17
Pov Veronica
Wróciłam do domu Harry'ego w dość podłym humorze, można by powiedzieć, że jeszcze w gorszym niż tam jechałam. A jak już podjechałam na podjazd to zobaczyłam samochód Harry'ego. Oznaczało to, że już wrócił do domu. Bardzo to źle wróżyło, bo kazał mi żebym wróciła przed nim. Oczywiście pewnie nie dotrą do niego argumenty, że były korki.
Przestraszony tym co może zaraz nastąpić wyszłam z samochodu. Chciałam to wszystko opóźnić, lecz zdawałam sobie sprawę z tego, że im dłużej mi to zajmie tym większą dostanę kare. Przyśpieszyłam, więc kroku i weszłam do domu.
Spodziewałam się krzyków od samego progu, ale panowała tam wręcz grobowa cisza. Najpierw poszłam do jego sypialni, podejrzewałam, że był w swoim gabinecie, a ja nie chciałam od razu się na niego natknąć.
Niestety tym razem nie miałam racji, bo jak weszłam do pomieszczenia to zobaczyłam go leżącego na łóżku w samych bokserkach.
- Spóźniłaś się - powiedział jak tylko mnie zobaczył. Nie był tak nie miły jak się tego spodziewałam.
- Wiem i przepraszam, czekałam na tatę, który i tak się nie pojawił, a poza tym były korki - zakomunikowałam na swoją obronę. Był dość spokojny i opanowany, liczyłam na to, że nie poniosę żadnych konsekwencji.
- Okej - odpowiedział. Przez chwilę nawet się zastanawiałam czy nie powinnam go zapytać o samopoczucie. Wydawał się teraz taki inny niż zwykle. - Mamy już załatwioną nową służąco - nagle dodał.
- To chyba dobrze, przecież nie lubisz jak gotuje.
- Nie robisz tego najgorzej, a ta też jest od mojej matki. Znalazła sobie nowego szpiega - powiedział z wyraźną złością. Chwycił do ręki poduszkę, zgniótł ją i rzucił przed sobie.
- Czyli co, w domu też mam udawać szaleńczo w tobie zakochaną? - spytałam dla pewności choć spodziewałam się jaka będzie odpowiedź. Sto, a może nawet tysiąc razy bardziej wolałabym sama gotować i sprzątać ten wielki dom.
- Tak, ale nie za długo. Tej także się pozbędę - niezbyt dobrze to zabrzmiało.
- Mam nadzieję, że tym razem nie moim kosztem. Wtedy prawie przez ciebie umarłam - wypomniałam mu. On chyba nie miał żadnego uczulenia, więc nie wiedział jakie katusze przechodzi się podczas wstrząsu anafilaktycznego. Może nie powinnam, ale życzyłam mu, żeby tak właśnie się poczuł.
- Nie przesadzaj, jesteś cała i zdrowa i to dzięki mnie - no cholera, ten człowiek chyba naprawdę nie myśli zanim coś powie. Zastanawiające także było to czy się urodził takim idiotą czy stał się przez jakieś zdarzenie.
Po chwili jednak dopowiedział.
- Moja matka dokładnie ją uprzedziła o twoim uczuleniu i tej już w to nie wrobię. Będę musiał wymyśleć coś innego.
- Podręcz ją, a następnie oskarż o próbę otrucia. Jesteś taki podły, że każdy po jakimś czasie ma cię dość - może nie powinnam mu tego mówić, ale po prostu nie potrafiłam się powstrzymać. Z drugiej strony to była prawda.
- Niestety moja matka w to by nie uwierzyła. Będę musiał wymyśleć coś lepszego - oznajmił i zaczął podrzucać kolejną poduszkę.
Na szczęście dziś mi się upiekło
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro