11
Każdego bym się tu spodziewała, ale z pewnością nie Laury. Ta żmija odważyła się tu przyjść po tym jak chciała wykończyć własnego brata.
− Czego tu chcesz? – pyta Niall oziębłym tonem. On teraz nie powinien się zmartwiać jej obecnością.
– Przyszłam cię odwiedzić bracie, bardzo się o ciebie martwiłam – jedno to jej trzeba przyznać, jest dobrą aktorką. Mam ochotę zacząć jej bić brawo, bo jest tak przekonująca, że jeśli ktoś z zewnątrz by ją zobaczył to naprawdę by uwierzył, że martwi się o Nialla.
– Przestań udawać i stąd spieprzaj, bo patrzeć się na ciebie nie mogę.
– Niestety będziesz musiał kochanie – odzywam się, bo dopiero co wpadłam na genialny pomysł. Zatruje jej tym życie. – Z racji tego, że połowa domu należy do mnie to najlepiej będzie jeśli się tam na jakiś czas przeniesiemy.
– Ale jak to? – pyta zdziwiony głosem. Mój kochany braciszek jak zwykle zapomniał wspomnieć o najważniejszym.
– Połowa całego tego majątku należy do mnie i przyszedł wreszcie czas bym upomniała się o swoje. A jak wygląda sytuacja u ciebie? – zwracam się do męża.
– Praktycznie wszystko należy do mnie. Mój ojciec miał dość konserwatywne podejście do życia – po wyrazie jej twarzy widzę, że nie tego się spodziewała po tej wizycie. Chciała pewnie dręczyć mnie i Nialla, a wyszło na to, że dowiedziała się do czego doprowadziła ta jej pazerność.
Nigdy nie zależało mi na pieniądzach, ale teraz to już nie mam zamiaru jej odpuszczać.
– Jestem żoną twojego brata – przypomina mi.
– Niestety.
– Urodzę mu dziecko – i tylko dzięki temu, jeszcze nie rozwaliłam jej czaszki za to do czego doprowadziła.
– Ava też jest w ciąży – mówi jej Niall.
Laura widząc, że już nic więcej nie ugra po prosto wychodzi.
I dobrze, bo sam jej widok był dla mnie drażniący.
– Od zawsze ona taka była? – pytam i znowu siadam obok Nialla. Podaje mu rękę, a on łączy nasze palce.
– Tak, ale przyznaje, że jak byłem nastolatkiem to też bywałem wredny. Nigdy jednak nie zrobiłbym jej żadnej krzywdy, a tym bardziej za pieniądze.
Mam ochotę się do niego przytulić, ale boję się, że tym sprawiłabym mu tylko niepotrzebny ból.
– Ni cholery nie chce mi się mieszkać z nimi pod jednym dachem, ale wiem czemu to powiedziałaś i całkowicie się z tym zgadzam. Napsujemy im tyle krwi ile oni nam – śmieje się na jego słowa.
Briana zamierzam potraktować łagodnie, ale ta żmija Laura dostanie to na co zasługuje.
Ze snu zostaje wybudzona przez głośny krzyk. Zrywam się z krzesła i widzę jak lodowa dama lamentuje nad Niall'em.
– Mamo ciszej, właśnie obudziłaś Avę – mówi patrząc na mnie.
Ona nagle odwraca się w moją stronę i jak zwykle patrzy na mnie z niechęcią.
– Jak mogłaś do tego dopuścić?! A może ty to wszystko zaplanowałaś, znowu chciałaś się pozbyć mojego syna! – a ta jak zwykle ma do mnie same pretensje.
Już się to robi cholernie irytujące.
– Przestań ją oskarżać. Tylko dzięki Avie ja jeszcze żyje – Niall wyciąga do mnie rękę, a ja ją szybko chwytam, bo potrzebuje tego wsparcia.
Na twarzy lodowej damy coś się zmienia.
Rozumiem, że po początkach mojego związku z Niall'em może mieć do mnie niechęć, ale ja go atakowałam tylko wtedy gdy mi zagrażał. Nigdy nie wykonywałam pierwszego ruchu.
– Teraz tym bardziej nie pozwolę ci się na niej wyżywać, bo Ava jest w ciąży.
Akurat wolałabym żeby jej tego tak nie ogłaszał, ale cóż, czasu nie cofnę.
I po tych słowach na zimnej twarzy lodowej damy coś się zmienia. Ona naprawdę się uśmiecha.
– Będę miała wnuka – mówi patrząc na Niall.
A ja już wiem, że nie dopuszczę jej do swojego dziecka.
Liczę na waszą opinię.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro