Rozdział 3
Tego dnia na kuchni było naprawdę gorąco, przez restaurację przewinęło się jakieś pięćset osób, a do końca zmiany zostało jeszcze dobrych kilka godzin.
— Ile razy mam powtarzać, gotujesz wywar techniką mrugania*! — Znowu musiałem tłumaczyć kucharzom, co mają robić. — Obudźcie się do cholery! — wrzasnąłem. — Jesteście w pracy, to jest kuchnia, a tam czekają głodni goście! — Wskazałem na drzwi na salę konsumpcyjną, po czym walnąłem pięścią w stół.
— Szefie, bo sos pieczeniowy się spalił. — Greg poinformował mnie o incydencie.
— Jaja sobie robisz?! — spytałem ostro. — Próbowałeś go jakoś uratować? — Uniosłem brwi.
— Nie ma już czego gotować. — W ręku trzymał przypalony garnek z całkowicie zredukowanym* sosem.
Nie mogłem pozwolić sobie na wyjście z równowagi. Musiałem się trochę uspokoić. Wziąłem oddech i odparłem spokojnie:
— Dobrze, w takim razie przynieś składniki z magazynu i chłodni, trzeba zrobić nową porcję. — Oparłem się o blat ekspedycyjny*.
Kuchnia ledwo się wyrabiała, a kelnerzy przynosili coraz więcej zamówień. Było gorąco, mieszały się zapachy wielu dań, kucharze latali jak opętani, po prostu jeden wielki młyn.
— Czy kaczka z warzywami jest już gotowa? — upewniłem się.
— Tak, szefie. — Driss przyniósł mi danie.
— Zimne! — powiedziałem stanowczo.
— Niemożliwe — stwierdził.
— A mam ci udowodnić? W tej sekundzie robisz to jeszcze raz i nie czekasz na to, aż sam się będę domagał dania, tylko przynosisz je od razu po przygotowaniu. — Zmierzyłem go wzrokiem.
— Tak, szef. — odparł posłusznie.
Wszyscy dawali z siebie wszystko. Nigdy nie przyznam racji komuś, kto twierdzi, że praca kucharza jest łatwa. Zrozumieją to tylko ci, którzy kiedykolwiek mieli do czynienia z tą pracą. Tu potrzebne są nie tylko wiedza i umiejętności, ale również odporność na stres i zmienny mikroklimat, no i hałas. Tak, dokładnie hałas to jeden z uciążliwych czynników na kuchni, spowodowany w wielu przypadkach ruchem mieszalnika, którym wyrabialiśmy masy takie jak ciasta lub pasztety.
— Wygląda na to, że masz wszystko. Bluza, zapaska* i chustka na głowę... — słyszałem głos Sama, który opuszczał pomieszczenie służbowe.
Zdziwiłem się, nie miałem pojęcia, do kogo kieruje te słowa, dopóki oboje nie weszli do kuchni. On i młoda dziewczyna, której wyraz twarzy zdradzał, jak bardzo jest zdenerwowana.
— Serwis! — Wydawałem kelnerom kolejne dania, a kątem oka przyglądałem się mojemu kumplowi i jak się potem okazało nowej pracownicy.
— Tony, mogę cię prosić. — Sam kazał mi do siebie podejść.
Spojrzałem ostro na młodą kobietę i zmierzyłem ją od góry do dołu.
— Gabriella, będzie u nas pracować, a ty masz za zadanie pokazać jej wszystko od a do z. — Uniósł brwi, aby sprawdzić, czy zrozumiałem, co mam zrobić.
— Sam, umawialiśmy się żadnych kobiet w kuchni! One nie są takie wytrzymałe! — wkurzyłem się, że kumpel złamał naszą zasadę. — Jak chcesz sobie gotować, to rób to w domu, nie tutaj! — odwróciłem się na pięcie, mając nadzieję, że dziewczyna się wystraszyła i zaraz ucieknie z płaczem.
— Jest pan uprzedzony do płci żeńskiej? — Kiedy zadała, to pytanie dosłownie się we mnie zagotowało. Nie byłem uprzedzony do kobiet, po prostu to, co zrobiła mi Stephanie, nadal nie dawało mi żyć.
— Anthony, daj jej szansę. — Przyjaciel prosił, abym się nad nią zlitował. — Nie zapominaj, że kiedy zaczynałeś... — Starał się wpłynąć na moją decyzję.
— Dobra, do cholery. Dam jej szansę.— Nie chciałem, aby kontynuował temat. — Przysięgam ci, że nie toleruję cwaniactwa, lenistwa i braku zaangażowania. Nie będę słuchał pierdolamento, że boli cię brzuszek czy główka. Naraź się, a wylecisz stąd tak szybko, jak tu przyszłaś, zrozumiano? — skierowałem te słowa w stronę dziewczyny, która z przerażeniem kiwnęła tylko głową.
— Nie tak ostro, stary. — szepnął Sam.
— Teraz pokaż jej kuchnię.
— Ty nie możesz tego zrobić? — wzruszyłem ramionami — Zamówienia walą mi się na łeb i szyję.
— Zastąpię cię. — Zdarł mi plakietkę z bluzy i przejął moje stanowisko. — Zajmiesz się przygotowalnią*. — uśmiechnął się głupio.
— Chyba sobie żartujesz? — stałem z rozłożonymi rękami, ale Sam nawet nie myślał o tym, żeby odwrócić się w moją stronę.
Wkurzyłem się. Nie chciałem pozwolić na to, żeby ktokolwiek zajmował się moimi obowiązkami. Poczułem się jak śmieć, zdegradowany na dół piramidy. Samuel nie pomyślał o tym, że pogrążył mnie w oczach współpracowników. Bardzo mnie to zabolało.
— Jak czujesz się, z tym że pozbawiłaś mnie stanowiska szefa kuchni? — mówiłem wkurzony, ale ona nie najwyraźniej nie miała ochoty, aby mi odpowiedzieć.
Stała ze wzrokiem wlepionym w podłogę, czekając na moje polecenia.
— Trzymaj — Dałem jej do ręki worek marchewki, a sam wziąłem dwa cebuli.
Zaprowadziłem ją do przygotowalni warzyw. Jednego z najbardziej ponurych miejsc mieszczącego się w zimnej piwnicy budynku.
— Tutaj masz obieraczkę. — podałem jej narzędzie.
— Dziękuję. — odparła, mało zadowolona z przydzielonego jej zadania.
— Jednak umiesz mówić. — odchrząknąłem, kiedy dziewczyna niespodziewanie wydusiła z siebie pierwsze słowo po kilkunastu minutach. — Zapowiada się popołudnie i wieczór pełen odpadów. — westchnąłem i zabrałem się za obieranie, które wcale nie było mi na rękę. Chciałem, aby ten dzień się skończył.
__________________
*mruganie - technika gotowania na wolnym ogniu.
*redukowanie - odparowanie takiej ilości wody, aby uzyskać odpowiednią konsystencję.
*stół ekspedycyjny - służy do nakładania talerzy z gotowymi daniami, a w dalszej kolejności przekazaniem dań w ręce kelnerów.
*zapaska - rodzaj fartucha sięgający od talii lub bioder do kolan.
*przygotowalnia (w teks. brudna) - pomieszczenie w którym przeprowadza się obróbkę wstępną tj. mycie, czyszczenie, sortowanie, obieranie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro