Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

18


Pov Veronica

Ostatnio Harry ciągle siedział w domu, po cichu liczyłam, że to tylko okres przejściowy, bo nie wyobrażałam sobie przebywania z Harry'm dwadzieścia cztery godziny na dobę, siedem dni w tygodniu. To było po prostu nie możliwe. Sądzę, że już po jakichś dwóch tygodniach oszalałabym. Odganiając od siebie te okropne myśli, wróciłam do sypialni, gdzie aktualnie przebywał Styles. Leżał na łóżku i oglądał telewizję.

Niosłam mu paczkę paprykowych chipsów, które sobie zażyczył.

- Proszę - rzuciłam w niego paczkę niezdrowych przekąsek. Ja tam nigdy za nimi nie przepadłam. Ze słodyczy to najbardziej lubiłam żelki. Niestety on żadnych nie posiadał.

- A sobie nic nie przyniosłaś?

- Nie, nie jestem jakoś specjalnie głodna - oznajmiłam i przysiadłam na łóżku obok niego. Ostatnio zwrócił mi uwagę, że za mało się przykładam do swoich zadań. Na szczęście chodziło mu jedynie o taką zwykłą bliskość, a nie seks. Szczerze to, to bardzo mnie zdziwiło, bo nigdy nie sądziłam, że on posiada jakieś uczucia wyższe. Takie jak potrzeba drugiej osoby.

- Jestem strasznie zmęczony, może byśmy tak pojechali na jakieś wakacje - ciekawe czym on się tak zmęczył? Przecież praktycznie nic nie robi. - Co powiesz na Wyspy Kanaryjskie?

- Może być, nigdy tam nie byłam.

- Wolisz byśmy zatrzymali się w hotelu, czy w domu? - jakoś za bardzo interesuje się moim zdaniem.

- Hotel - odpowiedziałam. Nawet gdybym go wkurzyła, to w hotelu trudniej będzie mu coś mi zrobić. To była bardziej bezpieczna opcja. '

- Masz rację. Będą za nas wszystko robić.

- Okej, jutro to załatwię, bo dziś mi się nie chcę.

Przez chwilę zapanowała między nami cisza, lecz przerwał ją dzwonek mojej komórki. Chwyciłam ją do ręki i spojrzałam na wyświetlacz, tam znajdowało się słowo ''mama'' od razu odebrałam połączenie.

- Ronnie - dotarł do mnie zapłakany głos mojej matki. Ona była dość silną osobą i prawie nigdy nie płakała. Coś naprawdę musiało się stać.

Szybko się podniosłam i wyszłam na korytarz. Musiałam z nią porozmawiać w spokoju.

- Co się stało? - spytałam także już zdenerwowana.

W odpowiedzi otrzymałam tylko jeszcze głośniejsze łkanie. Po tym to wystraszyłam się i to nie na żarty.

- Mamo powiedź co się stało! - znacząco podniosłam głos. Liczyłam na to, że chociaż to do niej dotrze.

- No, bo twój ojciec popełnił samobójstwo - jak to usłyszałam to sama musiałam się oprzeć o ścianę żeby nie upaść. To był dla mnie ogromny cios.

- Ale jak to się stało? - spytałam drżącym głosem.

- Wjechał na tory i akurat jechał tam pociąg - dalej już nic nie mówiła, słyszałam jedynie płacz. Rozłączyłam się.

Musiałam wrócić do domu, byłam już wolna.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro