Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

25

— Puszczajcie do cholery! — wrzeszczę próbując się wyrwać tym pieprzonym ochroniarzom. Oni nie mają prawa mnie tu trzymać! — Nie jestem więźniem!

Jeden z mężczyzn zamyka drzwi, a ja po stukocie szpilek domyślam się, że podchodzi do nas lodowa dama.

— Zaprowadźcie ją do pokoju mojego syna. Oczywiście delikatnie, bo jest w ciąży — niech tylko zostanę z nią sama na sam. Wybije jej z głowy zmuszanie mnie do czegokolwiek.

— Jeszcze się na tobie za to odegram! — krzyczę, a oni wpychają, mnie do sypialni, a następnie słyszę przekręcanie zamka. Nie wierzę, że znowu mnie coś takiego spotyka. Nie po to uciekałam od wariata, by znowu być więziona.

Wyciągam komórkę i szybko wybieram numer mojego męża. Przysięgam, że za to oberwie.

— O co chodzi kochanie? — pyta po prostu, a ja jestem tak zdenerwowana, że muszę wziąć kilka głębszych oddechów żeby się uspokoić.

— Jakim prawem mnie tak traktujesz? Wiele razy ci mówiłam, że nie chcę tu być, ostrzegałam, że chce się wyprowadzić, a ty nasłałeś na mnie swoich ludzi.

— Nie denerwuj się skarbie — te słowa same sprawiają, że mi się podnosi ciśnienie. Jak mam się nie denerwować, skoro zostałam tu siłą zatrzymana. — Niedługo wrócę do domu i wszystko omówimy — oznajmia, a następnie kończy połączenie.

Ledwo powstrzymuje się przed rzuceniem telefonem o podłogę, ale teraz zrobić tego nie mogę. Komórka będzie mi jeszcze potrzebna, bo przecież możliwe, że będę musiała jeszcze zadzwonić po swojego brata. Nie sądzę by on mnie zostawił z problemem,

Siadam na łóżku i staram się uspokoić. Nerwy nie są dobre dla mojego dziecka, a ono przecież jest teraz najważniejsze.

Poza tym muszę się poważnie zastanowić nad swoim związkiem z Niall'em. Nie jestem pewna czy chciałabym być z kimś kto w razie problemów gdzieś wychodzi, i nasyła na mnie swoich ludzi. On mnie zna i powinien się domyśleć, że łatwo nie pozwolę się tu zatrzymać.

Kładę się, bo i tak nie opuszczę tego pomieszczenia dokąd nie wróci Niall.

— Skarbie — budzi mnie delikatne głaskanie po policzku. Otwieram oczy i widzę przed sobą uśmiechniętego Nialla. — Już jestem kochanie — gwałtownie wstaje i zabieram jego rękę z mojej twarzy.

Nie chcę by mnie teraz dotykał.

— Zechcesz mi łaskawie wytłumaczyć czemu jestem tu więziona? — pytam poważnym tonem, bo teraz na pewno nie dam już siebie urobić. Łatwo mu nie odpuszczę.

— Uznałem, że będzie lepiej jak przed twoją wyprowadzką porozmawiamy. Ja się nie zgadzam byś mieszkała gdzie indziej niż ja.

— Skoro tak to się ze mną wyprowadź. Ja też nie chce mieszkać osobno, ale tu na pewno nie zostanę. Teraz potrzeba mi spokoju, a tu na pewno nie będę go miała — widać, że zastanawia się nad moimi słowami. Muszę go przekonać teraz jak ma wątpliwości. Nie będzie już na to lepszej chwili.

— Tu będziesz miała ciągle opiekę i będziemy bliżej lekarzy.

— Jeśli o to ci chodzi to możemy wynająć dom w centrum miasta. Mogę mieszkać wszędzie byle nie tu.

— Nie chcę byś była nieszczęśliwa — nareszcie zaczyna mięknąć.

— Nie proszę cię o wiele — uśmiecha się na moje słowa, a następnie łapie mnie za kark i całuje. Nie znam jego odpowiedzi, więc nie jestem pewna czy powinnam odwzajemniać jego pocałunek. Lecz jak zwykle mu ulegam.

— Zgoda — odpowiada jak już się od siebie odrywamy. — Nie mam pojęcia co ty ze mną robisz, ale ja nie umiem ci odmówić.

I dobrze.

Liczę na waszą opinię. I tylko zdradzę, że wpadłam na nowy pomysł odnośnie tego opowiadania.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro