Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

31

* Perspektywa Petera*

Kiedy dochodzimy do pokoju dziewczyny, trochę się uspokaja. Sadzam ją na łóżku i zerkam od razu na zegar, została nam godzina, musimy się pokazać na swoich stanowiskach, inaczej będą węszyć.

- Już lepiej?- pytam starając się załagodzić sytuację, chociaż nie do końca wiem jak to zrobić. Różowowłosa pociąga jeszcze kilka razy nosem, po czym odpowiada.

- Znów mnie przepraszał- mówi w końcu- mówiłam, że mu przebaczyłam, chociaż w głębi mnie jakaś cząstka miała mu jeszcze za złe- podnoszę rękę i wycieram dłonią jej policzki, na których co chwila zbierają się nowe łzy- powinnam to raczej ja go przeprosić, a nie on mnie- przerywa na chwilę, po czym kontynuuje- gdyby nie ja nie weszli byśmy do obozu nie wplątałabym go w tą całą sytuację, ani ciebie-kończy, jednak nie rozumiem o co chodzi. Przecież razem zaczęliśmy tą wędrówkę do urzędu, w jaki sposób miałaby mnie w to wplątać? Tym bardziej, że z własnej woli wyszedłem wtedy za nią z chaty.

- Nie rozumiem- mówię w końcu.

- Gdybym nie dostała chęci spacerowania po lesie, nie wpadlibyśmy na Dianę, nie bylibyśmy w obozie i nie musiałbyś się przespać z tą zdzirą Alishią- wyrzuca z siebie. Jestem zdziwiony, że wspomniała o blondynce. Jednak sądzę, że nie tylko ja, widzę po niej, że sama nie spodziewała się tego powiedzieć. Przez krótką chwilę otacza nas cisza, aż w końcu postanawiam jej powiedzieć, co tak naprawdę wydarzyło się kilka dni temu.

- Nie do końca było to tak- mówię wplątując swoją dłoń w jej, po czym, w końcu zaczynam opowiadać co się wydarzyło w obozie.

* Kilka dni wcześniej: Peter*

Po wyjściu ze stołówki blondynka prowadzi mnie w stronę innych namiotu, omijamy je jeden po drugim, aż w końcu postanawia się odezwać.

- Alishia?- pytam, na co ta odwraca się z chytrym uśmieszkiem.

- Tak?- zerka na mnie zbliżając się niebezpiecznie w moim kierunku.

- Widziałaś może te dziwolągi?- na samo określenie, którego użyłem robi mi się niedobrze, pomimo wszystko muszę grać dalej i dlatego kładę jej rękę na talii.

- Może- przyznaje, zadziornie przygryzając wargę- A co z tego będę miała?- pyta, zbliżając się do mnie na tyle, aby nasze ciała na siebie napierały. W tym momencie patrząc na nią jestem pewien, że gdybyśmy spotkali się w innych okolicznościach, nigdy bym z nią nie był, nie jest w moim typie.

- Zastanówmy się- mówię w końcu, po czym całuje ją krótko, lecz na tyle długo, żeby zdążyła oddać pocałunek.

- Szczupła para. Na głowach mieli kaptury, więc tu ci  zbyt dużo nie pomogę- odpowiada starając się utrzymać nas w tej samej pozycji.

- Byłaby możliwość, żeby jednak ich zobaczyć?- pytam i jeszcze zanim zacznie się zastanawiać po co mi to, łapie ją dłonią za pośladek i lekko ściskam.

- Jutro rano w porze śniadaniowej ma być zebranie, wtedy mamy ich zobaczyć i dowódca ma zadecydować co dalej- kończąc zagryza wargę i zerka na moje usta.

- Wszyscy będą na zebraniu?- pytam przyciągając dziewczynę do siebie tak, że nasze intymne miejsca się stykają.

- Nie licząc wartowników, którzy będą pilnować ciągle bramy, to tak- szczerzy się odpinając po mału swoją bluzkę.

- A może moglibyśmy zobaczyć ich teraz?- dopytuje choć wiem, że blondynka za bardzo się już nakręciła, żeby zrezygnować.

- Później cię zaprowadzę- uśmiecha się zadziornie, wpycha mnie do jednego z namiotów i ściąga z siebie koszulkę.

Na chwilę obecną mam przewalone. Po chwili po raz kolejny czuję pchnięcie i ląduje na zaścielonym "łóżku". Siada na mnie okradkiem, przykładając mi ręce do twarzy. Na dodatek ma na sobie spódnice, która podwinęła jej się tak, że widać połowę jej majtek. Jednak w momencie, gdy zaczyna całować mnie po szyi, w tym samym momencie rozpinając mi spodnie, wystarczy mi moment, żeby zmniejszyć ciśnienie powietrza tak, że dziewczynie robi się słabo i mdleje prosto na mój tors. Mija chwila zanim się ocknie wystarczy jej tylko wmówić, że wydarzyło się wszystko co chciała. Pomału zsuwam ją na poduszkę obok, a sam wstaje i zerkam na nią jak śpi.

Po godzinie idziemy już w stronę lochów, blondynka idzie przede mną w bardzo świetnym nastroju. Staram się znów stać obojętny, po tym co przed chwilą miało miejsce, albo raczej nie miało. Kiedy dochodzimy na miejsce Alishia podchodzi do mnie i przykłada mi ręce do krocza zapinając zamek. Oczywiście daje jej to tyle satysfakcji, że ciągle się szczerzy. Kiedy odchodzi, żeby pogadać z wartownikiem, cieszę się, że to wszystko tak się skończyło, a gdy wraca i mówi, że nie schodzi ze mną na dół, reszta ciężaru w końcu ze mnie schodzi, niemal od razu, mam nadzieję, że od tego momentu będzie koniec z kombinowaniem.

* Teraźniejszość: Peter*

- Więc mniej więcej tak to wygląda- kończę czekając na jej reakcję.

- Peter- zaczyna i zabiera swoją dłoń, więc mogę się domyślić co powie i wiem, że raczej mnie to nie ucieszy.

- Nie musisz nic mówić, rozumiem, Ash- przytakuję i wcale nie chce udawać, że nie jest mi przykro- zawsze był on, tylko on- uśmiecham się słabo i wstaję- pora zaczynać przedstawienie- zerkam na dziewczynę ostatni raz, upewniając się czy na pewno jest gotowa i kiedy zdaję sobie sprawę, że tak to wychodzę i kieruje się korytarzami prosto do lochów. Wkładam rękę do kieszeni spodni upewniając się czy fiolka dalej się tam znajduje i gdy ją wyczuwam schodzę już schodami na sam dół. Teraz tylko muszę znaleźć odpowiedni moment, żeby podać Vivanowi fiolkę.

* Perspektywa Lynn*

Kiedy Peter kończy opowiadać, co tak naprawdę wydarzyło się kilka dni temu w obozie, czuję ulgę. Chociaż nie chciałabym jej odczuwać, bo to znaczy, że mi zależy i kiedy chłopak czeka na moją odpowiedź zabieram swoją dłoń. Już zaczynam mówić, jednak boję się, że mogę powiedzieć coś czego później mogłabym żałować, na moje szczęście białowłosy mnie wyprzedza.

- Nie musisz nic mówić, rozumiem, Ash- kiwa głową na potwierdzenie swoich słów, ale widzę, że jest mu przykro. Nie sądziłam, że to powie, lecz może ma rację- zawsze był on, tylko on- uśmiecha się słabo. Może ma rację, może zawsze był tylko brunet, a to co było to może po prostu była samotność, gdyby jednak tak było to po spotkaniu Asha zauroczenie powinno zniknąć, a tak nie jest. Kiedy podnoszę wzrok na chłopaka stoi już on przy drzwiach- pora zaczynać przedstawienie- mówi, jednak stoi jeszcze chwilę przyglądając mi się, po czym wychodzi z pokoju.

Siedzę jeszcze kilka minut na łóżku, analizując to co przed chwilą usłyszałam, po czym pociągam ostatni raz nosem i idę w ślad za Peterem. Tylko, że ja kieruje się w stronę sali. Kiedy w końcu zjawiam się w środku orientuje się, że zostało może pięć minut do ćwiczeń, czyli Jayden musi tu czekać na mnie od ponad dwudziestu minut. Na mój widok uśmiecha się i do mnie podchodzi.

-Przepraszam za spóźnienie- zaczynam chcąc wytłumaczyć jej dlaczego nie przyszłam na czas, jednak ta mi przerywa.

-Spokojnie, też przyszłam przed chwilą- wzrusza ramionami i wzdycha- mieliśmy apel o tym co stało się niedawno przed urzędem- uśmiecha się lekko, żeby dodać mi otuchy, sądzę, że ktoś jej zdążył powiedzieć o tym kim był ten chłopak, myślę nawet, że był to Logan- jednak o apelu powiem ci po treningu, stoi?- zerka na mnie, jednak ja już mam inne plany dotyczące czasu po treningu.

- Pamiętasz co ci obiecałam z trzy tygodnie temu?- pytam, na co dziewczynie zaczynają świecić oczy.

- Niemożliwe- mówi tylko.

- Spotkacie się po treningu- zaczynam, jednak zanim kończę dziewczyna mnie już ściska w talii- poczekaj- mówię- to nie takie łatwe. Markus myśli, że nie żyjecie- rzucaj mi zaskoczone spojrzenie i już ma się odezwać, gdy do sali wchodzi reszta nastolatków, przez co nie możemy swobodnie rozmawiać. Czerwonowłosa kieruje się w stronę rzędu nastolatków. W jej oczach widać tylko ogień, czuję, że teraz każdy z nas chce odegrać się na Chucku.

- Na dzisiejszych zajęciach potrenujemy trochę z żywiołem- mówię, na co połowa nastolatków zaczyna szeptać między sobą.

-Nie możemy używać na razie żywiołów, zakazali nam, póki nie przejdziemy całego treningu- odzywa się chłopak, może rok młodszy ode mnie.

-Dzisiaj to zmienimy- uśmiecham się zerkając prosto na czerwonowłosą.


•••••••••••••••
I tak o to kolejny. Miał być wstawiony wczoraj, jednak nie skończyłam go na czas :// Jak na razie, co o tym sądzicie? Peter czy Ashton?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro