Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

7

Już raz byłam już więźniem w domu, ale tamtego miejsca nie traktowałam wtedy jako swojego własnego domu. Teraz zostałam uwieziona, w miejscu, którym się wychowałam. Nigdy nie spodziewałam się, że będę pragnęła się stąd wydostać.

– Jestem twoją siostrą do cholery – przypominam Brian'owi, bo najwyraźniej o tym zapomniał. Zawsze mieliśmy bardzo dobre relacje, nie rozumiem czemu teraz tak się zachowuje.

– Dlatego zamierzamy cię chronić przed samą tobą – odpowiada Louis, a następnie znowu zaczyna mnie ciągnąć w stronę mojego pokoju. Robię wszystko co jest tylko w mojej mocy przy mu przeszkodzić. – Masz jakiś środek nasenny?

To już do tego doszło? On zamierzają mnie faszerować jakimiś prochami? Nie pozwolę się  ubezwłasnowolnić.

– Nie i nawet jakbym miał to bym ci nie dał. To już za daleko idzie.

– Brian! – mówię błagalnym tonem. Muszę wykorzystać to, że mój brat ma wyrzuty sumienia, że mnie aż tak źle traktują.

Zaczynam się coraz bardziej wyrywać, ale coś się dzieje, i Louis mnie nagle puszcza. Nie jestem w stanie złapać równowagi i lecę ścianę. Czuję mocne uderzenie w głowę i taki ból, że nie jestem w stanie utrzymać się w pozycji stojącej.

Budzą mnie podniesione głos, a tak naprawdę to są krzyki. Jestem już świadoma, ale podniesienie powiek jest dla mnie tak męczące, że na razie nie jest w stanie tego zrobić.

– Przecież to do cholery nie było mocne uderzenie, nie mogła od tego stracić przytomności – broni się Louis. Łatwo rozpoznaje jego głos.

– Ona ostatnio ma zbyt wiele stresu. Daj jej spokój! Nie chce żeby się rozchorowała.

– Nie taka była do cholery umowa. Miałem ją odzyskać, zapewniałeś mnie o tym raz po tym jak się obudziłem. A teraz co? Ze wszystkiego chcesz się wycofać!

Czyli oni to już od dłuższego czasu to wszystko planowali.

Szkoda, że nikt, nie postanowił zapytać mnie o zdanie. Na pewno zrobiłabym wszystko by temu zapobiec.

Otwieram już oczy, bo mam dość tych ich rozmowy. Muszę dać im do zrozumienia, że nie mają już prawa zdecydować za mnie.

– Nienawidzę was – syczę i staram się podnieść do pozycji siedzącej. Jest to trudne, ale ja jestem uparta i mi się to udaje.

– Ava – mówi mój brat i siada obok mnie. Kładzie dłoń na moim policzku, a ja szybko ją ściągam.

Ignoruje jego zmartwione spojrzenie. Nie twierdzę, że on mnie nie kocha, ale jego decyzje teraz mnie ranią i niszczą moje życie.

Kładę dłoń na moim brzuchu, bo ciężko mi już ignorować ten ból w podbrzuszu, który mnie atakuje od kiedy tylko się obudziłam. Najwyraźniej nerwy coraz bardziej dają mi się we znaki.

Jak już Niall dojdzie do siebie i wrócimy do naszego życia to na pewno wszystko się ułoży.

– Potrzebujesz się od niego odciąć. Zbyt dużo czasu z nim spędziłaś i straciłaś racjonalne podejście do życia. Za miesiąc, a może nawet mniej inaczej na to wszystko spojrzysz. Zobaczysz siostrzyczko.

– Ty nic nie rozumiesz. Skoro ty zakochałeś się w Laurze to czemu sądzisz, że ja nie mogłam w Niallu.

Na jego twarzy pojawia się zamyślenie.

— Skończmy wreszcie z tymi głupotami — przerywa nam Louisa.

Gdyby jego tu nie było to wszystko by szło o wiele łatwiej.

Ból w podbrzuszu zaczyna się nasilać przez co się krzywię. Przez to wszystko ostatnio spóźniał mi się okres, więc pewnie wreszcie przyszedł i to że zdwojoną siłą.

— Coś cię boli? — pyta mój brat dotykając mojego ramienia.

Wstaje, bo chcę to rozchodzić, ale zauważam na prześcieradle czerwone plamy w miejscu, w którym siedziałam.

Liczę na waszą opinię

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro