Panno Kim, dawno nie miałem przyjemności uczestniczyć osobiście w takiej negocjacji. Gratuluję - brunet uścisnął mi dłoń, składając gratulacje, a następnie nasi goście, żegnając się po chwili, wyszli z sali.
- Gratuluję Kim - usłyszałam po chwili wyrazy uznania od szefa.
- Dziękuję szefie. Pozwolę sobie wrócić do pracy - mężczyzna również uścisnął mi dłoń, a następnie zaczęłam kierować się w stronę swojego biura, wiedząc ile mnie czeka jeszcze pracy.
Chwilę później znalazłam się już w swoim biurze, dumna z siebie. Dobiłam satysfakcjonującego utargu, a przy okazji nasz przyszły wspólnik, dowiedział się, jakich będzie miał pracowników przy swoim boku. Zerknęłam kątek oka na wiszący na ścianie zegar, który wskazywał godzinę drugą po południu. Spotkanie troszkę się przedłużyło przez spóźnienie naszych klientów, dlatego byłam o jakieś dwie godziny do tyłu z pracą papierkową. Chciałabym dzisiaj wyjść o przystępnej godzinie do domu, pomyślałam.
- Proszę - nagle usłyszałam pukanie do drzwi, a już po chwili w progu stanął ponownie mój szef. Zmierzyłam go wzrokiem, kiedy podchodził do mnie bliżej, a następnie zajął miejsce na fotelu. - Coś się stało ? - zapytałam, będąc skołowana jego ponownym przyjściem do moich skromnych progów. Mężczyzna spojrzał na mnie i dopiero wtedy dostrzegłam jego kolor oczu. Zielone, które wpatrywały się w moją osobę.
- Chciałbym ci podziękować za dobicie utargu z P. Smith'em - zaczął powoli - I chciałbym zaprosić cię na lunch.
- Bardzo dziękuję - byłam w szoku propozycją swojego przełożonego - Ale nie trzeba szefie, naprawdę - dodałam zakłopotana.
- W takim razie, chciałbym omówić z tobą na lunchu, kilka kwestii w sprawie podpisanej umowy - spojrzałam na niego, delikatnie się uśmiechając, widząc jego bojową postawę. Wiedział jak wybrnąć z tej sytuacji, zamieniając '' podziękowania '' na '' spotkanie służbowe ''.
- Dobrze, szefie - odparłam.
- Ethan - poprawił mnie mężczyzna. - Mów mi po imieniu Kim - przytaknęłam na jego prośbę - Czy będzie ci pasować lunch za dwie godziny?
- Powinnam się wyrobić ze wszystkim - oznajmiłam, zerkając na papiery.
- Dobrze, w takim razie przyjdę po ciebie o czwartej - mężczyzna wstał z miejsca, a następnie zostawił mnie samą w biurze.
Wpatrywałam się przez chwilę w drzwi, zastanawiając się czy tak w ogóle można, a następnie zaczęłam przeglądać papiery, jednocześnie przeglądając dokumenty na laptopie. Miałam do analizy trzy umowy i sprawdzenie sprzedaży produktów, o które poprosił mnie szef. Ethan. Czy aż takie dobre zrobiłam na nim wrażenie, że mogę do niego się zwracać po imieniu? Zerknęłam na swoją prawą stronę, widząc przez rolety swoich kolegów z pracy. Ciekawe czy będę dzisiaj na ich językach.
- Halo ? - moje przemyślenia, przerwał mi dzwoniący telefon, który po chwili odebrałam.
- Cześć Kim, jak ci dzień mija ? - zapytał przyjaciel.
- Od kiedy dzwonisz do mnie w trakcie pracy? Za mało masz pracy? - zażartowałam.
- No trochę mi się nudziło, więc wpadłem na pomysł, że do ciebie zadzwonię - oznajmił. - To jak ci mija dzień ?
- Póki co bardzo dobrze, udało mi się podpisać bardzo ważną umowę.
- To gratulację Kim, może dzisiaj się za to napijemy ?
- Pewnie. Postaram się być dzisiaj przed siódmą w domu. Uśpij małego.
- Dobrze, to do później - pożegnaliśmy się, a następnie wróciłam do dalszej pracy.
To było urocze, pomyślałam. Mike zawsze stara się mnie docenić w najmniejszych sprawach. Dopytuje i interesuje się moją pracą, bo wie, jak ważne jest dla mnie spełnianie się zawodowo. Dość szybko zdecydowałam się na pójście do pracy. Na samym początku pracowałam zdalnie, przez kilka miesięcy, ze względu na Williama. Kiedy skończył rok dostałam propozycję pracowania w firmie i się zgodziłam. Na samym początku było nam bardzo ciężko, ponieważ przez cztery miesiące żaden żłobek nie chciał go przyjąć, co utrudniało nam pracę. Na całe szczęście, kiedy skończył półtora roku, moja koleżanka, która pracuje w kawiarni, powiedziała mi, że w jej żłóbku zwolniło się miejsce i nie mają jakiś wygórowanych oczekiwań. Zadzwoniłam, umówiliśmy się na spotkanie i mały zaczął swoją przygodę w żłóbku, a my dostaliśmy możliwość lekkiego odetchnienia. Byłam z nas bardzo dumna, ponieważ mimo iż Mike , nie jest biologicznym ojcem Wiliiam'a, odnalazł się w tej roli świetnie.
Minęło trochę czasu, odkąd zostawił nas jego tata. Nie kontaktował się z nami, nie wie nawet, czy urodziłam. Wyjechaliśmy z przyjacielem z miasta. W międzyczasie skończyłam szkołę i przygotowywałam się do roli matki. Moi rodzice bardzo mi pomogli, kiedy dowiedzieli się, że zaszłam w ciążę. Najbardziej mama, kiedy wyznałam jej, że chłopak, którego tak ślepo kochałam, zostawił nas. Mój tata nie był z tego powodu zadowolony, ale ze względu na mój stan i prośbę mojej rodzicielki, nie wspominał o nim ani słowa i po jakimś czasie jego złość minęła. Z Jasperem mój kontakt jest skomplikowany. Dowiedziałam się, że w dniu naszego rozstania był z chłopakiem, ale mimo wielu próśb, nigdy nie zdradził mi co się tak naprawdę stało. Brat stara się uczestniczyć w życiu Williama i stara się go odwiedzać jak najczęściej może, kiedy pozwoli mu na to praca. Nie mam do niego o to żalu, dorosłam i pogodziłam się z wieloma sprawami.
Westchnęłam pod nosem, przypominając sobie o wszystkim, a następnie zerknęłam na godzinę. Zaczęłam układać papiery, przyklejając do każdej kolorową karteczkę z uwagami na jutro. Dokończyłam dokumenty na laptopie, zapisując je z wprowadzonymi poprawkami, a następnie zamknęłam laptopa. Schowałam swoje rzeczy do torby, a następnie wyjęłam z niej małe lustereczko, by sprawdzić jak wyglądam. Nie było tak źle. Poprawiłam się trochę, a następnie wstałam z miejsca, kiedy w moim biurze pojawił się Ethan.
- Jesteś już gotowa ? - zapytał, uchylając drzwi.
- Tak, już idę - zabrałam swoje rzeczy, a następnie wyszłam ze swojego biura w towarzystwie swojego szefa, z którym zmierzaliśmy w stronę winy. Czułam na sobie wzrok pracowników, ale jednocześnie miałam nadzieję, że nikt nie pomyśli sobie, że wychodzimy z pracy wspólnie.
- Proszę - mężczyzna przepuścił mnie w windzie, a następnie zjechaliśmy na szóste piętro, na którym znajdowała się restauracja. - Wolisz siedzieć przy oknie czy gdzieś indziej ? - zapytał, dając mi wybór, wybrania stolika.
- Przy oknie - oznajmiłam, a następnie zaczęliśmy się kierować do wolnego stolika. Już po chwili podeszła do nas kelnerka, zostawiając na blacie karty i dając nam czas do namysłu.
- Rozglądasz się, bo martwisz się co pomyślą sobie inni ? - zerknęłam na mężczyznę, który złapał mnie, na rozglądaniu się po sali.
- Rozglądam się, ponieważ nigdy tu nie byłam - skłamałam, uśmiechając się do niego. - Bardzo tu ładnie.
- Nigdy tu nie byłaś?
- Nie, najczęściej odwiedzam kawiarnię na górze. Mają tam przepyszną kawę i desery - dodałam, zaczynając przeglądać kartę.
- Dzień dobry, co będzie dla Państwa? - zapytała kelnerka, która podeszła do naszego stolika.
- Poproszę makaron z kurczakiem.
- Dwa razy poprosimy.
- Coś do picia dla Państwa ?
- Poproszę sok wyciskany z pomarańczy.
- A ja poproszę o czarną kawę - oddaliśmy kobiecie karty, a następnie odeszła od naszego stolika, zostawiając nas samych.
- Mogę o coś spytać? - zebrałam się na odwagę i spojrzałam na zielonookiego, który przytaknął. - Dlaczego zdecydowałeś się na wspólnika ? - głównie zapytałam z ciekawości.
- Jak zauważyłaś Kim, mamy coraz więcej projektów, inwestycji. Podpisujemy coraz więcej umów z firmami, którzy cenią sobie dobry marketing i sprzedaż - zaczął, kiedy kelnerka przyniosła nam nasze napoje, za które podziękowaliśmy i wróciliśmy do rozmowy - Tak szczerze mówiąc, nie jestem w stanie niektórych rzeczy przypilnować, tak jakbym chciał. Współpraca z Panem Smith'em , niesie za sobą wiele korzyści, ale i ulg, chociażby dla mnie, jako prezesa.
- Czyli będziemy mieli dwóch prezesów ? - zapytałam.
- Tak. Jeszcze nie rozmawiałem z prezesem firmy Smith'a , więc nie wiem dokładnie jak to będzie wyglądać.
- Dlaczego główny prezes nie pojawił się na spotkaniu ? - zapytałam, zmieniając temat - Było to troszkę lekceważące z jego strony - mężczyzna zaśmiał się na mój komentarz.
- Zgodzę się z tobą. Smith'a znam już trochę czasu, więc ufam mu w kwestii wspólnika, co nie zmienia to faktu, że nie spodobało mi się jego zachowanie.
- Proszę, państwa dania. Smacznego - podziękowaliśmy kobiecie, a następnie zaczęliśmy jeść nasze potrawy.
- Czy tym razem, mogę ja o coś cię zapytać Kim ? - przełknęłam ślinę, wycierając chusteczką swoją buzię po jedzeniu, w oczekiwaniu na pytanie. - Masz syna czy córkę ? - otworzyłam szerzej oczy, nie wiedząc czemu, pojawiło się to pytanie w naszej rozmowie służbowej.
- Syna - odparłam - A skąd takie pytanie ?
- Kiedy cię zatrudniałem, mogłaś pracować tylko zdalnie, ze względu na dziecko. Nigdy nie zapytałem o to, a szczerze mówiąc, byłem ciekawy.
- Mam syna Williama, za dwa miesiące kończy dwa latka - powiedziałam, uśmiechając się na samą myśl o chłopcu.
- Wiesz, że jako matka, możesz pracować w innym trybie czasowym - oznajmił.
- Nie chciałabym robić kłopotów szefie, poza tym mały chodzi do żłobka ..
- To kto go odbiera, kiedy jesteś w pracy? W żłóbku są pewnie wyznaczone godziny opieki nad dziećmi - zapytał, przerywając mi zdanie.
- Mój - zawahałam się, zastanawiając, czy chciałabym dzielić się taką prywatnością ze swoim przełożonym - mój przyjaciele, który pomaga mi w opiece nad synem - dokończyłam po chwili.
- Przepraszam, za swoją wścibskość - dodał po chwili.
- Nic nie szkodzi - dodałam, uśmiechając się do przełożonego - Nie rozmawiam o swoim życiu prywatnym w pracy, a co dopiero ze swoim szefem - zażartowałam, na co mężczyzna odpowiedział uśmiechem. - Przepraszam - powiedziałam po chwili, czując wibracje w swojej torebce. - Bardzo cię przepraszam, ale muszę się już zbierać - oznajmiłam, widząc kolejne nieodebrane połączenie od przyjaciela. Miałam wrócić przed siódmą, tymczasem zbliża się ósma. Świetne wyczucie czasu.
- Pozwól, że cię zawiozę - zaproponował Ethan, wstając razem ze mną z miejsca. - Będziesz szybciej w domu - zaczęłam się wahać, ale jego argument mnie przekupił.
- Dobrze - obydwoje zaczęliśmy się kierować w stronę kasy, aby uregulować za posiłek.
- Dziękujemy Państwu, do zobaczenia - dodała kelnerka, uśmiechając się do naszej dwójki.
- Ale jak to? Przecież - zaczęłam, spoglądając na Ethan'a .
- Zaprosiłem cię na lunch, przecież nie pozwolę ci płacić Kim - sprostował, uspokajając mnie. Próbowałam coś powiedzieć, ale mężczyzna mnie prześcignął - Chodźmy - będąc w osłupieniu, zaczęliśmy kierować się do winy, która zatrzymała się po chwili na parkingu.
- Dziękuję - powiedziałam do Ethan'a , który otworzył mi drzwi od samochodu, a następnie do niego wsiadłam. Po krótkiej chwili ruszyliśmy z parkingu pod mój dom, kiedy chwilę wcześniej podałam mu adres. Czułam się lekko nieswojo, jadąc ze swoim szefem samochodem. Miałam tylko nadzieję, że nikt nas nie zobaczy.
- Jutro postaram ci się podać umowę do wglądu po poprawieniu. Chciałbym, żebyś ją jeszcze raz zobaczyła, zanim ją wyślę dalej - poprosił.
- Dobrze - odparłam, zerkając na niego.
- Jesteśmy - mężczyzna zaparkował pod moim domem, a następnie zerknął w moim kierunku.
- Bardzo ci dziękuję za lunch i podwiezienie do domu Ethan - mężczyzna uśmiechnął się do mnie, kiedy usłyszał swoje imię.
- Odprowadzę cię - zaproponował, chcąc zgasić silnik.
- Daj spokój, dam radę. Dziękuje jeszcze raz - odparłam, wychodząc z wozu.
- Do jutra Kim - posłałam mężczyźnie uśmiech, a następnie zaczęłam kierować się w stronę domu. Przeszło mi przez myśl, żeby się odwrócić, ale po chwili zrezygnowałam z tego pomysłu. Uśmiechałam się sama do siebie, zbliżając się coraz bliżej drzwi wejściowych, czując, że będą z tego kłopoty.
Rozdział dość długi :)
Całuję
Wasza
Juno
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro