17
Na zewnątrz czeka mnie to czego się najbardziej obawiałam. Moi przyjaciele otoczeni są przez patrol Diany. Kiedy wychodzę z chaty dziewczyna od razu mnie zauważa i kieruje się w moją stronę.
- Jak mogłaś nas zdradzić! Przez tyle lat mnie oszukiwałaś. Jesteś jedną z nich, jesteś dziwolągiem - mówi jakby nie wierząc we własne słowa i w to co widzi.
- Posłuchaj to nie musi się tak zakończyć- próbuję zarobić nam trochę czasu- Nie musicie wcale z nami walczyć, połączmy siły, a może...- jednak dziewczyna nie daje mi dokończyć.
- Połączyć siły?- prycha- To wy pierwsi nas zaatakowaliście, ja mam teraz wam zaufać? Zabiliście mi matkę i ojca, byliście bezduszni i ja teraz taka będę- mówi do mnie, po czym odwraca się do jednego z żołnierzy- piątka wiesz co masz robić- na te słowa podnoszę głowę i patrzę jak mężczyzna z wygrawerowaną liczbą pięć na klatce piersiowej podnosi strzelbę i kieruje w stronę Petera. Nie jestem pewna co dzieje się w tym momencie, nagle biegnę przed siebie w stronę zamaskowanych żołnierzy, nie myślę o tym jak to bardzo jest niebezpieczne i głupie. W pewnym momencie czuję jak przez moje dłonie przepływa prąd, a po chwili dookoła nas pływa ogromna wichura z wody i nie mam już czasu, żeby popatrzeć na to co właśnie stworzyłam, nawet nie jestem pewna jak to zrobiłam i najważniejsze jest to ile to potrwa. Wolę myśleć, że nie za długo, więc nie mamy za dużo czasu. Biorę Petera razem z Rebecką i biegniemy za chatę. Przez chwilę nie czuję nawet bólu w ręce, która cały czas krwawi. Nie mamy czasu się zatrzymać, ani nawet zapytać czy nic nikomu nie jest, po prostu biegniemy przed siebie. Tak aby tamci za nami na zadążyli. Musimy być daleko i bezpieczni tylko te myśli powinny być najważniejsze dla mnie w tym momencie, ale nie wiem dlaczego ciągle zastanawiają mnie słowa Diany, dlaczego powiedziała, że to my jesteśmy winni ataku. Przecież był u nas apel powiedzieli nam wszystko przed napadem. Muszę poznać prawdę. Jak nie znajdę jej w księdze to mam nadzieję, że kobieta mi wyjawi wszystko o czym powinnam wiedzieć. Właśnie. Prawda, to jest jedyna rzecz której powinniśmy się teraz trzymać, ale ten popieprzony świat staje się coraz większym kłamstwem, a prawda schodzi już na drugi plan. Musimy być wobec siebie szczerzy inaczej nie przeżyjemy dnia w tym lesie, a ja w tym tygodniu mam zamiar zakończyć tą wędrówkę Księga miała rację, ucieczkę podejmują tylko odważni. Odważni na tyle, żeby uciec, ale wrócić w odpowiednim czasie. My na razie uciekamy, ale wrócimy. W pełnym składzie.
***
Kiedy znajdujemy się równy kilometr od chaty, informuje nas o tym Peter, a odnalezienie rodzeństwa również nie zajmuje nam dużo czasu, bo tak naprawdę to oni czekali na nas w ukryciu. Zbieramy się wszyscy, żeby iść poszukać noclegu na tą noc, która niebezpiecznie szybko się zbliża. Nie będzie to najlepsza noc jaką spędzimy, ale mam nadzieję, że nie ostatnia. Nagle Peter woła z daleka, że widzi jakąś jaskinie, nie mamy dużo czasu zanim oni się to zjawią, więc pośpiesznie wchodzimy do środka. Nie mam pojęcia jak chłopak wypatrzył w tej skale jakiekolwiek wejście, ponieważ jest ona oblepiona mchem i innymi dziwnymi roślinami, a na dodatek obok skały jest dość spore drzewo, które jeszcze bardziej zasłania wejście. Mimo tego, że powinniśmy być teraz zmęczeni to tak naprawdę przez tą adrenalinę siedzimy tylko w milczeniu opierając się o ścianę jaskini, przyglądając się sobie nawzajem sobie w ciszy. Kiedy uspokajamy na tyle swoje oddechy, żeby spróbować znów swobodnie myśleć, przyglądam się przyjaciołom. Nie mogę uwierzyć, że tyle przeszliśmy. W tym otoczeniu brakuje mi tylko Tris, tylko ona potrafiła mnie rozśmieszyć, poza tym nie tylko mnie. Vivanowi też jej brakuje, widzę to. Przypominam sobie jak w pierwszym dniu w akademii mnie nazwała sztywną. Byłam sztywna. Nie chciałam wychodzić z pokoju po ciszy, a nawet przed samą ciszą, a potem wszystko jakoś samo poleciało. Wypady do lasu, lekcje, połamany klucz z pokoju, kilka zerwań Tris z Vivanem, pokaz ognia, bal, a potem nieszczęsna walka. Pobyt w szpitalu, wyznania Ashton, rozdzielenie akademii, próby walki i prawdziwa wojna. To już nie jest zabawa. Teraz naprawdę giną ludzie. Zginęła mama, Thomas, Triss, Tamara. Nie jesteśmy już tymi samymi ludźmi co rok temu. Jeszcze 12 miesięcy temu nie potrafiłabym trzymać broń w dłoni, a pomyśleć, że teraz jest przedłużeniem mojej ręki. Siedzimy w jaskini nie mając się gdzie podziać i możemy tylko liczyć na uśmiech od losu, który pozwoli nam dotrzeć do urzędu. Tak to się właśnie nazywa. Uśmiech od losu. Gdyby nie on pewnie bym już nie żyła. Wykrwawiła bym się przez ranę w przedraminiu, w brzuchu, a teraz kolejna rana na drugiej ręce. Los się jeszcze do nas uśmiecha. Rzuca dużo kłód pod nogi, ale od razu potem wyciąga rękę. Przez zamyślanie nad ostatnim rokiem nawet nie zauważam, kiedy Peter podchodzi i analizuje moją ranę.
- Muszę ci wyciągnąć to szkło z ręki- milczy wpatrując się prosto w moje oczy i czekając na odpowiedź, ale jedyne czym mogę w tym momencie mu odpowiedzieć jest kiwnięcie głową, co od razu rozumie i odrywa kawałek czystego materiału swojej koszulki- teraz ci to wyciągnę, zawiążę szybko, żebyś nie straciła więcej krwi i zaszyję- tłumaczy- na szczęście przed ucieczką z obozu zabezpieczyłem się w kilka rzeczy- uśmiecha się i zanim się oglądam jednym sprawnym ruchem wyciąga szkło z rany, co wywołuje nie mały ból, jednak staram się zacisnąć usta i nie przeszkadzać mu w pracy. Chłopak szybko zawiązuje skrawek materiału nad raną, dezynfekuje ją cieczą, którą ma razem ze sobą. Przez co bardzo mnie szczypie, ale staram się tego nie okazywać i zaciśniętą szczęką wytrzymuję ból kiedy zaszywa mi ranę. Zauważam kilka zmarszczek na jego czole, jak bardzo się skupia na mojej ręce. A kiedy jest już po wszystkim, informuje mnie, żebym choć trochę się wyspała, a on obejmie pierwszą wartę przed jaskinią. Mam zamiar go posłuchać. Tym bardziej, że przydałby mi się sen, więc kładę rękę pod głowę, w drugiej ręce pod kurtką ściskam mocno księgę i staram się zasnąć po tym ciężkim dniu. Nie mogąc wyzbyć się wrażenia, że jutro czeka nas jeszcze gorsze piekło niż dzisiaj.
●●●●●●●●●●●●●
Dziękuję za tak liczne komentarze. Mam nadzieje, że ten rozdział jest również interesujący jak poprzedni. Wiem, że chcielibyście bardzo, żebym dodawała częściej rozdziały, więc w tym tygodniu postaram się dodać chociaż jeszcze jeden :)) do następnego.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro