Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

7

* Perspektywa Lynn*

Otwieram pomału oczy i od razu orientuję się że nie jestem w akademiku. Jednak dopiero po chwili docierają do mnie wydarzenia ostatnich kilku dni. Podnoszę się zbyt gwałtownie i czuję straszny ból w bocznej części brzucha, podwijam koszulkę jednak to co zauważam od razu powoduje u mnie wstręt, że tak łatwo dałam się trafić. Ten bandaż, który będę musiała nosić przez następne kilka dni nie da mi o sobie tak łatwo zapomnieć. Próbuję wstać, ale jedyne na co mogę się zdobyć to kilka kroków w stronę ławy stojące praktycznie obok kanapy, na której spałam. Rozglądam się niespokojnie i zauważam obok innych łóżek kilka porozrzucanych plecaków, toreb i ciuchów, sycze próbując przejść kawałek dalej i ledwo utrzymuje się w pionie. Nagle zza fragmuły drzwi wychodzi Peter i patrząc zdezorientowany na mnie, po chwili jednak  łapie się w sytuacji i podbiega do mnie pomagając tym samym z powrotem usiądź mi na łóżko.

-Co ty do jasnej cholery wyprawiasz?- krzyczy zdenerwowany.

- Chciałam na chwilę wstać i się przejść. Czy to jakieś grzech?- pytam sfrustrowana i łapie się za brzuch, który coraz bardziej daje mi o sobie znać.

Nie czekając na moją reakcję Peter jedną ręką kładzie mnie na plecy i podwija mi koszulkę zatrzymując ją  pod moimi piersiami.

- Boże! Coś ty dziewczyno zrobiła!- krzyczy na cały pokój, po czym wybiega z niego na chwile, żeby zaraz wrócić z kolejnymi bandażami, wodą utlenioną i nożyczkami. Zerkam na swój brzuch dlaczego tak w się na mnie darł, ale od razu poważnieje, gdy widze caly swoj brzych we krwi. Mija chwila kiedy  siada obok mnie i rozcina mój dotychczasowy bandaż zerka mi krytykująco w oczy, w końcu  nasącza czystą białą szmatę wodą utlenioną. Przykładami go do rany nie zważaj uwagi na moje syknięcia i próby oderwania przeze mnie szmatki. W pewnym momencie ból jest na tyle nie do wytrzymania, że próbuję go kopnąć, jednak i tak nie udaje mi się to, gdyż białowłosy siada na mnie ukradkiem. Jestem tylko ciekawa czy wyciągnęli mi jakimś cudem tą kulę. W końcu się uspokajam, ponieważ ból powoli ustępuje i rozluźniam powoli mięśnie. Peter bierze w ręce czysty bandaż i starannie owija nim dookoła mojej nagiej tali przemieszczając go  pomiędzy moimi plecami, a prześcieradłem. Kiedy kończy oboje dyszymy ciężko jak po jakimś wyścigu, aż w końcu chłopak pada obok mnie zmęczony, ciągle zostając w połowie okrakiem na moich udach. Kiedy odwróciłam głowę w jego stronę, nie mogłam nie zauważyć, że zerka na moje usta. Mimo, że nie powinnam to również na sekundę spojrzałam na jego. Jednak kiedy spostrzegłam do czego to zmierza odchrząknełam i odwróciłam wzrok. Wtedy zauważyłam, że trochę się speszył i również odchrząknął. W końcu wstał ze mnie, nie chcąc siedzieć w ciszy i trochę przełamać lody w końcu się odezwał.

- Nigdy nie sądziłem, że jesteś aż tak silna, ale do każdego może się pomylić, prawda?

- Nie wystarczył ci widok jak mnie wtedy zdradziłeś dla Zayna i jak mnie bili, a ty sobie po prostu odeszłeś? - mówię niby uszczypliwie, a jednak ciągle z lekkim żalem do niego.

- Przecież przepraszałem cię za to setki razy, a ty ponoć mi wybaczyłaś czy musisz się mnie ciągle za to czepiać? Wiem, że źle postąpiłem i żałuję tego, aż do teraz, ale prosiłem cię już o drugą szansę.

- Dobra już nieważne. A tak apropo, wiesz może gdzie jest Ashton?- pytam zmieniając temat.

- Wyjechał na kilka dni rozejrzeć się w terenie. Może znajdzie wygodniejszą kryjówkę w końcu jesteśmy niecałe dziesięć  kilometrów od tamtego obozu- mówiąc to zauważyłam jak jego oczy pociemniały od smutku- a Vivan i Jayden poszli po opał, zaraz powinni wrócić, pewnie ucieszą się że się obudziłaś- wzrusza ramionami i nieśmiało się uśmiecha, co mnie od razu dziwi.

Czułam w jego głosie i widziałam w jego oczach że naprawdę jest mu przykro, ale co mogę na to poradzić. Od kiedy się znamy wiedział, że chodzę z Ashtonem, a raczej wtedy zerwaliśmy czy jak można to lepiej nazwać, zrobiliśmy sobie przerwę. W sumie nie pamiętam już jak było mi bez pomocy bruneta, praktycznie cały rok spędziłam razem z nim. Boże, to już rok. Aż tak długo jesteśmy już za sobą. Nie zauważyłam nawet kiedy chłopak wyszedł z pokoju, a właśnie, Peter. Pamiętam jak zerwałam z Ashem, wtedy jak na pocieszenie pobiegam od razu do niego, nie powiem, że nie jest mi teraz żal, bo tylko przewróciłam mu w głowie, ale nie żałuję tego jak fajnie spędziliśmy ten czas. Pamiętam do teraz jak razem siedzieliśmy na kocu i oglądaliśmy fajerwerki, i jak wygrał dla mnie ten wisiorek który dość spory czas później rzuciłam w niego ze zdenerwowania. Bardzo żałuję że tak to się potoczyło, ale wtedy to on wybrał swoją drogę.

Kiedy tak rozmyślam nie zauważyłam nawet, że białowłosy znów wrócił do pokoju z talerzem chleba, który podawał mi do ręki. Przez chwilę z zamyśleniem patrzyłam tylko na posiłek, jednak w końcu zaczęłam go jeść z apetytem. Do tej pory nie zdawałem sobie sprawy jaka jestem głodna. W tym momencie do pokoju wszedł Vivan razem z Jayden. Popatrzyliśmy przez chwilę wszyscy na siebie w milczeniu, jednak wydało mi się, że Peter i czerwonowłosa patrzą na siebie dłużej niż to konieczne. Nie byłam w żaden sposób zazdrosna o chłopaka, ale przed tym co przed chwilą mogło się stać jak tak na mnie siedział wydało mi się to dość dziwne. Nie mam jednak zamiaru tego rozstrzygać i dopytywać się o to, co mogło pomiędzy nimi zajść, bo wiem, że jeżeli zaczęłabym tak robić chłopak mógłby pomyśleć, że interesuje się nim nie tylko w przyjacielski sposób. Stwierdziłam więc, że to przemilczę.

- O, widzę, że ktoś już się tu obudził- uśmiecha się przyjacielsko Vivan usiadła na skraju łóżka.

- Czujesz się już lepiej?- pyta dziewczyna.

- Tak,  przed chwilą Peter zmieniał mi opatrunek i powiem, że czuje się trochę lepiej- przytakuję, żeby dodać wiarygodność moim słowom.

- To dobrze. Mam nadzieję, że podczas naszej nieobecności nie zamęczył cię za bardzo- Uśmiecha się czerwonowłosa i zerka ukradkiem na chłopaka rumieniąc się lekko przy tym.

- Mam nadzieję że powiedział ci gdzieś to się wybrał?- pyta patrząc to na mnie to na chłopaka.

- Tak pewnie sama go o to zapytałam- rzucam.

- To były jej pierwsze słowa jak się obudziła- zerka na mnie białowłosy mając nadzieję, że rozładuje w ten sposób napiętą atmosferę pomiędzy nami.

- Haha, no, a jak mogłoby być inaczej- śmieje się Vivan, a jednak nawet nie domyśla się, że mogłoby być inaczej. Nie mam zamiaru mu o tym mówić i mam nadzieję,  że Peter też będzie milczał. Nie potrzebne mi są teraz problemy i widząc po tym jak Jayden się zachowuje w stosunku do niego, myślę, że mu też nie.

●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●
Kolejny rozdział, mam nadzieję, że jednak bardziej was zainteresował niż ten poprzedni. Niedługo wszystko się rozkręci, ale na to trzeba jeszcze trochę zaczekać.
A jestem pewna, że skoro czekaliście na jeden rozdział trzy miesiące to na kolejne kilka również poczekacie. Tym bardziej, że zapowiada się nowe opowiadanko.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro