Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2

          Gotowanie przestało być tylko moją pasją, stało się częścią życia. Pomogło mi stanąć na nogi, oderwać się od wspomnień, dało wiarę, że jeszcze da się coś osiągnąć, pomimo wielkiej straty.

— Mmm, czuję coś dobrego... — Z rozmyślań wyrwał mnie dobrze znany mi głos mojego przyjaciela Nicka. — Co tam pichcisz? — Zamoczył palec w bitej śmietanie.

— Zostaw! — Zaśmiałam się i klepnęłam go po rękach — Robię bezę pavlova z owocami. — Wywrócił oczami na wypowiedzianą przeze mnie nazwę.

— Bezę... pav..pal— próbował powtórzyć, co było naprawdę komiczne — Dobra to może być nawet szczur w zalewie octowej, ważne by było dobre. — wzruszył ramionami.

— Jesteś obrzydliwy! — Na mojej twarzy pojawił się wyraz niesmaku. — A zresztą, kto cię wpuścił, przecież dziadka nie ma? — Zastanawiałam się.

— Dostałem przyzwolenie od twojego staruszka, ale chyba się nie gniewasz?— Uśmiechnął się — Dziadzio, pozwolił mi wpadać, kiedy mam ochotę.

Nick stał się moim najlepszym kumplem w chwili, gdy zamieszkałam z dziadkiem. Chodziliśmy do jednej szkoły, a potem okazało się, że jesteśmy dalszymi sąsiadami i tak już prawie osiem lat odwiedzamy się nawzajem. Jest dla mnie jak brat, pojawia się zawsze wtedy, kiedy go potrzebuje, no i wtedy, gdy czuje jedzenie. Walker jest najlepszym krytykiem kulinarnym, jakiego dotąd poznałam, zawsze wszystko mu smakuje, po prostu ideał, jeżeli chodzi o jego wilczy apetyt.

— Dziadek nadal przekonuje cię do studiów medycznych? — spytał.

— Tak, ale niedosłownie. Pozostał przy sugerowaniu, ale nie robi tego tak dosadnie, jak przedtem. — stwierdziłam i wyciągnęłam upieczoną bezę z piekarnika. — Z jednej strony rozumiem go. On jest lekarzem, moja mama też była, więc teoretycznie przyszła kolej na mnie, tyle tylko, że to totalnie nie dla mnie.

— Choć muszę ci przyznać, że posiadasz chirurgiczną precyzję. Twój ostatni ludzik z masy cukrowej był bajeczny... — zaczął.

— Odgryzłeś mu głowę, zanim trafił na tort! — prychnęłam ze śmiechu.

— Och, daj spokój! — westchnął i kiedy tylko odwróciłam wzrok, zakosił kilka truskawek.

— Zobaczysz pewnego dnia, będziesz tak gruby, że nie przejdziesz przez futrynę! — Śmiałam się jak opętana.

— Dopóki mnie karmisz, będzie na kogo zwalić winę. — odparł.

Uwielbiałam nasze "sprzeczki", były naprawdę komiczne. Nigdy nie kłóciliśmy się na poważnie, a wszystko, o czym była mowa w większości przypadków sprowadzało się do obżarstwa Nicka, które zauważyłby nawet niewidomy.

— W sumie to mam coś dla ciebie. — zaintrygował mnie.

— Ty dla mnie? Niby, co takiego?

— Nie licz na prezent! — oświadczył — To po prostu informacja, która może ci się spodobać, a mianowicie przechodziłem wczoraj obok Roast Restaurant i moje wszystko widzące oko zauważyło kartkę na drzwiach. Poszukują młodych, utalentowanych pracowników, najlepiej, jeśli byliby po szkole, ale nie jest to konieczne i tak sobie pomyślałem o tobie. — Uniósł brwi — Czy nie sądzisz, że to idealna praca, w której możesz zdobyć wiele nowych umiejętności i trochę się rozwinąć? — Namawiał mnie.

Od zawsze chciałam pracować w renomowanej restauracji, u boku najlepszych z najlepszych. To mogło być jak spełnienie najskrytszych marzeń. 

— No nie wiem, Nick. — Byłam strasznie niepewna. — Roast Restaurant jest świetna, a ja jestem zwykłym samoukiem.

— Może i tak, ale masz niezwykły talent, ja nawet nie umiem zrobić dobrej herbaty. — Walker chciał udowodnić mi, że jestem naprawdę dobra w tym, co robię. — Spróbuj, chociaż zanieść CV, może nóż, widelec się uda.

Muszę przyznać, że dało mi to do myślenia. Znałam siebie i wiedziałam, że jeśli nawet nie spróbuję, będę tego żałować przez długi czas.

— Przekonałeś mnie, w końcu nie zaszkodzi spróbować — odparłam. — A teraz zabieraj łapy od torciku, bo cię pokroję! — Pogroziłam kumplowi, trzymając nóż w ręku.

— Tylko mały kawałeczek. — Zrobił te swoje oczy, a palcami zademonstrował ilość o którą prosił.

— Nie ma takiej opcji. W końcu muszę się zaprezentować z dobrej strony. 

...

         Następnego dnia, poszłam zanieść papiery. Właściciel od razu poprosił mnie na krótką rozmowę.

— Pracowałaś już gdzieś? — Mężczyzna wydawał się bardzo sympatyczny.

— Byłaby to moja pierwsza praca, muszę też wspomnieć o tym, że nadal uczęszczam do szkoły, więc w grę wchodziłyby tylko popołudniówki i weekendy. — Wyprzedziłam odpowiedź na pytanie, które na pewno by mi zadał.

— Rozumiem. — pokręcił głową — Mam nadzieję, że zrozumiesz, ale muszę sprawdzić twoje umiejętności kulinarne. — uśmiechnął się szeroko.

— Właściwie to przygotowałam bezę pavlova. — mówiłam nieco onieśmielona, kładąc ciasto na biurku. — Proszę spróbować.

Mężczyzna wziął widelczyk do ręki i wziął pierwszy kęs. Myślałam, że zejdę na zawał, gdyż przez dłuższy czas panowała niczym niezmącona cisza. Serce biło mi ja oszalałe. Naprawdę jeszcze bardziej zaczęło mi zależeć na tej pracy.

— Nie będę cię trzymał w niepewności. — Spojrzał na mnie dyskretnie — Bardzo dobre, idealne! Podobasz mi się. Co powiesz na dwa tygodnie okresu próbnego? — zaproponował.

— Naprawdę? — Szeroko otworzyłam oczy. — Oczywiście, że tak! — Zaczęłam skakać z radości. — Mogę pana przytulić? — Kiwnął głową, a ja rzuciłam mu się w ramiona, pewnie w tamtym momencie uznał mnie za wariatkę. — Dziękuję, na pewno się pan na mnie nie zawiedzie.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro