Rozdział 2 Szansa?
~~Erwin~~
Siedzę na krześle w swoim biurze. Na biurku mam masę raportów i dokumentów. Osobom z rodzin ofiar trzeba wysłać pisma zawiadamiające o śmierci: syna, córki, szwagra, ojca, brata... i cholera jedna wie jeszcze kogo.
W ręce wpada mi teczka Hiroshi Akanawy. W oczy od razu rzuca się informacja o braku jakiejkolwiek rodziny. Kiedyś wychowywana przez brata, który służył w korpusie zwiadowczym. Zginął na jednej z wypraw. Dziewczyna była pod opieką państwa Kos. Zauważam również ciekawą informację odnośnie miejsca jej zamieszkania, był to Dystrykt Shiganshina, który został zniszczony podczas ataku na mur Maria w osiemset czterdziestym piątym roku. Potem zamieszkała ze swoją przyszywaną rodziną w Dystrykcie Calaneth. Kilka lat później wstąpiła do korpusu treningowego i ukończyła go z trzynastym wynikiem.
Przeglądam jej dane ponieważ chcę sprawdzić, czy się nadaje na członka oddziału specjalnego. Oczywiście jego kapitan stoi tuż za mną, znudzony opiera się o ścianę za sobą, ma spuszczoną w dół głowę i zamknięte oczy. Prawdę mówiąc, patrząc na niego chce mi się spać.
Podnoszę wzrok znad dokumentów wprost na dziewczynę stojącą przede mną.
- Powiedz Akanawa, nie chciałabyś może wstąpić do oddziału specjalnego? - zadaję pytanie poważnym tonem.
- J-ja? - otwiera szeroko oczy ze zdziwienia.
- Tak, nie będę mówił, że przebiegnięcie przez praktycznie cały dystrykt oraz eskortowanie przy tym siódemki ludzi, zabijając jednocześnie masę tytanów i doprowadzenie cywilów w jednym kawałku do bezpiecznej strefy, nie jest niczym wielkim, bo jest, a twój wynik ze szkolenia jest całkiem dobry...
- Całkiem dobry? - odzywa się z dezaprobatą Levi. - Jej wynik jest może trochę powyżej przeciętnej, a uratowanie tamtych ludzi było jej obowiązkiem. Żołnierze właśnie po to zostali tam wysłani, aby pomóc cywilom. - Unosi na chwilę zimny wzrok i mierzy nim lekko wystraszoną dziewczynę, po czym wraca do swojej poprzedniej pozycji.
Przez chwilę w pomieszczeniu można wyczuć drobne napięcie i ciągnącą się ciszę, w końcu kiedy już mam się odezwać i spytać o jej decyzję, ona nerwowo wypuszcza powietrze czym przerywa milczenie.
- Z całym szacunkiem, ale sądzę, że kapitan ma rację. Pozostanę w swoim oddziale.
- Jesteś pewna? Twoje umiejętności są na naprawdę dobrym poziomie.
Nie odzywa się tylko kiwa lekko głową, potwierdzając tym swoją decyzję.
- Możesz odejść - macham ręką w stronę wyjścia, po czym mocno pocieram zmęczone oczy.
Po jej wyjściu słyszę za sobą ciche prychnięcie. Odwracam się w kierunku dźwięku.
- To ona miała podjąć decyzję. Bez twojej ingerencji - wyraźnie akcentuję ostatnie zdanie.
- Mówiłem - podnosi na mnie wzrok - nie chcę nowych członków w swoim składzie, a w szczególności takich bachorów jak ona. Poza tym nie ma żadnego doświadczenia, w wojsku jest dopiero trzy miesiące, a w bitwie uczestniczyła tylko raz, wczoraj.
***
~~Lila~~
Czekam na stołówce na przyjaciółkę. Siedzę przy jednym ze stolików z miską owsianki przed sobą, a obok stoi miska z porcją Hiroshi, którą dla niej wzięłam.
Widzę jak wchodzi do pomieszczenia, macham do niej ręką. Ta pospiesznie podchodzi do stolika i siada obok. Gdy zaczyna jeść owsiankę, przyglądam jej się z nieukrywaną ciekawością oraz lekkim wyrzutem. Prawdę mówiąc myślałam, że najpierw mi powie co chciał od niej dowódca, a dopiero potem zabierze się za jedzenie. Jestem tego potwornie ciekawa i ta żądza wiedzy wręcz zżera mnie od środka. Cóż, skoro ona nie chce zacząć tego tematu, to ja to zrobię.
- To... czego od ciebie chcieli? - pytam gmerając przy tym w jedzeniu.
- Nic konkretnego - mówi obojętnie.
- Jak to? Sporo osób mówi o twoim wczorajszym wyczynie, założę się, że to właśnie z tego powodu cię wezwali!
- Wylądowałaś w gabinecie przełożonych?! Nieźle - słyszymy tuż obok, momentalnie odwracamy wzrok w kierunku wysokiego, brązowowłosego chłopaka o zielonych oczach z wymalowaną ekscytacją na twarzy.
- A ty to... - odzywa się Hiroshi.
- Eren, to jest Mikasa, a to Armin - mówiąc wskazuje na dziewczynę z czarnymi włosami do ramion, szarymi oczami i czerwonym szalikiem oraz na blond chłopaka o niewinnych niebieskich oczach, do których delikatnie spada mu grzywka, jego włosy są dłuższe niż u większości chłopaków. - Możemy się dosiąść?
- No jasne - odpowiadam z entuzjazmem.
Wszyscy siadają. Przez chwilę przy naszym stoliku panuje cisza, którą w końcu przerywa Eren.
- To dlaczego wylądowałaś na dywaniku? Chodzi o tą wczorajszą sprawę?
- Widzę, że plotki szybko się roznoszą - mówi znudzona Hiroshi.
- Od kiedy tu jesteście? Słyszałem o jakiś nowych, ale żadnego nie spotkałem do tej pory.
- Pewnie to dziwnie zabrzmi - uśmiecham się - ale nasz oddział treningowy nosił numer 104A. Został utworzony trzy miesiące po sto czwartym. Było tylu chętnych, że dowództwo się zgodziło.
- Pierwszy raz słyszę, żeby robili coś takiego - odzywa się smętnie Mikasa.
- Już mówiłam zrobili wyjątek.
- Ta, pewnie zrobili to po to, by mieli większy nabór do korpusów. Niestety od nas do zwiadowców poszło jedynie osiem osób, bo szanowna pierwsza dziesiątka poszła do Żandarmerii, a reszta do korpusu stacjonarnego - w końcu do rozmowy przyłącza się Hiroshi, która swym głosem ukazuje swój pogardliwy stosunek do członków naszego byłego oddziału treningowego.
Znów zapada cisza, którą tym razem przerywa Armin.
- To, co od ciebie chcieli? - pyta z zaciekawiony.
Hiroshi ciężko wzdycha i odpowiada.
- Chcieli żebym dołączyła do oddziału specjalnego - odpowiada z dezaprobatą.
- I co, zgodziłaś się?! - pyta entuzjastycznie Eren.
- Nie. - Ucieka wzrokiem gdzieś w bok.
- Dlaczego? - wszyscy z wyjątkiem Mikasy odzywają się równocześnie z rozgoryczeniem.
Kto głupi rezygnuje z takiej okazji? Kto jak kto, ale ona powinna przyjąć taką propozycję... Przynajmniej według mnie.
- Szkoda, przez chwilę myślałem, że będziemy razem pracować - zielonooki wydaje się trochę zawiedziony, nie ma się czemu dziwić. Z drugiej strony cieszę się, bo ciągle będę z przyjaciółką w zespole, a nie sama.
Znów zapada cisza. Kończymy swoje śniadania. Kiedy już mamy iść, zatrzymuje nas jeden z chłopaków.
- Hej, dziś mamy dzień wolny, może pójdziemy razem do miasta?
- No pewnie - odpowiadam bez zastanowienia, co spotyka się z drobnym niezadowoleniem Akanawy. Prawda, nie znamy ich, ale wydają się być bardzo sympatyczni. Poza tym muszę sobie kupić nową książkę. Biorąc to wszystko pod uwagę, ich propozycja wspólnego wyjścia jest bardzo kusząca.
***
Cały dzień zleciał nam naprawdę świetnie, w mieście kupiłam nową lekturę, w piątkę chodziliśmy wszędzie i nigdzie, cały czas rozmawialiśmy. Nawet na chwilę nie zapadła cisza.
Teraz wykończona po całym dniu padam na łóżko. Pokój dzielę z Hiroshi, bo z kim innym. Jest dwuosobowy, to jeden z najmniejszych pokoi. Zaraz naprzeciwko drzwi jest piętrowe łóżko, ja zajmuję dolną część, a obok mam szafkę nocną. Tuż obok drzwi jest szafa, a pod jednym z dwóch okien biurko.
- Idę jeszcze do kuchni po herbatę, też chcesz?
- Ty masz jeszcze siłę, żeby gdziekolwiek iść? - Wtulam twarz w poduszkę i ziewam przeciągle.
- Herbata z cytryną wieczorem przyjemnie usypia - mówi Hiroshi z szerokim uśmiechem.
Gdy zmienia białą koszulę z kołnierzykiem na szarą, przydużą koszulkę nocną, nie sposób przeoczyć białego bandażu - pamiątka po jej pierwszej bitwie. Czując na sobie mój ciekawski i współczujący wzrok, zwiększa tempo przebierania się i błyskawicznie zastępuje białe, długie spodnie od munduru granatowymi szortami.
- Nie, prędzej zasnę niż ty wrócisz - przymykam powoli oczy, dając jej nareszcie odpowiedź.
- Jak chcesz. - Wychodzi.
Chyba powinnam wziąć z niej przykład i też zmienić ciuchy na piżamę, ale mi się nie chcę! Po co? Skoro równie dobrze mogę spać w mundurze.
Wzdycham ociężale, przygotowując się do podniesienia się i wyruszenia w daleką podróż do naszej szafy. To jest tak daleko...
Odliczam na głos do pięciu, a po wypowiedzeniu cyfry "pięć" podnoszę się niechętnie. Zabieram z szafy losową różową bluzkę i spodnie, a po chwili ponownie rzucam się na swoją pryczę.
Zasypiając myślę o Arminie. Nie wiem czemu, bardzo pochłonęła mnie jego fascynacja światem poza murami. Przyjemnie się słuchało jak to chce zobaczyć wielkie, niekończące się wody. Ponoć nie był jak do tej pory na wielu wyprawach, ale cała trójka: Armin, Mikasa i Eren należą do oddziału specjalnego! Tak bardzo bym chciała usłyszeć jeszcze jego głos oraz jego opowieści, a z tego co mi wiadomo, to szykuje się wyprawa za dwa tygodnie. Już się nie mogę doczekać!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro